„Chcemy zadbać o naszych żołnierzy tak, jak oni dbają o nas” – mówią Ukraińcy. Zbierają odzież w kolorze khaki na siatki maskujące, suszą buraki i marchew na barszcz. Ale po co te jajka na froncie?
Jak żyć w kraju ogarniętym wojną? Jak mimo niebezpieczeństwa odnajdywać siły, skąd brać inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się nasi sąsiedzi, Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Po to powstał ten cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach. O ludziach.
„Zbieramy żółte jajka po Kinder niespodziankach” – czytam wieczorem w mediach społecznościowych. Na zdjęciu duże pudła pełne małych żółtych plastikowych jajek, które zazwyczaj dzieci znajdują pod czekoladą mleczną.
Słyszałam wiele historii o ukraińskim wolontariacie, jeszcze z 2014 roku, który – jak pisał ukraiński pisarz Artem Czech w „Punkcie zerowym”* – „już nie pierwszy rok jest zbawczą komunią narodu”. Na front Ukraińcy w woreczkach wysyłają suszony barszcz, który wystarczy zalać wrzątkiem, batony energetyczne, robione na kuchni razem z sąsiadką z bakalii, orzechów, owsianki i miodu, pierogi i bułeczki, robione przez żony, kochane, nieznane starsze panie, żeby żołnierze poczuli zapach domu.
Oni wszyscy są nasi.
Do tego stos kartek z rysunkami dla obrońców i obrończyń z podziękowaniem i życzeniami, żeby wrócili żywi.
W szkołach czy domach kultury kobiety, dziewczynki wyplatają siatki maskujące. Puszek po kukurydzy, groszku nie wyrzucajcie, przydadzą się na świece okopowe (są potrzebne na froncie i zimą, żeby się ogrzać, i latem, żeby zagotować wodę na jedzenie z paczki czy herbatę).
Potrzeby frontu są święte.
Wszystko, co powinno iść dla „chłopców”, jak mówi się na żołnierzy, ma priorytet.
Oczywiście też zdarzają się przypadki, kiedy wolontariusze i wolontariuszki bywają nadopiekuńczy. Ale to nie ten.
Więc po co te jajka na froncie? Zimą skóra rąk jest przesuszona, pękająca. Żołnierzy i żołnierki przez to, że doby spędzają w okopach, mają przemarznięte ręce. Trzeba zadbać o ich dłonie. Lekarze wpadli na pomysł, że będą produkować nawilżające kremy, maści dla ochrony skóry. Zwykłe pudełeczka, jak na podróż, się nie nadają. Zakrętki się gubią, maści się psują. Przecież w okopach żołnierze nie mają komód, toaletek czy szafek nocnych. Jajka Kinder świetnie spełniają funkcję pojemnika**. Lekarze przyklejają do żółtek opis maści. Świetne niespodzianki.
* W polskim tłumaczeniu książka ukazała się w 2019 roku. (Warsztaty Kultury, Lublin). Przełożył Marek S. Zadura.
** Aktualizacja 26.02.2024
W Krakowie zbiórkę żółtek prowadzi Ivanna Karvatska. Chętni do pomocy mogą się kontaktować bezpośrednio z wolontariuszką: Facebook i Instagram.
Świat
agresja Rosji na Ukrainę
Rosja
rosyjska agresja na Ukrainę
Siły Zbrojne Ukrainy
Ukraina
wojna rosyjsko-ukraińska
wojsko ukraińskie
wolontariusze
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze