0:00
0:00

0:00

Zabytkowy most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim miał zostać wysadzony na potrzeby amerykańskiej superprodukcji z Tomem Cruisem. Entuzjazmował się tym zastępca ministra Glińskiego, Paweł Lewandowski. „To sukces Polski” - powiedział.

Przeczytaj także:

Mostu bronią min. międzynarodowe stowarzyszenia i lokalni aktywiści. A także Piotr Rachwalski, były prezes Kolei Dolnośląskich i współzałożyciel Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei. Dolnośląska konserwator zabytków, Barbara Nowak-Obelinda, rozpoczęła procedurę wpisu mostu do rejestru zabytków.

Teraz głos zabrała wiceminister kultury i Generalny Konserwator Zabytków, dr hab. Magdalena Gawin. Mówi rzeczy dokładnie odwrotne niż jej kolega z resortu, wiceminister Paweł Lewandowski, parę dni wcześniej.

„Ja bym się nie fiksował, że most Pilchowicki to zabytek. Stoi zrujnowany i nie ma wartości” - powiedział Lewandowski Wirtualnej Polsce. Potwierdził plany wysadzenia przynajmniej fragmentu mostu.

Gawin także udzieliła wywiadu Wirtualnej Polsce.

Powiedziała m.in.: „Wszelkie dywagacje i obawy związane z wyburzeniem mostu są bezprzedmiotowe. Zabytkowi nic nie grozi”.

Stwierdziła także, że „taki scenariusz [wyburzenia - przyp. OKO.press] byłby możliwy za czasów poprzednich rządów, ale nie teraz. Żeby powstrzymać wyburzanie zabytków w 2017 roku MKiDN przeprowadziło nowelizację do ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, dzięki której od momentu wszczęcia procedury wpisu do rejestru zabytków i powiadomieniu stron, obiekt podlega ochronie”.

Marcin M. Drews, lokalny wideobloger, dziennikarz, scenarzysta i jeden z inicjatorów protestu przeciw wysadzeniu mostu, komentuje dla OKO.press: „Próba obrócenia ewidentnego skandalu w sukces ekipy rządzącej to istne kuriozum rodem z najgłębszych czeluści PRL".

wiceminister kultury Magdalena Gawin, fot. MKiDN

Wysadzą most? „Czekamy z otwartymi ramionami”

Most powstał w 1906 roku jako element niemieckiej linii z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego. Jest uważany za jeden z najwyższych mostów kolejowych w Polsce – od dna zatoki rzeki Bóbr jego parabolę dzieli 38 metrów. Jeszcze cztery lata temu jeździły po nim pociągi z Jeleniej Góry do Lwówka Śląskiego.

Początkowo krążyły pogłoski, że po wysadzeniu mostu Amerykanie zapłacą za jego odbudowę i odnowienie linii kolejowej. Wiceminister kultury potwierdził jednak, że na odbudowę mostu i torów region będzie musiał się starać o pieniądze z budżetu państwa polskiego.

Do produkcji dorzuci się natomiast z polskich środków publicznych… Polski Instytut Sztuki Filmowej, w ramach programu zachęt międzynarodowych. O dofinansowanie dla projektu – noszącego kryptonim „Libra” – aplikowała firma Alex Stern sp. zoo. Wnioskowana kwota wyniosła 5 474 328 zł, przyznano nawet więcej – 5 592 582 zł.

„Jeśli duży amerykański producent chce do nas przyjechać, to czekamy na niego z otwartymi ramionami” – entuzjazmował się w cytowanym wywiadzie wiceminister Lewandowski.

List w obronie mostu wystosował Międzynarodowy Komitet Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego – The International Committee for the Conservation of the Industrial Heritage (TICCIH). Wiceminister Lewandowski zbagatelizował w wywiadzie ten głos.

„Ludzie myślą, że jak jakaś organizacja podpisuje się po angielsku, to jest to od razu ważna organizacja” – powiedział.

Naukowcy protestują

Spośród środowisk społecznych w obronę zaangażowały się również m.in. Mniejszość Niemiecka, Ruch Autonomii Śląska, Akcja Miasto czy Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia.

Jak podaje wrocławska „Wyborcza”, swój list w obronie mostu wysłali naukowcy z różnych ośrodków w kraju. "Sprzeciwiamy się traktowaniu industrialnego dziedzictwa jako mało wartościowego i nieistotnego. Władze państwowe i lokalne powinny czuć się zobowiązane do ochrony zabytków na terenie kraju bez rozróżniania ich proweniencji - napisali polscy uczeni. - Planowane jego wysadzenie dla celów czysto komercyjnych będzie nie tylko bezprawnym i szkodliwym działaniem, ale także naruszy integralność zespołu, który jest cennym dobrem kultury nadającym charakter dolnośląskiemu krajobrazowi i przykładem swego czasu nowoczesnej myśli inżynieryjnej".

List podpisali m.in. prof. Jan Kęsik, prof. Elżbieta Kaszuba i prof. Jan Burdukiewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, prof. Piotr Marciniak z Politechniki Poznańskiej, prof. Piotr Lorens i prof. Lucyna Nyka z Politechniki Gdańskiej, prof. Agata Zachariasz z Politechniki Krakowskiej, prof. Bartosz Czarnecki z Politechniki Białostockiej czy prof. Grzegorz Podruczny z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Sprzeciw wyrazili również naukowcy z całej Europy. "Most jest w dobrym stanie i nie wymaga generalnego remontu. Fakt wyłączenia tego szlaku komunikacyjnego z użytkowania nie wyklucza jego przyszłej rewitalizacji dla potrzeb kolejnictwa. Jako uczeni zajmujący się od wielu lat badaniami nad sztuką i architekturą, jak również opieką, ochroną i konserwacją dziedzictwa kulturowego, wyrażamy zdecydowany protest przeciwko uznawaniu mostu w Pilchowicach za „nieistotny relikt przeszłości”, który można poświęcić dla kilkusekundowego efektu filmowego - czytamy w ich piśmie.

Pod listem podpisali się m.in. Rudolf Bertig z politechniki w Akwizgranie, prof. Peter Bell z uniwersytetu w Norymberdze, prof. Berthold Burkhardt z politechniki w Brunszwiku, prof. Christian Freigang z Wolnego Uniwersytetu Berlina, prof. Alexandre Kostk z uniwersytetu w Strasburgu, prof. Ákos Moravánszky z politechniki w Zurychu, prof. Julia Rüdiger z katolickiego uniwersytetu w Linzu, prof. Klaus Tragbar z uniwersytetu w Innsbrucku, czy prof. Stephanie Van de Voorde z Brukseli.

Ministerstwo się wycofuje. Ale czy na dobre?

Wiceminister Gawin tłumaczy WP.pl, że podczas procedury wpisu mostu do rejestru zabytków jest on automatycznie objęty ochroną tymczasową.

Czy to wystarczy? Marcin M. Drews komentuje: „Pani profesor Gawin najwyraźniej zapomniała, że zabytek jest bezpieczny właśnie dzięki protestującym. To oni sprawili, że Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków rozpoczął procedurę wpisu mostu do rejestru. Wszyscy aktywiści związani ze sprawą doskonale znają akty prawne mające tu zastosowanie. Problem w tym, iż to właśnie reprezentant Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyraźnie zasugerował, że decyzję o wpisie do rejestru można zmienić, więc nie jest prawdą, że „dyskusja na ten temat jest całkowicie bezprzedmiotowa”.

To prawda. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski wiceminister Lewandowski stwierdził: „Decyzję o wpisie do rejestru można poddać kontroli. Organem drugiej instancji jest tu Generalny Konserwator Zabytków”.

„Tym bardziej żenuje, że pani profesor Gawin uparcie próbuje kreować wiceministra na bohatera, który swoją wypowiedzią »zwrócił uwagę na obecny stan prawny zabytków«. Doceniam próby dyplomatycznego wybrnięcia z sytuacji kryzysowej, ale tą obroną pani profesor Gawin po prostu się kompromituje” - ocenia Drews.

Czy to ostatnie słowo?

Aktywista dodaje: „Tomek Lipiński śpiewał kiedyś: »nie wierzę politykom«. I ja tego się trzymam. Nie wierzę ani stronie rządzącej, ani posłom opozycji, którzy właśnie postanowili bez naszej wiedzy i zgody podpiąć się pod nasz protest, by zaistnieć w przestrzeni medialnej. Wiem jednak dwie rzeczy. Jedna to taka, że plany wysadzenia mostu były prawdziwe (są na to pisemne dowody!). Podobnie jak wstępna na to zgoda strony rządowej.

A druga, że dzięki inicjatywie Piotra Rachwalskiego zadziałał vox populi. To właśnie nasz wspólny, konsekwentny protest sprawił, że odpowiedzialni za te kuriozalne plany zaczęli wycofywać się rakiem. I udawać, że problemu nie było".

Także Piotr Rachwalski z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei z mieszanymi uczucia skomentował wypowiedź Gawin na Facebooku:

„To wyraźna zmiana narracji w porównaniu z wcześniejszą wypowiedzią kolegi - wiceministra Lewandowskiego. Jednak to nie koniec sprawy - cały czas nie ma wpisu do rejestru zabytków, a nawet jak będzie wpis to można będzie odwołać od tej decyzji. Więc ciągle piłka w grze i być może to gra na przeczekanie i uspokojenie emocji...”

Czy głos Generalnej Konserwator Zabytków zamyka sprawę wyburzenia zabytku? OKO.press będzie jednak dalej przyglądać się sprawie mostu nad Jeziorem Pilchowickim.

;
Na zdjęciu Witold Mrozek
Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze