Nie chodzi tylko wolność od religii, ale o wolność od opresyjnego państwa. Chcemy, by państwo pomagało, ale wycofało się z obszarów, gdzie jest niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Politycy i biskupi, odczepcie się od kobiet i dzieci. Nie ingerujcie w nasze życie osobiste, bo ono jest osobiste
Publikujemy rozmowę Agnieszki Graff i Elżbiety Korolczuk z Agatą Diduszko-Zyglewską, kandydatką Lewicy w wyborach. Autorki nie ukrywają, że wspierają kandydaturę swojej koleżanki, ale to nie przeszkadza im w ciekawej rozmowie o lewicy i przede wszystkim o Kościele, który traci rząd dusz, w dużej mierze dzięki feministkom i aktywistkom takim jak Diduszko.
Agnieszka Graff: Obie cię popieramy, to żadna tajemnica – rozdajemy ulotki, lepimy plakaty, przekonujemy znajomych. Ale mamy z Lewicą problem: co z równością płci w waszej partii? Lewica ogłasza dziś (sobota, 30 września – red.) w Gdańsku koniec epoki mężczyzn z polityce, ale twarzami partii są trzy męskie oblicza? Dlaczego trzech tenorów, a nie trzy tenorki? Albo chociaż jedna?
Agata Diduszko-Zyglewska, radna m.st. Warszawy, kandydatka Lewicy do Sejmu (#3 na warszawskiej liście): Obecny układ wynika z tego, że trzej panowie byli liderami, kiedy się połączyliśmy i dalej jesteśmy w tej samej kadencji. Zauważcie jednak, że od wielu miesięcy na wszystkich konwencjach nasz program prezentują także trzy liderki: Joanna Scheuring-Wielgus, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Magdalena Biejat. Do tego połowa wiceprzewodniczących w zarządzie to kobiety. I mamy dużą, największą w polskim Sejmie, reprezentację procentową posłanek – stanowią ok 40 proc klubu. Ale myślę, że w następnej kadencji jedną z osób liderujących partii będzie po prostu kobieta.
Elżbieta Korolczuk: No dobrze, a jak było u papieża?
Agata: Złoto, ale skromnie… Żartuję, oczywiście. Ale widok watykańskiego bogactwa zawsze wywołuje we mnie pytanie: czyim kosztem stworzono ten przepych? Ale ważniejsze od „jak było” jest pytanie „PO CO” tam byłam.
Agnieszka: W 2019 wraz z Joanną Scheuring-Wielgus odwiedziłaś papieża Franciszka. Wręczyłyście mu raport o pedofilii w Polsce. To opowiadaj, jak było u papieża?
Agata: Przyznaję, że potraktowałyśmy go jako środek do celu. Chodziło o to, żeby media w Polsce i na świecie nie mogły przemilczeć naszego raportu. Dzięki naszej pracy po raz pierwszy pojawiły się publicznie na jednej liście nazwiska biskupów, którzy kryli gwałcicieli i molestatorów dzieci wraz z opisami spraw. Raport stworzyła z nami mecenas Anna Frankowska i zrobiłyśmy go od razu w trzech językach, polskim, angielskim i hiszpańskim. Franciszek dostał go w swoim ojczystym języku prosto do ręki, żeby zwyczajem wszystkich papieży nie mógł powiedzieć: „nie wiedziałem”.
Agnieszka: Przyjął was osobiście?
Agata: To była standardowa audiencja, ale rzeczywiście dopuszczono nas do pierwszego rzędu i papież wziął od nas raport. Różni biskupi też wzięli. I to się od razu pojawiło na oficjalnych stronach Watykanu, a w efekcie wszystkie media sprawę opisały. Bo wcześniej, jak pamiętacie, była cały czas rozmowa o tym, że to przypadkowe, marginalne sprawy, nie mieszajmy w to biskupów, mówmy o konkretnych sprawcach, a najlepiej to o nich też nie. A tu nagle wszyscy musieli tę naszą listę 24 biskupów winnych krycia pedofili wydrukować. To był przełom.
Elżbieta: Ale czy były konsekwencje dla konkretnych biskupów?
Agata: Z tej naszej listy pięciu jest już zdymisjonowanych. Ale naszym celem nie jest zmienianie Kościoła. Chodzi o to, żeby państwo przestało ignorować nadużycia. Kościół nie może być państwem w państwie, nie może sobie robić, co chce, z ludźmi żyjącymi w Polsce. I krzywdzić dzieci.
Agnieszka: Świeckie państwo to jeden z głównych postulatów Lewicy. Mówicie nawet o wypowiedzeniu konkordatu, co może być trudne do realizacji.
Agata: Jako dziennikarka pisałam na te tematy w Krytyce Politycznej. Zwróciły się do nas ofiary kościelnej pedofili, których nikt nie chciał przyjąć. Ludzie się bali mówić, że byli molestowani czy gwałceni przez księdza, byli przekonani, że to im czymś grozi. Poprosiłam Krytykę, żeby to się mogło dziać u nas. Zaczęłam robić wywiady. Ale moje oburzenie na ingerencję kościoła w nasze życie pojawiło się wcześniej – kiedy moje pierwsze dziecko poszło do szkoły i okazało się, że szkoła publiczna jest szkołą katolicką, pełną krzyży, zakonnic, zajęć religijnych, itd.
Elżbieta: Ciekawe, że się zradykalizowałaś jako rodzic. Z naszych badań nad ruchami antygenderowymi wynika, że kluczową strategią prawicy jest właśnie radykalizacja ludzi jako rodziców, którym się wmawia, że trzeba chronić ich dzieci przed gender i LGBT.
Agata: Prawica cynicznie uderza do rodziców, a przecież wiemy, że jest za przemocą wobec dzieci, przeciwko konwencji o ochronie kobiet i dzieci, przeciwko zwalczaniu przemocy domowej itd. Niszczy rodzinę na wszystkie możliwe sposoby.
Agnieszka: Jak zobaczyłam memy „Diduszko u papieża”, to przypomniał mi się list Kongresu Kobiet do Franciszka z 2013 roku – uprzejmy, pełen ufności, informujący go, że w jego imieniu polski kler walczy z gender. Kongres pytał, czy papież łaskawie nie mógłby czegoś z tym zrobić. Zmiana jest uderzająca. Chociaż przywódczynie Kongresu Kobiet doskonale przecież wiedziały, czym jest Kościół katolicki i kim jest papież, nie poszły na otwarte starcie. Widać radykalną zmianę strategii i tonu. Potraktowałyście papieża jako szefa instytucji, który powinien brać odpowiedzialność za to, co robią jego urzędnicy. Wtedy to było szokujące novum, dzisiaj już nie jest.
Agata: Cel jest prosty: trzeba przenieść papieży na czele z Janem Pawłem II ze sfery mitologicznej do sfery polityczno-historycznej, bo każdy papież w niej realnie działa. Jego królestwo jest z tego świata, ma gigantyczne zasoby, które pomnaża także kosztem ludzi, którzy sobie tego nie życzą, i polityczne wpływy.
Agnieszka: To teraz świetnie widać w kontekście wypowiedzi Franciszka na temat Rosji, ale to jest zupełnie osobna sprawa.
Elżbieta: Ruch kobiecy tę robotę próbował robić od lat: Kongres Kobiet otwarcie mówił o świeckości państwa, Manifa przecinała pępowinę między państwem a Kościołem, ale niewiele się zmieniło. Także Ogólnopolski Strajk Kobiet mocno podnosił ten temat.
Agata: Ja i inne polityczki Lewicy wspięłyśmy się po ramionach naszych sióstr, w tym waszych. Jesteśmy częścią tego ruchu, jego polityczną reprezentacją. Przykłady? Bożena Przyłuska, która w ramach Strajku zrobiła Kongres Episkopatu Polek i zaprowadziła nas bezpośrednio pod kurię, teraz kandyduje z okręgu olsztyńskiego do Sejmu. Anita Kucharska–Dziedzic działała w Kongresie Kobiet, Katarzyna Kotula w Strajku Kobiet. Mam poczucie ciągłości. Działania niewielkiej grupy aktywistyczno-dziennikarskiej doprowadziły do przełomu. Ludzie przestali myśleć o klerze mitologicznie. Młode dziewczyny są już gdzie indziej niż my dekadę temu – przestały uważać, że tych ludzi nie można dotykać, że nie można się do nich bezpośrednio zwracać, że nie można ich pociągać do odpowiedzialności za to, co robią. To jest zmiana, której już nie cofniemy. Zwrotnica się przestawiła.
Agnieszka: Socjologowie się spierają, czy Strajk Kobiet przyczynił się do laicyzacji czy był jej wyrazem. Tak czy owak, zmiana jest ogromna. Za tym się kryje świadomość, że Kościół krzywdzi ludzi. Że to jest system, a nie jakieś patologie.
Agata: Odkąd zostałam radną, czyli od 2018 roku, widzę to jeszcze wyraźniej. Wcześniej pisałam o przemocy religijnej w szkole, interweniowałam, bo mnie to wkurzało. Jako radna weszłam do Komisji Edukacji i przyszło do mnie wielu rodziców z podobnymi problemami. Zaczęłam pisać instrukcje: jak sformułować list do szkoły, na jakie przepisy się powoływać. Ludzie to sobie rozsyłali.
Agnieszka: To działałaś zupełnie jak Ordo Iuris. Oni też rozsyłali instrukcje, petycje, interwencje, przyznawali szkołom certyfikaty, że są „wolne od ideologii gender”. Myśmy to wszystko śledziły w osłupieniu, jak to jest świetnie pomyślane, jak ładnie udaje oddolny ruch. Twoja działalność to rodzaj rodzicielskiej samoobrony.
Agata: Nie tylko moja. Wspaniałą robotę robi od wielu lat Fundacja Wolność od Religii, która daje rodzicom wzory pism, pomoc prawną i zwiększa wiedzę na ten temat. Ludzie organizują się też w grupach Świecka Szkoła – to są rodzice robiący super rzeczy. A ja swoja kadencję radnej w zaczęłam mocno: w grudniu 2018 r. złożyłam wniosek o to, żeby na uroczystych sesjach Rady Miasta nie występowali księża.
Agnieszka: Zaraz, zaraz, występowali jako kto?
Agata: No jako księża. Albo biskupi. Byli regularnie zapraszani i przemawiali nie wiadomo czemu. Było to oczywiście łamanie konstytucyjnej zasady świeckości państwa, więc pierwsze co zrobiłam, to napisałam wniosek o zachowanie neutralności spotkań rady miasta, która ma służyć wszystkim mieszkańcom, a nie wyznawcom konkretnej religii. Poprosiłam grupkę innych radnych, żeby się do mnie dołączyli. Podpisało się 10 osób. To było w okolicach Gwiazdki 2018 roku. Wywołało to sporą awanturę, bo ja to wysłałam do mediów, poprosiłam znajome aktywistki, żeby przyszły z transparentami o świeckości państwa na tę sesję. Więc zrobiło się z tego spore wydarzenie. I – mówiąc oględnie – radni z Koalicji Obywatelskiej nie byli specjalnie szczęśliwi. Przed Wielkanocą znowu była uroczysta sesja, i znowu okazało się, że księża są zaproszeni. To ja ponownie złożyłam wniosek. Ale tym razem podpisała się ze mną już tylko trójka radnych.
Agnieszka: Ciekawe, że radni stchórzyli, bo z tego, co pamiętam, media ci kibicowały. Prawda jest taka, że za wyjątkiem Lewicy polska scena polityczna pozostaje służalcza wobec Kościoła. Wbrew gigantycznej przecież zmianie społecznej w stosunku Polaków do Kościoła. Mamy czas wielkiej laicyzacji, np.młodzież masowo rezygnuje z chodzenia na lekcje religii.
Agata: W sprawie religii w szkole skłoniłam Miasto do publicznego sformułowania reguł: że te nieobowiązkowe zajęcia powinny być po lekcjach, że nie należy obwieszać szkół krzyżami i żeby nie organizować katolickich mszy zamiast uroczystości dla całej uczniowskiej wspólnoty.
Elżbieta: Czy coś się realnie zmieniło w Warszawie?
Agata: Tak. Wielokrotnie interweniowałam na prośby rodziców w konkretnych szkołach. I często okazywało się, że dyrektorzy łamali zasadę świeckiej edukacji z przyzwyczajenia. Mówili: zawsze mieliśmy w regulaminie, że trzeba wypisywać dzieci z nieobowiązkowych zajęć. A gdy grupa rodziców z moim wsparciem pokazywała czarno na białym, że to niezgodne z prawem, to się to udawało zmienić bez problemu. Kościół wkracza do szkoły właśnie dlatego, że ludzie się na to godzą. Siła bezwładu. Polacy mają lekki stosunek do prawa i często w ogóle nie wiedzą, jakie mają prawa, przyjmują rzeczywistość taką, jaka jest. A kiedy się z tego wyrwą, to okazuje się, że dużo da się zmienić.
Elżbieta: Przeszłaś drogę od dziennikarki, działaczki lewicowej organizacji pozarządowej i wkurzonej matki – do polityki. Mówi się, że polityka śmierdzi, że jest brutalna, ubolewa, że kobiety nie nadają się albo nie chcą. A ty jakoś uznałaś, że owszem, że się nadajesz.
Agata: Chcę być skuteczna. Radna to jest świetna funkcja dla kogoś, kto ma społecznikowskie zacięcie, bo to jest miejsce między mieszkańcami a urzędem, z którego naprawdę można pomóc. Od radnej, co było dla mnie szokujące, zawsze odbierają telefon w urzędzie. I jesteś tą osobą, która może pomóc komuś naprawić rurę albo drzwi od kibla w szkole, albo znaleźć miejsce dla dziecka w żłobku. Ale nie wszystko da się załatwić na poziomie miasta. A ja chcę zmiany.
Elżbieta: Startujesz z hasłami ruchów protestu ostatnich lat – prawa kobiet, prawa mniejszości, świeckie państwo. Czy czujesz wsparcie tego ruchu?
Agata: Czuję. W tych ostatnich kilku latach ogromnie wzrosła liczba kobiet, które rozumieją, że muszą być aktywne, że muszą walczyć o to, żeby państwo ich nie udusiło.
To się samo nie stało – to zasługa Strajku Kobiet, Wielkiej Koalicji za Równością i Wyborem, Federy, Aborcyjnego Dream Teamu. Ale z drugiej strony, po ośmiu latach potwornej walki, nagonki na gender, pogarszania się sytuacji, widzę, jak wiele osób, kobiet i mężczyzn zwyczajnie straciło nadzieję. Masa ludzi poczuła, że już im brakuje siły. I tym się martwię, bo jesteśmy w kluczowym momencie, musimy się poderwać. To są najważniejsze wybory po 89 roku. One albo sprawią, że zostaniemy w Unii Europejskiej, albo będziemy z niej wyprowadzeni przez PiS i Konfederację.
Agnieszka: I w tym miejscu wkracza wierna wyborczyni Koalicji i mówi: Racja, racja, i dlatego trzeba na Tuska głosować. Szkoda głosów na Lewicę. Powinna być wspólna lista, ale skoro jej nie ma, to na Platformę. Mamy obietnice Tuska w dwóch kluczowych dla ruchu sprawach: aborcji i związków partnerskich.
Agata: Po roszadach z Giertychem widać, że wiarygodność tych obietnic jest mała. Polityczna spuścizna wielkich protestów to program Lewicy. Spójny wewnętrznie, konsekwentnie oparty na zasadzie świeckości państwa i równości wszystkich wobec prawa, a związki partnerskie KO brzmią wciąż jak łaskawe wydzielanie tej grupie części ludzkich praw. Argumentacja o konieczności glosowania na najsilniejszego to produkt kampanii PO, który niestety prowadzi do trwania pojedynku między PiS a PO i zmarginalizowania innych. Ten duopol niszczy Polskę od lat, a Platforma wie z badań tak jak i my, że żadna partia nie będzie rządziła samodzielnie po wyborach. I tylko w sytuacji, kiedy po stronie demokratycznej wejdzie Koalicja Obywatelska oraz silna Lewica i silna Trzecia Droga, uda się stworzyć koalicyjny rząd z demokratycznych ugrupowań. Niestety część ludzi łapie się na narrację o głosowaniu na najsilniejszego i choć chcieliby zagłosować na przykład na Lewicę jako gwarantkę praw kobiet, świeckości państwa, poważnego zajęcia się kryzysem mieszkalniczym, psychiatrycznym i prawami pracowniczymi, to ze strachu przerzucają głos na KO. To ślepa uliczka.
Agnieszka: Czy obietnica Tuska, że Platforma będzie popierała aborcję do 12 tygodnia jest częścią tej strategii? Czy to próba odebrania głosów Lewicy?
Agata: Tusk przejmuje nasze postulaty, licząc na przepływ elektoratu. Po czym je rozwadnia. Po powrocie z Brukseli wybrał z naszego programu to, co szczególnie rezonuje w społeczeństwie, jak legalna aborcja, czy niektóre postulaty związane ze świeckością państwa. Nagle okazało się, że Koalicja Obywatelska też chce zlikwidować Fundusz Kościelny. To bardzo dobrze, ale przypominam, że Fundusz miał być zlikwidowany w 2012, ale PO tak długo prowadziła negocjacje z Kościołem aż przegrała wybory… Nasłuchaliśmy się też wszyscy, że Warszawa jest kobietą, ale z postulatów Warszawskiej Rady Kobiet, w której byłam przez dwa lata, spełniono tylko kilka. I to nie te kluczowe, jak parytet w spółkach miejskich i radach nadzorczych, czyli realny udział kobiet we władzy, tylko takie bardziej symboliczne jak możliwość używania żeńskiej formy nazwy funkcji w pracy.
Elżbieta: A może to jest w gruncie rzeczy sukces ruchu kobiecego, że aborcja do 12 tygodnia i część postulatów świeckiego państwa trafiło na sztandary wyborcze PO? Może należy przyklasnąć temu, pochwalić?
Agata: Jasne, cieszę się, że centroprawicowa Koalicja Obywatelska rozumie ważność naszych postulatów i wie już, że musi je wypowiadać. Ale nie mam wątpliwości, że tylko silna Lewica jest gwarantką ich przełożenia na konkretne projekty ustaw. Zresztą wiele z nich jako Lewica już stworzyliśmy i tkwią w zamrażarce sejmowej.
Elżbieta: Patrząc z boku można powiedzieć, że tak zazwyczaj jest, że jak się jest w mniejszości, to twoim sukcesem jest moment, gdy duża partia przyjmuje część twoich postulatów i dzięki temu sytuacja się zmienia. Bo jeszcze kilkanaście lat temu Giertych mógł być po prostu otwartym prawicowcem, a teraz musi nas przekonywać, że prawa kobiet leżą mu na sercu.
Agnieszka: Z tym sercem Giertycha to bym nie przesadzała. On się z tym tematem obchodzi jak ze zgniłym jajem. Kluczy. Nie mówi, że mu leżą na sercu, tylko, że polityka to gra zespołowa, więc się dostosuje. Mus to mus.
Agata: Córka Giertycha obiecała, że będzie go pilnować. Ale żona też ma go pilnować, a jej poglądy w kwestii praw reprodukcyjnych są, jak od razu wykryli internauci, skrajnie prawicowe. Ale macie rację: tak, to jest sukces ruchu kobiecego i lewicy, że koalicja musi te hasła powtarzać. Rzecz w tym, że są rozmiękczane.
Agnieszka: Jak to rozmiękczane?
Agata: Dam ci przykład. My mówimy: świecka szkoła teraz. Nie ma powodu, żeby państwo za darmo dawało tysiące sal w szkołach, które są przepełnione i nie ma miejsca na zajęcia wyrównawcze, kościołowi na dodatkowe zajęcia z religii. Nie ma powodu, żebyśmy płacili katechetom, jak nie mamy na psychologów i na godne pensje nauczycieli. Tymczasem wśród stu konkretów KO działanie na rzecz świeckiego państwa to działania naskórkowe: przeniesienie religii na ostatnią godzinę zajęć. Albo kwestia praw LGBT. W Polsce kilkadziesiąt tysięcy dzieci żyje w tęczowych rodzinach i trzeba uregulować ich status prawny. Tymczasem wśród stu konkretów koalicji mamy tylko związki partnerskie. My jako społeczeństwo jesteśmy już o wiele dalej. Równość małżeńska jest czymś oczywistym we współczesnej Europie.
Elżbieta. Najwyraźniej nie wszyscy tak uważają – Konfederacja przyciąga nie tylko młodych mężczyzn, ale też i kobiety, a przecież razem z PiS-em głosowała za zaostrzeniem prawa i ma całkowity zakaz aborcji w agendzie.
Agata:: Oni znakomicie wykorzystują media społecznościowe, które działają jak bańki i to, co wiemy w jednej bańce, kompletnie znika w innej. Te media promują proste i krótkie komunikaty, najlepiej śmieszne. I na tym populiści mogą budować popularność, a sensownego programu walki z przemocą domową nie da opowiedzieć w trzech słowach. Konfederacja cynicznie to wykorzystuje, np. wypuszczając filmiki, w których młode kobiety mówią: chcesz, żeby państwo nie wtrącało się w twoje sprawy, to głosuj na Konfederację. I to mówi kobieta o formacji, która ma w swoim programie więzienie za aborcję, maksymalne utrudnienie rozwodów, bicie i przemoc wobec dzieci. A jej liderzy mówią, że kobietom powinno się odbierać prawa wyborcze.
Agnieszka: To może twoją wypowiedź należałoby sfilmować i puścić na TikToka? Najlepiej z jakimś zwierzątkiem, albo z trąbką.
Elżbieta: Obawiam się, że śmieszne filmiki nie wystarczą. Jesteśmy w momencie, kiedy w całym społeczeństwie, nawet wśród zwolenników PiS, dramatycznie spada zaufanie do państwa. To pokazują wszystkie badania, m.in. „Społeczeństwo populistów” Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego, Państwo jest postrzegane, szczególnie przez młodych ludzi, jako byt albo nieistniejący, albo kompletnie niepotrzebny, albo opresyjny. Konfederacja próbuje przekonywać, chociaż ma się to nijak do ich programu, że jest orędowniczką wolności od państwa. I problem lewicy jest na tym tle oczywisty: macie gębę tych, którzy chcą wpychać ludzi pod opiekę państwa, któremu nie można ufać. I tu leży problem. Nie mamy w Polsce dyskusji o konkretnych rozwiązaniach politycznych, społecznych, programów reform i ich konsekwencji. Jest walka na emocje i budowanie nieufności wobec państwa. Myślę, że problem lewicy jest to, że jest propaństwowa. A państwo w obecnym kształcie jest czymś, przed kim wszyscy chcą uciekać. Konfederacja buduje na historycznie ukształtowanej mentalności – Polacy przez wieki musieli kryć się przed państwem. Konfederacja odnosi sukcesy, bo skutecznie ogrywa wolność od państwa.
Agnieszka: Przecież lewicowy przekaz dotyczący edukacji i religii jest właśnie takim wolnościowym przekazem.
Elżbieta: Tak, ale być może trzeba to sprzedać pod hasłem wolność od państwa. Nie chodzi tylko wolność od religii, ale o wolność od opresyjnego państwa.
Agata: Dokładnie o to chodzi. Odczepcie się od kobiet i dzieci. Wyjdźcie nam z łóżka. My to przecież komunikujemy: tak, chcemy, żeby państwo robiło konkretne rzeczy, ale też chcemy, żeby wycofało się z tych obszarów, w których jest niepotrzebne, a nawet szkodliwe. Politycy i biskupi nie powinni mieć wpływu na twoje życie osobiste, bo ono jest osobiste.
Agnieszka: Na tegorocznym Kongresie Kobiet po raz pierwszy wystąpiłaś nie w roli dziennikarki, która odpytuje polityczki, tylko jako polityczka.
Agata: Tak, należę do aktywistycznej części sceny politycznej. Jest nas wiele: wkurzone aktywistki, dziennikarki i działaczki, które stwierdziły: wchodzimy do polityki, bo tylko tu będziemy naprawdę skuteczne.
Elżbieta: Ale będziecie skuteczne dopiero, gdy będzie was znacząca grupa w tym Sejmie. Będzie?
Agata: W 2019 roku do Sejmu weszła ostra Anita Kucharska Dziedzic, jedna z twarzy Kongresu Kobiet, działaczka feministyczna. Weszła też ponownie Joanna Scheuring-Wielgus, Katarzyna Kotula, Monika Falej czy Daria Gosek-Popiołek. Są w Sejmie silne babki i to nie są osoby, które skrupulatnie planowały karierę polityczną, tylko aktywistki, które chciały zmieniać rzeczywistość i zostały wybrane na fali protestów. Weszły właśnie z list Lewicy.
Agnieszka: Pytanie, czy wejdzie was więcej. A media was wspierają?
Agata: Bardzo brakuje prawdziwych mediów publicznych z misją edukacyjną. To jedna z ważnych spraw do naprawienia po wyborach. Media wolnorynkowe cenią wysokie emocje i działania performatywne. Skandale. To kształtuje kampanię tak, a nie inaczej – nie w kierunku sensownego merytorycznego porównywania programów wyborczych.
Agnieszka: Ale zabawny, angażujący widza przekaz też jest potrzebny.
Agata: Coś o tym wiem. Kiedy chodzę po ulicach z ulotkami, to różne osoby rozpoznają mnie dlatego, że prowadziłam program satyryczny „Przy kawie o sprawie".
Elżbieta: Szczególnie przenikliwy i śmieszny był odcinek o biciu mężczyzn i zakazie sprzedaży Viagry.
Agata: Udało nam się wtedy przebić bańkę. Oglądali to ludzie z różnych miejsc i klas. Ludzie pamiętają rzeczy, które ich potwornie rozbawiły.
Agnieszka: Ale czy są gotowi głosować na osoby, które ich rozbawiły?
Agata: W Ukrainie, kraju zmagającym się z napaścią Putina, prezydentem jest były komik. Okazał się dobrym prezydentem na ten straszliwy czas. Ludzie chyba lubią, jak coś kojarzy im się ze śmiechem.
Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).
Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).
Socjolożka, kulturoznawczyni, działaczka na rzecz praw kobiet. Pracuje na Uniwersytecie w Göteborgu oraz Uniwersytecie Södertörn w Szwecji, a także wykłada na Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim. W swoich badaniach analizuje, min. ruchy społeczne, nowe formy obywatelstwa oraz debaty dotyczące nowych technologii reprodukcyjnych (in vitro). Razem z Renatą E. Hryciuk zredagowała książki „Pożegnanie z Matką Polką? Dyskursy, praktyki i reprezentacje macierzyństwa we współczesnej Polsce” (2012) oraz „Niebezpieczne związki. Macierzyństwo, ojcostwo polityka” (2015). Jej najnowsze publikacje to książki „Rebellious Parents. Parental Movements in Central-Eastern Europe and Russia” przygotowana we współpracy z Katalin Fábián (Indiana University Press, 2017) i „Civil Society revisited: Lesssons from Poland” wydana z Kerstin Jacobsson (Berghahn Books, 2017).
Socjolożka, kulturoznawczyni, działaczka na rzecz praw kobiet. Pracuje na Uniwersytecie w Göteborgu oraz Uniwersytecie Södertörn w Szwecji, a także wykłada na Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim. W swoich badaniach analizuje, min. ruchy społeczne, nowe formy obywatelstwa oraz debaty dotyczące nowych technologii reprodukcyjnych (in vitro). Razem z Renatą E. Hryciuk zredagowała książki „Pożegnanie z Matką Polką? Dyskursy, praktyki i reprezentacje macierzyństwa we współczesnej Polsce” (2012) oraz „Niebezpieczne związki. Macierzyństwo, ojcostwo polityka” (2015). Jej najnowsze publikacje to książki „Rebellious Parents. Parental Movements in Central-Eastern Europe and Russia” przygotowana we współpracy z Katalin Fábián (Indiana University Press, 2017) i „Civil Society revisited: Lesssons from Poland” wydana z Kerstin Jacobsson (Berghahn Books, 2017).
Komentarze