Łódzka klubokawiarnia "Niebostan" nie może zostać zwolniona z ZUS w ramach „tarczy antykryzysowej”, bo zatrudnia o jednego pracownika za dużo. Problem "zbyt wielu pracowników" mają też inne lokale zamknięte przez koronawirusa. Właściciele "Niebostanu" apelują do rządu: skoro gastronomia nie może normalnie pracować, powinna zostać zwolniona w całości z ZUS
"Niebostan" to popularny klubokawiarnio-antykwariat przy łódzkiej Pietrynie, czyli ul. Piotrkowskiej.
W weekend 20-23 marca 2020 miał obchodzić 7. urodziny. Właściciele zapowiadali w mediach społecznościowych: „Czego możecie się spodziewać? Baletów do rana, okropnego kaca, zapijania okropnego kaca, zakwasów od tańca, wychodzenia z lokalu ze wschodem słońca, śmiechów-chichów oraz sytuacji, których dzieciom i wnukom nie będzie można opowiadać”.
W piątek 13 marca - zgodnie z decyzją rządu - musieli zamknąć lokal dla klientów.
Ale nie zamknęli działalności. W ciągu doby z klubokawiarni stali się restauracją z dowozem dań. Walczą, by nie zwalniać pracowników. Co rzadko spotykane w gastronomii, wszystkich zatrudniają na umowach o pracę.
Trzy tygodnie po zamknięciu lokalu, napisali na Facebooku na swojej stronie, że czują się „jak ostatni frajerzy, którzy chcieli być uczciwi, więc w nagrodę dostają po dupie”. Przez to, że zatrudniają 10 osób i wszystkich legalnie, nie dostaną zwolnienia z ZUS. Według ustawy o tarczy antykryzysowej, mają o jednego pracownika za dużo.
Zgodnie z art. 31zo, o zwolnienie ze składek za marzec, kwiecień i maj mogą się ubiegać firmy, które na 29 lutego zatrudniały mniej niż 10 osób.
„Jaka logika stoi za tym, że bardziej opłaca się mieć 10 osób więcej w kolejce po zasiłek niż 10 pracowników, którzy dostaną normalną pensję? Bo wygląda na to, że będziemy zmuszeni zwolnić wszystkich i zawiesić działalność” - pisali.
[tab tekst="Przeczytaj cały wpis "Niebostanu" z Facebooka"]
Wpis "Niebostanu" z Facebooka:
„Gdy otwieraliśmy Niebostan 7 lat temu, postanowiliśmy, że biznes będziemy prowadzić przede wszystkim uczciwie wobec pracowników. Dla nas oznacza to, że zatrudniamy na umowę o pracę, są płatne urlopy, L4, okresy wypowiedzenia itd. Nie wchodząc w szczegóły, w gastronomii standardem jest raczej praca na czarno i umowy zlecenia.
W tej chwili mamy 10 osób na umowach o pracę, część na pół etatu. Barmanów, menadżerkę i panią Janinę, która sprzątając Niebostan co rano, dopracowuje ostatnie lata do emerytury.
Od 13 marca nie możemy, z przyczyn oczywistych, normalnie funkcjonować.
Byliśmy pewni, że w kwietniu zostaniemy zwolnieni z ZUSu, w naszym przypadku to jest ponad 12 tys. zł co miesiąc (ok 145 tys. zł rocznie, które do tej pory przelewaliśmy jako odpowiedzialni przedsiębiorcy).
ALE NIE. Bo mamy 10 pracowników, a zwalniają tych co mają 9. Nieważne, że pełnych etatów jest mniej. Nieważne, że zgodnie z definicją jesteśmy mikroprzedsiębiorstwem (dotychczas suma 9 etatów, dziś 9 osób). Nieważne, że nie mamy możliwości normalnie działać. Tak uchwalili. Kropka.
Za wszelką cenę próbujemy utrzymać pełne zatrudnienie, jakoś to przetrwać. Dziękujemy za każdą zamówioną bułę, kawę i voucher. Dosłownie za każdą złotówkę. I każde dobre słowo, ich też dostaliśmy dużo.
Jakoś uzbieramy na pensje. Może przeczyta to jakiś poseł partii rządzącej, jakiś minister, ktoś z dyrekcji ZUSu i napisze nam, co my mamy zrobić w tej sytuacji? JAK MAMY W TYCH WARUNKACH UZBIERAĆ jeszcze 12 tys. na ZUS MIESIĘCZNIE? A za miesiąc? Kwiecień też zapowiada się na kwarantannie. A jeśli potrwa to dłużej?
I jaka logika stoi za tym, że bardziej opłaca się mieć 10 osób więcej w kolejce po zasiłek niż 10 pracowników, którzy dostaną normalną pensję? Bo wygląda na to, że będziemy zmuszeni zwolnić wszystkich i zawiesić działalność.
Ile jeszcze lokali w Polsce jest w tej samej sytuacji? Naprawdę się staramy, ze wszystkich sił. Ale teraz czujemy się jak ostatni frajerzy, którzy chcieli być uczciwi, więc w nagrodę dostają po dupie.
Udostępniajcie proszę ten post. Może jeszcze zdążą coś z tym zrobić.”
Bianka Mikołajewska, OKO.press: Wasz profil na Instagramie i Facebooku ogląda się dziś jak kronikę nieistniejącego świata: tłumne imprezy, koncerty, wernisaże, spotkania z pisarzami, projekcje filmów, charytatywne śniadania…
Maciej Stańczyk: Kiedyś ten świat wróci, wszystko przecież musi wrócić do normy. Nie spodziewam się, że to będzie wcześniej niż w maju. Mam nadzieję, że nie później - wtedy jeszcze ten kwiecień jeszcze jakoś będziemy musieli przetrwać. Ale zakładamy różne scenariusze.
Jakie to scenariusze? Bo to chyba dość optymistyczne założenie, że epidemia i związane z nią zakazy skończą się w maju.
Będziemy reagować na zmiany na bieżąco. Jesteśmy w tym chyba nawet nieźli. W piątek 13 marca zamknięto nam działalność z powodu epidemii - ale i tak już sami podjęliśmy decyzję, że nie otwieramy lokalu. W ciągu doby przestawiliśmy się na dowozy. Cały czas staramy się poszerzać ofertę. Z klubokawiarni przebranżawiamy się na restaurację z dowozem. Z moją wspólniczką Agatą rozwozimy jedzenie po mieście. Planujemy pracować tak długo, jak tylko to będzie możliwe i tak długo starać się utrzymać pełne zatrudnienie.
Dacie radę utrzymać się w ten sposób?
W tej chwili - przy pracy od rana do wieczora - jesteśmy w stanie wygenerować maksymalnie 15-20 procent naszych normalnych obrotów. To są oczywiście pieniądze niewystarczające na normalne funkcjonowanie. Mieliśmy nadzieję, że starczą na to, żebyśmy utrzymali zatrudnienie i nie skończyli z jakimiś giga-długami za dwa miesiące.
Na Facebooku napisaliście, że może wam to uniemożliwić konieczność zapłacenia składem ZUS.
To jest dla mnie kwestia nie do przeskoczenia w tej chwili. Nie mam żadnej możliwości uzbierania pełnej kwoty ZUS.
O jakiej sumie mówimy? I za ilu pracowników?
W lokalu pracuje 11 osób: moja wspólniczka Agata i 10 osób zatrudnionych na umowę o pracę - z tego 6 osób na cały etat i 4 osoby na pół. Składki na ZUS to ponad 12 tys. zł miesięcznie. Jeżeli mam zapłacić taką kwotę, to - przy naszych marżach - musiałbym zrobić około 30 tys. zł obrotu na dowozach jedzenia. Przy takim ruchu jaki dziś mamy, tyle wyniesie prawdopodobnie nasz cały miesięczny obrót. Czyli przez miesiąc będziemy pracowali tylko na ZUS. A gdzie pensje dla pracowników? Gdzie inne koszty?
Nie rozumiem, dlaczego gastronomia ma płacić normalnie ZUS, skoro nie możemy normalnie pracować. Jesteśmy pierwszą branżą, która została przymusowo zamknięta i prawdopodobnie ostatnią, która się otworzy.
Wyjaśnijmy, dlaczego na dziś nie możecie skorzystać z tarczy antykryzysowej i ubiegać się o zwolnienie na 3 miesiące ze składek ZUS?
W ustawie zapisano, że o zwolnienie mogą występować przedsiębiorcy, którzy na 29 lutego 2020 zgłosili do ZUS mniej niż 10 pracujących osób. Z drugiej strony rząd twierdzi, że to pomoc dla mikroprzedsiębiorców, a według przepisów unijnych mikroprzedsiębiorstwa to firmy, które mają mniej niż 10 etatów, a nie mniej niż 10 zatrudnionych osób. My jesteśmy mikroprzedsiębiorstwem - bo łącznie mamy mniej niż 10 etatów. Ale pomocy dostać nie możemy.
Przez to, że mamy o jednego pracownika za dużo - uczciwie zatrudnionego na umowę o pracę, możemy stracić wszystko.
Gdybym zatrudniał sprzątaczkę albo któregoś z barmanów na czarno - państwo udzieliłoby mi pomocy.
Niewiele lokali gastronomicznych zatrudnia wszystkich pracowników na etatach. Królują raczej inne formy umów. Teraz część restauratorów po prostu nie przedłuża umów z obsługą. Ludzie zostają z dnia na dzień bez pracy.
My chcemy naprawdę utrzymać swoją ekipę - nie zwalniać ich, nie wysyłać na bezpłatny urlop, bo w tej chwili nie mają żadnej możliwości znalezienia pracy. Ale przy takich warunkach - kiedy wymaga się od nas normalnych danin - to jest po prostu niemożliwe.
Nie rozumiem, jaka logika stoi za tym, że bardziej opłaca się doprowadzić do tego, że ja te 10 osób wyślę w kolejkę do urzędu pracy, niż zwolnić nas czasowo z ZUS.
Może jakiś poseł, czy minister to przeczyta i mi wyjaśni? Bo przecież jeśli te osoby zarejestrują się jako bezrobotne, państwo będzie musiało zapłacić za nie ubezpieczenie i wypłacić im zasiłek; ja zostanę bez żadnych wpływów, więc nie zapłacę podatków. To będzie więcej kosztowało państwo, niż zwolnienie nas ze składek.
Czy będziecie mogli skorzystać z innych form pomocy w ramach tarczy antykryzysowej?
Gdybyśmy utrzymali wynagrodzenia, moglibyśmy się starać o dofinansowanie do nich. Ale nie możemy ich utrzymać, bo i tak to dofinansowanie byłoby mniejsze niż te 12 tys. zł ZUS-u, który mamy do zapłacenia. To jest jakaś kwadratura koła.
Mam nadzieję, że posłowie zrobią coś z tą ustawą.
To jest mój apel do rządzących: firmy z branży gastronomicznej, która naprawdę nie ma dziś szans funkcjonować normalnie, powinny być zwolnione z ZUS, niezależnie od tego, ilu mają pracowników.
To nie jest wcale coś niezwykłego mieć 15-20 osobową ekipę jeżeli prowadzisz restaurację na trzy zmiany, masz pełną kuchnię, kelnerów, barmanów, menadżera. Jak właściciele takich lokali mają myśleć o powrocie do normalnej działalności, jeśli nie dostaną zwolnienia z ZUS? Nie wiem.
Ci, którzy nie zatrudniali ludzi na umowach o pracę, albo w ogóle zatrudniali na czarno mieli rację?
Chyba zaraz dostanę wylewu, jak o tym myślę. Bronię zawsze tego pieprzonego ZUS-u, bo rozumiem, gdzie te pieniądze idą - m.in. na emeryturę mojej babci. Chociaż inspekcja pracy w tym kraju nie istnieje - można prowadzić przez 20 lat restaurację i nikogo nie zatrudniać i nic się nie dzieje, my jednak zatrudnialiśmy na umowy o pracę. A teraz, kiedy chodzi o zwolnienie ze składek na kilka miesięcy, nie mogę na to liczyć.
Może trzeba było te pieniądze zamiast na ZUS, przelewać sobie na konto? I mieć na taką sytuację jak teraz. Albo na wakacje.
Ten kryzys kiedyś się skończy. My kiedyś wrócimy do normalnego funkcjonowania. I jak ja mam wtedy temu państwu zaufać? Teraz nie czuję, że to państwo traktuje nas uczciwie.
Okazuje się, że bardziej możecie liczyć na swoich klientów. Uruchomiliście sprzedaż voucherów, które będzie można zrealizować, gdy "Niebostan" zostanie ponownie otwarty i chyba trochę udało się ich sprzedać?
Tak. Można zapłacić 25, 50, 150 złotych i te pieniądze będą kiedyś do odebrania "na barze". To rachunek z przyszłości zapłacony już dzisiaj - pozwala nam utrzymać płynność. Na początku to poszło głównie po naszych przyjaciołach i ludziach, którzy znają nasz klub. Duży odzew mieliśmy po tym wpisie na Facebooku - tylko jednego dnia sprzedaliśmy 80 voucherów. To jest bardzo miłe, że ludzie chcą nas wesprzeć. Wydawało mi się, że te pieniądze pomogą pokryć w kwietniu wypłaty dla pracowników.
Jak myślę, że mamy całe pieniądze, które udało nam się wyszarpać na tych dowozach i voucherach przelać do ZUS, to krew mnie zalewa.
Działacie przy ul. Piotrkowskiej, która przed laty przeżyła kryzys związany z tym, że na dwóch krańcach deptakowej części powstały dwa duże centra handlowe, które wyssały z Pietryny część sklepów i klientów. Od kilku lat wyglądało na to, że się powoli odbija.
Ostatnie lata to był dobry czas. Piotrkowska została wyremontowana. Wrócili na nią ludzie. Dla nas najlepsze było lato - bo mamy dość duży ogródek i dużo gości.
Myśli Pan, że uda się latem nadrobić obecne straty?
Normalnie bylibyśmy pełni optymizmu. Ale obawiam się spadku konsumpcji. Jeżeli dużo osób straci pracę, a na to się zanosi, to oczywiście wyjście do knajpy nie będzie podstawową potrzebą. Chociaż dla niektórych jednak będzie.
Czy możecie liczyć na jakąś pomoc ze strony miasta?
Wynajmujemy lokal w miejskiej kamienicy. Zgodnie z decyzją prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, wszystkie miejskie lokale mają zawieszone czynsze na najbliższe dwa miesiące. Nie trzeba składać jakiś formularzy czy zaświadczeń. To bardzo dobre rozwiązanie.
Gdybym mógł wybierać, jaką pomoc chcielibyśmy dostać, to byłoby też przesunięcie kwartalnej raty za koncesję na alkohol, płatnej do końca maja. Dla nas to jest 14 tys. zł. Płaci się je miastu, ale miasto nie może zwolnić z opłaty, bo wynika ona z ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Niezapłacenie jej skutkuje natychmiastową utratą koncesji.
Parlament mógłby zmienić te przepisy, zezwalając na przesuwanie rat. Moglibyśmy zapłacić je np. jesienią. Wtedy powinno być już lepiej.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze