0:000:00

0:00

Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski biją się dziś o głosy tych wyborców, którzy w pierwszej turze wybrali Bosaka. Jak lider skrajnie prawicowej Konfederacji pozyskał ich głosy? Na kogo zagłosują w II turze? Zapytaliśmy jedną ze zwolenniczek Konfederacji.

Karolina pochodzi z Ostrowa Wielkopolskiego, magisterkę zrobiła z filologii hiszpańskiej i podyplomowe studia z dyplomacji. Aktualnie pracuje jako windykatorka w firmie transportowej, poza tym uczy francuskiego, hiszpańskiego i polskiego w szkole języków obcych w Ostrowie.

Marta K. Nowak: 28 czerwca głosowałaś na Bosaka czy na Konfederację?

Karolina: Lubię Bosaka, jest inteligentny, ma coś do powiedzenia. Ale ani on, ani Konfederacja mnie do końca nie interesują. Tak naprawdę głosuję na Korwina. Nie wszystko z tego, co mówi mi się podoba, ale większość jednak tak.

Jak to się zaczęło?

To może dziwna historia. Polityka nigdy mnie szczególnie nie pociągała. Może dlatego, że w domu zawsze była jedna partia: PiS. Wydawało mi się, że polityka kończy się na tym pieprzonym konflikcie PiS-PO, co się kłócą między sobą tyle lat, że nikt już nic z tego nie rozumie.

Byłam na trzecim roku studiów, miałam z 23 lata i pracowałam na Uniwersytecie w Walencji. Prowadziłam tam warsztaty z języka polskiego, mówiłam o kulturze, historii. Studenci poprosili, żebym opowiedziała o sytuacji politycznej w Polsce. Zaczęłam się w to zagłębiać, słuchać tych wszystkich ludzi i tak trafiłam na Korwina.

Co na to rodzina?

Razem z kuzynem, który też jest za Korwinem, staliśmy się czarnymi owcami. PiS to w mojej rodzinie obsesja. Mój tata aż się trzęsie, jak widzi, że sąsiad wywiesza plakat Trzaskowskiego.

Przeczytaj także:

Dość ciężko nam się żyje przy rodzinnym stole.

O co się kłócicie?

Na przykład o Kościół. Fakty nie są po to, żeby nam się podobały - nie możemy negować molestowania, pedofilii. A tata nie lubi, jak się o tym mówi na głos. „Ale przecież znasz księdza z Powidza, który jest taki dobry”. Tak, ale wiem też, że koło Ostrowa jest jeden, który molestował chłopców. Zaraz jest awantura.

Czyli takie uwagi o Kościele są dla rodziny jak atak?

Tak i mam wrażenie, że tak w ogóle się rozmawia z wyborcami PiS. A to nie jest przecież tak, że ci politycy się jakoś wielce o nas martwią. Że Bosak siedzi i myśli – o Boże, jak tu pomóc tej Karolinie z Ostrowa.

A PiS tak to wszystko przedstawia: że pomagają, myślą o nas, cały czas debatują o naszej sytuacji życiowej. Ludzie to najwyraźniej kupują.

Co cię wtedy w Walencji przekonało do Korwina?

Zawsze miałam konkretne poglądy, ale nie szukałam ich w polityce. A tu ktoś w końcu otwarcie popiera karę śmierci. Poza tym nie mogę zdzierżyć tych podatków i socjalistycznych pomysłów. Złamano podstawową zasadę: kto nie pracuje, ten nie je. A teraz ja, która pracuje 12-14 godzin dziennie, muszę płacić podatek dochodowy, a ktoś, kto siedzi w domu, dostaje zasiłek za nic.

Powinien głodować?

Jestem za pomaganiem ludziom, byłam wolontariuszką we Francji, zajmowałam się osobami starszymi. Każdą niedzielę spędzam w schronisku dla zwierząt.

To nie jest tak, że jak głosowałam na Korwina, to nienawidzę świata i uważam, że nikomu nie można pomóc. Ale od tego nie są państwowe instytucje!

Trzeba tak wychowywać dzieci, żeby wspierały słabszych. Nie rozumiem, dlaczego rząd najpierw zbiera pieniądze, a dopiero potem decyduje, na co je wyda. Powinno być na odwrót: musimy wiedzieć ile i na co zbieramy.

Widzę mnóstwo absurdów w tym, jak wydaje się publiczne pieniądze, chociażby w moim mieście. W parku postawiono drogą tężnię solankową, żeby można było oddychać jakimś super powietrzem. Nawet nie wiem, jak to wygląda, bo ludzie w moim wieku nie mają czasu, żeby siedzieć w parkach, bo siedzą w pracy.

Więc teraz solankowe powietrze wdychają sobie żule, które całymi dniami przesiadują tam z piwem i grają w karty.

Korwinowska wizja minimalnych podatków ma swoją cenę. Na przykład koniec z publiczną służbą zdrowia. Przeciętny podatnik miałby problem z opłaceniem choćby leczenia raka.

Myślę, że od tego są prywatne fundacje. Kiedy okazało się, że synek mojej koleżanki ma guza mózgu, trzeba było zebrać 900 tys. dolarów, żeby operować go w Stanach. Udało się w ciągu dwóch tygodni. Są ludzie, którzy chcą pomagać. A co z tego, że koleżanka płaciła podatki, skoro w Polsce nikt się nie chciał podjąć leczenia?

To znaczy, że jeśli zachorujesz, musisz błagać o pomoc. Dla dziecka pieniądze pewnie zebrać łatwiej, ale co jeśli chodziłoby o ciebie albo twojego dziadka?

Cztery razy wzywałam pogotowie do dziadka. Coś się sączy z amputowanej nogi. Nie wie pani co? To po co wysyłać karetkę? Rośnie mu temperatura. Proszę zadzwonić jak będzie 38. Dzwoniłam, dalej za niska. A potem się przestraszyli, że ma koronawirusa, więc muszę najpierw mieć skierowanie od lekarza rodzinnego. Dziadek umarł.

Mnie samej też kiedyś odmówiono przyjęcia z krwotokiem, musiałam jechać aż do Kalisza. Z problemów z hormonami leczył mnie kulturysta, bo w przychodni uważali, że wszystko jest w normie. Publiczna służba zdrowia niczego mi nie dała.

A ta cała biurokracja? Ostatnio potrzebowałam godzinę urodzenia, musiałam iść do urzędu, składać wniosek i tłumaczyć, po co mi to. Ktoś tam serio pracuje i płacimy mu tylko za to, że czyta ten mój bezsensowny wniosek?

Przeszkadza mi, że na te i inne bzdury muszę wydawać pieniądze.

Jakie jeszcze?

Mam koleżankę z liceum, dziewczyna 31 lat, minuty w życiu chyba nie przepracowała i twierdzi, że 500 plus jej się należy. Jakim cudem?

Ludzie siedzą i czekają, aż samo przyjdzie. Jest taki program na Polsacie, w którym ekipa przyjeżdża i naprawia twój dom. Czasem jest ktoś chory, kto naprawdę potrzebuje pomocy. Ale było też sporo ludzi, którym nic nie jest, tylko żyją w syfie, siedzą i czekają, aż ktoś im życie naprawi. I tak im to życie upływa.

Nie wkurza cię, jak słyszysz od Korwina, że przejmujesz poglądy mężczyzny przez spermę albo że kobiety są mniej inteligentne i powinno się im odebrać prawa wyborcze?

To są często zdania wyjęte z kontekstu. A jeśli chodzi o prawa wyborcze, to on jest przecież monarchistą, więc uważa, że powinno się je odebrać wszystkim.

Ale kobietom szczególnie, bo jego zdaniem nie nadają się do polityki.

Ja się z tym zgadzam, bo są zbyt emocjonalne. Nie widzę ich w twardych negocjacjach, może z wyjątkiem Margaret Thatcher. Polityk powinien być zimny, bez uczuć, myśleć logicznie, a nie rozczulać się, że ktoś ma gorzej. Niestety, urodziliśmy się tak, jak się urodziliśmy. Jedni w Europie, inni w Afryce – takie życie.

Kobiety nie powinny móc o sobie decydować?

Tego nie powiedziałam. Na przykład jeśli chodzi o aborcję, to się z Konfederacją nie zgadzam. Nie jestem za aborcją na życzenie, ale uważam, że powinno zostać tak, jak jest. Jak dziecko ma się urodzić bardzo chore, to nie mam prawa obligować nikogo do tego, żeby je miał, bo nie ja będę się nim zajmować.

Koleżanka wiedziała, że urodzi chore dziecko, ale okazało się jeszcze bardziej chore, niż mówili. Po miesiącu zmarło. To było dla niej o wiele trudniejsze niż gdyby usunęła ciążę.

Nie mogę się trochę pogodzić z tym, że 12 tygodni to jeszcze nie dziecko, a 12 tygodni i 1 dzień to już dziecko, ale też jestem w stanie zrozumieć kobiety, np. w sytuacji gwałtu. Taki mężczyzna nie ma prawa do przedłużania swojej puli genetycznej.

Wkurzają mnie też te recepty na antykoncepcję, tłumaczenie się lekarzowi. Jestem wolnym człowiekiem, jak chcę, mogę sobie kupić cyjanek potasu i go zjeść. Nikomu nic do tego.

Można "trochę gwałcić", jak mówi Korwin?

Jemu chodziło o to, że kobiety zawsze trochę odmawiają, jak się je podrywa. Z feminizmem byłabym ostrożna. Fajnie, że ktoś tam sobie walczy o prawa, ale nie lubię, jak mówią, że walczą o prawa wszystkich kobiet. Ja się z wieloma rzeczami nie zgadzam.

A przez to ciągłe oskarżanie o agresję, mężczyźni potracili testosteron. Jakby im jaja obcięto, zachowują się jak frajerzy. A mężczyzna powinien być agresywny, żeby bronić swojej kobiety i dzieci.

Którym zagrażają inni agresywni mężczyźni. Na pewno spotkałaś takich, dla których twoje "nie" niewiele znaczy. Nie uważasz, że podobne teksty Korwina wzmacniają kulturę gwałtu?

Tacy faceci się zdarzają, jasne, to czasem cienka granica. Ale zaraz będziemy podpisywać umowy, żeby pójść ze sobą do łóżka. Trzeba mówić facetom, żeby traktowali kobiety tak, jak powinni, a psychopatów zamykać w więzieniach.

Kolejny temat obecny w programie konfederacji: zakaz zmiany płci, związków partnerskich, konkubinatów...

LGBT mnie mało obchodzi. Nie jestem im jakoś bardzo przeciwna, ale irytują mnie te marsze, na których wszyscy wyglądają, jakby wyszli z burdelu. Ale jak będą związki partnerskie, to też mnie to nie będzie obchodziło.

A proponowany przez Bosaka zapis w Konstytucji, że małżeństwo zawiera się w celu posiadania dzieci? Ja ich nie planuję, czy w świecie, na który głosujesz jest dla mnie w ogóle jakieś miejsce?

Korwin by ci powiedział, że go nie obchodzi, po co sobie zawierasz małżeństwo, mnie też nie. To jest problem Konfederacji - jest zbiorem kilku partii. Wiele punktów mi nie odpowiada, ale wcześniej mogłam sobie głosować na Korwina, który nigdy nie wchodził do parlamentu. Coś za coś.

Bosak jest narodowcem, ja średnio.

Marsze niepodległości?

Nie obchodzą mnie. Jak ktoś chce, niech idzie, byle nie było rozróby.

Imigranci?

Jak ja mówię, że głosuję na Korwina to ludzie myślą – nienawidzi Żydów albo czarnych. A ja powiem tak – wszyscy imigranci mogą przyjechać pod warunkiem, że będą pracować i się dostosowywać. Burki u siebie niech noszą. Byłabym też ostrożna z narodowościami, nie chce się tu czuć jak w arabskich dzielnicach we Francji, gdzie trudno samej pójść nawet do baru, żeby cię od kurew nie wyzwali.

A czy to gadanie o naturalnym podziale na kobiety i mężczyzn oraz o ich komplementarnej naturze nie pobrzmiewa ci wysyłaniem kobiet do kuchni?

Nie pasuje mi ta propaganda, że niby jesteśmy tacy sami. Jakoś kobiety nigdy nie są na wojnach na pierwszym froncie. Chociaż są lepszymi snajperami. Mam koleżankę, która była w Afganistanie, jak jej to pasuje, to czemu nie.

A czy to nie ta "propaganda równości" dała jej szanse wstąpić do wojska?

Myślę tak jak Korwin: jak chcą, to mogą. Ale niech nikt mi nie wmawia, że to jest super naturalne. A co z kobietami, które wolą być w domu? Mam koleżankę, która pracuje w Krotoszynie w Biedronce i mówi, że gdyby mąż zarabiał więcej, to olałaby tę robotę i siedziała z dziećmi.

A część feministek atakują kobiety, które nie pracują. Jeśli spełnia się w domu, to nie widzę żadnego problemu. Mówi się, że siedzi w domu i nic nie robi, a to praca 24 h na dobę.

Ale ta praca jest wciąż bezpłatna, niewidzialna. Co z taką kobietą, jeśli zostanie sama? Jakaś pomoc, zasiłek?

Takiego faceta sobie wybrała.

Na kogo zagłosujesz w drugiej turze?

Na Trzaskowskiego, żeby PiS zablokować. Nie popieram go, ma fałszywą gębę, ale nie ma innego wyboru. Niech mnie teraz Trzaskowski przez 5 lat powkurwia.

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze