0:00
0:00

0:00

Niedźwiedzie z Bieszczad zawitały do Warszawy! "Przyjechały tutaj dlatego, że nikt nie słucha próśb o to, by dać im bezpieczny dom w Bieszczadach i w projektowanym Turnickim Parku Narodowym" - powiedziała "Wyborczej" Kasia Paterek z Inicjatywy Dzikie Karpaty.

"Kilkakrotnie strona społeczne dopominała się o to, by Lasy Państwowe przestały ciąć w tych miejscach, w których niedźwiedzie mogą gawrować, ponieważ bieszczadzkie lasy są jednym z ostatnich bezpiecznych miejsc dla tych zwierząt. W tym momencie misie są tu po to, by wziąć sprawy w swoje łapy".

Od 09:00 w środę (12 czerwca 2019) pod siedzibą Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych (LP) w Warszawie (ul. Grójecka 127) trwa protest Inicjatywy Dzikie Karpaty, Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze i Koalicji “Niech Żyją!” Bierze w nim udział ok. 20 aktywistów, którzy planują zostać tam do piątku. Część z nich, mimo upału, przebrana jest w stroje niedźwiedzi. Protestujący domagają się, by w Puszczy Karpackiej:

  1. Wstrzymano wycinki w starodrzewiach, czyli nie sadzonych ręką ludzką reliktowych enklawach tego lasu;
  2. Zaprzestano polowań i zatrzymano gospodarkę łowiecką, ponieważ ma ona negatywny wpływ na chronione gatunki dużych drapieżników, a także "degeneruje pulę genową gatunków uznawanych za zwierzęta łowne".

Przeczytaj także:

Miśki przeciw wycinkom i polowaniom

"Jeśli zależy nam na ochronie bioróżnorodności i ograniczeniu zmian klimatycznych powinniśmy chronić lasy Puszczy Karpackiej" - pisze Inicjatywa Dzikie Karpaty w petycji przekazanej Dyrektorowi Generalnemu Lasów Państwowych Andrzejowi Koniecznemu i ministrowi środowiska Henrykowi Kowalczykowi. Wskazują, że lasy Puszczy Karpackiej, o ochronę których się dopominają, są tylko ułamkiem powierzchni wszystkich polskich lasów. Ale za to szczególnie cennym, bo pełnym "niespotykanej gdzie indziej różnorodności biologicznej", bogatym w gatunki, których próżno szukać w innych miejscach Polski. Z cięć wyłączone są wciąż zbyt małe fragmenty tego obszaru.

Aktywiści krytykują LP za to, że w odpowiedzi na ich oczekiwania, by lasy noszące cechy naturalne zostały objęte skuteczną ochroną, te odpowiadają narracją o zwiększaniu się lesistości - czyli wzrostem powierzchni lasów w Polsce.

"Tymczasem większość lasów w naszym kraju to uprawy leśne, nie mające niemal nic wspólnego z lasem o charakterze naturalnym. Wrzucanie ich do jednego worka o nazwie lesistość wraz ze starodrzewami Puszczy Karpackiej to nadużycie" - argumentuje Inicjatywa Dzikie Karpaty.
Fot. Magda Skrzeczkowska

Przy tej okazji przypominają, że to nie sadzone młode drzewa, ale właśnie te stare najlepiej pochłaniają dwutlenek węgla z powietrza, stając się tym samym naturalnym sprzymierzeńcem w walce z globalnym ociepleniem.

Ale wycinki to nie jedyny problem związany z gospodarką leśną. "Nieodłączną częścią jej prowadzenia w Puszczy Karpackiej jest powstawanie dróg zrywkowych, których długość wynosi tam obecnie 30 000 km". Nie tylko szpecą las, ale przyczyniają się do erozji gleby, co z kolei skutkuje odpływem wody. "Z jednej strony wysusza to las a z drugiej, może prowadzić do okresowych powodzi" - pisze Inicjatywa Dzikie Karpaty.

Fot. Magda Skrzeczkowska

Domagając się zaprzestania polowań na obszarze Puszczy Karpackiej i Bieszczad aktywiści argumentują to ich negatywnych wpływem na przyrodę tych terenów:

"Karpaty to ostatni obszar w Polsce, gdzie możemy spotkać komplet występujących w tym kraju dużych drapieżników: niedźwiedzia, wilka, rysia i żbika. Polując, myśliwi konkurują z tymi zwierzętami o ofiarę ograniczając ich bazę żerową".

W tym kontekście zaznaczają, że wysoce szkodliwe jest również dokarmianie dziko żyjących zwierząt. W przypadku niedźwiedzi zaburza ich roczny rytm życia, bo "ze względu na obfitość pożywienia mają problem z zapadaniem w sen zimowy". Dokarmianie może również prowokować konflikty z człowiekiem, bo zwiększa szansę na to, że zwierzęta zaczną szukać pożywienia w pobliżu ludzkich siedzib.

Fot. Adam Ławnik

Jak na Borneo

Inicjatywa Dzikie Karpaty koncentruje swoje działania na obronie Bieszczad i Puszczy Karpackiej. Bo choć LP zapewniają, że "serce Karpat jest w dobrych rękach", to innego zdania jest już bardzo wielu przyrodników.

A także Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze, która od lat zabiega o powołanie na tym obszarze Turnickiego Parku Narodowego. Ona też przygotowała w ubiegłym roku najnowszą dokumentację, na podstawie której mógłby powstać kolejny park narodowy w Polsce. Niestety, prowadzona tam przez LP wycinka wpływa niszczycielsko na Puszczę Karpacką. Michalski podkreślał, że w Karpatach cały czas rośnie pozyskanie drewna. I to pomimo tego, że na tym obszarze jest to deficytowe - w ciągu ośmiu lat dołożono ok. 600 mln zł do wycinki drzew. "Rekordzistą jest nadleśnictwo Cisna, gdzie dopłaca się do każdego kubika drewna ponad 130 zł. Ale administracja leśna jest zainteresowana tym, by utrzymać swoje stanowiska pracy, więc wycinkę się prowadzi" - mówił Michalski.

A na dodatek Puszcza Karpacka jest dosłownie rozjeżdżana przez sprzęt wycinkarski.

Udowodniły to niedawne badania Polskiej Akademii Nauk przeprowadzone na zlecenie fundacji. "Nasi pracownicy codziennie przynoszą informacje, że drogi, często jednorazowo wykorzystywane do zrywki drewna, po dwóch-trzech latach zamieniają się w głębokie rynny erozyjne, którymi spływa woda, niosąc błoto do potoków. Potoki niosą to niżej do rzek, materiał osadza się na dnie, wypłycając koryta rzek" - mówił niedawno rzeszowskiej "Wyborczej" Radosław Michalski z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. "To ma konsekwencje gospodarcze, bo pojawiają się podtopienia i powodzie, jak ostatnio na Podkarpaciu. Ale szkodzi rybom i innym gatunkom wodnym, bo wiele z nich nie znosi tak wysokiego zamulenia, jak to ma miejsce obecnie, kiedy błoto z Karpat spływa do potoków" - dodał.

Zagęszczenie dróg zrywkowych jest tu piętnaście razy większe od rekomendowanego dla Karpat zagęszczenia dróg leśnych.

"Dopiero wyniki badań pokazały, że w Karpatach mamy dramat. Autor artykułu nie może znaleźć drugiego, podobnego przypadku w literaturze światowej, gdzie byłoby takie zagęszczenie dróg zrywkowych, poza intensywnie eksploatowanymi lasami na Borneo. To daje dużo do myślenia. Nikt w Europie tak nie podchodzi do gospodarki leśnej na terenach górskich" - mówił Michalski.

"Te badania pokazują, że jesteśmy na poziomie państw Trzeciego Świata, które bardzo się spieszą, by zarobić, nie patrzą na konsekwencje swoich działań. Jeśli poważnie myśleć o gospodarce i zarządzaniu przeciwpowodziowym w Polsce, to na pewno trzeba wprowadzić drastyczne zmiany w podejściu do wyrębu drzew w Karpatach" - dodał.

Niniejsza publikacja powstała dzięki współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie. Zawarte w niej poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze