0:00
0:00

0:00

To była druga "nocna zmiana". Tak jak w 1992r. była udana próba przejęcia władzy przez tych, którzy nie mogli się pogodzić z wynikiem wyborów, tak ja oceniam te wczorajsze wydarzenia jako próbę nielegalnego przejęcia władzy przez PO, Nowoczesną i PSL.

RMF FM,17 grudnia 2016

Sprawdziliśmy

Fałsz, fałsz, fałsz. Pan minister upchnął trzy bzdury w jednym zdaniu.

Minister Błaszczak podjął próbę postawienia znaku równości między wydarzeniami 4 czerwca 1992 roku - odwołano wówczas rząd Jana Olszewskiego - a nocą z 16 na 17 grudnia, gdy marszałek Sejmu, Marek Kuchciński wywołał masywny kryzys w Sejmie, bezprawnie decydując najpierw o wykluczeniu jednego z posłów z obrad, a później zakazując dziennikarzom wstępu do Sali Kolumnowej, do której przeniesiono obrady po rozpoczęciu blokady mównicy sejmowej przez posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.

Budując tę niezwykle barwną metaforę, minister Błaszczak popełnił jednak szereg błędów merytorycznych. Przede wszystkim kompletnie chybione jest porównanie. 4 czerwca 1992 roku, przy zastosowaniu wszystkich procedur parlamentarnych, odwołano rząd Jana Olszewsiego. 17 grudnia 2016 roku natomiast nikt zmieniać rządu nie próbował, za to procedury parlamentarne zostały wielokrotnie złamane przez Marka Kuchcińskiego.

Przeczytaj także:

Upadek rządu Olszewskiego

Jan Olszewski rządził Polską krótko, od 23 grudnia 1991 do 4 czerwca 1992 roku. Upadek jego rządu nazywany jest przez polską prawicę "nocną zmianą" (to również tytuł propagandowo-dokumentalnego filmu w reżyserii Jacka Kurskiego), ale pod tą poetycką nazwą kryje się dość banalna historia: tego dnia doszło do uchwalenia przez Sejm wotum nieufności wobec premiera Olszewskiego.

Przyczyną nie był - wbrew temu, co opowiada Mariusz Błaszczak - wynik wyborów w 1991 roku, ale działanie Antoniego Macierewicza. Dzisiejszy minister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego był ministrem spraw wewnętrznych, któremu Sejm polecił sporządzenie listy osób związanych z władzą, które w przeszłości były agentami UB lub SB. Na tzw. liście Macierewicza znalazły się nazwiska 64 osób (m.in. szefa doradców premiera, dwóch ministrów konstytucyjnych, sześciu wiceministrów) oraz licznych posłów i senatorów ze wszystkich klubów sejmowych. Na dodatkowej liście "osób o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa" znaleźli się prezydent Lech Wałęsa oraz marszałek Sejmu, Wiesław Chrzanowski).

Problem polegał na tym, że Macierewicz w żaden sposób nie zweryfikował informacji z esbeskich archiwów, w efekcie czego duża część tzw. listy Macierewicza okazała się fałszywa, a słaby politycznie rząd Olszewskiego nie umiał się obronić po wpadce Macierewicza.

Rząd Olszewskiego upadł, bo premier przegrał głosowanie o wyrażenie wotum zaufania dla rządu. Nie była to przegrana "o włos": za odwołaniem Olszewskiego głosowało 273 posłów i posłanek, zaledwie 119 było przeciw. 33 osoby nie oddały głosu.

Zamach stanu na mównicę

Po drugie, wczoraj w Sejmie nie doszło ani do próby legalnego, ani do próby nielegalnego przejęcia władzy przez PO, Nowoczesną i PSL. Nazwanie w ten sposób wczorajszej blokady mównicy świadczy o tym, że minister Błaszczak nie ma pojęcia o tyn, czym jest demokracja oraz jakie są procedury parlamentarne w państwie prawa oraz czym różni się demokratyczny, pokojowy opór od zamachu stanu, czyli rzeczywiście nielegalnej próby przejęcia władzy w państwie.

Blokada mównicy sejmowej jest radykalną metodą wyrażenia protestu przez parlamentarzystów, ale nie ma żadnego wpływu na obsadę stanowisk w państwie. Dlatego jedyne, co łączy dwa wydarzenia połączone przez Mariusza Błaszczaka to miejsce akcji, czyli Sejm Rzeczypospolitej.

;
Na zdjęciu Stanisław Skarżyński
Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze