“Zjechaliśmy do Krosna by pokazać solidarność z osobami przetrzymywanymi w ośrodkach zamkniętych” - mówią demonstranci. Reakcja służb mundurowych jest nieproporcjonalna, m.in. stosują gaz łzawiący. 12 osób jest zatrzymanych, część służby powalają na ziemię i zakuwają w kajdanki.
Ta Pani mówi po polsku – zwraca się jedna policjantka do drugiej, wskazując na mnie. Godzinę wcześniej spotkałyśmy się w kolejce na stacji benzynowej. Sympatyczna wymiana zdań o pogodzie, fajny słoneczny dzień, cieszymy się, że nie stoimy w deszczu.
+ 57
Jest sobota 12 lutego 2022. Jest jakieś 400 osób, część przyjechała z Niemiec. Są wielkie transparenty, krzyczymy hasła „No borders, no nations, stop deportations”, „Nikt nie jest nielegalny”. Demonstracja odbywa się pod siedzibą Straży Granicznej w Krośnie Odrzańskim.
Z ciężarówki z dużymi głośnikami kilkanaście przemówień. Słowa wsparcia dla osób przetrzymywanych w detencji i niezgody na kryminalizację migracji. Głównymi postulatami wstrzymanie deportacji, likwidacja ośrodków zamkniętych oraz wstrzymanie budowy muru na granicy polsko-białoruskiej.
Równolegle w ośrodku w Wędrzynie, który administracyjnie podlega jednostce w Krośnie, trwa ostatni dzień strajku głodowego – 130 osób sprzeciwia się w ten sposób skandalicznym, urągającym ludzkiej godności warunkom, w jakich są przetrzymywani.
Na wieść o demonstracji solidarnościowej zorganizowanej przez grupę No borders uchodźcy decydują się na dodatkowy milczący protest: „Today, we will hold a demonstration in the prison yard at 13:13 this afternoon demanding the improvement of our conditions.”
Ośrodek w Wędrzynie cieszy się bardzo złą sławą. Nie bez powodu – w strajkującym bloku 207B w dziewięciu pomieszczeniach stłoczono około 130 osób. Na cały blok przypada jedynie pięć toalet.
Mieszkańcy ośrodka nie czują się traktowani jak ludzie. Są poddawani upokarzającym rewizjom osobistym, a to, że funkcjonariusze Straży Granicznej zwracają się do nich po numerach, jest przykładem skrajnej dehumanizacji. Osadzeni są zastraszani, strażnicy odbierają im rzeczy osobiste i używają wobec nich gazu pieprzowego.
Prawo polskie zakazuje umieszczania w detencji osób, które doświadczyły przemocy, a większość osób przetrzymywanych doświadczyła przemocy zarówno w swoim kraju pochodzenia, jak i w Białorusi. Wg danych SG na początku lutego bieżącego roku w ośrodkach strzeżonych znajdowało się prawie 400 dzieci, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Istnieje wiele alternatywnych sposobów zakwaterowania migrantów i migrantek w czasie trwania procedur azylowych.
Trzech Irakijczyków, którzy jesieni ubiegłego roku w mojej obecności poprosili w Polsce o azyl, do tej pory trzymanych jest w ośrodku zamkniętym. Pytają mnie co takiego zrobili, że są trzymani w więzieniu. Mówią – “Przecież nie jesteśmy przestępcami”.
Osoby przetrzymywane w ośrodkach detencyjnych nie znają daty swojego wyjścia, nie wiedzą na jakim etapie procedury azylowej są, mają utrudniony kontakt z rodziną, organizacjami pomocowymi, prawnikami i psychologami. Obecnie wprowadzony został także zakaz odwiedzin we wszystkich ośrodkach.
Jak wspomina osoba, która brała udział we wcześniejszych strajkach głodowych: „Po przekroczeniu granicy część z nas oddała się w ręce policji, która przetrzymywała nas przez kilka dni, a następnie skierowała do większej placówki, gdzie przez kilka dni całą grupę przesłuchiwano i pobrano odciski palców.
W toku rozprawy, która odbyła się w formie telekonferencji, wysłano nas do ośrodka w Wędrzynie. W żadnym momencie nie mieliśmy kontaktu z adwokatem, a całe postępowanie toczyło się po polsku. Tłumacz pojawił się tylko raz i niewiele nam wyjaśnił.
Gdy w końcu udało się spotkać z aktywistami, ci po zapoznaniu się z dokumentacją ze zdumieniem odkryli, że wobec naszej grupy zastosowano procedurę deportacyjną. W dokumentach znajdowała się również wzmianka, że nie prosiliśmy o adwokata, chociaż nikt nas o to nie pytał i nie wyjaśniał nam, dlaczego potrzebujemy wsparcia prawnego. Pozostałe osoby przetrzymywane w Wędrzynie nie są w lepszej sytuacji – grupę Syryjczyków z sąsiedniego bloku spotkało dokładnie to samo”.
“Zjechaliśmy się do Krosna przede wszystkim by pokazać naszą solidarność z osobami przetrzymywanymi w ośrodkach zamkniętych. Chcieliśmy podejść bliżej tej części budynku, w której przebywają uchodźcy” – powiedziała mi protestująca koleżanka.
Kilka osób miało transparenty w języku arabskim “Ludzie chcą wolności” oraz “Uwolnijcie zatrzymanych”, liczyli na to, że osoby z ośrodka będą mogły je zobaczyć chociaż przez okna.
Zabrzmiała głośna muzyka, ciężarówka z nagłośnieniem ruszyła, a za nią tłum demonstrantów. Biegiem boczną uliczką, przez zręby drewna, do celu, pod okna zatrzymanych w ośrodku osób. Mieli nas usłyszeć, nasze hasła, naszą niezgodę.
Policja ustawia się wzdłuż muru okalającego ośrodek, jakby się bała, że demonstranci go sforsują. Atmosfera gęstnieje, wycofuję się wraz z dużą grupą osób w obawie przed przemocą policyjną. Nie widzę dokładnie co się dzieje poza tym, że robi się chaos, wszystko wydarza się bardzo szybko.
Policja próbuje spychać ludzi z powrotem, ale stawiają opór – w końcu przyszli pokojowo skandować pod oknami osadzonych. Następnie policja zamknęła protestujących w kordonie na środku ulicy nie pozwalając nam przejść i blokując w ten sposób ruch przez kilka godzin.
Po południu docierają wiadomości od osób uchodźczych zamkniętych w ośrodku, wiadomości, w których dziękują za wsparcie, za to, że byliśmy, że jesteśmy, usłyszeli nas. “Thank you for that. We are proud of you”, “We follow all the news. You gave life to tired bodies”, „You are great. We are admiring you. Thank you.” Głos solidarności dotarł przez mury i kraty, poczuli, że nie są sami i że świat o nich nie zapomniał.
Manifestacja spotyka się z nieproporcjonalną reakcją ze strony służb mundurowych, które bezzasadnie stosują wobec osób demonstrujących m.in. gaz łzawiący oraz chwyty obezwładniające. 12 osób jest zatrzymanych, część z nich służby powalają na ziemię i zakuwają w kajdanki.
Koło godziny 20 pod Komendą Policji zbieramy się w kilkanaście osób na demonstracji solidarnościowej z zatrzymanymi. W zasobach szczekaczka i dwa bębny. Krążymy wokół budynku, skandujemy imiona osób zatrzymanych, może usłyszą, że nie zostali sami. Koło się zamyka. „Solidarność naszą siłą”.
Zdjęcia Agaty Kubis/OKO.press.
Jarmiła Rybicka - socjolożka, aktywistka społeczna i założycielka Kuchni Konfliktu, bistro-sklepu tworzonego przez uchodźców_czynie, które wspiera w budowaniu poczucia bezpieczeństwa oraz daje szansę podzielenia się znakomitą kuchnią. Współpracowała m.in. z aktywistami z Białorusi, obrońcami praw człowieka w Hondurasie i Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Aktualnie pomaga uchodźcom_czyniom uwięzionym na granicy polsko-białoruskiej
Jarmiła Rybicka - socjolożka, aktywistka społeczna i założycielka Kuchni Konfliktu, bistro-sklepu tworzonego przez uchodźców_czynie, które wspiera w budowaniu poczucia bezpieczeństwa oraz daje szansę podzielenia się znakomitą kuchnią. Współpracowała m.in. z aktywistami z Białorusi, obrońcami praw człowieka w Hondurasie i Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Aktualnie pomaga uchodźcom_czyniom uwięzionym na granicy polsko-białoruskiej
Komentarze