„Uderzanie zwierzętami o klatki, szarpanie, deptanie, agresja " - Martyna Kozłowska z Fundacji Viva opowiada o hodowli norek. Zwierzęta oszalałe ze stresu życia w strasznym tłoku, ostatkiem sił bronią się przed wrzuceniem do komór, gdzie są gazowane [Rzeźnia ODC. 2]
W dwóch fermach norek na Lubelszczyźnie wykryto koronawirusa. Prawie 30 tysięcy zwierząt zostanie w związku tym uśpionych. Hodowca norek i lobbysta futrzarski Szczepan Wójcik napisał na Twitterze: „Wartość stada to kilkanaście milionów PLN. Odszkodowań nie będzie”.
To drugi odcinek naszego cyklu "Rzeźnia", w którym opisujemy, jak wyglądają polskie hodowle i jak łamane są w nich prawa zwierząt i naruszane przepisy. Pierwszy odcinek cyklu można przeczytać tutaj:
Pisze też o tym, że rząd nie chce zgodzić się na szczepienie norek. „Szczepionka Zoetis SARS-CoV-2 jest eksperymentalnym produktem leczniczym, który nie posiada rejestracji, a co za tym idzie nie jest dopuszczona do obrotu. Nie ma obecnie możliwości zastosowania jej ani u norek, ani u zwierząt towarzyszących człowiekowi” – informuje Ministerstwo Rolnictwa. Wójcik podkreśla, że jej zastosowanie pozwoliłoby na uniknięcie strat finansowych.
Ale tu przecież nie chodzi o pieniądze. Chodzi o życie zwierząt rozmnażanych tylko po to, żeby robić z nich futra. „Często dostajemy zgłoszenia dotyczące ferm, gdzie zwierzęta są źle traktowane. Po śledztwie okazuje się, że prawo nie jest łamane. Prawo jest po prostu dla zwierząt tak okrutne” – mówi Martyna Kozłowska, która w Fundacji Viva zajmuje się kampanią „Jutro będzie futro”. Viva przeprowadziła kilka śledztw na fermach norek, zgłaszając nieprawidłowości do prokuratury i doprowadzając hodowców przed sąd. Jedną fermę udało się zamknąć. Jednak aktywiści podkreślają: „Czas, by Polska zajęła stanowisko godne państwa europejskiego w XXI wieku i zakazała okrutnej, a przede wszystkim niepotrzebnej hodowli zwierząt na futra”.
Ferm miała zakazać głośna „piątka dla zwierząt”, czyli nowela ustawy o ochronie zwierząt, którą popierał prezes Kaczyński. Ostatecznie jednak PiS się z niej wycofał.
W Polsce działa obecnie 500 ferm futrzarskich. Jak podaje Fundacja Viva, co roku ginie w nich 6 milionów norek amerykańskich – gatunku specjalnie sprowadzonego do Europy do produkcji futer. Potrzeba aż 60 norek, żeby uszyć jedno futro.
Zwierzęta trzymane są w klatkach o minimalnej powierzchni 0,255m2. Czytaj: w bardzo małych. Są rozmnażane tylko po to, by można było produkować z nich futra. Nie znają więc innego niż klatkowy trybu życia. Jedyną ucieczką od cierpienia w małych klatkach jest śmierć.
Uśmierca się je przez zagazowanie tlenkiem węgla lub mieszaniną z 40 proc. CO2 – w ten sposób hodowcy nie brudzą futra, zabijając norkę. Zwierzęta żyją zaledwie kilka miesięcy, bo rodzą się na wiosnę, a ich futro osiąga pożądaną przez przemysł gęstość i wygląd na jesieni. Norki są wrzucane do komory gazowej, ale to nie zawsze skutkuje. Bywa, że ilość użytego gazu jest za mała i zwierzę budzi się na stercie martwych norek, z którymi dzieliło miejsce w klatce.
„Norki to dzikie zwierzęta, które, zwykle zamieszkują tereny przy zbiornikach wodnych. Żyją na lądzie i w wodzie, pływanie jest ich gatunkową potrzebą. Na fermach nie mają takiej możliwości” – mówi Martyna Kozłowska z Vivy. „Norki polują, mają świetny węch, którym zresztą się porozumiewają. Na fermach nie mogą swoich potrzeb realizować i dlatego często na naszych filmach widać zwierzęta, które się kołyszą, skaczą z jednego kąta klatki na drugi i wykonują inne kompulsywne zachowania. Są to tzw. stereotypie, choroba psychiczna zwierząt, spowodowana życiem w klatce” – dodaje.
Jak zaznacza, norki są samotnikami. Stłoczenie ich na małej powierzchni fermy jest źródłem ogromnego stresu i często również agresji. „Sceny takiej agresji są uderzające, bo zwierzę nie chce nikogo skrzywdzić. To tylko reakcja na stres. A ten jest wzmagany dodatkowo tym, że nie ma drogi ucieczki, więc atakująca norka denerwuje się, że ta druga wciąż jest obok” – mówi aktywistka.
Dodatkowym problemem są ucieczki norek. Fermy – według przepisów – powinny być zabezpieczone podwójnym płotem. To często jest ignorowane, dzięki czemu zwierzętom udaje się uciec. W ten sposób wypierane są dziko żyjące norki europejskie.
„Norki amerykańskie są obcym i inwazyjnym gatunkiem. Są doskonałymi drapieżnikami, świetnie polują, wspinają się i zabijają więcej zwierząt, niż są w stanie zjeść. Badania Polskiej Akademii Nauk dowiodły, że norki zagrażają ptakom, niszczą lęgi m.in. krzyżówki, gągoła, nurogęsi i ohara. Naukowcy dowiedli, że ptaki częściej giną w miejscach znajdujących się w pobliżu ferm” – tłumaczy Martyna Kozłowska.
Fundacje Viva i BASTA! przeprowadzają śledztwo na fermie w Giżynie w woj. zachodniopomorskim. Przez kilka listopadowych dni obserwują, jak pracownicy wyciągają norki za ogony i nogi, uderzają nimi o krawędzie klatek i beton, z impetem wrzucają je do przenośnych komór gazowych. Na opublikowanych przez aktywistów filmach widać, jak pracownicy szarpią zwierzętami, zadając im ogromny ból.
Rok później oskarżeni pracownicy zostali skazani na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, karę grzywny po tysiąc złotych na Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i pokrycie kosztów sprawy.
Aktywiści śledczy wracają do województwa zachodniopomorskiego, polskiego zagłębia futrzarskiego. Obserwują fermę w miejscowości Modrzewie w gminie Goleniów. I znowu są świadkami przemocy: wrzucania zwierząt do komór, uderzania nimi o beton i krawędzie klatek. Norki są szarpane za ogony i za nogi. Sprawa została zgłoszona do prokuratury i do dziś nie zapadł wyrok. Jak się później okazało, ferma w Modrzewiu nie jest członkiem Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych. PZHZF się od niej odcięło, a z lokalnych mediów można się dowiedzieć, że hodowla nie przeszła niezbędnego audytu.
2020 rok: tym razem województwo łódzkie, Pabianice. Film z tego śledztwa ogląda się z trudem. Oprócz praktyk znanych z poprzednich spraw, widać na nim, jak norki są zagazowywane dopiero po całkowitym zapełnieniu komory. To znaczy, że przed śmiercią są narażone na jeszcze większy niż dotychczas stres i niewyobrażalny ból. Po otwarciu komory, na stos nieżywych zwierząt, wypada również kilka, które nie zostały zagazowane. Wciąż przytomne widzą ciała pozostałych norek.
Viva opublikowała też bardzo wymowne zdjęcia, na których widać norkę przyciskającą nos do szyby komory gazowej.
„To nie jest pierwsza sprawa, która z naszego zawiadomienia trafia do prokuratury. Uderzanie norkami o ziemię przed ich wrzuceniem do komory gazowej jest świadomym zadawaniem zwierzętom bólu oraz cierpienia i sądy w Polsce nie mają wątpliwości, że to jest znęcanie się nad zwierzętami” – komentuje pełnomocniczka Vivy, Katarzyna Topczewska.
Właściciel fermy utrzymywał w rozmowie z Wirtualną Polską, która opublikowała szokujące nagrania z Pabianic, że przepisy nie są łamane, a pracownicy dbają o dobrostan zwierząt. Jednak niedługo po publikacji materiału zakład zamknięto. „Ferma została zamknięta jeszcze w listopadzie i nie ma żadnej możliwości, żeby wznowiła pracę” – mówił w rozmowie z WP Andrzej Śmiechowicz, Powiatowy Inspektor Weterynaryjny w Pabianicach.
Sprawa Pabianic jest w toku.
Góreczki, Wielkopolska. Aktywista Stowarzyszenia Otwarte Klatki zatrudnił się na trzy miesiące w ogromnej fermie prowadzonej przez Wojciecha Wójcika, brata Szczepana. Ukrytą kamerą nagrywał to, w jakich warunkach żyją zwierzęta. Na filmie widać norki z otwartymi ranami i podgryzionymi kończynami. Jednej z nich toczy się piana z ust. Jak relacjonował później, najsłabsze zwierzęta trafiały do "szpitaliku". Na miejscu brakowało jednak przeszkolonych pracowników i środków medycznych.
Otwarte Klatki złożyły w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
„Pracownicy ferm są znieczuleni na krzywdę zwierząt. To pewnie sposób psychicznego radzenia sobie z miejscem, w którym się pracuje. Najprościej jest wyprzeć, że zwierzęta mają emocje i cierpią. To widać na nagraniach” – mówi Martyna Kozłowska. „Uderzanie zwierzętami o klatki, szarpanie nimi, deptanie ich, niedomykanie klatek, co ułatwia ucieczkę i agresja, kiedy norka próbuje się wydostać z hodowli – to scenariusz, który powtarza się bardzo często na fermach, które obserwujemy. Pracownicy ferm traktują zwierzęta przedmiotowo, nie widzą tych emocji, które my widzimy, oglądając filmy ze śledztw” – dodaje.
Fundacja Viva od lat sprzeciwia się fermom futerkowym. Jak wylicza, z danych podawanych przez Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych w 2018 roku wynika, że przemysł futrzarski odpowiada za 0,0008 PKB oraz 0,0016 polskiego eksportu.
Przeciwko fermom protestują mieszkańcy. Hodowle norek czuć i widać, a uciekające zwierzęta atakują te domowe. „Jemy śniadanie – wali norką, jemy obiad – wali norką, jemy kolację – wali norką, zasypiamy – wali norką” – tak mówili w lutym 2019 roku reporterowi „Wyborczej” mieszkańcy wsi Kawęczyn i Marzenin (woj. wielkopolskie), nieopodal których fermy norek zbudował Rajmund Gąsiorek, największy polski hodowca tych zwierząt. Protesty przeciwko hodowlom w ostatnich latach zorganizowano w ponad 100 miejscowościach w całej Polsce. Jak wynika z badania instytutu GfK, 67 proc. Polaków jest za wprowadzeniem całkowitego zakazu hodowli zwierząt z przeznaczeniem na futra.
Fermy mogą też zanieczyszczać wody, są źródłem owadów i gryzoni. Pod klatkami norek często leżą niczym nieodizolowane od podłoża odchody, których nikt nie sprząta. To przyciąga muchy i szczury. Kolejnym problemem są zawarte w powietrzu drobnoustroje – bakterie, grzyby i wirusy, pochodzące zarówno od zwierząt, jak i ich wydalin, ściółki czy pracowników ferm. Kolejne toksyczne substancje – amoniak, siarkowodór, tlenki azotu, dioksyny, dwutlenek siarki, metale ciężkie – uwalnia utylizacja zwłok.
Zawodzą również kontrole powiatowych inspektorów weterynarii. Z danych Vivy wynika, że wizyta w fermie norek trwa krócej niż dzień - zdecydowanie za krótko, by stwierdzić nieprawidłowości. Aktywiści przed publikacją filmów spędzają za płotem hodowli przynajmniej kilka dni.
Viva rozwiesiła wiosną bilbordy zachęcające do wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce w 48 miastach. Stworzyła też petycję w tej sprawie. Podpisało ją prawie 490 tysięcy osób.
Hodowanie zwierząt na futra zakazane jest m.in. w Austrii, Chorwacji, Czechach, Luksemburgu, Macedonii Północnej, Serbii, Holandii, Słowenii, Wielkiej Brytanii. Zakaz kilka dni temu przegłosowano w Estonii. W Szwajcarii tak zaostrzono przepisy, że tworzenie ferm jest w praktyce niemożliwe.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze