0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Agnieszka Rodowiczfot. Agnieszka Rodow...

Na drodze z Białegostoku do Kuźnicy samochód straży granicznej we wsi Straż kontrolował przejeżdżające pojazdy. Krajową 19 przejeżdżały co jakiś czas wojskowe ciężarówki i inne pojazdy używane przez armię. Na bocznych drogach pustka i lód. W Bohonikach, podlaskiej wsi blisko granicy polsko-białoruskiej niespodziewanie dużo samochodów. Wśród nich bus TVP z Białegostoku.

Miesiąc wcześniej odbył się tu pogrzeb młodego Syryjczyka. Chorował na cukrzycę. Zmarł w Puszczy Białowieskiej zanim dotarła do niego pomoc. W ostatnim w 2023 roku pogrzebie uchodźcy, który zginał na granicy poza imamem było tylko dwoje aktywistów z POPH-u i lokalny mieszkaniec. Nie pojawiły się żadne media. Wydawało się, że temat śmierci na granicy umarł ostatecznie.

TVP na pogrzebie

8 stycznia 2024 rou było -16°C i mocne słońce. Z karawanu białostockiej firmy pogrzebowej wyniesiono prostą, drewnianą trumnę i ustawiono na podpórkach przed bohonickim meczetem. Imam Aleksander Bazarewicz wraz z krewnym zmarłego nakryli ją kolorowym dywanem.

Rejestrował to Piotr Czaban, dziennikarz i aktywista POPH-u, zaangażowany w organizacje pogrzebów uchodźczych. Byli też inni aktywiści Grupy Granica i POPH-u, a także podlascy mieszkańcy. I po raz pierwszy od czasu trwania kryzysu humanitarnego na granicy ekipa państwowej telewizji. Pojawiła się także Klaudia Jachira z partii Zielonych. Była w okolicy w związku z wizytą posłów i europarlamentarzystów na granicy, o pogrzebie dowiedziała się od aktywistów. Przyjechała. Kilku nieznanych nikomu mężczyzn filmowało zza płotu to, co działo się na terenie meczetu.

Imam bohonickich Tatarów Aleksander Bazarewicz modli się
Imam bohonickich Tatarów Aleksander Bazarewicz modli się

Po krótkiej modlitwie, w której wziął udział wuj zmarłego i przewodniczący Zarządu Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej Bohoniki, trumnę zawieziono na mizar. Umieszczono ją w głębokim na kilka metrów otworze. Mężczyźni z przedsiębiorstwa pogrzebowego wraz z wujem zmarłego, Kanadyjczykiem mieszkających na stałe w Londynie, zakopali dół. Kopiec z ziemi obłożono polnymi kamieniami. Kwiaty złożył Mirosław Miniszewski, lokalny mieszkaniec, aktywista i pisarz. Na koniec ceremonii jako pierwszy głos zabrał Piotr Czaban, mówiąc o trudnościach jakie napotkali aktywiści przy organizacji pogrzebu Abdullahima, który zmarł 22 w października 2023 roku w samochodzie Straży Granicznej w Białowieży.

Dwie wersje

Pierwsze informacje podawane na ten temat w mediach brzmiały: „cudzoziemiec zaplątał się w koncertinę i zmarł na bagnach”. Piotr Czaban zadzwonił wtedy do Jana Andrejczuka, szefa Prokuratury Rejonowej w Hajnówce. Twierdził, że żołnierze i funkcjonariusze SG od razu wyciągnęli mężczyznę z bagna. Był w bardzo złym stanie, więc mieli go natychmiast umieścić w samochodzie służbowym i udać się do Białowieży, dokąd wezwali karetkę pogotowia. W oczekiwaniu na nią mężczyzna zmarł. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Prokurator w tłumaczył, że został zatrzymany na terenie, na który nie mógłby wjechać ambulans. Andrejczuk mówił też, że cudzoziemcy dostali się na terytorium Polski, po tym jak przecięli pręty w zaporze. Zapowiedział przeprowadzenie sekcji zwłok oraz wszczęcie śledztwa z art. 155 Kodeksu Karnego, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci.

Inną wersję wydarzeń znają Małgorzata Rycharska i Zosia Krasnowolska z Hope&Humanity Poland, organizacji, która od początku kryzysu humanitarnego na granicy pomaga uchodźcom w Białorusi. Miały kontakt z grupą kolegów Abdullahima. Jeden z nich zadzwonił do nich po tym, jak media w Polsce opublikowały pierwsze informacje o tej śmierci.

– Ponieważ ciężko się było z nim dogadać, za jego zgodą zdzwoniłyśmy się z tłumaczem i nagrałyśmy 45 minut zeznań. Wynika z niech coś zupełnie innego niż komunikaty SG, które informowały, że człowiek zaplątał się w koncertinę, a strażnicy go dzielnie oswobadzali.

Kolega Abdulahima opowiedział, że dostali się w kilku do Polski przez rzekę. Dosyć szybko zauważyli ich funkcjonariusze i zaczęli gonić. Uchodźcy rozbiegli się w różne strony, Abdullahi biegł ostatni. Według słów świadka, miały paść strzały w ich kierunku. Abdullahi upadł w wodę, podobno niezbyt głęboką. Jego kolega schował się między drzewami i widział, co się dzieje. Słyszał, jak Abdullahi krzyczy, wzywa pomocy, ale nie wstaje. Nad nim stali Polacy i się śmiali. Trwało to ze 20 minut. W końcu wyciągnęli go z wody, położyli na ziemi. On nadal krzyczał, potem jęczał, w końcu zamilkł. W relacji świadka trwało to co najmniej pół godziny. Wtedy funkcjonariusze zanieśli go do samochodu. Jego kolegów złapano kilka godzin później i wyrzucono na Białoruś. Strażnicy graniczni mieli im oddać kurtkę Abdullahima z jego telefonem.

– Gdy rozmawiałyśmy z tym świadkiem, był już w Mińsku. Obok niego siedział kolega z telefonem Abdullahima w ręku. Tak mówili. Dostałyśmy od nich kontakt do rodziny – opowiada Małgorzata Rycharska.

„Byłem spokojny”

Hope&Humanity skontaktowało się z pochodzącą z Somalii rodziną Abdullahima. POPH zajął się pomocą w organizacji przyjazdu dalszej rodziny i towarzyszeniem jej przy identyfikacji ciała. Wspierał ją w tym finansowo dzięki zrzutce.

8 listopada 2023 roku z Wlk. Brytanii przyleciała mieszkająca tam na stałe ciotka Abdullahima oraz jej mąż, z pochodzenia Kanadyjczyk. Piotr Czaban zawiózł ich do Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku, gdzie czekali już na nich funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Straży Granicznej. Rodzina rozpoznała Abdullahima. Została przesłuchana przez pracowników BSW SG, przekazała swoje namiary. Prawdopodobnie podała też kontakt do Małgorzaty Rycharskiej, która zgodziła się odpowiedzieć na pytania śledczych i pośredniczyć w kontakcie z naocznym świadkiem zdarzenia. Do tej pory nikt ze śledczych się do niej nie odezwał.

Po okazaniu ciała Piotr Czaban pojechał z rodziną Abdullahima na komendę policji w Białymstoku. Tam poinformowano go, nie ma potrzeby składania u nich doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa, ponieważ tak samo zadziała złożenie zawiadomienia w SG.

– Byłem spokojny, że sprawa będzie się toczyć właściwym torem, że SG oraz prokuratura będą informowały rodzinę zmarłego, na jakim etapie jest dochodzenie i kiedy będą mogli pochować chłopaka. Miałem nadzieję, że tym razem nie będę musiał zajmować się organizacją pogrzebu. To nic fajnego – mówi Piotr Czaban.

Dwa miesiące w chłodni

Przez dwa miesiące nikt nie skontaktował się z rodziną zmarłego w żadnej sprawie. Krewni Abdullahima dopytywali Rycharską kiedy pogrzeb, dlaczego tak długo to trwa.

– Z moich źródeł wiem, że sprawa z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce, trafiła do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, stamtąd miała trafić do prokuratury wojskowej, wrócić do tej w Białymstoku i powędrować do Prokuratury Krajowej – tłumaczy Piotr Czaban.

– Trzy tygodnie temu zadzwoniłem do BSW SG, żeby zapytać, na jakim etapie jest sprawa, kiedy można pogrzeb zorganizować. Nic nie wiedzieli.

3 stycznia Piotr Czaban skontaktował się więc z Prokuraturą Okręgową w Białymstoku. Powtórzył pytania. Zastępca Prokurator Okręgowej poradził, by odezwał się za tydzień, to może będą coś wiedzieć. Po dłuższej rozmowie, prokurator powiedział, że postara się ustalić, kto bezpośrednio prowadzi sprawę w prokuraturze krajowej i jeśli ustali, to oddzwoni.

Wtedy Czaban nagrał krótkie wideo pod prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku, gdzie leżało ciało Abdullahima i opublikował je na swoich kanałach. Mówił w nim o tym, że ciało leży w chłodni nadal podpisane jako NN, mimo że zostało zidentyfikowane. Wspomniał o nieludzkim traktowaniu rodziny zmarłego chłopaka przez wymiar sprawiedliwości i wzywał prokuratorów, by „ogarnęli się jak najszybciej”.

– Niecałą godzinę później dostałem telefon z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku z informacją, że następnego dnia mogę dzwonić do prokuratury w Hajnówce i dogadywać szczegóły w sprawie wydania ciała i pochówku.

Małgorzata Rycharska ustaliła, kiedy rodzina z Wlk. Brytanii może przylecieć, omówili szczegóły pogrzebu z imamem i z OPS-em w Białowieży, który pogrzeb finansował. Abdullahi zmarł na terenie tej gminy, a jego rodziców, mieszkających w Somalii nie stać było zorganizowanie pogrzebu. Aktywiści ponownie zorganizowali zrzutkę, by dowieźć wuja z Warszawy na Podlasie, zapewnić mu nocleg.

Czaban odebrał też kartę zgonu Abdullahima z Zakładu Medycy Sądowej.

– Nie było komu. Zrobiłem to tylko dla tej rodziny. To nie jest mój obowiązek, ale państwo nadal tu nie działa – denerwuje się Piotr Czaban.

Cykliczna tradycja

Ciało uchodźcy spoczęło na mizarze w Bohonikach obok kilkunastu innych muzułmańskich uchodźców i uchodźczyń – ofiar kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej.

Nad grobem Piotr Czaban powiedział między innymi: „Abdullahi mógł żyć, ale długo przebywał w tym bagnie. Pomoc przyszła zbyt późno. Nie rozumiem dlaczego funkcjonariusze nie włączyli sygnałów alarmowych i nie pojechali do szpitala w Hajnówce, czy do lekarza w Białowieży. Zanim karetka dojechała, Abdullahi zmarł w aucie Straży Granicznej. Mamy nową władzę, mamy po raz pierwszy ekipę TVP na pogrzebie, telewizję którą pamiętamy z zaszczuwania tych ludzi. Wielu umarło przez to, że strażnicy czy żołnierze zdeprawowani tą propagandą bili i wrzucali bez skrupułów ludzi do lasu”.

Czaban zaapelował, by rząd Donalda Tuska skończył jak najszybciej z wywózkami ludzi do lasu białoruskiego, by przestali umierać.

„Czasy się zmieniają, rządy się zmieniają, niby wolna Polska, a ludzie dalej są traktowani jak piłka w grze – powiedział Czaban. – Dziękuję politykom, takim jak pani Klaudia Jachira, która się tu pojawiła. Wiem, że to nie tylko robienie politycznego interesu, ale wręcz przeciwnie".

Wuj Abdulahima nie chciał komentować śmierci krewnego.

Abdullahi Abdirashid Mohamed miał 25 lat gdy zmarł w aucie Straży Granicznej
Abdullahi Abdirashid Mohamed miał 25 lat gdy zmarł w aucie Straży Granicznej

Posłanka na sejm Klaudia Jachira podziękowała aktywistom za to, że od dwóch i pół roku są jedynymi, którzy pokazują dobrą twarz państwa polskiego. Obiecała, że nie spocznie, póki nie zrobi wszystkiego co w jej mocy, by nie było więcej takich ofiar.

„Chcę żebyście wiedzieli, że przez cały czas trwania tego kryzysu, pomimo że starałam się robić wszystko co umiałam, by temu zapobiegać, czuję, że ponoszę odpowiedzialność. Także za śmierć Abdullaha. Jako przedstawicielka państwa polskiego przepraszam was za to, że na polskiej ziemi w XXI wieku cierpią i umierają ludzie. […]. Nie zgadzam się na to i wraz z kolegami i koleżankami posłami i posłankami zrobimy, co potrafimy, by była to ostatnia śmierć”.

Najdłużej przemawiał imam, choć na wstępie zaznaczył, że brakuje już słów i refleksji, by coś mówić. Bo pogrzeby na mizarze w Bohonikach stały się dziwną cykliczną tradycją. Do pochowanych towarzyszy niedoli dołączają kolejni współbracia w wierze, choć z różnych państw. Liczba grobów rośnie, a na pogrzebach spotykają się te same osoby, żeby pochować kolejnego uchodźcę, który zmierzał do innej ziemi.

„On nie miał na myśli Polski, chciał ją jak najszybciej przejść i dojść dalej, ale nie było mu to dane. Czy możemy kogoś o to winić” – zadał imam retoryczne pytanie. „Na pewno można, ale nie chcemy takiej winy bezpośrednio składać na nikogo, bo tak na jak pani posłanka powiedziała, wszyscy odpowiadamy w tych nieszczęśliwych okolicznościach. Czy mogliśmy zrobić więcej? Co mogliśmy zrobić i jak to mogło wyglądać inaczej? Nie wiadomo”.

Imam też zaapelował do władz, by stworzyć procedury, które sprawdzą kim są ludzie, którzy do Polski przybywają, przyznają im ochronę lub oddelegują do krajów z których przybyli.

„Wtedy nie będzie może takich nieszczęśliwych przypadków, gdzie będziemy musieli się zastanawiać, co powiedzieć”.

Imam podkreślił, że nie wiadomo, kim był człowiek który zmarł, jak by się Polsce przysłużył. Może jako lekarz, może prawnik. Oburzył się też na długą procedurę w prokuraturach.

„Jeśli nie mogliśmy przywitać na polskiej ziemi żywych, to przynajmniej martwych powinniśmy szybko pochować. Jak trzeba będzie pochowamy wszystkich, to nie problem, ale wolałbym, żeby to już był ostatni pogrzeb".

Do słów imama odniosła się Karolina Mazurek z POPH-u: „Zastanówmy się, czy gdyby bliżej było nam do Zachodu aniżeli do Rosji, to ludzie nie chcieliby zostać w Polsce. Aczkolwiek jest gro osób, które chcą zostać i też im się tego nie ułatwia”.

Ostatnie słowo należało do imama. Wytłumaczył dlaczego Abdullahi zginał w tak młodym wieku: „Bóg tak chciał, po to by dać mu przybytek lepszy niż Belgia, Francja, Holandia czy Kanada”. Po czym uściskał wuja Abdullahima.

Dziennikarze TVP wyszli z mizaru jako ostatni, jakby nadrabiali dwa lata.

Pochówek na księżycu

Następnego dnia w głównym wydaniu wiadomości wieczornych TVP ukazała się migawka z pogrzebu w Bohonikach. Poprzedziła ją jednak informacja o planowanych przez ludzkość pogrzebach na księżycu. A także dużo ujęć płotu na granicy, żołnierzy pod bronią i słów o nielegalnych imigrantach, którzy próbują forsować polską granicę. Zacytowano dwie aktywistki z Grupy Granica i Macieja Żywno, który mówił o konieczności zapewnienia na granicy bezpieczeństwa, także uchodźców. Oraz lokalnych mieszkańców, którzy dzięki obecności służb czują się bezpieczni.

Pod relacją z pogrzebu na kanałach u Piotra Czabana pojawiły się komentarze, że POPH zrobił zrzutkę dla rodziny chłopaka, której na pogrzebie nie było.

– Ktoś o nicku Diabeł wysłał mi wiadomość głosową, że był na pogrzebie, nie widział rodziny. Sugerował że oszukaliśmy ludzi, zrobiliśmy zrzutkę, z której sami czerpiemy profity – mówi Piotr Czaban obawiając się, że zauważeni na pogrzebie mężczyźni, prawdopodobnie ze środowisk narodowych, byli autorami tych wpisów.

– TVP, nowe TVP w lokalnych informacjach zakłamało rzeczywistość. Nie powiedzieli, że Abdullahi zmarł w aucie SG. Reporter nie dał też mojego apelu o zakończenie wywózek, ani wypowiedzi Klaudii Jachiry o odpowiedzialności państwa za śmierć ludzi – mówi rozczarowany Piotr Czaban. – Dali tylko urywek z pogrzebu, mówili o ofiarach Putina i Łukaszenki. W głównym wydaniu TVP strażnik graniczny z Krynek kłamał, że żaden z zatrzymanych nie prosił o możliwość zostania w Polsce. Reporter łyknął ten kit, mówił też o „zawracaniu do linii granicy”. Brzmi lepiej niż wywalanie ludzi na śmierć, prawda? Ja wcześniej dopytywałem o losy ludzi zatrzymanych przez kryńskich strażników. Wszystkich wywalali. Tysiącami.

Mizar w Bohonikach, 08.01.2024.
Mizar w Bohonikach, 08.01.2024.

W dniu wizyty Klaudii Jachiry z europarlamentarzystami i posłami z Polski na granicy polsko-białoruskiej zapytałam ją, co konkretnie chce zrobić, by był to ostatni pogrzeb uchodźcy. Choć pierwszy, na którym była.

– Przede wszystkim nie chcę, by temat przestał istnieć – odpowiedziała posłanka. – Rząd musi zacząć przestrzegać prawa. Zamierzam sprawić, przez rozmowy czy interwencje, jeśli będą konieczne, z przedstawicielami ministerstwa, służb, osobami odpowiedzialnymi za sytuację na granicy, że nielegalne procedury się skończą. Skoro nowy premier polskiego rządu mówi, że puszbeki są nielegalne, to natychmiast musimy z nimi skończyć. To pierwszy krok, tu nie ma żadnego pola na kompromisy.

Jachira wspomniała, że dużo się mówi o bezpieczeństwie granic, poprzednia władza bardzo lubiła o tym mówić.

– Ale co ma to ma wspólnego z faktem że, nie wiedzieliśmy, kto przechodzi, kto jest w lesie, ile razy już tu był. Jestem w 100 proc. za bezpieczeństwem, ale dla mnie oznacza to działanie w granicach prawa, przyjmowanie wniosków o azyl i sprawdzanie ich.

Nie wyobraża też sobie, aby nie zmienił się stosunek polskich służb do osób przechodzących na polską stronę.

– Wszystkie nadużycia ze strony służb powinny być wyjaśnione – zaznaczyła. – Osoby, które łamały prawo, które łamały prawa człowieka, nadużywały władzy w stosunku do ludzi w lesie, nie zapewniły pomocy humanitarnej, nie powinny dalej obejmować stanowisk i ponieść konsekwencje prawne.

Co posłanka myślała patrząc na pogrzeb tak młodego człowieka?

– Że to totalnie niepotrzebna śmierć. I o tym, jak człowiek może nie udzielić pomocy drugiemu człowiekowi? Nieludzkie. Masowo pomagaliśmy białym uchodźcom chrześcijańskim. Mówię o Ukraińcach. Super, że społeczeństwo pomagało, a władza nie przeszkadzała. Ale tu patrzy się na człowieka, który potrzebuje pomocy i nic się nie robi. Odważył się mieć ciemniejszy kolor skóry i modli się do innych bogów, to nie zasługuje nie tylko na ciepły kąt, ale nawet na to, aby żyć. To działanie rasistowskie. Tamta władza, tak traktowała tych ludzi. Jako Zieloni mówimy głośno, że żaden człowiek nie jest nielegalny.

Pytania

W sprawie śmierci Abdullahima jest wiele niejasności. Śledczy dokonali oględzin miejsca, w którym imigranci przekroczyli granicę, sprawdzono pobliski teren. Znaleziono kurtkę, w której był telefon komórkowy. Prokurator z Hajnówki Jan Andrejczuk przekazał wtedy mediom, że jeżeli jest to kurtka zmarłego mężczyzny, wówczas śledczy byliby w stanie ustalić jego tożsamość.

Wygląda na to, że wyręczyli ich aktywiści. Pozostało jednak wiele pytań:

  • Do kogo należała kurtka i telefon, który znaleźli śledczy?
  • Co wykazało postępowanie w sprawie śmierci Abdullahima?
  • Czy funkcjonariusze udzielili mu pierwszej pomocy i jak?
  • Dlaczego człowiek, który miał siłę przejść przez rzekę i uciekać, nagle zmarł?
  • Co wykazała sekcja zwłok?
  • Dlaczego bliscy przez dwa miesiące nie zostali powiadomieni o możliwości dokonania pogrzebu?
  • Dlaczego ciało zmarłego spoczywało w prosektorium podpisane jako NN, dawno po tym jak jego tożsamość została ustalona?

Po e-mailach do kilku prokuratur, zadzwonił do mnie Karol Borchólski z biura prasowego Prokuraury Krajowej, mówiąc, że nie kojarzy tego postępowania. Dostałam za to odpowiedź od płk. SG Artura Góździa z BSW SG. Poinformował, że funkcjonariusze biura realizowali czynności procesowe w sprawie z art. 308 kpk [zabezpieczenie śladów i dowodów przestępstwa przed ich utratą, zniekształceniem lub zniszczeniem – red.]. Zebrany materiał przekazali do Prokuratury Rejonowej w Hajnówce, która wszczęła postępowanie przygotowawcze i jest właściwą do udzielania informacji. Tamtejszy prokurator Jan Andrejczuk w rozmowie telefonicznej poinformował mnie, że przekazał akta do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, by wyznaczyła jednostkę do prowadzenia postępowania. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, kiedy.

Od Zastępcy Prokuratora Regionalnego z Białegostoku Pawła Sawonia dostałam informację, że oczekuje na sporządzenie i przesłanie opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej, która określi przyczynę śmierci mężczyzny. Z uwagi na tajemnicę śledztwa i dobro postępowania na inne pytania prokurator odpowiedzieć nie mógł.

Abdullahi Abdirashid Mohamed miał 25 lat. Jego rodzina nie zdecydowała się nic o nim powiedzieć.

Do dziś Grupa Granica potwierdziła śmierć 56 osób uchodźczych na granicy polsko-białoruskiej. Alicja Palęcka z Fundacji Ocalenie, która przygotowuje raport na ten temat, podaje liczbę 59, ponieważ wlicza trzy osoby, które zginęły w wypadkach samochodowych w trakcie pościgów policji i SG.

;

Udostępnij:

Agnieszka Rodowicz

Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.

Komentarze