0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.plRoman Bosiacki / Age...

ZUS podzielił się z nami najnowszymi danymi dotyczącymi wysokości emerytur po marcowej waloryzacji.

Na początek kilka podstawowych liczb. ZUS ma 7,8 mln świadczeniobiorców, a zdecydowaną większość – ponad 6 mln – stanowią emeryci. Prawie 1,2 mln to beneficjenci rent rodzinnych, nieco ponad 0,6 mln – rent z tytułu niezdolności do pracy.

W lutym rząd ogłosił, że wskaźnik waloryzacji emerytur wyniesie 7 proc. Wówczas inflacja była po małym spadku po obniżce podatków w ramach tak zwanych tarcz antyinflacyjnych i wynosiła 8,5 proc. Więc nawet w lutym, gdy inflacja nieznacznie spadła, emeryci byli pod kreską i na takiej propozycji realnie tracili. W momencie waloryzacji — w marcu — inflacja wynosiła 11 proc. Dziś przebija już 15 proc.

W związku z waloryzacją, w marcu wyraźnie wzrosło najniższe świadczenie. Minimalne emerytury i renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy oraz renty rodzinne są w tym roku większe o 87,56 zł - wzrosły z 1 250,88 zł do 1 338,44 zł.

Niestety, zgodnie z przewidywaniami, kolejny raz wzrosła jednak liczba emerytów, którzy nie zobaczą nawet takich pieniędzy.

341 tys. osób z emeryturą niższą niż minimalna

Jak to możliwe, że aż 5,7 proc. emerytów – już ponad 341 tys. osób (rok temu w marcu - 315 tys.) – dostaje świadczenie rzędu 700, 500, czy nawet 100 zł?

Paradoksalnie brzmiące określenie „emerytura niższa od minimalnej” bierze się stąd, że emerytura minimalna nie przysługuje automatycznie wszystkim, którzy ukończyli wiek emerytalny (po reformie PiS z 2016 roku wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).

Komu emerytura minimalna przysługuje?

  • Mężczyznom po 25 latach okresów składkowych i nieskładkowych,
  • Kobietom po 20 latach okresów składkowych i nieskładkowych.

Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych. Okres składkowy to ten, w którym opłacaliśmy składki do ZUS, np. gdy byliśmy zatrudnieni na umowę o pracę. Okres nieskładkowy to np. czas, gdy pobieraliśmy zasiłek chorobowy lub uczyliśmy się w szkole wyższej. Wówczas składki nie są opłacane, ale czas ten liczy się, gdy sprawdzamy, czy przysługuje nam emerytura minimalna.

Nie takie abstrakcyjne

W praktyce oznacza to, że nie ma prawa do emerytury minimalnej osoba, która:

  • zaczęła pracę w wieku lat 20,
  • przepracowała w swojej karierze zawodowej 24 lata na umowie o pracę oraz
  • 15 lat na spędziła na bezrobociu (składki są odprowadzane wraz z zasiłkiem dla bezrobotnych, którego okres wypłacania jest bardzo krótki – ogromna większość zarejestrowanych bezrobotnych nie ma odprowadzanych składek); to niestety nie jest nieprawdopodobny scenariusz, zwłaszcza w regionach wysokiego trwałego bezrobocia.
  • Kolejne lata pracowała na czarno lub np. na umowie zlecenia.

To tylko przykład. Obrazuje on, że przypadek osoby bez prawa do emerytury minimalnej nie jest aż tak abstrakcyjny, jak może się wydawać. Trzeba też pamiętać, że część z osób w tej grupie (prawdopodobnie mniejszość, ale nie mamy takich danych) jest w nieco innej sytuacji. Można się też w niej znaleźć na przykład nie pracując większość życia, posiadając bogatego partnera lub partnerkę czy żyjąc z kapitału. W żaden sposób nie zmienia to faktu, że problem setek tysięcy osób z dramatycznie niskimi świadczeniami jest palący. Chociaż, niestety, nie dla rządzących.

Rozwiązań brak

PiS przez już prawie siedem lat rządów nie zaproponował tutaj żadnego rozwiązania. A właśnie ostatnie lata to silny wzrost świadczeń niższych niż minimalne.

W latach 2015-2016 było to niewiele ponad 100 tys. Później PiS obniżył wiek emerytalny, a wzrost przyspieszył i w 2017 roku ta liczba przekroczyła 200 tys.

To prosta konsekwencja reformy emerytalnej z lat 90. Przyznaje to sam ZUS w swojej analizie tych danych:

„Analizując wysokość emerytur nie można pominąć kwestii emerytur niższych niż najniższe gwarantowane - są to przede wszystkim emerytury z nowego systemu”.

Partia rządząca dla emerytów ma jedynie proste rozwiązania: dodatkowe świadczenia w postaci trzynastych i czternastych emerytur. To rozwiązanie doraźne, nie poprawia wadliwego systemu. PiS należy za to pochwalić za dążenie do oskładkowania umów zlecenie i umów o dzieło (choć pełne oskładkowanie zleceń to wymóg KPO, dziś obowiązkowe jest tylko oskładkowanie zleceń do wysokości pensji minimalnej).

Był to jeden z podstawowych problemów systemu. Rynek pracy przez lata promował umowy cywilnoprawne tam, gdzie należało zastosować umowę o pracę. A pracujący na takich umowach nie odkładali na swoją emeryturę, kończąc później z dramatycznie niskimi świadczeniami. Znawcy prawa i systemu emerytalnego przewidywali, że konsekwencją tych rozwiązań będzie właśnie rosnąca liczba osób bez prawa do emerytury minimalnej.

Ale dopóki liczby były niskie, mało kto się tym przejmował. Dziś niestety politycy też niezbyt się problemem interesują. Szersze oskładkowanie umów poprawi sytuację, ale w przyszłości. Emeryci, którzy otrzymują co miesiąc na przykład zaledwie 500 złotych, potrzebują pomocy już teraz.

Więcej biednych, więcej bogatych

Ponad rok temu do Sejmu trafił projekt zmian w ustawie emerytalnej autorstwa Lewicy, ale nie miał szans na przegłosowanie i wejście w życie.

Jedną z konsekwencji równomiernej, procentowej waloryzacji dla wszystkich, jest rosnące rozwarstwienie wśród emerytów. Znacznie – o ponad 80 proc. – wzrosła liczba emerytów ze świadczeniem wyższym niż 7 tys. złotych – do 108 tys. osób (w porównaniu z marcem 2021 r.)

Jak to wygląda na dole rozkładu?

  • Poniżej 1 tys. zł otrzymuje 3,6 proc. emerytów – 217 tys. osób,
  • Poniżej 2 tys. zł – 28,4 proc. emerytów – 1,7 mln osób,
  • Poniżej 3 tys. zł – 64,5 proc. emerytów – 3,9 mln osób.

A pamiętajmy, że są to kwoty brutto.

Większość to kobiety, mężczyźni dostają więcej

Niezmiennie jest tak, że znacznie więcej otrzymują mężczyźni. To kolejny problem, który potrzebuje systemowego rozwiązania. Mamy tutaj trzy podstawowe przyczyny – po pierwsze kobiety wciąż bardzo często zarabiają mniej, nawet gdy są zatrudnione na tych samych stanowiskach co mężczyźni. Po drugie, to kobiety częściej zajmują się dziećmi, przez co wypadają z rynku pracy, często na lata. A przez to nie wypracowują sobie tak wysokich emerytur jak mężczyźni. I dodatkowo przewidywany czas życia kobiet jest dłuższy, więc przy przeliczaniu świadczenia, rozkłada się ono na dłuższy czas, a przez to jest niższe.

A że kobiety żyją dłużej, to stanowią większość osób pobierających emerytury. W marcu 2022 60,6 proc. stanowiły emerytki, emeryci to 39,4 proc. Ale to mężczyźni pobierają wyższe świadczenia. I tak w przedziałach do 2 tys. zł (przy niskich świadczeniach ZUS podaje przedziały co 200 zł) kobiety stanowią ponad 80 proc. pobierających emerytury. A potem te odsetki maleją. W przedziale między 4 a 4,5 tys. złotych kobiety stanowią już tylko jedną trzecią osób pobierających świadczenie. Powyżej 7 tys. zł – tylko 18 proc.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze