0:00
0:00

0:00

Aleksander Stępkowski wykonującym obowiązki prezesa Sądu Najwyższego został w piątek 15 maja. Zastąpił Kamila Zaradkiewicza, który złożył rezygnację z funkcji po 15 dniach od jej objęcia. Zaradkiewicz nie poradził sobie z prowadzeniem obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego, a to ono ma wybrać pięciu kandydatów, spośród których prezydent wybierze nowego prezesa SN.

Zaradkiewicz Zgromadzenie prowadził arbitralnie. Nie zgodził się na przyjęcie porządku obrad, który regulowałby zasady procedowania. Odbierał „starym” sędziom SN głos, w końcu sam ustalił wynik głosowania na członków komisji skrutacyjnej, która ma liczyć głosy oddane na kandydatów na prezesa SN. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Potem przeszedł do zgłoszenia kandydatów. I finalnie zgłosiło się 10 osób, a ostatecznie ma zostać wybranych 5 sędziów. To lista z ich nazwiskami trafi do prezydenta.

Zaradkiewicz po wyborze kandydatów na kandydatów na prezesa SN 13 maja przerwał jednak obrady Zgromadzenia i odroczył je bez terminu. Jednocześnie wystąpił do prezydenta o zmianę Regulaminu SN, by ustalić w nim szczegółowo zasady wyboru kandydatów na prezesa. Ale prezydent mu odmówił i Zaradkiewicz złożył rezygnację z funkcji tymczasowego prezesa SN.

Sędzia Wróbel: Stępkowski źle wznawia obrady Zgromadzenia

W piątek 15 maja Zaradkiewicza zastąpił Aleksander Stępkowski, założyciel fundamentalistycznej, katolickiej organizacji Ordo Iuris i „nowy” sędzia SN z powołanej przez PiS Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

W wypowiedziach dla mediów Stępkowski mówił, że powołanie go na stanowisko tymczasowego prezesa SN przez prezydenta jest gestem dobrej woli wobec większość sędziów SN. Mówił też o wyciszaniu emocji, odpowiedzialności sędziów za wybór kandydatów na prezesa SN. Że potrzebna jest dobra wola sędziów, że powinna zapanować atmosfera współpracy.

Pisaliśmy o jego powołaniu w OKO.press:

Ale Stępkowski już pierwszego dnia urzędowania – w piątek 15 maja – wydał zarządzenie, które w ocenie sędziów SN łamie procedury. Stępkowski w zarządzeniu zdecydował o wznowieniu obrad Zgromadzenia w dniu 22 maja. Czyli za 7 dni.

Odniósł się do tego na swoim profilu na Facebooku prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia z Izby Karnej SN.

"Czegoś nie rozumiem. Otrzymałem właśnie zarządzenie p.o. Prezesa SN, dotyczące dalszych losów Zgromadzenia Ogólnego. Ma ono zacząć znowu pracę 22 maja o godz. 10. W zarządzeniu powołano się na art. 13a par. 1 i 2 ustawy o SN, jako podstawie jego wydania. Są to przepisy mówiące o „zwołaniu” Zgromadzenia Ogólnego. „Zwołanie” to czynność umowna (konwencjonalna), która ma doprowadzić do rozpoczęcia nowego Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. Tymczasem w pierwszym punkcie otrzymanego dzisiaj zarządzenia p.o. Pierwszego Prezesa SN jest mowa o »wznowieniu« posiedzenia Zgromadzenia Ogólnego, czyli tego posiedzenia, które zostało odroczone" – napisał na Facebooku sędzia Wróbel.

I dodał: „Przecież nie można »wznowić« trwającego już posiedzenia na podstawie przepisów o »zwoływaniu« nowego Zgromadzenia Ogólnego. Albo jedno, albo drugie. W przypadku, gdy doszło do bezterminowego odroczenia posiedzenia, można je w dalszym ciągu kontynuować, ale dopiero po 14 dniach, o czym wyraźnie mówią dotyczące tego przepisy. Czy pierwszą czynnością nowego p.o. Pierwszego Prezesa SN musi być naruszenie prawa? I znowu wszystko poza trybem? Czemu ktoś z uporem chce torpedować legalne wyłonienie kandydatów na Pierwszego Prezesa SN?”.

Sędzia Wróbel uważa, że przerwane przez Zaradkiewicza Zgromadzenie powinno być wznowione najwcześniej za 14 dni, bo to wynika z Regulaminu SN, który narzucił SN prezydent Andrzej Duda.

Paragraf 25 tego regulaminu mówi, że sędziów SN powiadamia się o wznowieniu przerwanego Zgromadzenia z co najmniej 14 dniowym wyprzedzeniem.

Zgromadzenie chce decydować, a nie być notariuszem prezydenta

W tej sytuacji trudno jest spodziewać się „wyciszenia emocji” i „atmosfery współpracy”. Tym bardziej, że Stępkowski zapowiedział dziennikarzom, że będzie kontynuował procedurę wyboru kandydatów na prezesa SN zapoczątkowaną przez Kamila Zaradkiewicza. A zdaniem „starych” sędziów SN ta procedura jest wadliwa. Bo Zgromadzenie nie ma porządku obrad, źle wybrano komisję skrutacyjną (wynik głosowania na jej członków ustalił Zaradkiewicz zmieniając wcześniejszy wynik ustalony przez specjalną komisję).

To oznacza, że Stępkowski chce szybko wysłać do prezydenta listę kandydatów, by ten powołał nowego prezesa SN, którym zapewne zostanie ktoś z nowych sędziów SN.

Można się spodziewać, że sędziowie ze starych Izb SN nadal będą protestować przeciwko łamaniu procedur na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów SN. A swoje argumenty wywodzą nie z celowej obstrukcji, którą zarzucają im prorządowe media i niektórzy nowi sędziowie SN, ale z prawa.

Ustawa o SN, którą wiele razy nowelizował PiS oraz Regulamin SN, który narzucił SN prezydent Andrzej Duda, nie regulują dokładnie, jak ma przebiegać głosowanie na Zgromadzeniu, którego celem jest wybór nowego prezesa SN.

Zgromadzenie to samorząd sędziów SN. Jest organem konstytucyjnym. Konstytucja w artykule 183 prf 3 mówi, że „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej na sześcioletnią kadencję spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego”.

Z tego artykułu „starzy” sędziowie SN wywodzą, że to Zgromadzenie ma zdecydować, kto zostanie kandydatem na pierwszego prezesa SN. Że to oni mają przedstawić prezydentowi osoby zaakceptowane przez ich samorząd. A kandydaci powinni być wybrani przez Zgromadzenie większością głosów. O takim trybie przyjmowania uchwał przez Zgromadzenie mówi artykuł 17 prf 3 ustawy o SN.

Z kolei artykuł 17 prf 2a tej ustawy mówi, że informując o zwołaniu Zgromadzenia, prezes SN informuje też sędziów o porządku obrad. O tym, że sędziowie powinni dostać porządek obrad mówi też prf 25 Regulaminu SN. Co więcej regulamin mówi, że porządek obrad powinien być przyjęty, czyli przegłosowany przez sędziów.

To ważne, bo „starzy” sędziowie SN od początku obrad Zgromadzenia domagali się od Zaradkiewicza przyjęcia porządku obrad, który będzie określał punkty Zgromadzenia i zasady procedowania. Zaradkiewicz cały czas lekceważył jednak ten wniosek. Nie przyjął go i nie poddał pod głosowanie. Pisaliśmy w OKO.press dlaczego grupa „starych” sędziów SN domagała się od prezydenta odwołania Zaradkiewicza:

Jak wybrać nowego prezesa SN

Spór pomiędzy „nowymi” i „starymi” sędziami SN idzie więc o procedury, jakimi powinno rządzić się Zgromadzenie, które ma wybrać kandydatów na prezesa SN. A te procedury są ważne. Bo porządek obrad i zasady głosowania (decyduje większość sędziów) mają wpływ na to, czy Zgromadzenie będzie prawdziwym organem samorządu SN, czy też notariuszem, który będzie legitymizował decyzję prezydenta.

Wolą PiS, który nowelizował ustawę o SN, było takie ustawienie wyboru nowego prezesa SN, by prezydent dostał do wyboru pięciu kandydatów, w których gronie na pewno będzie co najmniej jeden nowy sędzia SN. I prezydent go powoła na stanowisko pierwszego prezesa. To pozwoli władzy przejąć kontrolę nad najważniejszym sądem w Polsce.

W tym celu zmieniono ustawę o SN. Artykuł 13 mówi, że kandydata na prezesa może zgłosić każdy sędzia. I każdy sędzia może oddać tylko jeden głos. Wygrywają ci, którzy dostaną najwięcej głosów.

W zamyśle PiS sędziowie powinni głosować tylko na jednego kandydata. Ale ustawa o SN, ani Regulamin SN nic nie mówią, jak ma wyglądać głosowanie na kandydatów.

Tymczasem można głosować na listę kandydatów na prezesa – w tym kierunku prowadził obrady Kamil Zaradkiewicz – lub na każdego kandydata oddzielnie, jak chcą „starzy” sędziowie SN. Wybór sposobu głosowania ma duże znaczenie. Bo w pierwszym wariancie sędziowie głosują tylko raz, na całą listę. Ich głosy się rozpraszają. I do prezydenta trafi lista z kandydatami, którzy dostali nawet małe poparcie Zgromadzenia.

W wariancie drugim sędziowie głosują kilka razy, nad każdą kandydaturą oddzielnie. I wygrywają tylko ci, którzy zyskają poparcie większości sędziów biorących udział w Zgromadzeniu. Do takiego głosowania nie chciał dopuścić Kamil Zaradkiewicz i nowi sędziowie SN. Bo obawiają się, że w ten sposób kandydatów na nowego prezesa wskażą „starzy” sędziowie SN, którzy na Zgromadzeniu mają większość głosów.

Stępkowski powinien zacząć Zgromadzenie od nowa

Tyle, że za takim sposobem głosowania przemawia prawo, czyli Konstytucja, która mówi, że to Zgromadzenie ma wskazać kandydatów prezesowi. I ustawa o SN, która mówi, że uchwały Zgromadzenie przyjmuje większością głosów.

Jest jeszcze jeden problem, na który zwracają uwagę „starzy” sędziowie SN. Regulamin SN, który ogólnie określa, jak powinno przebiegać Zgromadzenie – ale bez ustalenia zasad głosowania – prezydent wydał z przekroczeniem uprawnień. Bo artykuł 4 ustawy o SN mówi, że prezydent w Regulaminie może określić liczbę sędziów SN i organizację wewnętrzną SN.

Nie ma tam mowy, że może uregulować, jak ma przebiegać Zgromadzenie.

"Prezydent nie ma upoważnienia do wydawania przepisów regulujących przebieg Zgromadzenia, w szczególności Zgromadzenia dotyczącego wyboru prezesa SN" – mówi OKO.press jeden z sędziów SN.

Co powinien teraz zrobić Stępkowski? "Zacząć procedury od nowa, z przyjęciem porządku obrad. Jeśli tego nie powtórzy, nadal będziemy brnąć w wadliwą procedurę" – mówi sędzia SN. A to będzie oznaczać, że wybór prezesa Sądu Najwyższego będzie można w przyszłości podważać.

Co ciekawe prezydent nieświadomie przyznaje takiej interpretacji prawa rację. W piśmie odmawiającym Kamilowi Zaradkiewiczowi zmiany Regulaminu SN napisał, że obowiązujące przepisy pozwalają Zgromadzeniu na przedstawienie kandydatów na prezesa SN. Jako przykład podał wybranie nowego prezesa Izby Karnej, którego Zgromadzenie tej Izby wybrało w lutym 2020 roku. Tyle, że w Izbie Karnej został przyjęty porządek obrad, w którym określono zasady przeprowadzenia Zgromadzenia. I takich zasad domagają się teraz „starzy” sędziowie SN.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze