0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Prezydent Andrzej Duda w lipcu 2016 roku odmówił powołania 10 sędziów na stanowiska w sądach różnego szczebla, nie podając żadnego uzasadnienia. Czterech z nich złożyło skargi na te decyzje prezydenta do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który je odrzucił. Uznał wtedy, że

"kompetencja prezydenta RP zarówno w zakresie powołania do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego, jak i odmowy powołania, jest specjalną prerogatywą prezydenta RP jako głowy państwa” i “jest to czynność niezawisła i dyskrecjonalna, która nie podlega kontroli sądu administracyjnego".

Sędziowie odwołali się od tych postanowień do NSA. Do ich skarg przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Fundacja Helsińska w swoim stanowisku podkreślała, że

nie można mówić o niezależnym sądownictwie, jeżeli kariera sędziowska byłaby uzależniona od decyzji władzy wykonawczej, niepodlegającej niczyjej kontroli.

Prezydent ma swobodę, ale nie dowolność

Na dzisiejszym (7 grudnia 2017) posiedzeniu Naczelny Sąd Administracyjny ogłosił, że skargi odrzuca. Nie oznacza to, że stwierdził legalność decyzji prezydenta, bo NSA nie oceniał tego czy skarga sędziów była słuszna, a jedynie to - czy sąd niższej instancji powinien był ją odrzucić. I uznał, że powinien.

Prezydent nie jest organem administracyjnym, a jego decyzja nie jest decyzją administracyjną, więc nie mogą jej oceniać sądy administracyjne - można tak streścić, mocno upraszczając - ustne uzasadnienie wyroku NSA przedstawione przez sędziego Romana Ciąglewicza.

Sędzia podkreślił, że prezydent w powoływaniu lub odmowie powoływania sędziów ma swobodę, ale nie dowolność.

Powołać sędziego może tylko spośród kandydatów przedstawionych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. KRS - jak wskazał sędzia Ciąglewicz - decydując o rekomendowaniu kandydatów na sędziego, kieruje się innymi kryteriami niż prezydent, decydując o ich powołaniu. W ocenie NSA, prezydent, decydując o losie sędziego powinien kierować się odpowiedzialnością za sprawy państwa, za równowagę i współdziałanie władz państwowych, za ich wzajemne poszanowanie.

Zostaje tylko Trybunał Stanu

A co jeśli prezydent tymi kryteriami się nie kierował lub wprost działał wbrew nim? Kto na przykład mógłby stwierdzić nieodpowiedzialność prezydenta, gdyby ogłosił, że przyjmuje tylko kandydatury sędziów brunetów? Do kogo się odwołać?

NSA nie wykluczył, że może istnieć jakaś ścieżka zaskarżenia, ale na pewno nie prowadzi ona przez sądy administracyjne. Nie pomoże też Trybunał Konstytucyjny. Gdy w 2008 roku powołania odmówił sędziom Lech Kaczyński, po przegranej przed sądami administracyjnymi złożyli oni skargę do TK. W 2012 roku Trybunał Konstytucyjny uznał skargę za niedopuszczalną, bo prezydent działał na podstawie samej konstytucji, a Trybunał konstytucyjności konstytucji badać nie może.

W tej sprawie także Krajowa Rada Sądownictwa złożyła wtedy do TK wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. I tym razem Trybunał także uznał wniosek za niedopuszczalny, bo sporu kompetencyjnego się nie dopatrzył. Po wyczerpaniu wszystkich środków w Polsce sędziowie niepowołani przez prezydenta Kaczyńskiego złożyli jeszcze skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. On też uznał skargi za niedopuszczalne.

Do odpowiedzialności za niepowoływanie np. sędziów-blondynów pociągnąć prezydenta mógłby więc chyba tylko Trybunał Stanu. Ale nawet gdyby skazał prezydenta za naruszenie konstytucji, nie poprawiłoby to losu sędziów - wyrok TS nie cofnąłby podjętych w ich sprawie decyzji.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze