0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Katarzyna Bednarczyk / Agencja GazetaKatarzyna Bednarczyk...

Jeleniogórska sekcja NSZZ "Solidarność" domaga się od radnych miasta uchwalenia Samorządowej Karty Rodziny opracowanej przez "Ordo Iuris". To dokument, który jest odpowiednikiem uchwał o strefach "wolnych od LGBT" podejmowanych przez samorządy w Polsce od marca 2019 r.

Przeczytaj także:

NSZZ "Solidarność" w liście do radnych oskarża osoby LGBT - które nazywa zresztą "wynaturzoną ideologią" - o problemy demograficzne Polski, rozbicie więzi społecznych, umacnianie indywidualizmu i egoizmu oraz konsumpcjonizm.

Równościowy "eksperyment" porównuje do czasów "stalinowskich bandytów". "Wówczas również wyrywano dzieci z rodzin, szkoląc ich na komunistycznych janczarów. Dzisiaj może metody są bardziej subtelne - nacisk gospodarczy i medialny, kupowanie elit kulturalnych, politycznych, gospodarczych, jednakże cel jest ten sam -

budowanie nowego człowieka, który jest podatny na manipulację, lekceważący wszelkie normy, wartości, zasady, nie zainteresowany budowaniem więzi społecznych i rodzinnych"

— piszą związkowcy.

OKO.press w całości publikuje antysolidarnościowy wykon NSZZ "Solidarność".

Z ostatniej chwili: Rada Miasta Jelenia Góra 18 grudnia po godzinie 13:30 odrzuciła projekt Samorządowej Karty Rodziny. Przeciwko było 12 radnych. Za - 6 osób, tylko radni PiS.

"Rodzina zawsze była dla naszego Narodu, dla naszego Kraju podporą, fundamentem pozwalającym na przetrwanie szczególnie trudnych okresów naszej historii. Rodzina dbała o przenoszenie w kolejne pokolenia Polaków najważniejszych wartości, pozwalających na przetrwanie tożsamości społeczeństwa polskiego, szczególnie w okresie zaborów, w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej.

Rodzina to również podpora dla każdego z nas, w momentach trudnych i radosnych naszego życia zawodowego i prywatnego.

Związkowcy NSZZ Solidarność, szczególnie Ci, którzy uczestniczyli w strajkach, w roku 1980, walczyli z systemem komunistycznym w okresie stanu wojennego i byli przez ten system prześladowani, przeżywali niszczenie swoich zakładów pracy w okresie transformacji ustrojowej, dobrze wiedzą jakie znaczenie ma Rodzina w tych najtrudniejszych momentach życia.

Dlatego też sprzeciwiamy się działaniom, których celem jest zniszczenie, ośmieszenie, pomniejszenie, zdyskredytowanie roli tradycyjnej Rodziny.

Sprzeciwiamy się działaniom, których celem jest indoktrynacja dzieci i wyrywanie ich, czy wręcz przeciwstawianie rodzicom - Rodzinom.

Środowiska, które w tym zakresie próbują zmieniać rzeczywistość i narzucać wynaturzoną ideologię doprowadziły już do poważnych problemów demograficznych, do rozerwania więzów społecznych, do budowania indywidualistycznego egoizmu i nastawienia wyłącznie na konsumpcję.

Taki system już nam próbowano narzucić i przecież znamy skutki komunistycznych eksperymentów. Metody narzucania były inne, bo wówczas strzał w potylicę dla stalinowskich bandytów był najprostszą i najszybszą metodą zaszczepienia obcej ideologii w naszych Rodzinach.

Wówczas również wyrywano dzieci z rodzin, szkoląc ich na komunistycznych janczarów. Dzisiaj może metody są bardziej subtelne - nacisk gospodarczy i medialny, kupowanie elit kulturalnych, politycznych, gospodarczych, jednakże cel jest ten sam - budowanie nowego człowieka, który jest podatny na manipulację, lekceważący wszelkie normy, wartości, zasady, nie zainteresowany budowaniem więzi społecznych i rodzinnych.

Apelujemy do Państwa o włączenie się w obronę znaczenia i wartości Rodziny. Przecież od Waszych decyzji zależy również przyszłość tego naszego lokalnego społeczeństwa i mieszkających w Jeleniej Górze Rodzin. Zwracamy się do Państwa o podjęcie poważnej dyskusji na temat Samorządowej Karty Praw Rodziny i przyjęcie decyzji, które Rodzinę będą chroniły i wspierały".

"Solidarność" na marginesie ruchu związkowego

Cytowany przez OKO.press list, to kolejny dowód na to, że polityka NSZZ "Solidarność" znacząco odbiega od standardów, które stawiają przed sobą związki zawodowe na świecie.

Z tej okazji przypominamy wywiad z dr Julią Kubisą z Instytutu Nauk Socjologicznych UW, który przeprowadziliśmy po tym, jak "Solidarność" wstawiła się za Tomaszem, pracownikiem IKEI zwolnionym z pracy za za homofobiczny komentarz zawierający biblijne życzenie śmierci.

Anton Ambroziak, OKO.press: Zachodnie związki zawodowe traktują prawa osób LGBTQ jako element praw pracowniczych. Skąd w Polsce ta wrogość lub obojętność?

Julia Kubisa: Uogólniając, prawa osób nieheteroseksualnych wciąż nie są widziane jako element praw człowieka, które są związane z prawami pracowniczymi – że walka z homofobią w miejscu pracy to ochrona praw pracowniczych. Cały czas pokutuje przeświadczenie, że jest to „obyczajówka”. Sprawa prywatna, którą zostawiasz za drzwiami zakładu pracy.

To oczywiście kłóci się z globalnymi trendami. Aktywna działalność różnych organizacji i instytucji na rynku pracy na rzecz osób LGBT, to odpowiedź na głębokie przemiany społeczne i instytucjonalne.

Gdy coraz częściej wysyłany jest sygnał, że równość małżeńska to rozwiązanie prawne, które jest możliwe; że równouprawnienie to nie martwe hasło z dokumentów międzynarodowych, różne organizacje – w tym firmy – orientują się, że działanie na rzecz społeczności LGBT leży w ich interesie.

Często pod adresem sektora prywatnego pada zarzut „pinkwashingu”. Firmy chwalą się politykami równościowymi, ale równolegle w nosie mają normy pracy czy stabilność zatrudnienia. W rezultacie – jak twierdzą krytycy – programy dla LGBT przykrywają prawdziwe problemy, a tym samym oddalają nas od rdzenia walki związkowej.

Oczywiście, fantastycznie byłoby, gdyby sprawy łamania praw pracowniczych zyskały taką uwagę jak ten przypadek. Zresztą, związki na całym świecie zgodzą się, że sprawa praw pracowniczych jest marginalizowana. Ale w polskim kontekście szczególnie łatwo aplikować – często bezpodstawnie – zarzut pinkwashingu.

Spójrzmy chociażby na skład Parad Równości. Na Zachodzie oprócz firm w przemarszach biorą udział reprezentacje uniwersytetów i przedstawicielstwa najróżniejszych związków zawodowych. W Polsce oddają pole sektorowi prywatnemu, więc łatwo rzucać oskarżenia o pinkwashing, powierzchowne wykorzystywanie idei wsparcia dla prywatnych zysków.

Poza firmami nie widzimy nikogo z rynku pracy i edukacji kto otwarcie mówiłby: zależy nam na tym, by osoby LGBTQ czuły się bezpiecznie.

Z pewnością stoi za tym zachowawczość oraz przekonanie, że to sprawa prywatna. A przecież, dobrze wiemy, że każdy z nas do pracy przynosi też życie rodzinne. Dzieje się to za każdym razem, gdy wspominamy o „mężu”, „żonie”, „dzieciach”, „partnerach”.

Na pewno w przełamaniu tego impasu nie pomaga prawny absurd, w którym żyjemy. Gdy świat z przytupem ruszył naprzód, w Polsce wciąż nie ma nawet ustawy o związkach partnerskich.

Może nie ma związków partnerskich, ale Kodeks pracy rozpoznaje dyskryminację ze względu na orientację seksualną już od 2004 roku. Wraz z nowymi przepisami pojawiły się też konkretne rekomendacje dla związków zawodowych, takie jak publikacja Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, które instruktażowo tłumaczyły, że przeciwdziałanie dyskryminacji w zatrudnieniu to jedno z wyzwań, które przed nimi stoją. Czy związki zawodowe zauważyły swoją rolę?

Już wiele lat temu z pomysłu Jana Guza zainspirowanego działalnością brytyjskich związków zawodowych w OPZZ pojawił się pełnomocnik ds. gejów i lesbijek.

W Wielkiej Brytanii związki dbają o to, by wysyłać czytelny komunikat: miejsce w związku jest dla każdego. Szczególnie akcentują problem podwójnych wykluczeń związanych z pochodzeniem etnicznym, płcią, orientacją seksualną czy niepełnosprawnością.

W ZNP działa też sekcja ds. równości…

Faktycznie, wśród dużych „graczy” związkowych ZNP ma w swojej historii także wystąpienia wspierające osoby LGBT. Jeśli chodzi o mniejsze inicjatywy to możemy wymienić Inicjatywę Pracowniczą, która w samym profilu organizacji, ma wpisaną niedyskryminację.

W przypadku dyskryminacji na rynku pracy osoby LGBTQ prędzej zwrócą się jednak do organizacji pozarządowych. Dlatego że związki są nieprzychylne, czy dlatego że w polskiej świadomości „związek zawodowy” to wciąż nie jest coś co brzmi dumnie?

To nie tylko kwestia kulturowa. Podstawowe pytanie brzmi: czy masz możliwość zgłosić się do związku zawodowego? Czy związek zawodowy jest w twoim miejscu pracy?

Związki zawodowe działają głównie w przemyśle i sektorze publicznym. Sektor usługowo-prywatny jest nieuzwiązkowiony. Odpowiedzi należy szukać w polskiej ustawie o związkach zawodowych.

Z drugiej strony – geje, lesbijki, osoby transpłciowe są wszędzie. Także w przemyśle i sektorze publicznym. Dlatego myślę, że związki mają do wykorzystania duży potencjał.

I zagraniczne związki zawodowe ten potencjał wykorzystują. Europejska Konfederacja Związków Zawodowych (ETUC) nie tylko wydała stanowisko, które lobbuje za przyjęciem dyrektyw niedyskryminacyjnych w UE, ale sama posiada koordynatorów odpowiedzialnych za przeciwdziałanie dyskryminacji, w tym ze względu na płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową, pracowników migracyjnych i należących do mniejszości etnicznych, a także niepełnosprawnych.

To właśnie mnie zastanawia. Jak to jest, że w międzynarodowych organizacjach takich jak ETUC czy ITUC determinacja w walce z homofobią jest niesiona na sztandarach? Warto dodać, że do tych międzynarodowych konfederacji należą polskie związki zawodowe. Także te, które głośno mówią o „propagandzie LGBT”.

Związki zawodowe wydają jasne stanowiska, organizują grupy wsparcia dla pracowników LGBTQ, biorą udział w Paradach Równości.

W brytyjskim związku zawodowym sektora publicznego UNISON działają rozbudowane struktury zrzeszające osoby LGBT, a przez cały czerwiec związek obchodził okrągłą rocznicę wydarzeń w Stonewall. Francuski związek CGT regularnie wydaje oświadczenia przeciwko homofobii. Elementem programu norweskiego LO jest rozpoznanie specyfiki sytuacji osób LGBT w miejscu pracy tak, by móc wspólnie przeciwdziałać homofobii. I tak dalej.

Te działania są różne, od tworzenia specjalnych struktur do publikowania wyrazów solidarności, ale przekaz jest jeden – związki zawodowe są miejscem przyjaznym osobom LGBT, a walka z homofobią w miejscu pracy jest elementem walki o prawa pracownicze. Jest to element szerszej działalności związków zawodowych na rzecz równości i różnorodności w miejscu pracy.

I jest to też dobra odpowiedź na zarzut pinkwashingu.

Te organizacje związkowe, o których wspominam, już dawno zrozumiały, że podzieleni pracownicy to słabi pracownicy. Homofobia jest jednym ze sposobów dzielenia pracowników i osłabiania praw pracowniczych.

Wszyscy ci, którzy tak chętnie bronią zwolnionego pracownika IKEI w akronimie „LGBT” widzą zestaw literek, które kojarzą się z jakąś dziwną, sekretną organizacją. Ale ten skrót oznacza przede wszystkim konkretne osoby, które odczytały to „biblijne życzenie śmierci”. Trudno nie brać tego siebie i nie czuć zagrożenia. Jestem poruszona tym, że tak łatwo można odczłowieczać, zapomnieć o ludziach.

Na facebooku piszesz, że czekasz na inne głosy związkowców. Myślisz, że atmosfera polityczna sprzyja otwartości?

W całej dyskusji dużo jest fantazji, także opartej na uprzedzeniach, a mało wiedzy. A sytuacja zyskała tak duży rozgłos właśnie dlatego, że rząd prowadzi kampanię poniżającą i odczłowieczającą osoby nieheteroseksualne i transpłciowe.

Mimo to czekam na inne głosy związkowe, chociażby po to, żeby pokazać, że ruch związkowy nie jest monolitem. Jest różnorodny i jakaś jego część jest przyjazna i postępowa.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wykazać się podstawową empatią i uznać, że w końcu mamy rok 2019 i kwestia praw człowieka jest bezdyskusyjna.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze