Jutro głosami redakcji z całej Polski wskazany zostanie laureat nagrody Dziennikarz Roku 2020. Jury konkursu – w którym zasiadam – wskaże autorów najlepszych w tym roku materiałów w kategoriach: news, dziennikarstwo śledcze, reportaż prasowy, reportaż radiowy, reportaż telewizyjny, publicystyka oraz dziennikarstwo specjalistyczne.
Nie zostanie przyznana nagroda w kategorii wywiad. Ale o tym zaraz.
Dobre i bardzo dobre dziennikarstwo
Zatrzymajmy się jeszcze na kategoriach, w których nagrody zostaną wręczone. Zostało w nich zgłoszonych łącznie 737 materiałów. Do nagród we wszystkich kategoriach jury nominowało 48 z nich. Są to dobre i bardzo dobre publikacje.
Ich autorom chcę powiedzieć: to była przyjemność i zaszczyt oceniać efekty Waszej pracy. Wiele z tych materiałów to prawdziwe perły, które mogą przejść w swoich gatunkach do historii.
Przy jednym płakałam, czytając inny, zazdrościłam autorowi tematu, a przy kolejnym – pisarskiego talentu; kilka niespodziewanie zaciekawiło mnie sprawami, którymi na co dzień się nie interesuję. Przykro mi – i jak sądzę całemu jury – że przez nasz błąd więcej niż o Waszych publikacjach, mówi się o nas.
Tak: jako jury popełniliśmy błąd. Ale ten błąd nie przekreśla pracy nominowanych i najlepszych z nich, którzy i które zostaną nagrodzeni w tym roku.
Zupełnie też nie rozumiem, jak można przekonywać, że błąd, jaki popełniliśmy przekreśla dokonania wszystkich autorów nagrodzonych od 1997 roku w poszczególnych kategoriach konkursu Grand Press a także dziennikarek i dziennikarzy wybranych do tej pory głosami redakcji z całej Polski w konkursie na Dziennikarza Roku.
Ten wywiad, czyli błąd
Błąd dotyczył nominacji w kategorii wywiad. Zostało w niej zgłoszonych 205 prac, 11 odrzucono ze względów formalnych (np. zgłoszenia po terminie). Jury preselekcyjne oceniało więc w tej kategorii 194 materiały. Uznało, że na nominację do nagrody zasługuje siedem – wśród nich przeprowadzony przez Beatę Lubecką z Radia Zet wywiad z Margot z kolektywu „Stop Bzdurom”.
Zgodnie z regulaminem konkursu jury preselekcyjne przedstawiło propozycje wybranych przez siebie prac wszystkim członkom jury głównego (które 8 grudnia spośród nominowanych prac miało wybrać najlepszą).
Również zgodnie z regulaminem wywiady omawiane były z zachowaniem anonimowości autora i redakcji.
O wywiadzie z Margot jury preselekcyjne mówiło, że był jednym z kilku opublikowanych w 2020 roku wywiadów z tą znaną działaczką środowiska LGBTQ+. Zdaniem jurorów preselekcyjnych ta rozmowa – w odróżnieniu od innych – miała być prowadzona „na kontrze”, a autor miał nie bać się trudnych i ważnych pytań.
Dla członków jury głównego – w tym dla mnie – to brzmiało jak dobra rekomendacja.
Sama czytałam wcześniej tylko jeden wywiad z Margot i uważałam, że nie padło w nim kilka pytań, które paść powinny. A sprawy trudne do zrozumienia dla wielu ludzi, wymagają rozmowy bez chodzenia na skróty. I nawet najdzielniejszym aktywistom i aktywistkom wolno stawiać rzeczowe, trudne pytania. Tego spodziewałam się po nominowanym materiale i – jak sądzę – tego oczekiwali inni, którzy nie znali nominowanego wywiadu.
Ale to nie był dobry wywiad. Więcej: to był zły wywiad. Nie chcę już wnikać, dlaczego, bo dużo o tym napisano i powiedziano w ostatnich dniach. A także dlatego, że znam Beatę Lubecką z dawnych czasów, słucham czasami jej wywiadów i uważam ją za dobrą dziennikarkę.
Nie wiem, co takiego się stało, że wywiad z Margot przebiegał tak, jak przebiegał. Ale myślę, że Lubecka nie jest homofobką czy transfobką. I że nie zasłużyła na gigantyczny hejt, który na nią spadł po nominacji.
Nie zasługuje na ten hejt tym bardziej, że – wbrew temu, co wypisują niektórzy w mediach społecznościowych – to nie ona uznała, że zrobiła świetny wywiad i dumna z siebie zgłosiła go do konkursu.
Materiał został zgłoszony przez kogoś z jej redakcji. Nie wiem nawet, czy za wiedzą i zgodą władz redakcji.
Koronawirusowy tryb
Pech chciał, że w tym roku ze względu na epidemię koronawirusa prace jury konkursu Grand Press przebiegają inaczej, niż we wcześniejszych latach.
Od 1997 roku prace zawsze oceniało najpierw po kilku jurorów przypisanych do poszczególnych kategorii, a następnie przedstawiali oni propozycję nominacji jury głównemu. Wybrane (nominowane) materiały ogłaszane były w dniu wręczenia nagród, tuż przed galą.
W tym roku, w związku z tym, że gala wręczenia nagród będzie prowadzona tylko on-line, a co za tym idzie zainteresowanie wynikami konkursu będzie prawdopodobnie mniejsze,
organizator Grand Press zdecydował, że nominowane prace zostaną ogłoszone zaraz po zakończeniu prac preselekcyjnych. Być może, gdyby tak się nie stało, członkowie jury głównego po wysłuchaniu wywiadu z Margot zdążyliby cofnąć tę nominację.
Ale skoro nominację już ogłoszono, zgodnie z regulaminem, jurorzy mogli podjąć decyzję w sprawie tego materiału (i wszystkich innych) dopiero podczas posiedzenia 8 grudnia – czyli przed galą finałową.
W oświadczeniu z 3 grudnia, pod którym podpisaliśmy się wszyscy, stwierdziliśmy, że „większość członkiń i członków jury wyraziła swoje zastrzeżenia wobec decyzji jurorów preselekcyjnych w stosunku do tego materiału”.
Innymi słowy: większość jury uznała, że materiał nie powinien zostać nominowany.
Ocena prac. Jak to wygląda?
Po opublikowaniu oświadczenia pojawił się kolejny zarzut: dlaczego całe jury nie czytało wszystkich zgłoszonych prac?
Odpowiadam: bo od 1997 roku, czyli od 24 lat, taka jest formuła konkursu. W tę formułę wpisane jest ryzyko, że jury preselekcyjne wybierze materiały, które nie spodobają się reszcie. Ale to, że w jury zasiadają przedstawiciele różnych mediów, mający czasami zupełnie inną wrażliwość, inne doświadczenie dziennikarskie i inne poglądy, było zawsze zaletą Grand Press.
Także dzięki temu, że konkurs łączy media działające w różnych „bańkach”, jest od lat jednym z najważniejszych konkursów dziennikarskich w Polsce. Być może w czasach tak głębokich podziałów, także w środowisku dziennikarskim, jest to już nie do utrzymania.
Wchodząc do jury godzimy się, że wybór materiałów nie będzie całkowicie nasz, autorski. Że będzie to jakiś kompromis. Zakładamy, że możemy mieć do siebie nawzajem zaufanie – że nikt nie nominuje materiałów, które by nas wszystkich kompromitowały, rzucały cień na cały konkurs. Zakładamy też, że nikt nie będzie lobbował w jury w sprawie materiałów ze swoich redakcji, nikt nie będzie wykluczał materiałów bezpośredniej konkurencji, czy dziennikarzy, których nie lubi.
Zorganizowanie konkursu, w którym wszyscy jurorzy będą czytać/oglądać wszystkie materiały jest zwyczajnie niemożliwe. W tym roku we wszystkich kategoriach na konkurs zgłoszono łącznie 942 prace. Po odrzuceniu tych, które nie spełniały kryteriów formalnych (np. zgłoszono je po terminie), jury miało do oceny 853 materiały.
Zobacz ile prac zgłoszono, a ile oceniało jury w poszczególnych kategoriach
Liczba artykułów w poszczególnych kategoriach
News – zgłoszonych 59, do oceny 50
Dziennikarstwo śledcze – zgłoszone 42, do oceny 37
Publicystyka – zgłoszone 134, do oceny 116
Reportaż prasowy – zgłoszone 194, do oceny 173
Reportaż radiowy – zgłoszone 46, do oceny 44
Reportaż telewizyjny – zgłoszonych 56, do oceny 51
Wywiad – zgłoszonych 205, do oceny 194
Dziennikarstwo specjalistyczne – zgłoszonych 206, do oceny 188.
To nie są teksty na pół strony. Najdłuższy ze zgłoszonych w tym roku tekstów śledczych liczy 49 stron. Najdłuższy reportaż radiowy trwa 4 godziny. Reportaże mają po kilkanaście – kilkadziesiąt stron. Nawet większość newsów to nie kilkuzdaniowe informacje, lecz dłuższe materiały, a nawet mini-śledztwa.
Czytanie/ oglądanie/ słuchanie materiałów w jednej kategorii zajmuje wiele godzin. Kto miałby czas, by przez wiele tygodni, czy nawet miesięcy studiować kilkaset prac?
Raczej nie dziennikarze, którzy wciąż wykonują zawód. A to – moim zdaniem – kolejna zaleta Grand Press, że pracę dziennikarzy oceniają czynni dziennikarze.
Tak źle i tak niedobrze
W związku z tym, że „zdaniem większości jurorów jeden z nominowanych do finału materiałów nie spełnia wszystkich warunków konkursu, którymi są: wybitne walory warsztatowe, znaczenie materiału dla opinii publicznej, ciekawy, indywidualny charakter materiału, zachowanie standardów etycznych dziennikarstwa”, Andrzej Skworz w imieniu organizatora konkursu (redakcja „Press”) podjął decyzję o rezygnacji z wręczenia nagród w kategorii wywiad w 2020 roku.
Te same osoby – wśród nich dziennikarze – którzy wcześniej domagali się odwołania nominacji dla wywiadu z Margot, teraz z kolei uznali, że decyzja o zawieszeniu nagrody jest krzywdząca dla pozostałych nominowanych w tej kategorii. I to mimo deklaracji organizatora, że
w przyszłym roku, wywiady zgłoszone w tym roku zostaną ocenione ponownie i że przyznane zostaną dwie nagrody – za 2020 i 2021 rok.
Według osób, które krytykują zawieszenie kategorii, wszystkie wywiady powinny zostać ocenione teraz.
Dlaczego to niemożliwe? Przypomnę: do konkursu zgłoszonych zostało 205 wywiadów, z tego 194 przeszły pozytywnie ocenę formalną. Tyle materiałów musiałoby ponownie przeczytać przez kilka dni jury główne, równocześnie analizując materiały nominowane w innych kategoriach.
Absurdalne zarzuty
W ciągu kilku dni słuszna krytyka i uzasadnione oburzenie związane ze złą decyzją o nominacji dla wywiadu z Margot, zaczęły przeradzać się w medialny lincz – na autorce wywiadu, jej redakcji, jury i organizatorze konkursu.
Pojawiające się zarzuty są coraz bardziej absurdalne. Do takich zaliczam sugestie, że jury konkursu, w czasach gdy środowisko osób LGBT jest prześladowane, staje po stronie prześladowców.
Wielu członków jury swoją codzienną pracą daje dowody, że jest dokładnie odwrotnie. O tym, że problemy środowiska LGBTQ+ jury uznaje za ważne, świadczą także tegoroczne nominacje w innych kategoriach. Dostały je m.in artykuł o samobójstwie chłopca, który urodził się w ciele dziewczyny i reportaż telewizyjny o homoseksualnych parach wychowujących dzieci.
Niestety – czego nie sposób nie zauważyć – szczere i uzasadnione oburzenie związane z nominacją wywiadu z Margot do nagrody Grand Press, wykorzystuje grono ludzi, dla których jest to okazja do załatwienia osobistych porachunków środowiskowych i ukojenia zawodowych frustracji.
Mam nadzieję, że – wbrew ich nadziejom i wysiłkom – błąd popełniony przez jury Grand Press 2020 nie osłabi i nie zniszczy tego konkursu, lecz sprawi, że w przyszłości będzie on lepszy. A jego laureaci będą dumni, że zostali w nim wyróżnieni. Tak jak ja jestem dumna ze wszystkich nominacji i nagród w tym konkursie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Świetny i mądry jak zwykle test pani Bianki, jeśli się go czyta abstrahując od sprawy, której dotyczy. Ja tego nie ogarniam. Szkoda, że autorka tego takim jak ja, niezbyt może bystrym czy niedoinformowanym, nie wytłumaczyła.
Jest nominowanych 7 tekstów w kategorii wywiad. Jeden z nich z niejasnych względów został uznany na niegodny nominacji, choć został nominowany. Już to jest jakimś odlotem.
Teraz okazuje się, że co? – nie rozumiem. Jury boi się głosować, żeby nie wygrał ten "niegodny". Jak jest zły to nie wygra i po sprawie.
A tak na marginesie słuchałem tego wywiadu. Nie jestem moim zdaniem – choć sam zainteresowany nie ma zwykle nic do gadania – ani homofobem, ani homoentuzjastą. Umiarkowanie sekunduję środowisku LGBT w walce o jego prawa, bo niczyje prawa nie powinny być naruszane. Ale jednocześnie, jak wiele osób mam pewne wątpliwości co do niektórych postulatów, bo to sprawy nowe, zaskakujące, wymagające szerszej debaty.
Z tej perspektywy obejrzałem wywiad Lubeckiej z Margot. Znałem kilka innych wywiadów (choć nie wszystkie, bo przecież to jakaś marginalna sprawa) i ten wydawał mi się najciekawszy. Dla mnie nie był ani homofobiczny, ani homoentyzjastyczny. Był zdroworozsądkowy, a Lubecka pytała o to, o co wielu przeciętnych ludzi chciałoby Margot zapytać. Ale nie jestem specjalistą od oceniania wywiadów, ani się aż tak bardzo nad tym wywiadem nie zastanawiałem, może nawet nie wsłuchiwałem w każdy szczegół.
Nie śledziłem też "afery" wokół tej nominacji. Pierwsze o niej słyszę. Ten ciekawy tekst niestety niczego mi nie wyjaśnił.
Czuję się zawiedziony, bo chciałbym, aby mnie ktoś oświecił.
Mam jakieś dziwne uczucie po przeczytaniu tego tekstu.
Poza tym nie lubię, gdy ktoś mówi, że coś jest złe, a z autorem coś nie tak, nie wyjaśniając ani słowem swoich racji.
Brzmi to jak niektóre komentarze w socjal mediach – czyli ograniczenie się do stwierdzenia "to jest głupie". Albo "autor powinien się leczyć".
Tramwaje dalej polują na podludzi z LGBTRTVAGD???
ciąg dalszy:
Moim zdaniem Lubecka była po prostu wobec Margot sceptyczna. Taki ma styl i za to ją lubię. Tak samo rozmawiała z Klaudią Jachirą, którą już wtedy podziwiałem, mimo to styl przepytywania Lubeckiej nie obraził moich uczuć. Czy ktoś się oburzał za styl wywiadu z Jachirą? Może więc nie o Lubecką chodzi tylko o Margot? Że należy się tej osobie jakieś szczególne traktowanie? Szacunek większy niż dziennikarz okazuje innym zaproszonym gościom?
ciąg dalszy:
Przeczytałem wywody Skarżyńskiego o wywiadzie z Margot. Nie wchodząc w ocenę, czy ten wywiad zasługuje na nagrodę Grand Press – moim zdaniem nie – teksty Skarżyńskiego są po prostu histeryczne i niebezpieczne. Teza, że z powodu nagonki kościelno-państwowej na osoby LGBT nie można tym osobom zadawać pewnych pytań jest śmieszna. Odkąd to w ogóle jakieś pytania są w dziennikarstwie zakazane? Mogą być pytania nietaktowne w pewnych sytuacjach, ale dopóki nie zawierają jakichś insynuacji, nie mogą być zakazane.
Chwyt z Żydami i Holocaustem to klasyczny argument z Hitlerem. Wynika z tego, że Lubecka powinna z Margot rozmawiać wyłącznie o martyrologii osób LGBT.
To próba ugruntowania funkcjonującego już niebezpiecznego stylu dziennikarstwa – o ofiarach wolno mówić tylko dobrze, o oprawcach tylko źle. O naszych tylko dobrze, o wrogach tylko źle. Świat czarno-biały. A wszystko to podobno w obronie standardów dziennikarstwa. To po co w ogóle wywiady. Niech Margot – i inni prześladowani – wygłasza na swój temat monologi i ok.
Nie wierzę, że tylu dziennikarzy dało się tą histerią zarazić.
Jestem jedną z osób, które protestowały zarówno przeciwko nominacji, jak i decyzji z 3 grudnia. I nie chodzi o dziennikarzy, rzekomo skrzywdzonych tym, że nie dostaną nagród. Chodzi o Margot, osobę, której granice zostały przekroczone podczas wywiadu Lubeckiej. Nominując wywiad jury zaaprobowało to, co spotkało podczas niego Margot, krzywdząc ją w ten sposób po raz drugi.
Rozumiem, że nie mieliście czasu na czytanie wszystkich tekstów, dziękuję za to wyjaśnienie. Ale rozwiązaniem byłoby przyznanie, że wywiad był queerfobiczny (nie wiem, czy Lubecka jest transfobką czy homofobką, i średnio mnie to obchodzi – wywiad taki był) i wycofanie nominacji. Tak rozumiem odważne przyznanie się do błędu i próbę naprawy sytuacji. Myślę, że tego oczekują sygnatariusze listu otwartego do Was. Nie wiem, czego oczekuje – jeśli w ogóle jeszcze czegoś od Was oczekuje – sama Margot. Ale Wy też nie wiecie – nie zapytaliście, prawda?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Znając styl Margot, pewnie niczego nie oczekuje. Robi wrażenie silnej osoby, która stawia na swoim, jeśli chce, to bez problemu rzuca słuchawką albo pokazuje środkowy palec. No chyba, że czegoś nie wiem, może coś tam napisała na swoim Facebooku… Ale pewnie byłoby nagłośnione.
Cześć panowie, mam na imie Monika 25 lat. Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowane osoby zapraszam do kontaktu. Więcej moich zdjęć można zobaczyć na moim profilu : https://milepanie.pl/monia89
Muszę przyznać, że ten tekst mnie zaniepokoił, że może ze mną jest coś nie tak, że a nuż straciłem kontakt z rzeczywistością, jestem kryptohomofobem i w ogóle jakimś obciachowym zaściankowcem i ciemnogrodzianinem.
Zaniepokojony puściłem sobie od nowa wywiad Lubeckiej, który swego czasu – na tle innych – sprawił na mnie dość dobre wrażenie, żeby sprawdzić, czy może nieuważnie go słuchałem albo wykazałem za mało czujności na pewne treści. Uprzedzony, że wiele osób uważa go za homofobiczny i transfobiczny wsłuchiwałem się w każde słowo. I wiecie co? Załamałem się.
Przeczytałem dokładnie listę osób protestujących pod histerycznym listem w sprawie wycofania tego wywiadu z konkursu Grand Press i załamałem się po raz drugi. Potwierdziło się to, co obserwuję od dawna – w Polsce myślenie przestało mieć jakiekolwiek znacznie. Zamiast myślenia jest opowiadanie się po stronie…
Ja też się opowiadam za prawami osób LGBT przeciwko opresyjnej władzy, Kościołowi i społeczeństwu, ale nigdy w życiu bym się do tej histerycznej nagonki na Lubecką nie przyłączył. Wstyd i wręcz hańba. Jestem wstrząśnięty. To jest próba wprowadzenia jakiegoś najgorszego rodzaju cenzury, bo nawet nie wymagającej tępego aparatczyka, który wykreśla źle mu się kojarzące słowa, tylko cenzury wewnętrznej.
Podpisani kompromitują ideę wolności słowa i dziennikarskiego obiektywizmu. To jest naprawdę załamujące.
Z jednej strony debilne media pisowskie i ich \"dziennikarze\" i \"publicyści\" z drugiej – nawet nie wiem jak to określić – egzaltowane stado święcie oburzonych ciotek rewolucji. Totalna załamka.
Wielki szacun dla tych wszystkich rozsądnych ludzi, co się pod tą brednią nie podpisali. Stop bredniom! (jak przez pomyłkę mówiła Lubecka)
Podpisanych przestaję poważnie traktować.
Lewackie *jeby dobrze oddaje pooziom tych podludzi.
Myślę, że ten cytat bardzo dokładnie opisuje stan w jakim jesteśmy Cyt. „Z jednej strony debilne media pisowskie i ich \"dziennikarze\" i \"publicyści\" z drugiej – nawet nie wiem, jak to określić – egzaltowane stado święcie oburzonych ciotek rewolucji. Totalna załamka.” Jednak szukając źródeł takiego stanu rzeczy wróciłem do wypowiedzi w jednym z wywiadów prof. Marcina Króla, który już niestety od nas odszedł cyt. „Źródłem wszystkich naszych problemów jest upadek myślenia. W gruncie rzeczy o to chodzi. Myślenia, które traktowało samo siebie nieprawdopodobnie poważnie. Skupić się i przeczytać cztery kolumny czegoś istotnego bez żarcików, przerywników, czegoś, co nie zostało umajone atrakcyjnymi zdjęciami, filmikiem – to jest dziś wyczyn jak wyprawa na Marsa”
Polecam komentarz Jakuba i Dawida. Mnie ktoś może podejrzewać o homofobię, ich chyba nie.
https://www.facebook.com/jakubidawid/photos/a.836224616513605/2056969731105748/
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Lincz urządzili ludzie na Twitterze i Facebooku. Autorzy listu nie mieli na to wpływ. Największy problem pojawił się, gdy pan Skworz anulował kategorię, chcąc w ten sposób ukarać wszystkich, w tym autorów listu (patrzcie wszyscy, to ich wina!). Od tego momentu problem stał się nierozwiązywalny, a – jak wszyscy wiemy – reakcja naczelnego Press'u nie jest niczym zaskakującym. Ale nikt o tym nie napisze. Nawet Pani, prawda?
Cała sytuacja pokazała, że z tymi nagrodami generalnie jest coś nie tak. Widać to było wiele razy przy w nominacjach. Wszyscy też widzą manipulacje przy wyborze Dziennikarza Roku, kiedy naczelny próbuje wpływać na wybór, wybierając rzekomo na prośbę innych redakcji, tych "którzy mieli dobry rok". Jak kogoś pan Skworz nie lubi, a nie lubi wielu, "dobrego roku" nie miał. Ja się jedynie dziwię, że takie nazwiska jak Pani, chcą to jeszcze firmować. Przedstawiciel Biedronki wręczający nagrodę za reportaż albo Kulczyka mówiący o etyce dziennikarskiej dopięły obrazu.