0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Premier Mateusz Morawicki powiedział tygodnikowi "Sieci" 2 lipca 2018, że główną przyczyną konfliktu z Komisją Europejską o praworządność w Polsce jest "głębokie niezrozumienie przemian zachodzących w Europie Środkowej przez partnerów zachodnich". Dyskredytując zaangażowanie wiceszefa KE Fransa Timmermansa (absolwenta prawa europejskiego i byłego ministra spraw zagranicznych Holandii) Morawiecki nieoczekiwanie dodał:

Jak Holender ma rozumieć transformację postkomunistyczną, jeśli nie ma on pojęcia, czym był komunizm?
Gdyby tak było, to o przestępstwach mogłyby mówić tylko ich ofiary - odpowiada holenderski profesor prawa
Wywiad dla tygodnika "Sieci",03 lipca 2018

"Postkomunizm był wytworem systemowo-ustrojowym komunizmu, który dziś staramy się przeorać" - podkreślił Morawiecki.

Holender - rzecz prosta - nie jest tego w stanie zrozumieć, może co najwyżej iść w zaparte i przykładać niewłaściwą (obcą) miarę do oceny tego, co dzieje się w Polsce, która przeszła zupełnie inną - o ile bardziej tragiczną! - drogę historyczną niż spokojny kraj w dorzeczu Renu, Mozy i Skaldy.

Wypowiedź premiera Morawieckiego można interpretować jako coś więcej niż krytykę ad personam. To pokaz podejrzliwości wobec prawdziwej współpracy międzynarodowej, zwłaszcza w ramach ponadnarodowych organizacji, takich jak Unia Europejska czy Rada Europy. Nieufność wobec "obcego" specjalisty wyraża arogancję narodową, wywyższanie się z powodu doznanych cierpień i osobiste zadufanie premiera.

Wypowiedź premiera o Holendrach komentuje dla OKO.press prof. Antoine Buyse z Holenderskiego Instytutu Praw Człowieka Uniwersytetu w Utrechcie, wybitny znawca orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dotyczącego przemian ustrojów autorytarnych w demokratyczne w Europie, w tym w Europie Środkowo-Wschodniej.

Prof. Buyse dla OKO.press: Jak długo można tłumaczyć się komunizmem

OKO.press: Polski premier dyskredytuje opinie Fransa Timmermansa jako wiceszefa Komisji Europejskiej a zwłaszcza Holendra.

Prof. Antoine Byuse: Idea współpracy w Europie jest zbudowana na wzajemnym uznawaniu i przestrzeganiu wartości i norm, co do których się zgodziliśmy.

Wszystkie kraje, które należą do Rady Europy oraz do Unii Europejskiej, monitorują nawzajem, co się u nich dzieje.

Wspólnie powołaliśmy też instytucje nadzorujące różne obszary, m.in. stan praworządności i standardy praw człowieka. W tych instytucjach pracują ludzie z różnych państw członkowskich.

Dlatego jest czymś zupełnie naturalnym, że ludzie z jednego kraju mogą się wypowiadać oraz oceniać to, co dzieje się w innym kraju członkowskim Rady Europy czy Unii Europejskiej.

Nie trzeba osobiście doświadczyć czegoś, żeby móc się na ten temat wypowiadać.

Zgodnie z logiką zaprezentowaną przez premiera Morawieckiego, tylko ofiara przestępstw mogłaby się wypowiadać na temat prawa karnego.

OKO.press: Czy prawników w Holandii interesuje to, co obecnie dzieje się w Polsce?

Wśród holenderskich prawników i naukowców zajmujących się prawem widzę duże zainteresowanie rozwojem sytuacji w Polsce.

Dlaczego? Ponieważ zmiany dotyczące praworządności w Polsce wpływają na praworządność w Unii Europejskiej i jej pozostałych państwach członkowskich.

Przykładem jest kwestia ekstradycji obywateli jednego państwa do drugiego na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Irlandzki Wysoki Sąd zapytał Europejski Trybunał Sprawiedliwości, czy może odesłać podejrzewanego o przestępstwa Polaka Polaka. Irlandzka sędzia ma wątpliwości, czy w Polsce gwarantowane jest prawo do sprawiedliwego procesu.

Mieszkańcy państw członkowskich oraz firmy działające w Unii Europejskiej korzystają z podstawowych zasad Unii: swobody przemieszczania się oraz swobody przepływu kapitału. Dlatego

coraz więcej spraw, rozpatrywanych przez sądy w krajach członkowskich, ma komponent europejski.

Sąd krajowe muszą orzekać w sprawie ekstradycji Polaka z Irlandii do Polski, albo na przykład w sprawie filii włoskiej spółki w Holandii. Dlatego kwestia praworządności w jednym kraju członkowskim, dotyka tak naprawdę wszystkich w Unii Europejskiej.

OKO.press: OK, interesujecie się Polską, ale czy macie kompetencje, żeby dokonać właściwej oceny?

Międzynarodowe instytucje mają doświadczenie porównawcze a do tego starają się zrozumieć kontekst krajowy. A przy tym nie są naiwne.

Na przykład Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ma ponad 30 lat doświadczenia w badaniu przemian demokratycznych. Zanim zaczął przyglądać się Europie Środkowej i Wschodniej, rozstrzygał w kwestiach transformacji demokratycznej w Grecji, Hiszpanii, czy Portugalii – europejskich krajów, które, o czym warto pamiętać, również dość niedawno przechodziły drogę z autorytaryzmu do demokracji.

Trybunał w Strasburgu daje państwom, które przechodzą przemiany demokratyczne, duży margines swobody we wprowadzonych rozwiązaniach, ponieważ rozumie, że wyjątkowe sytuacje wymagają niekiedy wyjątkowych środków.

Trybunał dostrzega jednak upływ czasu. Oczywiście, nie ma jednego, uniwersalnego terminu zakończenia procesu przemian. W każdym kraju przemiany przebiegają inaczej. Ale

rządzący, nawet w państwach pozostających wciąż "w trakcie" drogi do demokracji, nie mogą w nieskończoność powoływać się na argument, że przeprowadzają przemiany po ustrojach autorytarnych, żeby uzasadniać swoją politykę.

Im więcej czasu upływa od zmiany ustroju, tym Trybunał baczniej przygląda się takim argumentom podnoszonym przez rządy państw w Europie.

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Przeczytaj także:

Komentarze