0:000:00

0:00

"Tomasz Krzyżak w obszernym artykule »Watykan knebluje biskupów« na łamach dziennika »Rzeczpospolita« ujawnił poufną instrukcję (»w 10 punktach«) w sprawie dokumentów dotyczących pedofilskich przestępstw kleru, jaką otrzymali od nuncjusza apostolskiego abp Salvatore Pennacchio polscy biskupi.

Wynika z niej, że biskupom rzeczonych dokumentów wydawać nie wolno żadnym instytucjom państwowym - ani lokalnym sądom, czy prokuraturze, ani państwowej komisji ds. nadużyć seksualnych wobec nieletnich, kierowanej przez prof. Błażeja Kmieciaka" - pisze dla OKO.press prof. Stanisław Obirek (rocznik 1956), teolog, historyk, antropolog kultury, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku.

Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie, a zwłaszcza Janie Pawle II. Oto jego analiza.

Przestępstwa seksualne polskich księży "zarezerwowane" dla Watykanu

Przekaz ujawnionej instrukcji potwierdza list abp. Wojciecha Polaka do prof. Kmieciaka, w którym prymas Polak powołuje się na papieską instrukcję: "Sprawy dotyczące wykorzystywania małoletnich są w Kościele katolickim zarezerwowane jurysdykcji watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary i dlatego kanoniczne procesy karne lub sądowe są prowadzone w diecezjach lub zgromadzeniach zakonnych na jej zlecenie. W związku z tym

udostępnienie akt procesowych powinno odbywać się drogą dyplomatyczną za pomocą wniosku o międzynarodową pomoc prawną,

z prośbą o udostępnienie dokumentacji konkretnego postępowania kanonicznego znajdującego się w jurysdykcji Stolicy Apostolskiej. Mamy więc w tej sprawie do czynienia z relacją między rządem Polski a władzami Stolicy Apostolskiej, a nie między Państwową Komisją a Kościołem w Polsce".

List do prof. Kmieciaka uzasadnia, czemu jego komisja nie dostanie dokumentów, ale to samo dotyczy dotyczy wszystkich świeckich instytucji.

Zarówno sądy, jak i komisja o takowe dokumenty występowały wielokrotnie. W świetle tej najnowszej instrukcji odrzucenie przez biskupów prośby o udostępnienie dokumentacji związanej z procesami kościelnymi było w pełni uzasadnione. Jak wiemy, zupełnie inaczej ta sprawa wyglądała w innych krajach, zwłaszcza w przypadku wzorcowej komisji francuskiej, którą kierował Jean-Marc Sauvé. W centrum stały tam ofiary, a nie Kościół katolicki i jego interesy.

Kto tu kogo blokuje? Franciszek ofiarą czy sprawcą?

Czy Krzyżak ma racje, że to Watykan blokuje polskich biskupów, czy może raczej jest tak, że to polscy biskupi podpowiedzieli watykańskim urzędnikom taką akurat wykładnię? Takie właśnie rozumienie tajemniczych dokumentów watykańskich sugeruje Adam Szostkiewicz, który w „Polityce” napisał już następnego dnia, że „Franciszek ma kłopot”. Czyżby?

A może to Franciszek stanowi kłopot razem z podległymi mu instytucjami watykańskimi?

Wszystko wskazuje na to, że nikomu w Watykanie nie zależy na rozwiązaniu sprawy pedofilii kleru, a działania z takim zapałem komentowane przez media należy nazwać pozorowanymi. Ich jedynym celem jest odwrócenie uwagi od prawdziwego problemu, czyli dramatu ofiar, i skupienie uwagi na pseudorozwiązaniach. Tylko odpowiedzialne i zdecydowane działania społeczeństw obywatelskich są zdolne ten stan rzeczy zmienić.

Trzeba przypomnieć prawdę banalną, ale obowiązującą na całym świecie: Kościół ma tyle władzy, ile my mu jej damy. I to każdy z nas może zdecydować, że tej władzy nie będzie miał nad nami w ogóle. Pierwszym krokiem w tym kierunku jest obnażenie prawdziwego zamysłu stojącego za różnego rodzaju „ukazami” jakimi Watykan zasypuje swoich urzędników na całym świecie.

Nuncjatura apostolska do torpedowania odpowiedzialności kleru

Najskuteczniejszym narzędziem torpedowania odpowiedzialności kleru przed lokalnymi sądami i prokuraturą są nuncjatury [ambasady Watykanu]. Tak było od początku istnienia tej instytucji i tak jest do dzisiaj.

Jak wiadomo, w PRL-u nuncjatury nie było i nikt sobie głowy Watykanem nie zawracał. Ten stan rzeczy jest przedstawiany przez oficjalną narrację kościelno-państwową jako bezprzykładne prześladowanie Kościoła. Nie tu miejsce, by przedstawiać narrację konkurencyjną. Na użytek naszych rozważań zauważmy tylko, że każdy przestępca, w świetle obowiązującego wówczas prawa, również ten w sutannie, był karany przez lokalne organy wymiaru sprawiedliwości.

Tak dzisiaj jest w państwach demokratycznych, w których Kościół katolicki nie jest traktowany jak państwo w państwie, jak to ma miejsce w Polsce od chwili, gdy nasze państwo zawarło z Watykanem konkordat w 1993 roku [za premierostwa Hanny Suchockiej i prezydentury Lecha Wałęsy - red.], a właściwie od chwili jego ratyfikacji w roku 1998 [za rządów Jerzego Buzka i prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego].

Bez konkordatu nie byłoby problemów z przestępcami w sutannach, byliby bowiem sądzeni jak każdy inny.

Tymczasem Watykan stosuje niezwykle subtelną i perfidną grę z władzami świeckimi, by maksymalnie utrudnić prowadzenie dochodzeń, zwłaszcza w sprawach, których ostatecznym zwieńczeniem jest płacenie odszkodowań ofiarom przestępstw dokonanych przez katolicki kler.

Doświadczyły tego społeczeństwa tak różne jak USA, Irlandia czy Francja. Podobnie dzieje się od wielu lat w Polsce. Można powiedzieć, że dobre dla Kościoła, w rozumieniu kościelnych urzędników, jest prawo, które służy Kościołowi.

To samo zresztą można powiedzieć o obecnie rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, która stosuje analogiczną wykładnię prawa, łączenie z prawem konstytucyjnym, w stosunku do własnych partyjnych interesów. Stąd zapewne daleko idące porozumienie między Kościołem katolickim a PiS.

Miała być otwartość, są poufne instrukcje

Dopiero w tym kontekście można się zastanawiać nad znaczeniem zawiłych tekstów prawniczych, które mają stanowić wytyczne dla polskich biskupów. Przede wszystkim warto postawić pytanie na temat ich prawomocności w świetle prawa polskiego. Czy rzeczywiście polscy księża i biskupi potrzebują specjalnych instrukcji w sprawach, które są jasno określone w polskim prawie karnym? Inaczej mówiąc

czy polscy obywatele, jakimi przecież pozostają katoliccy biskupi i podlegający im księża, muszą powoływać się na poufne wskazówki, by zadośćuczynić krzywdom jakie wyrządzili innym polskim obywatelom, czyli ofiarom księży pedofili?

Jest to pytanie zasadne, gdyż ujawnione przez "Rzeczpospolitą" anonimowe „wskazania” nuncjatury z 9 grudnia 2021 roku zostały rozesłane razem z prawniczą wykładnią Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych motu proprio Vos estis lux mundi papieża Franciszka z 9 maja 2019 roku.

Dokument ten pojawił się dwa lata po Vos estis lux mundi i zawiera, jak informuje jego tytuł, „Uwagi na temat pytań Konferencji Episkopatu Polski odnośnie do stosowaniu motu proprio Vos estis lux mundi”.

Sprawa nabiera dodatkowych znaczeń jeśli zważymy, że oba dokumenty, mające regulować jak najbardziej publiczne sprawy w Polsce, tzn. stosunek biskupów do sądów i prokuratury, mają status „do użytku wewnętrznego”, czyli praktycznie sekretnych pouczeń.

Każdy z piszących o tym musi korzystać ze specjalnych kanałów (niżej podpisany również), by do tych dokumentów dotrzeć i się z nimi zapoznać. Czyżby powtarzające się wyzwania papieża Franciszka, by otwarcie dyskutować o wszystkich sprawach Kościoła pozostały dla Rzymskiej Kurii martwą literą? To właśnie Franciszek wprowadził do kościelnego słownika zapomniane słowo parezja – mówić bez lęku wszystko!

Wygląda na to, że tak właśnie jest. Wprawdzie status Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych jest znacznie niższy niż status tekstów podpisanych ręką papieża czy dokumentów Kongregacji Nauki Wiary, która z urzędu zajmuje się sprawami pedofilii kleru, jednak wykładnia zarówno redaktora Krzyżaka, jak i niektórych polskich hierarchów, na których on się powołuje, zdaje się wskazywać, że „wskazania” nabiorą mocy obowiązującej w polskim porządku prawnym.

Czy to jest normalne? Istnieje wiele przesłanek wskazujących, że polityka nuncjatury w Polsce nie pokrywa się do końca z polityką papieża Franciszka. A jeśli się pokrywa to znaczy, że papież Franciszek używa, tak często zarzucanego jezuitom, języka obłudy. Jeśli chce zadać kłam takiemu posądzeniu, musi jednoznacznie potwierdzić, że to jego słowa są obowiązujące, a nie prawnicze sztuczki rzymskich kurialistów.

A miał być przełom "bez uszczerbku dla ustawodawstwa państwowego"

Przypomnijmy. Z chwilą, gdy Vos estis lux mundi zostało ogłoszone, media jednogłośnie oceniły je jako tekst przełomowy, zrywający niechlubną tradycję sekretu papieskiego uniemożliwiającego z jednej strony dochodzenie sprawiedliwości przez ofiary seksualnych nadużyć kleru, a z drugiej skuteczne tuszowanie przypadków pedofilii.

Oto najbardziej istotne sformułowanie papieskiego dokumentu z 9 maja 2019 roku, czyli ostatni artykuł nr 19:

Niniejsze przepisy stosuje się bez uszczerbku dla praw i obowiązków ustanowionych gdziekolwiek w ustawodawstwie państwowym, w szczególności dotyczących ewentualnych obowiązków zawiadomienia właściwych władz cywilnych”.

Wydaje się, że nawet dla niespecjalisty sprawa jest jasna: w przypadkach dotyczących kleru należy stosować prawo cywilne i to, powtórzmy, „bez uszczerbku dla praw i obowiązków ustanowionych gdziekolwiek w ustawodawstwie państwowym”.

Dlaczego więc polscy biskupi z taką „bezradnością” zwracają się do dykasterii watykańskich [papieskie urzędy administracyjne, kongregacje lub rady] po dodatkowe instrukcje. Trudno oprzeć się wrażeniu, że szukają alibi, by nie podporządkować się prawu obowiązującemu w Polsce.

Pytanie o szczerość intencji Franciszka

Tak więc pojawia się zasadne pytanie o szczerość intencji papieża Franciszka. Jak dotąd zawsze był zmuszany do zajęcia jasnego stanowiska w sprawach elektryzujących opinię publiczną w lokalnych Kościołach. Tak było w przypadkach najgłośniejszych, jak historia założyciela Legionistów Chrystusa Marciala Maciela Degollado, na którym ciążyły liczne oskarżenia o przemoc seksualną, czy byłego kardynała Theodore’a McCarricka.

Przeczytaj także:

Degollado, jak wiadomo, został surowo osądzony przez papieża Benedykta XVI jako przestępca, a założony przez niego zakon poddany specjalnemu nadzorowi teologicznemu i dyscyplinarnemu. Franciszek kontynuuje więc dzieło rozpoczęte przez poprzednika, choć do tej pory osoby najbardziej skompromitowane popieraniem Degollado, jak kardynał Angelo Sodano i kardynał Stanisław Dziwisz, nie zostały pociągnięte do żadnej odpowiedzialności.

McCarrick, owszem, został przez papieża Franciszka pozbawiony nie tylko godności kardynalskiej, ale również wydalony ze stanu kapłańskiego. Stało się tak jednak tylko dlatego, że były nuncjusz w USA, abp Carlo Maria Vigano osobiście oskarżył Franciszka o wspieranie McCarricka. Tak więc papież działał poniekąd we własnej sprawie i dlatego zarządził sporządzenie szczegółowego raportu, opublikowanego w listopadzie 2020 roku.

Obie sprawy są jednak dalekie od zakończenia i nie można powiedzieć, że Watykan w ich ostatecznym wyjaśnieniu gorliwie współpracuje.

Jakie znaczenie mają „tajne wytyczne” rozesłane do wszystkich diecezji i kurii zakonnych w Polsce przez nuncjusza apostolskiego, abp Salvatore Pennacchio? Nie jestem prawnikiem więc tego nie wiem.

Zapytałem jednak prawnika dobrze obeznanego z tajnikami zarówno prawa kościelnego, jak i sposobami jego wprowadzania w życie watykańskich wytycznych. Otóż zdaniem Piotra Szeląga, bo to on był moim rozmówcą, te wytyczne nie mają żadnego znaczenia praktycznego.

Ich jedynym celem jest opóźnienie i utrudnienie działań lokalnych organów wymiaru sprawiedliwości, których skutkiem mógł być uszczerbek finansowy lub pogorszenie wizerunku Kościoła.

Czy biskupi czują się obywatelami Polski odpowiedzialnymi za krzywdy innych obywateli?

Podstawowe pytanie należy skierować do biskupów, jako adresatów tego rodzaju dokumentów.

  • Czy czują się naprawdę obywatelami polskimi i patriotami, którym zależy na rozwiązaniu problemów jakie tworzyli, tworzą i będą tworzyć podlegli im księża?
  • Co więcej, czy oni sami poczuwają się do odpowiedzialności za ofiary, które cierpiały, cierpią i będą cierpiały z powodu doznanych krzywd ze strony tutejszych księży?
  • I pytanie podstawowe: czy naprawdę do rozwiązania tych problemów potrzebne są dokumenty papieskie jak Vos estis lux mundi i towarzyszące mu dalsze interpretacje?

By przywołać opinię przewodniczącego komisji ds. pedofilii kleru francuskiego: czy biskupi czują się świadkami i rzecznikami ofiar, czy obrońcami „dobrego imienia” swojej instytucji i to za wszelką cenę, również za cenę powiększania cierpień ofiar.

A może jest tak jak napisała Chantal Delsol w książce „Koniec świata chrześcijańskiego”, którą już przywoływałem na łamach OKO.press.

Otóż zdaniem Delsol, „Kościół zachowuje się jak instytucja rządząca i dominująca. To, co jest zakazane innym, jest dla niej jest dopuszczalne”. Innymi słowy,

struktury kościelne przypominają jako żywo międzynarodową korporację, której jedynym celem jest maksymalizacja zysków i minimalizacja strat.

W tę logikę wprzęgnięte jest również prawo kościelne, którego jedynym celem jest ochrona „dobrego imienia” instytucji. Jeśli lokalne społeczeństwa na to przyzwalają, to przedstawiciele Kościoła katolickiego zrobią wszystko, by je sobie podporządkować. Jak na razie polskie społeczeństwo jest wobec tej logiki bezradne.

;

Udostępnij:

Stanisław Obirek

Teolog, historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita, wyświęcony w 1983 roku. Opuścił stan duchowny w 2005 roku, wcześniej wielokrotnie dyscyplinowany i uciszany za krytyczne wypowiedzi o Kościele, Watykanie. Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym, konsekwencjami Holocaustu i możliwościami przezwyciężenia konfliktów religijnych, cywilizacyjnych i kulturowych.

Komentarze