0:000:00

0:00

Dokładnie 27 lutego 2018 roku wystąpiliśmy do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów o udostępnienie rejestru wszystkich umów zawartych przez KPRM w 2017 roku.

Powoływaliśmy się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Zgodnie z jej przepisami, urzędy i instytucje państwowe mają 14 dni na udzielenie takiej informacji. W wyjątkowych sytuacjach, gdy konieczne jest zgromadzenie obszernych danych, lub gdy urząd jest szczególnie obciążony obowiązkami, może przedłużyć termin - maksymalnie do 2 miesięcy. Musi jednak wówczas poinformować osobę, która wystąpiła o informację, jaki jest powód zwłoki.

Wniosek wysłaliśmy na adres [email protected], obsługiwany przez Centrum Informacyjne Rządu, którego szefem jest Piotr Matczuk (były udziałowiec sławnej spółki Solvere).

Z tego samego adresu 7 marca otrzymaliśmy wiadomość, że „KPRM nie posiada gotowego zestawienia i niezbędne jest przetworzenie posiadanych informacji, w związku z tym termin udzielenia odpowiedzi na wniosek z 27 lutego br. - zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej - ulegnie wydłużeniu. Informacja ta zostanie udostępniona w terminie nie dłuższym niż 2 miesiące od dnia złożenia przedmiotowego wniosku, czyli nie później niż 27 kwietnia 2018 r.”.

Kancelaria nie przesłała nam jednak rejestru w terminie, który sama wskazała. 7 maja skierowaliśmy więc - znów na adres mailowy obsługiwany przez CIR - prośbę o niezwłoczne udzielenie informacji, przypominając, że przekroczony został maksymalny ustawowy termin. Nie doczekaliśmy się żadnego odzewu.

17 maja skierowaliśmy więc ponownie, taką samą prośbę, na adresy:

  • Centrum Informacyjnego Rządu,
  • Biuletynu Informacji Publicznej KPRM
  • oraz szefa KPRM Michała Dworczyka.

Informowaliśmy wówczas, że w przypadku nieudzielenia informacji, będziemy zmuszeni skierować sprawę na drogę sądową. Ale znów nie dostaliśmy od nikogo odpowiedzi.

28 czerwca poinformowaliśmy publicznie na Twitterze, że nasza redakcja czeka już 121 dni na udostępnienie rejestru umów. W poście oznaczyliśmy kancelarię premiera. Znów bez jakiejkolwiek reakcji ze strony urzędników kancelarii.

A 7 sierpnia przypominaliśmy na Twitterze, że czekamy już 161 dni - tym razem oznaczając w poście KPRM i premiera Mateusza Morawieckiego.

7 września jeszcze raz skierowaliśmy monit w tej sprawie na adresy mailowe:

  • premiera Mateusza Morawieckiego,
  • Michała Dworczyka,
  • CIR i
  • BIP.

Równocześnie poprosiliśmy o udzielenie - do 14 września - odpowiedzi na pytania:

  1. Kto w okresie od 27 lutego do września 2018 odpowiadał za obsługę adresów mailowych, na które kierowaliśmy nasze wnioski?
  2. Kto odpowiada za obsługę kont KPRM i premiera Mateusza Morawieckiego na Twitterze?
  3. Kto z kierownictwa KPRM nadzoruje Centrum Informacyjne Rządu?

Ani na wniosek o udostępnienie rejestru, ani na pytania do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Tłumienie krytyki prasowej?

Nie ma wątpliwości, że urzędnicy kancelarii otrzymali naszą korespondencję i że mieli świadomość wielomiesięcznego przekroczenia ustawowego terminu na udzielenie informacji publicznej. Prawdopodobnie wiedzieli o nim również premier Morawiecki i szef jego kancelarii - Michał Dworczyk (jeśli sami obsługują swoje skrzynki mailowe w KPRM, a premier także swoje konto na Twitterze).

Postanowiliśmy więc skierować sprawę do prokuratury i sądu administracyjnego.

Według nas istnieje uzasadnione podejrzenie, że urzędnicy KPRM, za wiedzą premiera Morawieckiego i Michała Dworczyka, celowo nie udostępnili OKO.press rejestru umów, by ograniczyć krytykę prasową. Zgodnie z art. 44 par. 1 Prawa prasowego, ten "kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności".

Chcemy, by prokuratura podjęła właściwe kroki prawne wobec osób, które złamały prawo. Z kolei do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie występujemy o to, by stwierdził, że:

  • premier Mateusz Morawiecki i szef jego kancelarii Michał Dworczyk - dopuścili się w naszej sprawie bezczynności,
  • i że bezczynność ta wiąże się z rażącym naruszeniem prawa.

Chcemy, aby sąd:

  • zobowiązał Mateusza Morawieckiego i Michała Dworczyka do realizacji naszego wniosku
  • i wymierzył im grzywnę za naruszenie ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Obietnice bez pokrycia

Przejrzystość działania urzędów i instytucji publicznych i wprowadzenie w nich jawnych rejestrów umów było jedną z wyborczych deklaracji PiS. Także Mateusz Morawiecki, obejmując urząd premiera, deklarował jawność i przejrzystość działań KPRM. A w lutym br., podczas gali wręczenia nagrody Człowieka Roku tygodnika "Sieci" mówił, że dziennikarze powinni w sposób bezkompromisowy i odważny patrzeć na ręce władzy.

W rzeczywistości, jednym z elementów pisowskiej „dobrej zmiany” w instytucjach publicznych i spółkach państwowych jest systematyczne ograniczanie dostępu do informacji publicznej i odcięcie od informacji mediów, zwłaszcza tych krytycznych wobec rządu. Dziennikarze OKO.press na odpowiedzi z urzędów, w najdrobniejszych nawet sprawach, czekają tygodniami. A te, które ostatecznie dostajemy są szczątkowe i wymijające.

Zachowanie urzędników kancelarii premiera jest jednak szczególnie oburzające. Powinna ona bowiem wyznaczać standardy działania dla całej administracji rządowej i państwowych instytucji. Jako urząd państwowy, finansowany z publicznych pieniędzy, ma ona obowiązek udzielania mediom i zainteresowanym obywatelom informacji dotyczących jej działalności i wydatków. Jak widać jej urzędnicy, a być może również sam premier Morawiecki, nie przyjmują do wiadomości tego obowiązku.

;

Udostępnij:

Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze