0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

"Chcę przede wszystkim podziękować panu przewodniczącemu Proksie i "Solidarności". Jest to sukces. Szkoda, że nie podpisujemy tego w tej chwili z pozostałymi centralami związkowymi. Ale jesteśmy gotowi do kontynuowania dialogu. Ten dialog jest potrzebny polskiej szkole, a polska szkoła to przyszłość" - ogłosiła Beata Szydło wychodząc z sali negocjacyjnej o godzinie 21.30.

Słowo "sukces" powtórzyła jeszcze kilkakrotnie, ale negocjacje ostatniej szansy w niedzielę od 19.00 zakończyły się fiaskiem. Rząd nie przyszedł z żadną nową propozycją, nie podjął negocjacji z żądaniami związkowymi znaczących podwyżek płac.

Porozumienie podpisane zostało jedynie z "Solidarnością". Obejmuje ono propozycje, które rząd przedstawiał już wcześniej: już zrealizowane 5 proc. podwyżki w styczniu i 9,6 proc. podwyżki we wrześniu.

Jak podkreśla Dorota Gardias, (rotacyjna) przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego, a także szefowa FZZ - to porozumienie odbyło się poza Radą.

Sławomir Wittkowicz z FZZ: "W ustawce rządu z niesolidarną Solidarności nie będziemy brać udziału".

Przeczytaj także:

Co to oznacza? STRAJK

"Solidarność", znacznie mniejszy związek zawodowy niż ZNP i FZZ, i tak nie planowała strajku 8 kwietnia. Ich akcja miała sie odbyć dopiero 15 kwietnia. Porozumienie podpisane przez Beatę Szydło i Ryszarda Proksę nie ma żadnego wpływu na jutrzejszy strajk.

Komunikaty ZNP i Sławomira Broniarza nie pozostawiają żadnych wątpliwości:

View post on Twitter
View post on Twitter

"Nie ma dzisiaj zwycięzców" - mówiła Dorota Gardias, prowadząca negocjacje.

"Porozumienie rządu zawarte z NSZZ "Solidarność" odbywa się poza Radą Dialogu Społecznego. Podpisano je w tym budynku, ale nie w ramach negocjacji, które prowadziliśmy zgodnie z ustawą".

Sławomir Broniarz podkreślał, że strajk dotyczy setek tysięcy osób, które nie należą do żadnego związku oraz że protest obejmuje też innych pracowników oświaty, niebędących nauczycielami. "Propozycje rządu są nieadekwatne do oczekiwań środowiska nauczycielskiego - komentował na gorąco. - Nie uchylamy się od dyskusji o zwiększeniu czasu pracy. Ale najpierw musimy załatwić to, co było naszym postulatem".

"To było tylko pozorowaniem rozmów ze strony rządu. Zaproponowano: jak będziecie więcej pracować, to jest szansa, że za cztery lata będziecie więcej zarabiać. I jak was będzie mniej, bo zredukujemy zatrudnienie, to może będzie szansa na podwyżki. Skandaliczna postawa! Wszystkie procedury sporu zbiorowego zostały podjęte 10 stycznia, a rząd spotkał się z nami po raz pierwszy 25 marca" - komentował Sławomir Wittkowicz z FZZ. "W ostatnich tygodniach znalazły się pieniądze dla wszystkich. Nawet dla zwierząt, tylko nie dla nauczycieli" - nawiązał do deklaracji "krowa 500 plus" na ostatniej konwencji PiS.

Taka to była strategia

W piątek rząd wrzucił bombę. Oburzył wszystkie związki. W sobotę ze strony rządu wyszła propozycja negocjacji ostatniej szansy. ZNP i FZZ zaznaczały, że rozmawiać będą tylko pod warunkiem odniesienia się do ich propozycji. Do tej pory rząd sumiennie je ignorował.

Mieli przysłać szczegóły związkowcom koło 12.00, by zdążyli się przygotować do wieczornych negocjacji. Nie zrobili tego.

Jeszcze przed wejściem na salę negocjacyjną przed godziną 19.00 Beata Szydło nie zostawiła złudzeń - nie ma żadnej nowej propozycji.

"Mamy dobrą ofertę, którą przedstawiliśmy nauczycielom. Zakłada, że pensje nauczycieli wzrosną jeszcze w tym roku o 15 proc." - ogłosiła Beata Szydło, doliczając 5 proc. podwyżki ze stycznia 2019.

Po co było więc to spotkanie?

"Po to, żeby Solidarność mogła podpisać porozumienie z rządem, które było przygotowane już 25 marca. I po to, żeby rząd mógł się pochwalić, że do końca negocjował" - komentował Sławomir Broniarz.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze