0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / AgencjaSławomir Kamiński / ...

19 stycznia 2018 do Sejmu wpłynął (i natychmiast został skierowany do pierwszego czytania) rządowy projekt powołania Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej. Instytut ma zapewnione finansowanie do 6 mln zł rocznie, aż do 2027 roku, a jego dyrektora ma mianować sam premier.

Od lat eksperci i praktycy zaangażowani w stosunki polsko-ukraińskie przekonują, że potrzebna jest instytucja, która będzie działać na rzecz zbliżenia Polaków i Ukraińców. Bez efektu.

Rząd nie widzi celowości podejmowania wobec Ukrainy działań, które okazują się dzisiaj absolutnie niezbędne w przypadku Węgier.

Przeczytaj także:

Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej ma zajmować się:

  1. Przekazywaniem młodym pokoleniom znaczenia tradycji polsko-węgierskiej;
  2. Wzmocnieniem współpracy i nawiązywaniem kontaktów między przedstawicielami młodego pokolenia, w szczególności w dziedzinie kultury i sportu;
  3. Wspieraniem współpracy naukowej, inicjatyw oraz projektów naukowych i oświatowych mających na celu wzajemne poznanie języka, kultury, historii i polityki obu państw;
  4. Wspieraniem wzajemnej myśli innowacyjnej polsko-węgierskich organizacji kulturalnych, gospodarczych i politycznych w celu wzmacniania konkurencyjności obu państw;
  5. Finansowaniem przedsięwzięć na rzecz współpracy polsko-węgierskiej;

Biorąc pod uwagę relatywnie niewielkie, w porównaniu do innych narodów europejskich, znaczenie „wspólnej tradycji” dla obu narodów, ograniczone kontakty międzyludzkie, a także niewielkie powiązania ekonomiczne (na Węgry trafia 2,7 proc. polskiego eksportu, dla porównania w przypadku Czech wskaźnik ten wynosi 6,4 proc. - dane za okres styczeń-czerwiec 2017), oczywistym jest, że głównym powodem do stworzenia Instytutu jest bieżąca potrzeba polityczna.

Pomysł przypomina PRL-owską praktykę odgórnego budowania "przyjaźni" pomiędzy narodami, jako przedłużenia ideologicznego "sojuszu" przywódców.

Brak pragmatycznych argumentów na rzecz budowy nowej instytucji potwierdza krótkie i dość tajemnicze uzasadnienie do ustawy. Otóż Instytut ma służyć: pogłębianiu polsko-węgierskiej przyjaźni i współpracy, która rozwijała się na przestrzeni wieków i... przyczyniła się do przełomu politycznego w Europie. Trudno powiedzieć jaki przełom ma na myśli ustawodawca, jedyny kojarzony z polsko-węgierską przyjaźnią, zdarzył się bowiem ponad 150 la temu, w 1848 roku podczas tzw. Wiosny Ludów, i wydaje się dzisiaj mocno „przeterminowany”.

Ukraina kluczowa dla Polski

W odróżnieniu od Węgier, między Polakami i Ukraińcami istnieją autentyczne, a nie „rozdmuchiwane” na polityczne zamówienie, powiązania kulturowe, historyczne i międzyludzkie, o bliskości geograficznej nie wspominając. W ostatnich latach z Ukrainy do Polski przybyło ponad milion ekonomicznych migrantów oraz dziesiątki tysięcy studentów (stanowią oni ponad połowę wszystkich zagranicznych studentów w Polsce).

Wraz ze „starą” diasporą tworzą oni największą niepolską grupę narodową w naszym kraju. Z kolei w Ukrainie ciągle mieszkają Polacy, którzy znaleźli się poza granicami Rzeczpospolitej w skutek przesunięcia granic po II wojnie światowej. Nasze kraje łączy trudna, często tragiczna, historia. Różnice w jej interpretacji rodzą gorące emocje społeczne i polityczne rzutując na wzajemne stosunki. Wreszcie Warszawa i Kijów mają wspólne strategiczne interesy geopolityczne.

Zdolność Ukrainy do przeciwstawienia się agresywnej polityce Moskwy ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski.

Poza naszym największym unijnym sąsiadem - Niemcami - z żadnym krajem członkowskim nie mamy bilateralnych instytucji pełniących rolę analogiczną do Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej. Możliwość prowadzenia wspólnych badań, udziału w wymianach studenckich dają bowiem różne programy Unii Europejskiej.

Fatalna strategia

Siedem lat temu utworzono natomiast, mające podobne funkcje, Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia. Wydaje się zaskakujące, że pomimo tak znaczących powiązań, ciągle nie powstała instytucja, która w imieniu państwa polskiego prowadziłaby badania wspólnej przeszłości, promowała dialog, i aktywnie kształtowała kontakty pomiędzy Polakami i Ukraińcami.

Szczególnie dzisiaj, w obliczu niespotykanej dotąd fali migracji oraz zaognionych sporów historycznych, relacje pomiędzy naszymi narodami wymagają szczególnej uwagi i zasługują przynajmniej na tyle, ile polski rząd jest gotów zainwestować w "przyjaźnienie się" z Budapesztem.

Autorka zrezygnowała z honorarium wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press

*Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest dyrektorem programu Otwarta Europa w fundacji Batorego, który m.in. zajmuje się inicjowaniem debaty o strategicznych interesach naszego kraju na arenie międzynarodowej. Doktor socjologii, była wicedyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich, wiceministrem spraw zagranicznych (2012-21014), ambasadorem w Rosji (2014-2016). Autorka kilkudziesięciu publikacji poświęconych transformacji w Rosji i Europie Wschodniej, stosunkom polsko-rosyjskim, polskiej i unijnej polityce zagranicznej.

;

Udostępnij:

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Dyrektorka instytutu Strategie2050. Pełniła funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (2012-2014) oraz ambasadora RP w Federacji Rosyjskiej (2014-2016). Po zakończeniu służby dyplomatycznej kierowała programem Otwarta Europa Fundacji im. Stefana Batorego, a następnie think tankiem Fundacji - forumIdei.

Komentarze