0:000:00

0:00

13 listopada 2019 do rąk rzecznika zakonu Chrystusowców trafiły dwie petycje: "Żądamy wycofania skargi kasacyjnej przez zakon chrystusowców" oraz "Sędziowie w togach, nie sutannach! #MuremZaKasią".

Petycje dotyczyły tego samego – wycofania z Sądu Najwyższego skargi kasacyjnej ws. zadośćuczynienia dla ofiary byłego zakonnika Romana B. Chodzi o głośną sprawę opisaną w 2017 roku przez "Gazetę Wyborczą". Roman B. wywiózł 13-letnią dziewczynkę z rodzinnego domu i przez kilkanaście miesięcy więził ją i gwałcił. Został za to skazany na cztery lata więzienia, jednak dopiero po opisaniu sprawy przestał być księdzem.

Sąd: Kościół musi zapłacić

Ofiara Romana B. postanowiła ubiegać się o odszkodowanie od chrystusowców. W styczniu 2018 roku Sąg Okręgowy w Poznaniu nakazał wypłatę przez zakon miliona złotych odszkodowania 25-letniej dzisiaj ofierze księdza oraz wypłacanie jej dożywotniej renty. Był to historyczny wyrok, bo sąd uznał cywilną odpowiedzialność Kościoła w tej sprawie.

Przeczytaj także:

Chrystusowcy jednak konsekwentnie utrzymują, że sprawca działał sam i za jego czyny nie można karać zakonu. Dlatego domagają się kasacji wyroku.

"Składamy te 16 tys. podpisów nie tylko w imię Kasi, ale wszystkich osób, które zostały skrzywdzone przez księży pedofilów, dlatego, żeby mogły liczyć na realne odszkodowania" – mówiła pod sekretariatem chrystusowców autorka jednej z petycji Agnieszka Ziółkowska, poznańska aktywistka.

15 listopada zakonnicy napisali odpowiedź:

"Podkreślamy, że w Towarzystwie Chrystusowym nigdy nie było i nie będzie przyzwolenia na działania, których dopuścił się były zakonnik. Godzą one w dobre imię naszego Zgromadzenia. Dlatego nam również zależy na sprawiedliwym wyroku. Uważamy jednak, że przypisywanie innym osobom i całej instytucji nieudowodnionego współudziału w popełnianiu czynów niedozwolonych jest nadużyciem" –

Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację w grudniu.

Konsekwentni Chrystusowcy

Autorem drugiej petycji jest Paweł Kostowski, członek katolickiego Ruchu Czystych Serc związanego z chrystusowcami.

Petycję wysłał zakonnikom już w sierpniu. Pisał w niej:

"Ze strony zakonu nie zadziałały żadne mechanizmy, które powinny zapobiec takiej sytuacji (...). Zakonnik, który ślubował posłuszeństwo, ubóstwo i czystość, otrzymał od swoich przełożonych tyle swobody, że bez trudu mógł uwieść i gwałcić swoją ofiarę przez półtora roku."

Odpowiedzi jednak się nie doczekał, mimo tego, że sam jako członek Ruchu Czystych Serc obracał się wśród chrystusowców.

Kilka miesięcy później skontaktowała się z nim Agnieszka Ziółkowska, która przygotowywała swoją petycję. Zaproponowała, że może złożyć oba dokumenty osobiście w siedzibie zakonu. Dopiero wtedy zakonnicy odpowiedzieli.

Chrystusowcy w oświadczeniu konsekwentnie przekonują, że skargę złożyli, ponieważ ich zdaniem Roman B. działał na własną rękę i za jego czyny nie powinien odpowiadać zakon.

"Zastosowana przez sąd wykładnia przepisu mówiącego o odpowiedzialności instytucji za czyny popełnione przez jednego z jej członków rodzi poważne wątpliwości i może stanowić przestrzeń do nadużywania tego przepisu w przyszłości wobec innych instytucji, nie tylko kościelnych"

– piszą chrystusowcy.

"Przez tyle lat nie było reakcji. To haniebne"

"Cieszę się, że jakaś odpowiedź w ogóle jest, chociaż to i tak niczego nie zmienia" – mówi OKO.press Kostowski.

Opowiada, że chociaż złożenie skargi kasacyjnej przez zakonników ostatecznie przekonało go do napisania petycji, już wcześniej zaczął się interesować sprawą Romana B. i dopytywać o nią w swoim środowisku.

"Im więcej zadawałem pytań, tym bardziej kuriozalne i oburzające odpowiedzi dostawałem. W końcu spotkał mnie ostracyzm, a zakonnicy zaczęli grozić sądem" – mówi.

Kostowski należy do Ruchu Czystych Serc, powstałego wokół wydawanego przez chrystusowców czasopisma "Miłujcie Się". Autor petycji opowiada nam, że kiedy przeczytał reportaż w "Gazecie Wyborczej" myślał, że sprawa Romana B. jest już dawno zakończona.

Dopiero w tym roku zaczął na ten temat więcej czytać i rozmawiać, także z ofiarą księdza. "Ludzie związani z chrystusowcami opowiadali mi, że ta cała sprawa to manipulacja mediów, że ofiara była starsza i tym podobne. Nie mogłem w to uwierzyć. Przecież był wyrok sądu, artykuły prasowe" – mówi Kostowski.

Nie mógł się także pogodzić, że wpłacał darowizny na chrystusowców, a zakon pieniądze wydawał na obronę Romana B. Poza tym oczekiwał wyjaśnień, dlaczego sprawca po wyjściu z więzienia dalej był księdzem, brał udział w uroczystościach kościelnych, gdzie byli inni zakonnicy.

"Przez tyle lat nikt z nich nie reagował. To haniebne. Uderzyło mnie to jeszcze bardziej po obejrzeniu filmu »Tylko nie mów nikomu« braci Sekielskich. Wiadomo, wcześniej słyszałem o tych sprawach, o tuszowaniu pedofilii, ale dopiero ten film dał mi po głowie. Zdałem sobie sprawę, że to problem systemowy. Postanowiłem coś z tym zrobić" – opowiada OKO.press autor petycji.

Jeszcze przed wysłaniem petycji, Kostowski brał udział w rekolekcjach organizowanych przez chrystusowców. Kiedy na koniec można było zabrać głos, zaczął mówić o sprawie Romana B.

"Zakonnicy szybko mnie otoczyli, wyrwali mikrofon, zagłuszyli odmawianiem różańca. Co najlepsze, później sami opublikowali filmik z tego zdarzenia! To się w głowie nie mieści. Kiedy wysłałem petycję, od razu zostałem usunięty z grupy na Facebooku, zakonnicy przestali ze mną rozmawiać. W zamian zacząłem dostawać SMS-y, żebym pamiętał o odpowiedzialności karnej..." – mówi Kostowski.

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze