Niech nie cieszą się ci, którzy wierzą w naturalną odporność - omikron potrafi zarazić powtórnie. Naukowcy na całym świecie ścigają się teraz z czasem, żeby ustalić, czy ten wysoce zakaźny wariant zatka szpitale i zabije wiele osób, czy jednak potraktuje nas łagodniej
Gdyby nie omikron, wszystko w 4. fali szło by już w „dobrą" stronę - spadają zakażenia, nie pogarsza się sytuacja w szpitalach, niedługo powinna spadać liczba zgonów. W piątek 17 grudnia ministerstwo zdrowia poinformowało o 22 027 tys. wykrytych przypadków i o 566 zmarłych na COVID-19.
Od początku 4. fali na covid zmarło 15 tys. osób, w poprzedniej od początku wzrostów do szczytu - 22 tys. Liczba zajętych łóżek szpitalnych dobiła do 24 tys. i zaczęła spadać.
Plan polskich władz, żeby przejść 4. falę bez wprowadzania dodatkowych restrykcji i ograniczeń dla osób niezaszczepionych mógłby się udać, bo najwyraźniej nie powoduje to spadku popularności Zjednoczonej Prawicy (w odróżnieniu od inflacji). Choć osoby bojące się zakażenia albo stojące na stanowisku, że najważniejsze jest, by uratować przed ciężką chorobą i śmiercią jak najwięcej ludzi, żyją od września w strachu. PiS-owi te 30 tys. zgonów (bo tyle byłoby ich prawdopodobnie do końca fali), nie wydaje się tak ważne, jak kalkulacja polityczna.
Coraz wyraźniej widać też, że celem - a może realną możliwością państwa, które nie jest w stanie systematycznie minimalizować ryzyka poprzez narzędzia takie jak masowe testowanie, nakłanianie do szczepień czy egzekwowanie pandemicznych nakazów i zakazów - jest to, by populacja Polski zdobywała odporność na kolejne warianty koronawirusa także poprzez zakażanie się. Tylko z tego punktu widzenia mogą być zrozumiałe i inne decyzje, które poprzedziły 4. falę.
To przede wszystkim rezygnacja z testowania osób innych niż wykazujące objawy covidu - co plasuje nas na 3. od końca miejscu w UE, jeśli chodzi o dzienną liczbę testów na 1000 mieszkańców (to się powinno nieco zmienić, bo od 15 grudnia obowiązkowo muszą się testować również współdomownicy osoby zakażonej). W ten sposób zdecydowana większość zakażeń przechodzi pod radarem służb sanitarnych, a transmisja wirusa jest o wiele swobodniejsza niż tam, gdzie jest dostęp do masowych szybkich testów.
To także trwanie przy decyzji, że dawka przypominająca szczepionki przeciw COVID-19, która ma szansę choć w części zapobiec zakażeniu nowym wariantem (a także, w jeszcze większym stopniu, obecnym), wciąż dla osób poniżej 50 roku życia jest dostępna dopiero 180 dni po pełnym zaszczepieniu. A na przykład w Wielkiej Brytanii trwa właśnie pospolite ruszenie, by do końca roku wszyscy uprawnieni mogli dostać dawkę przypominającą.
Plany rządzących, by przejść bez politycznych konsekwencji przez kolejną falę może pokrzyżować właśnie omikron - nowy wariant SARS-CoV-2, który jest już obecny w 70 krajach na świecie i właśnie opanowuje Europę.
W Polsce wykryto już dwa przypadki zakażenia omikronem - u kobiety z Lesotho, która przyjechała na międzynarodową konferencję, i u trzylatki z Warszawy. W praktyce tych przypadków musi być o wiele, wiele więcej.
Raczej na pewno spełni on założenie, żeby „jak najwięcej osób się pozarażało", jak w zeszłym roku mówił szef Rady Medycznej przy premierze, prof. Andrzej Horban. Jest bowiem tak zaraźliwy, że nowe przypadki potrafią się podwajać w ciągu dwóch dni (w przypadku wariantu alfa, który spowodował falę jesienią 2020 roku, był to tydzień).
Tak wygląda w tej chwili dynamika nowych, spowodowanych w coraz większej mierze omikronem zakażeń w Danii i Norwegii:
Dania w związku z tym się zamyka - kończą pracę teatry, kina, sale koncertowe, parki rozrywki, muzea i galerie. Małe sklepy i restauracje muszą ograniczyć liczbę klientów. Premier Szkocji Nicola Sturgeon poinformowała w piątek, że omikron stanowi już większość szkockich zakażeń. Według portugalskiego ministra zdrowia w jego kraju to już 80 proc. nowych przypadków.
Według brytyjskich analiz, zarówno UKHSA, jak i londyńskiego Imperial College, omikron nie jest bardziej zjadliwy niż delta. Ale jest bardziej zaraźliwy - więc i tak do szpitali może trafić więcej ludzi. Nie mówiąc już o tym, że osoby zaszczepione mogą być bardziej podatne na zakażenie niż w przypadku delty. Według badaczy z Londynu efektywność dwóch dawek szczepionki w obronie przeciwko objawowemu zakażeniu spada aż do 0-20 proc., a dawki przypominającej do 55-80 proc. Według badaczy z Londynu wyższe jest również ryzyko ponownego zakażenia - 5,4 raza.
Będziemy się więc zarażać, i ponownie zarażać - co jest normalną koleją rzeczy w przypadku takiej epidemii. Problem polega jednak na tym, że wciąż nie wiemy, na ile rzeczywiście szczepienia i poprzednie infekcje obniżą szanse na ciężki przebieg choroby. Z punktu widzenia władz oznacza to pytanie - czy system wytrzyma, czy znajdzie się miejsce dla wszystkich potrzebujących w szpitalach, czy będzie przestrzeń na leczenie także innych schorzeń. Z naszego punktu widzenia - czy ktoś wśród naszych bliskich jednak nie trafi do puli ciężko chorych, a może zmarłych. Bo już delta pokazała, że szczepienie nie uratuje każdego.
Z drugiej strony jednak mamy dane z Republiki Południowej Afryki, z miasta Tshwane, gdzie fala zakażeń wywołanych omikronem wyglądała jak tsunami, a jednak do szpitali trafiło wielokrotnie mniej osób niż w poprzednich falach.
Zdaniem ekspertów niższy odsetek hospitalizowanych to wynik tego, że w RPA już bardzo dużo osób przechorowało covid (i bardzo dużo też zmarło) i dlatego chorobę przechodzą teraz łagodniej. Jeśli chodzi o Europę, jest jednak jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, że omikron spowoduje mniej ciężkich zakażeń. Trzeba też pamiętać, że nałoży się na wciąż trwającą falę delty - nadal mamy w szpitalach ponad 23 tys. osób z covidem.
Brytyjskie władze sanitarne uaktualniły opis symptomów zakażenia dla wariantu omikron - niestety są one w zasadzie tożsame ze zwykłym przeziębieniem: silny katar, ból głowy, zmęczenie. W warunkach brytyjskich oznacza to jednak, że osoby z takimi objawami będą mogły się przetestować w domu - bo co tydzień mogą za darmo zamówić na rządowej stronie testy na COVID-19. W warunkach polskich będzie to raczej oznaczać, że wiele osób uzna, że ma po prostu katar i będzie zarażać innych.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze