0:000:00

0:00

V Światowe Forum Holokaustu w jerozolimskim Yad Vashem to spotkanie otwarcie konkurencyjne wobec uroczystości wyzwolenia Auschwitz-Birkenau, które odbędą się 27 stycznia w miejscu byłego obozu koncentracyjnego. 23 stycznia w Jerozolimie najważniejsze było pytanie, co powie prezydent Rosji Władimir Putin.

W jego przemówieniu bezpośrednich antypolskich akcentów nie było. Ale duch zwycięskiej Rosji - utożsamionej z ZSRR wyzwalającym Europę od faszyzmu - dominował na sali. Nikt tej rosyjskiej narracji nie podważył, także w materiałach filmowych mowa była o ZSRR, które "jako pierwsze państwo zaatakowały hitlerowskie Niemcy". O pakcie Ribbentrop-Mołotow nie padło ani jedno słowo. Obraz wojny ilustrowała mapa Europy, na której granice Polski zgodne były z podziałem dokonanym przez Rosję i hitlerowskie Niemcy w 1939 roku.

Podczas Forum starannie unikano także innych trudnych wątków historycznych. Francja została przedstawiona jako kraj bohaterów-partyzantów, którzy walczyli z okupantem. Prezydent Macron przyjął tę narrację, podkreślał odwagę tych, którzy we Francji walczyli i ratowali Żydów, o kapitulanckim reżimie Vichy nie mówił. Wspomniał jednak, że "nie do wybaczenia jest sposób, w jaki francuscy Żydzi zostali wygnani z ojczyzny".

Putin przemawiał jako czwarty z kolei, ale jego wystąpienie - przynajmniej dla polskiej opinii publicznej - było najważniejsze.

Prezydent Putin: Wyzwoliliśmy Europę

Putin lubi zaznaczać swoją obecność. Pierwotnie miał przemawiać po wiceprezydencie USA Pence'u, ale ostatecznie mówił przed. Na uroczystość solidnie się spóźnił, a jego wejście przerwało obrady w Yad Vashem. Dzięki temu dostał specjalną owację, a cały świat widział, jak zajmuje honorowe miejsce między prezydentem Izraela Rivlinem i premierem Netanyahu.

W przemówieniu Putin unikał agresywnie antypolskiej narracji historycznej. Polacy w 12-minutowej mowie pojawili się tylko raz, jako jedna z grup Słowian - podludzi, których naziści planowali eksterminować.

Budował za to jednoznacznie heroiczną opowieść o roli Związku Radzieckiego.

"Wyzwoliliśmy Europę, ale zapłaciliśmy za to straszną cenę. Musieliśmy poświęcić 27 mln ludzi, to była cena zwycięstwa. (...) Teraz pamięć wojny jest ofiarą krótkoterminowych interesów politycznych. To jest niedopuszczalne" - mówił Putin i zachęcał, by razem z Rosją chronić historyczną prawdę i sprawiedliwość.

Przedstawił historyczną anegdotę o marszałku Iwanie Koniewie, który "wyzwalał Śląsk". Marszałek odmówił odwiedzenia wyzwolonego obozu Auschwitz-Birkenau, by... nie rozbudzać w sobie pragnienia zemsty, które nie przystoi rosyjskiemu żołnierzowi.

Putin wykorzystał też okazję, by wystąpić w roli władcy światowego mocarstwa.

Zaproponował organizację spotkania na najwyższym szczeblu - Rosji, Chin, Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. "Jesteśmy gotowi prowadzić dialog. To spotkanie w roku 2020 będzie symbolem, elementem obchodzenia rocznicy zakończenia II Wojny Światowej i stworzenia ONZ".

Polska nieobecna

Uroczystość miała przejmujące momenty - filmy, zdjęcia, wspomnienia ocaleńców - ale jej polityczna wymowa była jasna. Korzystając z pomocy oligarchy Wiaczesława Mosze Kantora i szefa Europejskiego Kongresu Żydów, Putin propagandowo wygrał.

Polska była w uroczystości nieobecna, nikt nie wspomniał o udziale polskich żołnierzy w walce z hitleryzmem. Putin wymienił tylko Polaków, jako jednych Słowian, z których Niemcy chcieli uczynić podludzi.

Podał też, że 40 proc. wszystkich żydowskich ofiar stanowili obywatele ZSRR. W ten sposób "przejął" polskich Żydów z terytoriów zajętych przez ZSRR w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow.

Rosja na zawsze z Izraelem

Putin cementował przyjaźń izraelsko-rosyjską. "Dzisiaj na międzynarodowym forum czcimy pamięć ofiar Holokaustu, dług, który jesteśmy winni przeszłości i przeszłości, płaczemy za wszystkimi ofiarami, zamordowanych 40 proc. z nich byli obywatelami byłego ZSRR. Dla nas Holokaust był głęboką raną, tragedią o której nigdy nie zapomnimy".

Delegacja rosyjska, przyjęta niezwykle ciepło, jako jedyna uzyskała oficjalny status wizyty dwustronnej, podczas której Benjamin Netanyahu i Władimir Putin w fleszu kamer demonstrowali więzy łączące ich państwa. W czwartek odsłonili też wspólnie pomnik ofiar oblężonego Leningradu. Putin siedział na honorowym miejscu obok Netanjahu.

Sojusz Rosji i Izraela, bliskość Rosjan i Żydów stał się mocnym akcentem tego dnia.

Dzień wcześniej podczas uroczystej kolacji prezydent Izraela, Re’uwen Rivlin poprosił liderów państw, by "historię zostawić historykom". Uwagę trudno czytać inaczej niż bezpośrednie upomnienie wysłane do Putina, który próbuje przepisać historię odpowiedzialności Związku Radzieckiego za wybuch drugiej wojny światowej, a kozłem ofiarnym tego rewizjonizmu jest Polska.

Szef Yad Vashem Icchak Arad przekonywał, że wydaje jest nieprawdopodobne, żeby Putin w Jerozolimie próbował rozgrywać na Forum swoją walkę o interpretację historyczną, a swój czas wykorzysta jedynie po to, by stanowczo potępić antysemityzm.

Przeczytaj także:

Kantor wychwala Rosję i lekceważy nieobecność Dudy

Do ugrania wiele miał też Mosze Kantor, organizator Forum i szef Europejskiego Kongresu Żydów. Rosyjskiego oligarchę żydowskiego pochodzenia, który uwłaszczył się na państwowym majątku w latach 90. za prezydentury Borysa Jelcyna, można uznać za ojca sukcesu uroczystości w Jerozolimie. Multimiliarder sam mógł liczyć na wybicie się na pierwszy plan w konflikcie, który Europejski Kongres Żydów toczy z swoim światowym odpowiednikiem.

W oficjalnym przemówieniu, które wygłosił tuż po przywódcach Izraela, a przed głowami państw, Kantor skupił całą uwagę na walce ze współczesnym antysemityzmem. Wymienił Rosję jako jeden z kilku krajów świata, który skutecznie walczy z tym zjawiskiem.

"Antysemityzmu w Rosji nie ma" - powiedział.

Wyrazem zaskakującej nonszalancji Kantora była poranna, czwartkowa wypowiedź na konferencji prasowej w Yad Vashem. Zapytany o nieobecność na Forum prezydenta Dudy,

" rel="nofollow">nazwał to "kwestią statystyczną". W zdumiewającej interpretacji powiedział swoja nie najlepszą angielszczyzną, że "jak tylu gości (guys), przyjeżdża, to zawsze któryś odwoła. Statystyka to ważna rzecz".

View post on Twitter

Prezydent Izraela Re’uwen Rivlin: czekamy na partnerstwo

"Państwo Izrael nie stanowi zadośćuczynienia za Holokaust, nie powstało, żeby zadośćuczynić, powstało ponieważ jest naszą ojczyzną, ojczyzną narodu żydowskiego. Jesteśmy mocną zdrową demokracją i dumnym członkiem społeczności narodów. Nie czekamy na odkupienie, czekamy na partnerstwo" - mówił prezydent Izraela Re'uwen Rivlin skupiając się na fundamentach izraelskiej państwowości.

Współpraca i gwarancje bezpieczeństwa były głównymi punktami prezydenckiego przemówienia.

Rivlin w imieniu państwa Izrael wielokrotnie witał i dziękował oficjelom, stawiając reprezentację państwa Izrael ponad szarą eminencją, czyli organizatorem Forum Mosze Kantorem, postacią kontrowersyjną także dla samych Żydów. Wyglądało to na próbę "przejęcia" imprezy.

Wezwał też do kontynuowania ery odpowiedzialności, na którą po II Wojnie Światowej wstąpiły nowoczesne demokracje. "Nie ma nic danego raz na zawsze" — upominał i wymieniał wspólne cele, które stoją przed międzynarodową wspólnotą. "Walka z rasizmem, antysemityzmem, przeciwko siłom radykalnym, które dziś podnoszą głowę; które sieją chaos, zniszczenie i nienawiść. Musimy stać ramię w ramię, jak mur, w imię ludzkości".

Premier Netanjahu: Mamy potężną tarczę

Premier Benjamin Netanyahu wygłosił polityczne przemówienie podkreślając silną pozycję Izreala i sukcesy militarne w wojnach z sąsiadami.

"Auschwitz to ostateczny symbol żydowskiej bezradności. Świadectwo tego, co dzieje się, gdy nasz naród nie ma głosu i narodu. Dziś mamy głos, mamy ziemię, mamy tarczę. Nasz głos słyszany jest w Białym Domu i na Kremlu, w Paryżu i w Berlinie" — mówił Netanyahu i przypominał, że mimo sojuszy Izrael musi być panem swojego losu.

"Zbudowaliśmy potężne państwo. Mamy tarczę i jakaż jest ona potężna. Raz za razem siła naszego oręża, odwaga żolnierzy i duch narodu triumfowały" — chwalił się premier.

Zgodnie z przypuszczeniami uroczystość potraktował do rozgrywki dyplomatycznej między dwoma strategicznymi sojusznikami: Rosją i Stanami Zjednoczonymi.

Rosję połechtał wzmiankami o dokonaniach Armii Czerwonej, a Stany Zjednoczone deklaracją wspólnej walki z "reżimem irańskim". O Iranie mówił jako siedlisku antysemickiego zła.

Obchody obliczone były też na wewnętrzny zysk. Organizacja tak ważnego wydarzenia pozwala utrzymać mit o tym, że to "Bibi", jak nikt inny, jest gwarantem sukcesów dyplomatycznych Izraela, a co za tym idzie, jest jedynym strażnikiem bezpieczeństwa i potęgi "jedynej demokracji" na Bliskim Wschodzie.

Opowieść potrzebna szczególnie, że w Izraelu od kilku miesięcy nieprzerwanie trwa festiwal wyborczy. Już dwukrotnie nie udało się stworzyć rządu, a kolejne wybory do Knesetu odbędą się 2 marca 2020. Bliski sojusz z Kremlem to też zwyczajnie walka o głosy rosyjskich żydów, którzy żyją w Izraelu. Dziennikarze "Haaretza" spekulowali, że w kampanii wyborczej "Bibi" wykorzysta obchody, by bezkarnie popchnąć do przodu pomysł aneksji Doliny Jordanu. W tak podniosłym momencie, nikt z oficjeli nie zdobędzie się bowiem na krytykę kolejnych ofensyw Izraela na Terytoria Palestyńskie.

Pence: Oświęcim stał się Auschwitz

Prezydencki minister Krzysztof Szczerski nadzieję na obronę polskich interesów pokładał w wystąpieniu wiceprezydenta USA Pence'a. Ale w jego przemówieniu zabrakło podkreślenia jakiejkolwiek historycznej roli Polski i Polaków. Poza jednym: Pence mówił o eksterminacji kultury polskiej. Jako przykład takiego działania nazistowskich Niemiec podawał zmianę nazw polskich miast. "Tak Oświęcim stał się Auschwitz".

Pence w odpowiedzi na słowa Netanyahu potwierdził nierozłączne relacje, które dzielą Izrael i Stany Zjednoczone.

„Jako wiceprezydent USA z dumą mówię, że naród amerykański był z wami na samym początku tej drogi, od 1948 roku, i będziemy dalej”.

I ad hoc potwierdził, że dwa państwa łączy nie tylko historia, ale i wspólny wróg - Iran. „Sojusznicy muszą się zjednoczyć przeciwko jedynemu rządowi na świecie, który oficjalnie neguje Holocaust” - mówił Mike Pence.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze