0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Hitem piątkowego poranka (17 stycznia 2020) był wywiad portalu wPolityce z europosłem Karolem Karskim z PiS, który o przyjętej dzień wcześniej rezolucji PE powiedział:

Waga rezolucji podjętej przez Parlament Europejski w sprawie Polski jest niższa niż wartość papieru, na którym została wydrukowana. Rezolucja nie jest dokumentem, który niesie ze sobą jakiekolwiek skutki prawne. Nie ma wpływu na to, co się dzieje.

wPolityce,17 stycznia 2020

Sprawdziliśmy

Półprawda. Pokazuje, jak PE będzie głosował nad dokumentami, które skutki prawne będą miały.

Jest to co najwyżej półprawda. Faktycznie, rezolucje przyjmowane przez Parlament Europejski nie mają bezpośrednich skutków prawnych. Pokazują jednak balans sił w PE. Dzięki takim głosowaniom wiemy na pewno, że PiS jest w mniejszości (446 za, 178 przeciw). Możemy też zakładać, że kiedy będą głosowane dokumenty, które będą miały skutki prawne dla Polski, PiS w mniejszości pozostanie.

Dziwi też bagatelizowanie działań jednej z trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej. Tym bardziej, że robi to przedstawiciel partii, która wielokrotnie zarzucała UE niedemokratyczność.

Parlament Europejski jest najbardziej demokratyczną instytucją Unii - wybieraną bezpośrednio przez obywateli. Poseł Karski właśnie stwierdził, że ten obywatelski głos nie ma znaczenia.

Karski dodał, że rezolucja ma nas odciągnąć „od głównych zagadnień UE". Zaznaczył też, że „nawet w warstwie werbalnej nie powinno się występować przeciwko własnemu państwu". I tu uciekł się do koncepcji genetycznej: posłowie Platformy Obywatelskiej nie mogli się powstrzymać, bo „chyba mają to już zakodowane".

Lekceważąc rezolucję, europoseł Karski najwyraźniej nie uzgodnił swojego stanowiska z resztą partii. Inne głosy z PiS są bowiem bojowe. A może przekaz właśnie ma być dwutorowy? Poniżej przytaczamy wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy o zupełnie innym wydźwięku.

PE: Wstrzymać pieniądze dla tych, którzy naruszają wartości UE

W czwartek, 16 stycznia, Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wzywa Komisję Europejską do użycia wszystkich możliwych środków, które mogą powstrzymać Polskę i Węgry przed poważnymi naruszeniami unijnych wartości. Te wartości to między innymi: niezależność sądownictwa, wolność słowa, w tym wolność prasy, wolność nauki i sztuki, wolność zrzeszania i prawo do równego traktowania.

W rezolucji jest jednak coś jeszcze: PE chce, by w razie naruszania wymienionych wartości przez organy publiczne, Komisja Europejska mogła wstrzymać wypłacanie pieniędzy państwu członkowskiemu.

O tym, co dokładnie rezolucja zawiera, pisaliśmy szczegółowo tutaj:

Przeczytaj także:

Za rezolucją zagłosowało 446 europosłów, przeciwko 178, 41 wstrzymało się od głosu. Poparli ją europosłowie Platformy Obywatelskiej, PSL i Lewicy.

W gorącej dyskusji starli się m.in. Beata Szydło i Radek Sikorski. "Jest pan kłamcą i jest pan niegodny tego, żeby mieć mandat z nadania Polaków" - mówiła Szydło do europosła PO. Była to reakcja na słowa Sikorskiego: "Pani premier Szydło jest tą osobą, która wydała postanowienie niepublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego i od tego czasu zaczęło się w Polsce łamanie konstytucji i praworządności".

„Wiadomości”: Targowica. Kaczyński: „należy się nam państwo suwerenne”

„Rezolucja przeciwko Polsce” - powtarzają prorządowe media. Rezolucja „stawia Polskę pod unijnym pręgierzem” - mówił lektor w czwartkowym głównym wydaniu „Wiadomości” TVP. Pasek poprzedzający materiał, którego autorem jest Konrad Wąż, głosił: „Totalna opozycja - współczesna Targowica?”

„Wiadomości” gładko przechodziły od podporządkowania całej UE do podporządkowania Niemcom. „Polityka uległości wobec Niemiec” - mówił głos z offu i jako zarzut przedstawiał spotkanie polityków PO z kanclerz Angelą Merkel.

Nie chodzi o praworządność, tylko o upokorzenie Polski oraz o gospodarkę - taki był wydźwięk materiału TVP. „Pod dyktat Brukseli rząd PO-PSL zlikwidował też polskie kopalnie”, „w obce ręce masowo wyprzedawano zakłady z branży rolniczej", była też mowa o sprzedaży polskiej ziemi za rządów PO-PSL (ale o sprzedaży za PiS - już nie).

„Stąd zasadne jest pytanie: czy Polska ma być krajem drugiej kategorii, czy takim, w którym żyje się godnie, ale bezpiecznie, bo władze zdecydowanie zabiegają o polski interes narodowy?". To pytanie retoryczne zadawane z offu przez lektora wprowadza wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego ze Starachowic (z transmitowanych 16 stycznia 2020 na żywo w TVP Info obchodów rocznicy śmierci Jadwigi Kaczyńskiej):

„Nam Polakom należy się własne państwo, państwo niepodległe, państwo suwerenne, państwo demokratyczne, państwo, które jest organizacją wspólnoty Polaków".

„Przeciwko interesom Polski”

W dalszej części (już nie cytowanej przez „Wiadomości”) Kaczyński mówił o „nowym zamachu na tę naszą suwerenność i niepodległość”, który musi „zostać odparty”. I w tym tonie utrzymana była większość wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy.

„To, co zrobili w PE europosłowie opozycji jest jawnym wystąpieniem przeciwko interesom Polski. Żyjemy w demokratycznym, praworządnym państwie. Niestety opozycja w imię własnych interesów politycznych godzi w polską rację stanu” - napisał na Twitterze szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.

"To próba ataku na naszą niezależność, na nasze prawa" - mówił Łukasz Schreiber, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów w Radiu Plus.

„Jestem zaniepokojony, że z taką radością wręcz niektórzy posłowie do PE próbują stworzyć mechanizm, który będzie mechanizmem politycznego uderzenia w Polskę. Wiemy doskonale, że ocena praworządności ma charakter bardzo subiektywny. W niektórych opiniach jest wskazane, że krajom zachodnim wolno więcej” - stwierdził rzecznik rządu Piotr Müller w radiowej Jedynce.

Müller wyraził też przekonanie, że PiS-owi uda się zablokować mechanizm łączenia praworządności z wypłatami środków unijnych.

"Ale my nie chcieliśmy sankcji"

W 2014 PiS sam nawoływał Parlament Europejski, by zajął się "zagrożeniem demokracji" w Polsce Do dziś po sieci krąży tłit posłanki Joanny Lichockiej z tamtego czasu:

Dopytywał o to Łukasza Schreibera Jacek Prusinowski w radiu Plus. Przedstawiciel rządu odpowiadał: „wówczas nikt się nie domagał ingerencji w nasz proces legislacyjny, nikt się nie domagał i nie oczekiwał sankcji, by uderzano w taki sposób".

Lewica by nie klaskała

Kandydatka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata-Kidawa Błońska w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" w TVN24 w kontekście przyjęcia rezolucji mówiła: "Obserwując to, jak mówi się o Polsce, obserwując wczorajszą debatę, było mi po prostu wstyd, bo krzykiem i kłamstwami nie zbuduje się wizerunku państwa i nie przekona się do swoich racji. A to, co widzieliśmy wczoraj, no po prostu było pokazane, że

osoby, które pojechały Polskę reprezentować, w ogóle nie rozumieją, co to jest Unia, co to jest Parlament Europejski i poza tym nie potrafią w ogóle dyskutować".

Za rezolucją zagłosował m.in. Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta. Obóz lewicowy prezentuje stanowisko, które można streścić: to nie jest rezolucja przeciwko Polsce, tylko przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości.

W tym tonie wypowiadała się w czwartek wieczorem w Polsat News Magdalenę Biejat z Lewicy. Dopytywana przez Dorotę Gawryluk, czy też by klaskała po przyjęciu rezolucji, odpowiedziała, że nie. W piątek rano w audycji Jacka Żakowskiego w Tok FM Biejat mówiła:

„PiS działa w sposób skrajnie nieodpowiedzialny. To skrajna nieudolność. Skoncentrowanie na sprawach wewnętrznych z kompletnym ignorowaniem polityki zagranicznej. I lekceważy UE. Ten rząd nie jest zainteresowany współpracą z UE”.

;
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze