Karski: "Waga rezolucji podjętej przez PE ws. Polski jest niższa niż wartość papieru, na którym została wydrukowana". "Wiadomości": "Targowica!". Dworczyk: "Godzi w polską rację stanu". Po przyjęciu przez PE rezolucji o naruszeniu przez Polskę wartości UE politycy PiS sami nie wiedzą: czy to groźny atak obcych mocarstw, czy bezwartościowy papier
Hitem piątkowego poranka (17 stycznia 2020) był wywiad portalu wPolityce z europosłem Karolem Karskim z PiS, który o przyjętej dzień wcześniej rezolucji PE powiedział:
Jest to co najwyżej półprawda. Faktycznie, rezolucje przyjmowane przez Parlament Europejski nie mają bezpośrednich skutków prawnych. Pokazują jednak balans sił w PE. Dzięki takim głosowaniom wiemy na pewno, że PiS jest w mniejszości (446 za, 178 przeciw). Możemy też zakładać, że kiedy będą głosowane dokumenty, które będą miały skutki prawne dla Polski, PiS w mniejszości pozostanie.
Dziwi też bagatelizowanie działań jednej z trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej. Tym bardziej, że robi to przedstawiciel partii, która wielokrotnie zarzucała UE niedemokratyczność.
Parlament Europejski jest najbardziej demokratyczną instytucją Unii - wybieraną bezpośrednio przez obywateli. Poseł Karski właśnie stwierdził, że ten obywatelski głos nie ma znaczenia.
Karski dodał, że rezolucja ma nas odciągnąć „od głównych zagadnień UE". Zaznaczył też, że „nawet w warstwie werbalnej nie powinno się występować przeciwko własnemu państwu". I tu uciekł się do koncepcji genetycznej: posłowie Platformy Obywatelskiej nie mogli się powstrzymać, bo „chyba mają to już zakodowane".
Lekceważąc rezolucję, europoseł Karski najwyraźniej nie uzgodnił swojego stanowiska z resztą partii. Inne głosy z PiS są bowiem bojowe. A może przekaz właśnie ma być dwutorowy? Poniżej przytaczamy wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy o zupełnie innym wydźwięku.
W czwartek, 16 stycznia, Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wzywa Komisję Europejską do użycia wszystkich możliwych środków, które mogą powstrzymać Polskę i Węgry przed poważnymi naruszeniami unijnych wartości. Te wartości to między innymi: niezależność sądownictwa, wolność słowa, w tym wolność prasy, wolność nauki i sztuki, wolność zrzeszania i prawo do równego traktowania.
W rezolucji jest jednak coś jeszcze: PE chce, by w razie naruszania wymienionych wartości przez organy publiczne, Komisja Europejska mogła wstrzymać wypłacanie pieniędzy państwu członkowskiemu.
O tym, co dokładnie rezolucja zawiera, pisaliśmy szczegółowo tutaj:
Za rezolucją zagłosowało 446 europosłów, przeciwko 178, 41 wstrzymało się od głosu. Poparli ją europosłowie Platformy Obywatelskiej, PSL i Lewicy.
W gorącej dyskusji starli się m.in. Beata Szydło i Radek Sikorski. "Jest pan kłamcą i jest pan niegodny tego, żeby mieć mandat z nadania Polaków" - mówiła Szydło do europosła PO. Była to reakcja na słowa Sikorskiego: "Pani premier Szydło jest tą osobą, która wydała postanowienie niepublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego i od tego czasu zaczęło się w Polsce łamanie konstytucji i praworządności".
„Rezolucja przeciwko Polsce” - powtarzają prorządowe media. Rezolucja „stawia Polskę pod unijnym pręgierzem” - mówił lektor w czwartkowym głównym wydaniu „Wiadomości” TVP. Pasek poprzedzający materiał, którego autorem jest Konrad Wąż, głosił: „Totalna opozycja - współczesna Targowica?”
„Wiadomości” gładko przechodziły od podporządkowania całej UE do podporządkowania Niemcom. „Polityka uległości wobec Niemiec” - mówił głos z offu i jako zarzut przedstawiał spotkanie polityków PO z kanclerz Angelą Merkel.
Nie chodzi o praworządność, tylko o upokorzenie Polski oraz o gospodarkę - taki był wydźwięk materiału TVP. „Pod dyktat Brukseli rząd PO-PSL zlikwidował też polskie kopalnie”, „w obce ręce masowo wyprzedawano zakłady z branży rolniczej", była też mowa o sprzedaży polskiej ziemi za rządów PO-PSL (ale o sprzedaży za PiS - już nie).
„Stąd zasadne jest pytanie: czy Polska ma być krajem drugiej kategorii, czy takim, w którym żyje się godnie, ale bezpiecznie, bo władze zdecydowanie zabiegają o polski interes narodowy?". To pytanie retoryczne zadawane z offu przez lektora wprowadza wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego ze Starachowic (z transmitowanych 16 stycznia 2020 na żywo w TVP Info obchodów rocznicy śmierci Jadwigi Kaczyńskiej):
„Nam Polakom należy się własne państwo, państwo niepodległe, państwo suwerenne, państwo demokratyczne, państwo, które jest organizacją wspólnoty Polaków".
W dalszej części (już nie cytowanej przez „Wiadomości”) Kaczyński mówił o „nowym zamachu na tę naszą suwerenność i niepodległość”, który musi „zostać odparty”. I w tym tonie utrzymana była większość wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy.
„To, co zrobili w PE europosłowie opozycji jest jawnym wystąpieniem przeciwko interesom Polski. Żyjemy w demokratycznym, praworządnym państwie. Niestety opozycja w imię własnych interesów politycznych godzi w polską rację stanu” - napisał na Twitterze szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.
"To próba ataku na naszą niezależność, na nasze prawa" - mówił Łukasz Schreiber, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów w Radiu Plus.
„Jestem zaniepokojony, że z taką radością wręcz niektórzy posłowie do PE próbują stworzyć mechanizm, który będzie mechanizmem politycznego uderzenia w Polskę. Wiemy doskonale, że ocena praworządności ma charakter bardzo subiektywny. W niektórych opiniach jest wskazane, że krajom zachodnim wolno więcej” - stwierdził rzecznik rządu Piotr Müller w radiowej Jedynce.
Müller wyraził też przekonanie, że PiS-owi uda się zablokować mechanizm łączenia praworządności z wypłatami środków unijnych.
W 2014 PiS sam nawoływał Parlament Europejski, by zajął się "zagrożeniem demokracji" w Polsce Do dziś po sieci krąży tłit posłanki Joanny Lichockiej z tamtego czasu:
Dopytywał o to Łukasza Schreibera Jacek Prusinowski w radiu Plus. Przedstawiciel rządu odpowiadał: „wówczas nikt się nie domagał ingerencji w nasz proces legislacyjny, nikt się nie domagał i nie oczekiwał sankcji, by uderzano w taki sposób".
Kandydatka Koalicji Obywatelskiej Małgorzata-Kidawa Błońska w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" w TVN24 w kontekście przyjęcia rezolucji mówiła: "Obserwując to, jak mówi się o Polsce, obserwując wczorajszą debatę, było mi po prostu wstyd, bo krzykiem i kłamstwami nie zbuduje się wizerunku państwa i nie przekona się do swoich racji. A to, co widzieliśmy wczoraj, no po prostu było pokazane, że
osoby, które pojechały Polskę reprezentować, w ogóle nie rozumieją, co to jest Unia, co to jest Parlament Europejski i poza tym nie potrafią w ogóle dyskutować".
Za rezolucją zagłosował m.in. Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta. Obóz lewicowy prezentuje stanowisko, które można streścić: to nie jest rezolucja przeciwko Polsce, tylko przeciwko rządowi Prawa i Sprawiedliwości.
W tym tonie wypowiadała się w czwartek wieczorem w Polsat News Magdalenę Biejat z Lewicy. Dopytywana przez Dorotę Gawryluk, czy też by klaskała po przyjęciu rezolucji, odpowiedziała, że nie. W piątek rano w audycji Jacka Żakowskiego w Tok FM Biejat mówiła:
„PiS działa w sposób skrajnie nieodpowiedzialny. To skrajna nieudolność. Skoncentrowanie na sprawach wewnętrznych z kompletnym ignorowaniem polityki zagranicznej. I lekceważy UE. Ten rząd nie jest zainteresowany współpracą z UE”.
Udostępnij:
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze