0:000:00

0:00

Fidesz, partia Viktora Orbána, przegłosowała 2 lipca 2019 w węgierskim parlamencie ustawę - wniesioną przez Ministerstwo Innowacji i Technologii - która ostatecznie przypieczętowała los instytutów Węgierskiej Akademii Nauk.

Węgierska Akademia Nauk miała do tej pory strukturę podobną do polskiej (akademie nauk w krajach Europy Wschodniej były wzorowane na tym samym, radzieckim modelu). WAN składała się ze stowarzyszenia wybitnych uczonych - zazwyczaj w wieku okołoemerytalnym - oraz sieci 50 instytutów badawczych zatrudniających ok. 5 tys. osób, w tym ponad 3 tys. aktywnych badaczy.

Członkostwo w Akademii jest godnością głównie honorową, przyznawaną za wybitne osiągnięcia naukowe. W instytutach pracują także młodzi badacze.

Rząd Orbána zaczął zmiany w akademii niedługo po wygranych przez Fidesz w kwietniu 2018 wyborach. W czerwcu 2018 zapowiedział przesunięcie dwóch trzecich budżetu Akademii Nauk do Ministerstwa Innowacji i Technologii, które miało nim zarządzać - co w praktyce odbierało instytutom swobodę dysponowania dużą częścią środków na badania i utrzymanie pracowników. Naukowcy protestowali. Efektem długich negocjacji i protestów było - rok później - całkowite odebranie instytutów akademii.

Według przegłosowanej 2 lipca ustawy instytuty akademii stają się częścią nowej agencji rządowej - sieci badawczej Eötvös Loránd Research Network (ELKH). ELKH przejmie pracowników, nieruchomości i wszystkie prawa do własności intelektualnej. Równocześnie budżet Akademii został obcięty ze 175 mln euro do 52 mln (ELKH dostanie osobne 151 mln euro).

Siecią badawczą będzie zarządzała licząca 13 osób rada, składająca się z 6 przedstawicieli świata akademickiego, 6 delegatów rządowych i wybieranego przez nich wspólnie prezesa. Wszystkich jednak będzie nominował premier, a decyzje - w tym takie, jak zamykanie czy łączenie instytutów - będą podejmowane zwykłą większością głosów.

Instytuty badawcze i ich pracownicy nie będą w żaden sposób reprezentowani w nowej radzie. Oznacza to całkowite podporządkowanie instytutów rządowi. Cele badawcze będzie wyznaczała powołana przez parlament nowa Narodowa Rada Polityki Naukowej, której członkowie będą powoływani „na zaproszenie premiera”.

Atak na krytycznych socjologów

Węgierska Akademia Nauk protestowała, a naukowcy - łącznie z prezesem WAN, prof. László Lovászem, zarzucali rządowi polityczne motywacje.

“Moim zdaniem Orbán ma dwa motywy: polityczny i finansowy. Politycznym celem reorganizacji są instytuty zajmujące się humanistyką i naukami społecznymi. Chodzi o zapewnienie dominacji myśli konserwatywnej w kraju, a instytuty akademii pozostają ostatnim bastionem myśli liberalnej”

- mówi OKO.press dr Stefano Bottoni, historyk, do niedawna zatrudniony w WAN. Dr Bottoni odszedł z akademii i przenosi się właśnie do Florencji, gdzie otrzymał propozycję pracy na uniwersytecie.

Według dr. Bottoniego kampania wymierzona w naukowców węgierskich była przemyślana i starannie przygotowana. Na pierwszy ogień poszedł Uniwersytet Środkowoeuropejski w Budapeszcie, finansowany przez George’a Sorosa. Uczelnia została zmuszona przez rząd Orbána do wyprowadzki do Wiednia.

Po wyborach w kwietniu 2018 roku w kontrolowanych przez rząd węgierski mediach rozpoczęła się kampania propagandowa - publikowano listy „niepatriotycznych” i „nieprawomyślnych” naukowców, przede wszystkim historyków, socjologów i literaturoznawców. Nieprawomyślne dla rządu są m.in. gender studies, ale także socjologiczne badania nad ubóstwem i nierównościami społecznymi.

Równocześnie rząd Orbána powoływał nowe instytuty badawcze. Powstał np. „Instytut Węgierskości” (którego nazwę można także przełożyć jako „Instytut Studiów Węgierskich), w którym zatrudniono ponad 100 naukowców. Postawiono mu bardzo konkretne cele badawcze.

“Zatrudniono tam np. lingwistów, którzy mają udowodnić - i zostało to zapisane w misji badawczej instytutu - że język węgierski wcale nie wywodzi się z rodziny języków ugrofińskich, co oznacza, że Węgrzy wcale nie przybyli nad Dunaj z Azji”

- opowiada dr Bottoni.

Nowe instytuty zajmują się historią czy naukami społecznymi, dublując placówki Węgierskiej Akademii Nauk. W przyszłości mogą je zastąpić lub zostać z nimi połączone.

„Nasi koledzy z Rosji opowiadali, że dokładnie według takiego samego modelu Putin przeorganizował w 2013 roku Rosyjską Akademię Nauk” - mówi historyk.

Rząd Orbána może mieć także motywacje finansowe. W następnym budżecie Unii Europejskiej gigantyczne środki unijne zostaną przeznaczone na badania naukowe i innowacje.

Reorganizacja sieci instytutów i poddanie ich ścisłej kontroli ma ułatwić przejęcie większej części tych środków przez węgierską gospodarkę. Jednym ruchem rząd Węgier uciszałby krytycznych naukowców i przygotowywał się na przyjęcie unijnych pieniędzy - bardzo w pragmatycznym duchu rządów Orbána.

Nie zapowiedziano na razie zwolnień naukowców. Dr Bottoni przypomina jednak, że ponad jedna trzecia z nich - dotyczy to zwłaszcza młodych - jest zatrudniona na kontraktach czasowych (np. na staże post-doc). Łatwo jest im w przyszłości po prostu nie przedłużyć umowy albo nie zaproponować stałego zatrudnienia - i tłumaczyć, że nie jest to wcale polityczną represją.

PiS zapowiada zmiany u nas

W tym samym czasie rząd PiS zapowiada reorganizację Polskiej Akademii Nauk. Wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin nie ukrywa, że będzie to jego celem, jeśli PiS wygra jesienią wybory, a Gowin znów zostanie ministrem nauki.

W projekcie zmian ustawy o PAN, złożonym w maju 2019 roku, znalazło się m.in. ograniczenie autonomii dyrektorów instytutów oraz nowe zasady audytu. Nadzór nad instytutami pozostanie w gestii prezesa PAN, ale np. w razie złego wyniku kontroli przeprowadzonej przez powołanych przez prezesa audytorów można będzie zwolnić dyrektora instytutu.

Pod presją środowiska naukowego wicepremier Gowin ogłosił 3 lipca wycofanie się z najbardziej kontrowersyjnych planów. Zapowiedział jednak „nowe rozwiązania”, którymi przyszły rząd PiS zajmie się na początku kadencji - o ile Zjednoczona Prawica wygra wybory.

27 czerwca prezes PAN prof. Jerzy Duszyński

">udostępnił raport o PAN, z którego wynikało, że niektóre instytuty Akademii - zwłaszcza z dziedziny nauk humanistycznych i społecznych - mają wyraźnie gorsze wskaźniki bibliometryczne (liczba publikacji w zagranicznych bazach danych oraz cytowań w indeksowanych przez nie pismach).

Autorzy raportu pisali: "Chcemy postawić ambitny plan - w grudniu 2021 roku każdy instytut PAN będzie mógł wylegitymować się co najmniej jednym projektem z programu ramowego UE i publikacjami ujętymi w międzynarodowych bazach bibliometrycznych (Scopus lub WoS). W realizacji tego planu potrzebne jest wsparcie rad kuratorów poszczególnych Wydziałów PAN, rad naukowych poszczególnych wydziałów, a przede wszystkim kadry naukowej danego instytutu. Jeśli jednak pod koniec 2021 roku ciągle będą instytuty PAN, które nie spełnią tych kryteriów, to w roku 2022 należy poważnie rozważyć ich restrukturyzację”.

Wielu naukowców z PAN odczytało to jako groźbę likwidacji. Nowa ustawa o PAN, którą uchwali rząd PiS, da mu zapewne narzędzia, żeby to zrobić, a raport z wynikami - „podkładkę".

Czyli scenariusz Budapeszt nad Wisłą realizuje się - przynajmniej jeśli chodzi o podporządkowanie nauki politykom.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze