W 48 zdaniach orędzia Szydło 14 razy mówi "my-władza", aż 11 razy zaklina, że PiS zrobi reformę, 5 razy bije w prezydenta, zwraca się wyłącznie do "zwykłych Polaków" (wyborców PiS) i apeluje, by nie tracili wiary. W 20 zdaniach Duda siedem razy mówi per ja/prezydent, reformę PiS określa jako niemądrą, chwali dobrą zmianę, ale lepiej wie, jak naprawić sądy
Oba wieczorne orędzia 24 lipca 2017 - prezydenta Dudy i premier Szydło - były nagrane wcześniej. Widzowie Polsat i TVN najpierw usłyszeli Andrzeja Dudę, ale widzowie TVP Info najpierw wysłuchali Beaty Szydło, choć zgodnie z tzw. precedencją Głowa Państwa ma pierwszeństwo. Była to polityczna deklaracja "publicznej" telewizji, która chciała pokazać, kogo wspiera w ostrym sporze na szczytach władzy.
OKO.press analizuje expose Dudy (20 zdań) i Szydło (48 zdań), porównując częstość występowania słów i powtarzających się wątków czy argumentów. Te liczby dużo mówią.
W orędziu Dudy na 20 zdań w aż siedmiu podmiotem jest sam prezydent (jako "ja" lub w wersji "prezydent" np. "prezydent winien służyć"). Duda, choć tylko raz użył wyśmiewanej kiedyś przez OKO.press formuły "ja jako prezydent" aż czterokrotnie patetycznie opisuje swoje powinności, by służyć "narodowi", "państwu", "społeczeństwu" czy "ludziom".
W orędziu Szydło na 48 zdań jest sześć pierwszosobowych, gdy premier opowiada o swych spotkaniach z pokrzywdzonymi przez sądy Polakami oraz gdy podkreśla, że "ma zaszczyt kierować rządem",
ale aż w 14 zdaniach podmiotem jesteśmy "my": "my, Prawo i Sprawiedliwość", "my, odpowiedzialna władza" itp.
U prezydenta "my" pojawia się tylko raz - w zupełnie innym kontekście: "wszyscy marzymy, by żyć w kraju wolnym, demokratycznym, bezpiecznym i dostatnim". Wszyscy, to znaczy po prostu wszyscy. W ogóle wybijając się na częściową niezależność, Duda zaczął używać słów w normalnych znaczeniach.
Oboje mówią do "szanownych państwa", a także do Polaków, przy czym Szydło cztery razy, a Duda tylko raz. Tym razem Szydło zrezygnowała ze zwrotu "Polki i Polacy", z którego nabijali się w "Uchu prezesa".
Adresatami są też "zwykli ludzie", ale zupełnie inni. U Dudy "zwykły człowiek" pojawia się raz, gdy mowa o "państwie, które chroni i szanuje zwykłego człowieka".
U Szydło "zwykli Polacy" to - szczególny twór, ważny dla całej ideologii PiS. Ich cechą immanentną jest bowiem popieranie PiS, na co PiS odpowiada troską. "Jako PiS wsłuchujemy się w głos zwykłych Polaków".
Zwykli Polacy są też obdarzeni przyrodzoną mądrością w odróżnieniu od elit i dlatego "trzeba przede wszystkim słuchać głosu zwykłych Polaków".
Zwykli Polacy wiedzą np., że "ludzie, którzy czynili zło albo przynajmniej na zło się zgadzali, polskiego wymiaru sprawiedliwości nie zmienią".
"Zwykli Polacy" myślą tak jak PiS, po tym ich można poznać, a PiS wsłuchuje się w ich głos, co czyni tę zależność - jak mówią logicy - tautologiczną.
Cała końcówka orędzia Szydło jest skierowana do "zwykłych Polaków", w skrócie - "Polaków": "Wsparcie, które tak licznie dostawaliśmy od Polaków było niezwykle potrzebne. Za to chcę serdecznie Państwu podziękować".
Szydło wyraża też troskę o stan ducha "zwykłych Polaków", najzupełniej słusznie boi się o morale swego elektoratu po tym numerze, jaki wyciął prezydent: "Chcę też prosić – nie traćcie wiary. Zapewniam Was, że wypełnimy nasze zobowiązanie. Naprawimy Polskę".
Brzmi to nieco rozpaczliwie.
Swoją decyzję o wecie (dokładniej o dwóch wetach na trzy możliwe) Duda uzasadnia zdaniem, które jest wyostrzoną wersją porannego wystąpienia: "Nie mogłem jednak jako prezydent ich [ustaw przeforsowanych przez PiS - red.] zaakceptować i
korzystam z prawa weta, bo wymagają one zmian zapewniających ich zgodność z Konstytucją, aby utrzymywały niezależność władzy sądowniczej, ale bez poczucia absolutnej nadrzędności i bezkarności oraz stwarzały warunki, by sędziowie czuli się niezależni od różnego rodzaju nacisków".
Ta nieco zawiła wypowiedź - zaskakująca w ustach człowieka, który przy okazji likwidacji Trybunału Konstytucyjnego łamał Konstytucję jak kolejne zapałki - zupełnie jasno odwołuje się do wartości trójpodziału władz, zgodności ustaw z Konstytucją oraz dwukrotnie podkreśla niezależność władzy sądowniczej i niezawisłość sędziów.
To zupełnie nowy w ustach Dudy zestaw wartości liberalnej (konstytucyjnej) demokracji.
Prezydent od razu jednak naruszył te wartości zapowiadając podpisanie ustawy o sądach powszechnych, która właśnie daje władzy wykonawczej okazję do "różnego rodzaju nacisków" na sędziów.
Duda wieczorem jest mniej PiS-owski, choć nadal podkreśla, że "wielu ludzi zostało przez sądy skrzywdzonych". Nie wraca już jednak do populistycznych argumentów o zdemoralizowanych sędziach, nie manipuluje cytatami o "kaście sędziowskiej".
Ogólnie rzecz biorąc Duda przedstawia się jako prezydent, który ma pilnować Konstytucji, prawa i sprawiedliwości (z małych liter). Wstawki populistyczne są w zaniku.
Za to Szydło - owszem, używa sobie populistycznie.
"Każdy z nas ma w swoim najbliższym otoczeniu kogoś, kto został skrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości. Przekonałam się o tym podczas setek spotkań w czasie kampanii wyborczej. Przekonuję się o tym codziennie, kiedy zrozpaczeni Polacy proszą mnie o interwencję, bo są bezradni w starciu z korporacją sędziowską" (podkr. - red.) - mówi premier.
Całe wystąpienie Szydło oparte jest na przeciwstawieniu "zwykłych Polaków", których stronę bierze PiS i złowrogich korporacji sędziowskich, które trzeba zdyscyplinować, aby zapanowała "demokracja" a nie "sędziokracja". "Sędziokracji" broni "ulica i zagranica", a teraz - jak wynika z wywodu Szydło - niestety także "Pan Prezydent".
W nowomowie Szydło pojawia się zaskakująca definicja trójpodziału władzy: "władzę wykonawczą, czyli rząd, kontroluje parlament. Nad władzą ustawodawczą jest kontrola nas wszystkich, jako obywateli głosujących w wyborach. A nad trzecią władzą, sądowniczą, nie ma żadnej kontroli". PiS chce to zmienić, bo chce "państwa prawa, a nie państwa prawników".
(Ten ideologiczny kalambur przypomina stary dowcip: "Jaka jest różnica między słoniem a fortepianem. Że fortepian można zasłonić, ale słonia nie można zafortepianić").
Ustawy Ziobry-Kaczyńskiego miały wprowadzić daleko idącą kontrolę nad sądami, czyli złamać zasadę trójpodziału władz w normalnym tego słowa znaczeniu, którego istotą jest nienaruszalność sumień i werdyktów sędziowskich. Sędziowie oceniają polityków, a czasem nawet skazują. I tak ma być w demokracji liberalnej.
Duda w ostrych słowach krytykuje reformę PiS i rzuca Kaczyńskiemu i Ziobrze wyzwanie zapowiadając, że "w najbliższym czasie, przedstawię nowe wersje projektów reformujących sądownictwo. Wierzę, że w możliwie krótkim terminie te poprawione ustawy zostaną przez polski Parlament uchwalone i mądra propaństwowa, a przede wszystkim prospołeczna reforma wymiaru sprawiedliwości stanie się faktem. Ludzie na to czekają".
Zwraca uwagę określenie "mądra reforma".
Łagodząca jest końcówka, w której Duda komplementuje "obóz dobrej zmiany, który reformuje Polskę tak, by nasze państwo było bardziej przyjazne dla obywateli". Ale od razu dodaje, że jego reforma sądownictwa będzie tej zmiany właściwą kontynuacją.
Dezawuowanie prezydenta i wyrzekanie na niego stanowi znaczną część jej expose (ok. 10 proc .)
Duda zapowiada zmianę swej politycznej roli. Chce podjąć inicjatywę ustawodawczą, w dodatku w konflikcie z obozem PiS, w dziedzinie, która dla Jarosława Kaczyńskiego z jego narzekaniem na "imposybilizm prawny" jest najważniejszą z ważnych.
Odpowiedź Szydło przypomina zaklinanie deszczu. Premier aż 11 razy zapowiada, że reforma w wersji Ziobry zostanie wprowadzona, choć ani słowem nie wspomina, jak to można zrobić po dwóch wetach Dudy. Oto lista zapewnień (niektóre sformułowania się powtarzają):
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze