0:000:00

0:00

Po najściu funkcjonariuszy 4 października 2017 do kilku oddziałów Centrum Praw Kobiet i lubuskiego Stowarzyszenia BABA Prokuratura Regionalna w Poznaniu i policja zapewniają, że była to standardowa procedura i część śledztwa.

Podejrzanymi są urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości w latach 2012-2015, kiedy ministrem był Jarosław Gowin.

Nie przekonuje to liberalnej części opinii publicznej, która uważa akcję policji za próbę zastraszenia aktywistek w dzień po protestach "czarnego wtorku" 3 października.

Ogólnopolski Strajk Kobiet ogłasza zbiórkę na rzecz Centrum Praw Kobiet i Lubuskiego Stowarzyszenia na rzecz Kobiet BABA, jako "wyraz sprzeciwu wobec zastraszania organizacji pomagających bitym kobietom przez PiS-owską policję i prokuraturę. Jest to także reakcja na kłamstwa przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy twierdzą, że data wejścia do siedzib tych organizacji jest przypadkowa".

Ten głos sprzeciwu jest zdaniem aktywistek szczególnie ważny, także jako

"głos sprzeciwu wobec prób zastraszania aktywistek i nas wszystkich w sposób bardzo przypominający działania rządu na Węgrzech".

W piątek 6 października o 17.15 odbędzie się "solidarnościowy spacer dla Centrum Praw Kobiet w Warszawie". Trasa - od Pięknej 66A na Wilczą 60.

Nastrój oburzenia dobrze oddaje mem Marty Frej dla OKO.press, który wczoraj ukazał się na naszym FB.

Prokurator do zadań specjalnych

Jak informuje "Wyborcza", do prowadzenia śledztwa wyznaczono Prokuraturę Regionalną w Poznaniu, choć żadna z poszkodowanych organizacji nie ma siedziby w Wielkopolsce. Sprawę prowadzi prok. Rafał Maćkowiak, który za poprzednich rządów PiS (2005-2007) blisko współpracował z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym Mariusza Kamińskiego. "To Maćkowiak prowadził śledztwo w sprawie posłanki PO Beaty Sawickiej korumpowanej przez agenta Tomka, czyli późniejszego posła PiS Tomasza Kaczmarka. Sawicka została uniewinniona, a sąd skrytykował bezprawne działania CBA. W marcu 2016 Maćkowiak został szefem poznańskiej prokuratury".

Jak pisało już OKO.press postanowienie o wydaniu rzeczy i przeszukaniu prokurator podpisał już 24 lipca 2017 roku. Dr Artur Ploszka, prawnik , członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego wskazał, że zazwyczaj termin realizacji postanowienia jest krótki ze względu na palącą potrzebę zabezpieczenia materiały dowodowego. Tym razem policja z interwencją czekała aż 72 dni, a to w opinii prawników oznacza, że potrzeba nie była tak paląca, a zastosowane środki są niezgodne z konstytucyjną zasadą proporcjonalności.

Wystarczyło wezwać do dobrowolnego wydania dokumentów.

Według źródeł "Wyborczej" zawiadomienie o przestępstwie ministerstwa było lakoniczne i nie wskazywało, przy których konkretnie projektach miało dojść do nieprawidłowości. Dopiero w zarekwirowanych dokumentach policjanci będą szukać dowodów.

Przeczytaj także:

RPO: ucierpią ofiary przemocy

Rzecznik Praw Obywatelskich działania policji przyjął z zaniepokojeniem i również zwrócił uwagę na nieproporcjonalność zastosowanych środków. W oficjalnym oświadczeniu napisał: "Wątpliwości może budzić fakt, czy skoordynowane działania prokuratury i funkcjonariuszy Policji wobec organizacji pozarządowych są standardem w postępowaniach wyjaśniających dotyczących tego typu spraw.

Podejmowanie interwencji w siedzibach organizacji pozarządowych polegających na zatrzymaniu dokumentacji i komputerów może prowadzić do wystąpienia tzw. „efektu mrożącego” i zniechęcenia do realizowania zadań finansowanych ze środków publicznych, a w efekcie – do ograniczenia specjalistycznego wsparcia kobiet-ofiar przemocy".

Interpelacja PO do Ziobry i Błaszczaka. List Partii Razem do Ziobry

Interpelację do ministrów Zbigniewa Ziobry i Mariusza Błaszczaka ws. działań prokuratury i policji złożyła posłanka Platformy Obywatelskiej, Monika Wielichowska, która w gabinecie cieni PO pełni rolę pełnomocniczki ds. równego traktowania. Zaznaczyła, że niezapowiedziana akcja policji zaskoczyła organizacje kobiece, a konfiskata komputerów i dokumentów sparaliżowała pracę tych organizacji. Przypomina też, że w ostatnich dwóch latach w wyniku ministerialnych decyzji organizacje takie jak Stowarzyszenie BABA czy Centrum Praw Kobiet, które od lat pomagają kobietom doświadczającym przemocy, utraciły już znaczną część środków na działalność statutową.

Minister Zbigniew Ziobro jako powód odmowy przyznania dotacji CPK w 2016 roku podał "dyskryminującą praktykę" organizacji. Jaką? Mówił, że Centrum "zawęża działalność tylko do jednej grupy", czyli kobiet.

Wielichowska wyraziła też obawy organizacji pozarządowych, które akcję interpretują jako pretekst lub sygnał ostrzegawczy, by nie angażować się w działania, które stoją w opozycji do rządu.

Także Partia Razem w liście do ministra Ziobry domaga się wyjaśnień.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze