0:00
0:00

0:00

"Niestety, w ciągu tygodnia przygotowaliście dwa materiały tworzące wokół ośrodka dla cudzoziemców na Targówku aurę sensacji"- piszą do OKO.press trzy zasłużone organizacje pozarządowe działających na rzecz uchodźców i uchodźczyń w Polsce - Fundacja dla Wolności, Fundacja Ocalenie oraz Dom Otwarty.

List zaczyna się od komplementu: "Bardzo cenimy Wasze dziennikarstwo, zaangażowanie w trudne sprawy, a także wysiłek, jaki wkładacie w budowanie etycznego i rzetelnego medium. To nie jest w Polsce standard, dlatego chwała Wam za to. Bardzo zależy nam przy tym na mądrej dyskusji o uchodźcach w Polsce. Rzetelne i fachowe dziennikarstwo, regularne przypominanie i analizowanie tematu są kluczowe w motywowaniu władz do skutecznego działania.

OKO.press jest jednym z nielicznych mediów, gdzie artykuły poświęcone uchodźcom pojawiają się regularnie jako część szerszej debaty nad istotnymi sprawami społecznymi, a nie tylko wtedy, kiedy wybuchnie jakaś sensacja.

Przynajmniej tak było do tej pory".

I potem zaczyna się ostra krytyka: "Niestety, w ciągu tygodnia przygotowaliście dwa materiały tworzące wokół ośrodka dla cudzoziemców na Targówku aurę sensacji. 29 maja alarmowaliście o trudnej sytuacji, ale w tekście pojawiły się nieprawdziwe informacje, co wywołało konsternację wielu osób i instytucji zaangażowanych w pomaganie oraz nieadekwatne reakcje oburzenia osób postronnych. Tekst został zdjęty, ale nie pojawiło się żadne wyjaśnienie".

Organizacje krytykują też relację live spod ośrodka, którą transmitowaliśmy 5 czerwca. Pojechaliśmy tam po informacji, że kobiety mieszkające w ośrodku buntują się przeciwko kwarantannie i zakazowi opuszczania budynku, a policja zdaje się przygotowywać do pacyfikacji. Organizacje zarzucają, że relacja była zbyt sensacyjna, nierzetelna i w sposób niewrażliwy podchodziła do sprawy faktycznego wsparcia uchodźczyń i ich dzieci.

Niektóre opinie o naszej pracy wydają się przesadnie surowe, ale nie chcemy ich ukrywać, bo każdy ma prawo do swoich ocen, a ludzie zaangażowani w szlachetne działania mogą być w swoich ocenach surowi, czy nawet przeczuleni. Dlatego publikujemy list w całości.

Szanowny Panie Redaktorze, Droga Redakcjo,

Bardzo cenimy Wasze dziennikarstwo, zaangażowanie w trudne sprawy, a także wysiłek, jaki wkładacie w budowanie etycznego i rzetelnego medium. To nie jest w Polsce standard, dlatego chwała Wam za to.

Bardzo zależy nam przy tym na mądrej dyskusji o uchodźcach w Polsce. Rzetelne i fachowe dziennikarstwo, regularne przypominanie i analizowanie tematu są kluczowe w motywowaniu władz do skutecznego działania. OKO.Press jest jednym z nielicznych mediów, gdzie artykuły poświęcone uchodźcom pojawiają się regularnie jako część szerszej debaty nad istotnymi sprawami społecznymi, a nie tylko wtedy, kiedy wybuchnie jakaś sensacja. Przynajmniej tak było do tej pory.

Niestety, w ciągu tygodnia przygotowaliście dwa materiały tworzące wokół ośrodka dla cudzoziemców na Targówku aurę sensacji. 29 maja alarmowaliście o trudnej sytuacji, ale w tekście pojawiły się nieprawdziwe informacje, co wywołało konsternację wielu osób i instytucji zaangażowanych w pomaganie oraz nieadekwatne reakcje oburzenia osób postronnych. Tekst został zdjęty, ale nie pojawiło się żadne wyjaśnienie.

Z jeszcze większym zakłopotaniem oglądaliśmy 5 czerwca relację na żywo spod ośrodka. Byliśmy świadkami opartego na emocjach show, którego cel trudno nam zrozumieć. Od osoby, która interweniuje w takim kryzysowym momencie, oczekiwalibyśmy delikatności i przygotowania merytorycznego do tematu, zwłaszcza w zakresie bezpieczeństwa bohaterów.

Tymczasem autor relacji, redaktor Piasecki, sprawia wrażenie osoby zupełnie nieznającej faktów i realiów życia uchodźców w Polsce. Mówi, że w ośrodku mieszkają osoby z przyznanym statusem uchodźcy, co nie jest prawdą. Nie zna standardowych procedur wstępu na ten teren.

Nie wpuszczono go do środka przecież nie dlatego, że ktoś chciał mu utrudnić pracę, ale ponieważ obowiązuje tam kwarantanna. Poza tym, aby wejść do dowolnego ośrodka dla cudzoziemców w Polsce zawsze należało mieć indywidualną zgodę Urzędu do Spraw Cudzoziemców. To procedura, która służy ochronie osób tam przebywających. Zasady wstępu do ośrodków można znaleźć na stronach internetowych urzędu.

To samo dotyczy procedury azylowej. Każda organizacja pozarządowa pracująca z cudzoziemcami byłaby w stanie przekazać w kilkuminutowej rozmowie, jak chronić bezpieczeństwo uchodźców, na co zwracać uwagę.

Ponadto dziennikarz upublicznia wizerunki uchodźczyń. Czy jest świadomy, że może narazić je na olbrzymie niebezpieczeństwo? Że takie osoby są na celowniku przestępców i służb specjalnych krajów, z których uciekły?

W oczy rzuca się bardzo zły warsztat dziennikarski. Redaktor Piasecki niezbyt udolnie kamufluje przyjętą z góry tezę, jakoby państwo polskie czyniło krzywdę przebywającym w ośrodku. Zadaje przy tym pytania sugerujące odpowiedzi (np. “W czym urząd zawodzi?”, „Czy [panie] czują że funkcjonariusze [policji] chcą spacyfikować ten protest?”) i interpretuje je zgodnie z przyjętą tezą (np. wypowiedź psycholożki, która próbuje nadać kontekst sytuacji, kwituje pytaniem „czy to jak zawodzi ich polskie państwo wpłynie na ich dalsze życie?”).

Dlaczego sugeruje możliwość stłumienia protestu? Czy to ma studzić lęki? To oczywiste, że policjanci mogą wywoływać u uchodźczyń bardzo złe skojarzenia, ale ich obecność nie jest formą opresji czy utrudniania pracy mediów. Czy na pewno chcielibyśmy zrezygnować z ich obecności?

Jakiś czas temu skazano mężczyznę, który regularnie podchodził pod ośrodek i groził jego mieszkankom śmiercią. Zamknięte na czas kwarantanny kobiety i dzieci to łatwy do zlokalizowania cel dla potencjalnych prześladowców, zwłaszcza po nagłośnieniu informacji o zakażeniach przez media.

Na podstawie emocjonalnej relacji jednej rozmówczyni redaktor wysnuwa ogólne wnioski. Takie generalizacje („Kobiety powiedziały nam...”), podkreślane niemal w każdej wypowiedzi, niosą dodatkowe zagrożenie stereotypizacji.

Powszechne jest przecież postrzeganie uchodźców jako jednolitej grupy, a przecież każdy i każda z nich ma własną historię i nie z własnej woli jest postrzegana w zbiorowej kategorii „uchodźca”. Także w piątek kobiety bardzo różnie reagowały na wydarzenia.

Redaktor Piasecki zdaje się przy tym nie rozumieć sytuacji psychologicznej w objętym kwarantanną ośrodku. Te kobiety uciekły przed wojną, prześladowaniami i przemocą domową. Od dwóch tygodni są wspólnie zamknięte w jednym miejscu, w którym wirus dzieli rodziny. Nie ma tu prostych rozwiązań.

Reżim kwarantanny został określony przez sanepid. W dniu, w którym mogą po raz pierwszy wyjść z budynku na świeże powietrze i doszło do kryzysu, zjawiają się media. Sensacyjny live, podnoszący emocje, był śledzony przez mieszkanki ośrodka. W tym samym czasie pracownicy i psycholożki próbowali uspokoić sytuację. Niestety, rozkręcenie emocji spowodowało tylko eskalację sytuacji, w wyniku której kilka osób zostało poszkodowanych.

Od wielu lat współpracujemy z Urzędem do Spraw Cudzoziemców. Wiemy, że urzędnicy codziennie rozmawiają z każdą z mieszkanek ośrodka i starają się w granicach rozsądku i możliwości realizować wszystkie potrzeby. Na pewno można było lepiej przygotować ośrodek na stan epidemii, ale zarówno urzędnicy jak i organizacje pozarządowe włożyły w rozwiązywanie kryzysu bardzo dużo czasu i energii.

Czy krytyka Urzędu do Spraw Cudzoziemców jest zasłużona? Nasze organizacje od lat łatają dziury w systemie, którego urząd jest częścią. Ale to nie sam urząd, a już na pewno nie jego poszczególni pracownicy odpowiedzialni za ośrodek są problemem.

To politycy uczynili z uchodźców narzędzie do osiągania swoich celów. To politycy ograniczają środki na pomoc i sterują opinią publiczną. Urzędnicy razem z nami robią bardzo wiele w sytuacji permanentnej niechęci klasy politycznej do systemowego rozwiązywania sprawy. To lata zaniedbań i celowej strategii spowodowały, że uchodźcy są w Polsce prześladowani i nie otrzymują adekwatnej pomocy od państwa. I o tym warto pisać.

Nie warto zaś robić sensacji z tego, że rodziny z ośrodka są zmęczone kwarantanną. Tak, są zmęczone, rozgoryczone i mają do tego prawo. Wiele kobiet jest chorych, wiele mocno zestresowanych. Niektóre nie wierzą w chorobę. Inne po prostu się boją.

Rozmawiajmy o tym jak i gdzie lokujemy uchodźców i jak ich wspieramy, ale na co dzień, a nie tylko, gdy „coś się dzieje”. Pracujmy też nad stworzeniem mechanizmów radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych - bardzo tego w piątek zabrakło.

Jesteśmy natomiast przekonani, że robienie live'a nie służy sprawie. Nasze bohaterki nie są teraz same. Mają wsparcie od pracowników Urzędu do Spraw Cudzoziemców i organizacji pozarządowych. Wiele z nich bardzo to docenia. Potrzebują spokoju, regularnego, systematycznego wsparcia. A przecież naszym wspólnym celem jest zwyczajne, dobre życie w Polsce. Pamiętajmy o tym.

Szanowny Panie Redaktorze, Droga Redakcjo, apelujemy do Was o większą delikatność w informowaniu o sytuacji uchodźców. Bardzo potrzebny jest spokój, weryfikowanie źródeł, unikanie sensacji.

Nie zawsze warto upubliczniać, w szczególności w takiej formie jak ostatnio, każdy szczegół z życia uchodźczyń.

Chętnie spotkamy się z Wami, przedstawimy nasze doświadczenia, odpowiemy na Wasze pytania, powiemy Wam jak interweniować, nie zaburzając równowagi emocjonalnej uchodźców.

Z poważaniem,

Krzysztof Jarymowicz, Fundacja dla Wolności

Kalina Czwarnóg, Fundacja Ocalenie

Natalia Gebert, Dom Otwarty

OKO.press odpowiada i przeprasza

Piotr Pacewicz, redaktor naczelny: "Wiemy, że sprawa uchodźców jest bardzo delikatna i ważna. Szczególnie ważna dla OKO.press, które jako jedne z niewielu mediów w ogóle dostrzega ten problem. Dlatego chcemy uczyć się na błędach (zwłaszcza własnych). Przepraszamy za nie, a czytelników prosimy o wyrozumiałość i przeczytanie zarzutów a także odpowiedzi naszych autorów".

Ambroziak: "Staramy się pisać z empatią, przepraszamy"

"29 maja opisaliśmy trudną sytuację w Ośrodku dla Cudzoziemców na warszawskim Targówku, który po zakażeniach koronawirusem wśród mieszkanek był objęty kwarantanną.

Relacje oparliśmy na opowieściach kobiet mieszkających w ośrodku i pomagającej im wolontariuszki. Po publikacji materiału zwróciły się do nas m.in. Polskie Forum Migracyjne i Fundacja dla Wolności, które obok Urzędu ds. Cudzoziemców, pracują na terenie ośrodka.

Zwrócili nam uwagę, że w materiale skupiliśmy się na trudnościach, a nie wsparciu, które dostają. Pisaliśmy - w oparciu o relacje kobiet - że nie mają dostępu do poradnictwa psychologicznego, a także świetlicy dla dzieci.

Organizacje zwróciły uwagę, że mimo pandemii pomoc nie zniknęła, a jedynie przeniosła się do sieci lub na telefony komórkowe. Korzystają z niej wszyscy chętni.

Nasz materiał był szybką interwencją na zgłoszenie. Przepraszamy, że nie napisaliśmy o wsparciu, które mieszkanki ośrodka dostają od organizacji pozarządowych, a także urzędników Urzędu ds. Cudzoziemców.

Celem naszych materiałów, które dotyczą praw człowieka, nigdy nie jest budzenie sensacji. Staramy się pisać z empatią i uwagą, nie uogólniać i nie powielać utartych klisz.

Tym bardziej przykro nam, że tym razem nie oddaliśmy wszystkich prawd o sytuacji w ośrodku.

Po prośbie Fundacji dla Wolności materiał został zdjęty ze strony. Zgodnie z zasadą - po pierwsze nie szkodzić".

Piasecki: "Doceniamy Państwa pracę, nie chcemy przeszkadzać"

"Dziękuję za list i obszerne wyjaśnienie, co było nie tak. Zdecydowałem się pojechać na miejsce, gdyż za pośrednictwem Obywateli RP otrzymałem od jednej z organizacji pozarządowych informację, że policja otoczyła ośrodek, w którym trwa protest. Zostaliśmy skierowani od razu do jednej z kobiet, bez pośrednictwa tamtej fundacji, wszystko wydawało się bardzo pilne, nie było wiadomo, co właściwie się dzieje.

W ostatnich tygodniach byłem świadkiem brutalności służb wobec protestujących w publicznym miejscu, co nie napawało optymizmem co do tego, jak akcja będzie wyglądać w odciętym od świata ośrodku.

Tym bardziej zależało mi, aby niezależnie od obostrzeń móc sfilmować jak najwięcej działań policji. Brak kontaktu ze strony rzecznika Urzędu ds. Cudzoziemców oraz arogancja rzecznika Policji dodatkowo budziły niepokój (a wystarczyłoby, że powiedzieliby to, co Państwo piszecie o bezpieczeństwie terenu i osób). Obecni na miejscu pracownicy ośrodka odsyłali do rzecznika, który nie odpowiadał na kilkakrotne próby kontaktu.

Niestety ze względu na pilny charakter materiału nie mogli być ze mną redakcyjni eksperci od problemu uchodźców, polegałem na merytorycznym wkładzie i kontroli Igora Isajewa, przedstawiciela NGO pilnującego wolności obywatelskich.

Korzystając z tłumaczenia, dopytywałem o możliwe nieprawidłowości (kobiety same zaproponowały połączenie wideo), zgodnie z tym co podpowiadało mi doświadczenie w dokumentowaniu protestów. Niestety rzecznik nie był gotów skonfrontować się z tymi słowami, zrobiła to pracująca w ośrodku psycholożka.

Zależało mi na możliwie dokładnym opisaniu sytuacji i pokazaniu działań służb, gdyż uważam to za obowiązek wobec widzów. Mam ograniczone zaufanie do służb, a wiem, że obecność mediów potrafi mitygować ich zapędy.

Moje jedyne doświadczenie z Urzędem ds. Cudzoziemców to ich inercja wobec niewolniczych pracowników z Korei Północnej. Dopiero dziennikarskie śledztwo, w którym miałem okazję pomagać, doprowadziło do zmiany polityki na poziomie europejskim, a potem krajowym. W mazowieckim urzędzie nie potrafili nawet powiedzieć, ilu Koreańczyków w Polsce to obywatele Korei Południowej, a ile KRLD, bo traktowali ich zbiorczo...

Chętnie wezmę udział w proponowanym przez organizacje szkoleniu i wyciągnę wnioski na przyszłość. Jeśli to w Państwa mocy, prosiłbym do apelowanie do urzędników z Policji i Urzędu ds. Cudzoziemców, by nie ignorowali dziennikarskich pytań, gdyż taka postawa nie sprzyja powściąganiu emocji w materiale i rodzi podejrzenia.

Być może warto także zastanowić się, w jaki sposób o podobnych sprawach informuje się media (zapewniam, że gdy otrzymałem zawiadomienie telefonicznie za pośrednictwem Obywateli RP, miałem przed oczami policjantów z pałkami i gazem wlokących kobiety po chodniku, których widziałem jeszcze kilka dni wcześniej).

Doceniam bardzo Państwa pracę i nie chciałbym nigdy w niej przeszkadzać. Jeszcze raz dziękuję za obszerne uwagi. Obyśmy wszyscy żyli w Państwie, wobec którego nie trzeba być zawsze podejrzliwym".

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze