Niektóre opinie o naszej pracy wydają się przesadnie surowe, ale każdy ma prawo do ocen, a ludzie zaangażowani w szlachetne działania mogą być w ocenach surowi, a nawet przeczuleni. Publikujemy krytyczny list o naszych relacjach z Ośrodka dla Cudzoziemców na warszawskim Targówku
"Niestety, w ciągu tygodnia przygotowaliście dwa materiały tworzące wokół ośrodka dla cudzoziemców na Targówku aurę sensacji"- piszą do OKO.press trzy zasłużone organizacje pozarządowe działających na rzecz uchodźców i uchodźczyń w Polsce - Fundacja dla Wolności, Fundacja Ocalenie oraz Dom Otwarty.
List zaczyna się od komplementu: "Bardzo cenimy Wasze dziennikarstwo, zaangażowanie w trudne sprawy, a także wysiłek, jaki wkładacie w budowanie etycznego i rzetelnego medium. To nie jest w Polsce standard, dlatego chwała Wam za to. Bardzo zależy nam przy tym na mądrej dyskusji o uchodźcach w Polsce. Rzetelne i fachowe dziennikarstwo, regularne przypominanie i analizowanie tematu są kluczowe w motywowaniu władz do skutecznego działania.
OKO.press jest jednym z nielicznych mediów, gdzie artykuły poświęcone uchodźcom pojawiają się regularnie jako część szerszej debaty nad istotnymi sprawami społecznymi, a nie tylko wtedy, kiedy wybuchnie jakaś sensacja.
Przynajmniej tak było do tej pory".
I potem zaczyna się ostra krytyka: "Niestety, w ciągu tygodnia przygotowaliście dwa materiały tworzące wokół ośrodka dla cudzoziemców na Targówku aurę sensacji. 29 maja alarmowaliście o trudnej sytuacji, ale w tekście pojawiły się nieprawdziwe informacje, co wywołało konsternację wielu osób i instytucji zaangażowanych w pomaganie oraz nieadekwatne reakcje oburzenia osób postronnych. Tekst został zdjęty, ale nie pojawiło się żadne wyjaśnienie".
Organizacje krytykują też relację live spod ośrodka, którą transmitowaliśmy 5 czerwca. Pojechaliśmy tam po informacji, że kobiety mieszkające w ośrodku buntują się przeciwko kwarantannie i zakazowi opuszczania budynku, a policja zdaje się przygotowywać do pacyfikacji. Organizacje zarzucają, że relacja była zbyt sensacyjna, nierzetelna i w sposób niewrażliwy podchodziła do sprawy faktycznego wsparcia uchodźczyń i ich dzieci.
Niektóre opinie o naszej pracy wydają się przesadnie surowe, ale nie chcemy ich ukrywać, bo każdy ma prawo do swoich ocen, a ludzie zaangażowani w szlachetne działania mogą być w swoich ocenach surowi, czy nawet przeczuleni. Dlatego publikujemy list w całości.
Piotr Pacewicz, redaktor naczelny: "Wiemy, że sprawa uchodźców jest bardzo delikatna i ważna. Szczególnie ważna dla OKO.press, które jako jedne z niewielu mediów w ogóle dostrzega ten problem. Dlatego chcemy uczyć się na błędach (zwłaszcza własnych). Przepraszamy za nie, a czytelników prosimy o wyrozumiałość i przeczytanie zarzutów a także odpowiedzi naszych autorów".
"29 maja opisaliśmy trudną sytuację w Ośrodku dla Cudzoziemców na warszawskim Targówku, który po zakażeniach koronawirusem wśród mieszkanek był objęty kwarantanną.
Relacje oparliśmy na opowieściach kobiet mieszkających w ośrodku i pomagającej im wolontariuszki. Po publikacji materiału zwróciły się do nas m.in. Polskie Forum Migracyjne i Fundacja dla Wolności, które obok Urzędu ds. Cudzoziemców, pracują na terenie ośrodka.
Zwrócili nam uwagę, że w materiale skupiliśmy się na trudnościach, a nie wsparciu, które dostają. Pisaliśmy - w oparciu o relacje kobiet - że nie mają dostępu do poradnictwa psychologicznego, a także świetlicy dla dzieci.
Organizacje zwróciły uwagę, że mimo pandemii pomoc nie zniknęła, a jedynie przeniosła się do sieci lub na telefony komórkowe. Korzystają z niej wszyscy chętni.
Nasz materiał był szybką interwencją na zgłoszenie. Przepraszamy, że nie napisaliśmy o wsparciu, które mieszkanki ośrodka dostają od organizacji pozarządowych, a także urzędników Urzędu ds. Cudzoziemców.
Celem naszych materiałów, które dotyczą praw człowieka, nigdy nie jest budzenie sensacji. Staramy się pisać z empatią i uwagą, nie uogólniać i nie powielać utartych klisz.
Tym bardziej przykro nam, że tym razem nie oddaliśmy wszystkich prawd o sytuacji w ośrodku.
Po prośbie Fundacji dla Wolności materiał został zdjęty ze strony. Zgodnie z zasadą - po pierwsze nie szkodzić".
"Dziękuję za list i obszerne wyjaśnienie, co było nie tak. Zdecydowałem się pojechać na miejsce, gdyż za pośrednictwem Obywateli RP otrzymałem od jednej z organizacji pozarządowych informację, że policja otoczyła ośrodek, w którym trwa protest. Zostaliśmy skierowani od razu do jednej z kobiet, bez pośrednictwa tamtej fundacji, wszystko wydawało się bardzo pilne, nie było wiadomo, co właściwie się dzieje.
W ostatnich tygodniach byłem świadkiem brutalności służb wobec protestujących w publicznym miejscu, co nie napawało optymizmem co do tego, jak akcja będzie wyglądać w odciętym od świata ośrodku.
Tym bardziej zależało mi, aby niezależnie od obostrzeń móc sfilmować jak najwięcej działań policji. Brak kontaktu ze strony rzecznika Urzędu ds. Cudzoziemców oraz arogancja rzecznika Policji dodatkowo budziły niepokój (a wystarczyłoby, że powiedzieliby to, co Państwo piszecie o bezpieczeństwie terenu i osób). Obecni na miejscu pracownicy ośrodka odsyłali do rzecznika, który nie odpowiadał na kilkakrotne próby kontaktu.
Niestety ze względu na pilny charakter materiału nie mogli być ze mną redakcyjni eksperci od problemu uchodźców, polegałem na merytorycznym wkładzie i kontroli Igora Isajewa, przedstawiciela NGO pilnującego wolności obywatelskich.
Korzystając z tłumaczenia, dopytywałem o możliwe nieprawidłowości (kobiety same zaproponowały połączenie wideo), zgodnie z tym co podpowiadało mi doświadczenie w dokumentowaniu protestów. Niestety rzecznik nie był gotów skonfrontować się z tymi słowami, zrobiła to pracująca w ośrodku psycholożka.
Zależało mi na możliwie dokładnym opisaniu sytuacji i pokazaniu działań służb, gdyż uważam to za obowiązek wobec widzów. Mam ograniczone zaufanie do służb, a wiem, że obecność mediów potrafi mitygować ich zapędy.
Moje jedyne doświadczenie z Urzędem ds. Cudzoziemców to ich inercja wobec niewolniczych pracowników z Korei Północnej. Dopiero dziennikarskie śledztwo, w którym miałem okazję pomagać, doprowadziło do zmiany polityki na poziomie europejskim, a potem krajowym. W mazowieckim urzędzie nie potrafili nawet powiedzieć, ilu Koreańczyków w Polsce to obywatele Korei Południowej, a ile KRLD, bo traktowali ich zbiorczo...
Chętnie wezmę udział w proponowanym przez organizacje szkoleniu i wyciągnę wnioski na przyszłość. Jeśli to w Państwa mocy, prosiłbym do apelowanie do urzędników z Policji i Urzędu ds. Cudzoziemców, by nie ignorowali dziennikarskich pytań, gdyż taka postawa nie sprzyja powściąganiu emocji w materiale i rodzi podejrzenia.
Być może warto także zastanowić się, w jaki sposób o podobnych sprawach informuje się media (zapewniam, że gdy otrzymałem zawiadomienie telefonicznie za pośrednictwem Obywateli RP, miałem przed oczami policjantów z pałkami i gazem wlokących kobiety po chodniku, których widziałem jeszcze kilka dni wcześniej).
Doceniam bardzo Państwa pracę i nie chciałbym nigdy w niej przeszkadzać. Jeszcze raz dziękuję za obszerne uwagi. Obyśmy wszyscy żyli w Państwie, wobec którego nie trzeba być zawsze podejrzliwym".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze