0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plfot. Jakub Wlodek / ...

Dlaczego ceny paliw w Polsce są znacznie niższe niż w całej Europie? Minister aktywów państwowych Jacek Sasin ma na to pytanie odpowiedź:

„Duży może kupować taniej, bo kupuje większe wolumeny (...), połączenie tych firm paliwowych [Lotosu i Orlenu] powoduje, że są oszczędności na administracji, funkcjonowaniu tych firm (...), dzięki temu paliwo może być tańsze”
Połączenie Lotosu i Orlenu pozwala na niższe ceny, bo dzięki temu Orlen może łatwiej manipulować cenami na rynku. Ale dzisiejsze ceny to decyzja polityczna, nie mają nic wspólnego z oszczędnościami w administracji.
Spotkanie wyborcze w Bielsku Podlaskim,29 września 2023

O ocenę tej wypowiedzi poprosiliśmy eksperta.

„Pole do interpretacji, co w wynikach Orlenu jest wynikiem fuzji z Lotosem, a co nie jest, jest bardzo szerokie, retorycznie można podciągnąć pod to wszystko. Ale w tej sprawie wszystko jest jasne: polityka cenowa jest celowym działaniem Orlenu pod wybory” – tłumaczy dla OKO.press Robert Tomaszewski, szef działu energetycznego Polityki Insight – „Ale tak, fuzja umożliwiła Orlenowi łatwiejsze sterowanie cenami hurtowymi. Poprzednio mieliśmy dwie grupy rafineryjne — Lotos i Orlen — które wprawdzie obie były kontrolowane przez skarb państwa, ale jednak ze sobą konkurowały. Rządy próbowały naciskać na politykę cenową przed wyborami, ale czegoś takiego jak dziś nie widzieliśmy nigdy”.

Fuzja Lotosu i Orlenu

Przypomnijmy – w 2022 roku Orlen przejął większość udziałów w grupie Lotos, a firmy się połączyły. Aby spełnić antymonopolowe warunki Komisji Europejskiej, Orlen musiał między innymi sprzedać ponad 400 stacji węgierskiej grupie MOL (Orlen natomiast kupił prawie 200 stacji od MOL na Węgrzech i na Słowacji).

Na rynku polskim Orlen ma dziś jednak pozycję bliską monopoliście i może dowolnie dyktować warunki. Przejmując Lotos, Orlen się powiększył i koncern może teraz łatwiej amortyzować ewentualne straty. Nie musi się już też przejmować, że Lotos osiągnie nad nim przewagę, jeśli zaproponuje wyższe ceny hurtowe i zarobi więcej.

Orlen – partyjne narzędzie PiS

Nie ma dziś wątpliwości, że Orlen jest ramieniem politycznym rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jego szef, Daniel Obajtek zaledwie trzy lata przed objęciem fotela prezesa największego koncernu energetycznego w kraju był wójtem w dziesięciotysięcznym Pcimie. W jego błyskawicznej karierze menedżerskiej próżno szukać choćby pozorów merytokracji – to po prostu kariera działacza partyjnego.

W polityce krajowej zaistniał po raz pierwszy przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku. Jarosław Kaczyński odwiedził wówczas gospodarstwo plantatora papryki, któremu wichury zniszczyły kryte folią szklarnie i który wcześniej, przed kamerami pytał premiera Donalda Tuska „jak żyć?”. W czasie tej wizyty Obajtek wjechał na podwórko ciężarówką załadowaną belami folii. „Premier Tusk nic nie może. A pan wójt Wszystko Mogę Obajtek załatwił folię” – komentował ówczesny rzecznik PiS Adam Hofman.

Przydomek „Wszystko Mogę” przylgnął do Obajtka, a ten przydał się kolejny raz jako symbol w kampanii wyborczej w 2015 roku. Później pociągnęła go za sobą Beata Szydło, a w niecałe trzy lata od przejęcia władzy przez PiS Obajtek stał się prezesem Orlenu i ważnym narzędziem władzy. Dziś władza chętnie z tego narzędzia korzysta.

Przeczytaj także:

Polska wbrew wszystkim

Sytuacja, w której ceny w jednym kraju aż tak różnią się od cen w innych krajach kontynentu, jest wyjątkowa.

W sierpniu ceny w Polsce stały w miejscu, w reszcie państw europejskich lekko rosły do góry. We wrześniu wzrosty w Europie były kontynuowane, a w Polsce zaczęła się rekordowa obniżka, która dalej nie zwalnia. Tymczasem od końca czerwca do końca września cena będącej światowym standardem porównawczym ropy Brent rosła z 74 do 94 dolarów za baryłkę. Pierwsze dni października to lekkie spadki, ale za wcześnie, by mówić o trendzie,

Orlen dba jednak tylko o klientów w Polsce. Na stacjach koncernu na Słowacji 2 października litr benzyny kosztował równowartość prawie ośmiu złotych. A celem są nie tylko niskie ceny paliw. Rządzący chcą się też pochwalić spadającą inflacją przed wyborami. Ostatni pełny odczyt wskaźnika cen przed wyborami to wrzesień. A ostra obniżka cen paliw zaczęła się akurat na początku września. Cel osiągnięto, inflacja spadła o prawie dwa punkty procentowe, do 8,2 proc.

Według wyliczeń ekspertów Polityki Insight, gdyby nie przedwyborcze manipulacje cenami, inflacja we wrześniu wyniosłaby nieco ponad 10 proc.

Przypadek Węgier

Jedyny przypadek zbliżonych manipulacji ceną benzyny w najnowszej historii gospodarczej Europy to Węgry w 2022 roku. Tam zabawa cenami paliw skończyła się fatalnie.

Przed wyborami parlamentarnymi wiosną 2022 roku rząd Viktora Orbana zdecydował o zamrożeniu cen paliw – oficjalnie, by walczyć ze skutkami inflacji.

Niskie ceny utrzymywano jeszcze przez kilka miesięcy. W końcu, w grudniu 2022 nagle zdecydowano, że ceny trzeba uwolnić. Ceny benzyny z dnia na dzień poszybowały w górę z 480 forintów do ponad 700 forintów (z około 5,6 zł do ponad 8 zł).

Warto przypomnieć komentarz do tej decyzji Węgrów z 7 grudnia 2022:

„Katastrofa paliwowa na Węgrzech to efekt zbytniej ingerencji w zasady wolnego rynku. Teraz brakuje tam paliw i jest drożej niż na polskich stacjach. Ostrzegałem przed takim scenariuszem, kiedy politycy opozycji nawoływali, by ceny paliwa sztucznie obniżać”.

Jego autorem jest nie kto inny, a prezes Orlenu, Daniel Obajtek.

Dziś sam robi dokładnie to – „zbytnio ingeruje w zasady wolnego rynku” – bo takie jest w Polsce zapotrzebowanie polityczne.

Scenariusze po 15 października

Czy to znaczy, że czeka nas scenariusz węgierski – nagłe urealnienie cen do stawek rynkowych z dnia na dzień? Robert Tomaszewski zauważa, że skoro sprawa cen paliw jest polityczna, to ich wysokość po wyborach może w dużej mierze zależeć od tego, co stanie się 15 października.

„Wyobraźmy sobie, że wybory wygrywa opozycja i formuje rząd. Ale Orlen jest jeszcze w rękach Daniela Obajtka. Koncern może wtedy gwałtownie podnieść cenę tak, by doprowadzić do zawirowań społeczno-gospodarczych, żeby pokazać, że nowy rząd nie potrafi kontrolować tego, co się dzieje na rynku” – snuje scenariusz ekspert.

Co jeśli wygra PiS?

„Wówczas ceny nie zostaną z dnia na dzień urealnione, bo nie muszą. Orlen dalej może ponosić stratę na sprzedaży paliw, bo ma duży wynik dodatni w innych segmentach, więc to nie zagrozi ich płynności finansowej. Na pewno Orlen będzie musiał ustabilizować rynek, czyli przywrócić opłacalność importu tak, by paliwo nie wyjeżdżało z Polski. Ale koncern nie będzie musiał wracać do w pełni rynkowych stawek. Bo na wiosnę mamy kolejne wybory. Zimą mniej jeździmy, więc z punktu widzenia Orlenu sytuacja będzie teraz nieco łatwiejsza”.

Ekspert przekonuje też, że w Polsce sytuacja jest inna niż na Węgrzech, a Orlen jest w lepszej sytuacji niż węgierski MOL. Może, jeśli zajdzie taka polityczna potrzeba, utrzymywać niskie ceny dłużej i dalej zaliczać straty na sprzedaży paliwa.

„Awarie” dystrybutorów

Co jednak z dostępnością paliw? W weekend między 29 września i 1 października byliśmy blisko stanu paniki i nagłych, nadmiernych zakupów. Oliwy do ognia dołożył sam Orlen. W wielu miejscach na stacjach Orlenu na dystrybutorach pojawiły się informacje o awariach. W rzeczywistości chodziło nie o awarie, ale o braki paliw na stacjach. Nie wynikały one wcale z tego, że Orlenowi brakuje paliwa, ale z ogromnego popytu, jaki wywołały niskie ceny, pogłoski o tym, że paliw może zabraknąć i spekulacje, że po wyborach cena może poszybować w górę.

Swoje do paniki dołożyli politycy PiS. 30 września posłanka PiS Bożena Borys-Szopa opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie z Orlenu i apel, by „nie wierzyć w fake newsy”. Napisała: „Paliwo jest, kawa jest, nawet cukier do kawy jest! Brawo Prawo i Sprawiedliwość”. Ale zdjęciem ujawniła więcej, niż zamierzała. Na dystrybutorze widać bowiem, że ktoś właśnie kupił 491 litrów paliwa.

Inny poseł PiS, Jacek Osuch, został przyłapany na tankowaniu paliwa do kanistrów w bagażniku.

Paliwa nie powinno zabraknąć

Dziś sytuacja jest już lepsza, ale „awarie” na stacjach cały czas występują.

„Paliwo jest, problem jest przede wszystkim logistyczny” – przekonuje ekspert – „Paliwa mogłoby zabraknąć tylko, jeśli efekt psychologiczny wymknąłby się spod kontroli. W piątek i w sobotę widzieliśmy masowe tankowanie, ale nie mieliśmy do czynienia z masową paniką. Na razie wygląda na to, że służby logistyczne Orlenu opanowały sytuację. Nie ma już tak wielu sygnałów, że paliw brakuje.

Więc scenariusz, że paliwa rzeczywiście zabraknie i nie będzie czym napełnić dystrybutorów, jest bardzo mało prawdopodobny. Ale wszystko zależy od cen”.

Gdy rozmawialiśmy w poniedziałek, Tomaszewski mówił:

„Czekamy na nowy cennik hurtowy. Od kilku dni Orlen nie obniża już cen hurtowych oleju napędowego. Benzyna też się stabilizuje. Jeżeli cena zacznie się delikatnie podnosić, to dla rynku będzie to sygnał, że mamy koniec obniżek”.

Nowy cennik opublikowany we wtorek 3 października nie idzie jednak w tę stronę. Spadła zarówno cena oleju napędowego (4748 zł za metr sześcienny), jak i benzyny (4741 zł za metr sześcienny). To spadki nieznaczne (o złotówkę i dwa złote), ale to też ważny sygnał – obniżki dalej są możliwe.

Jest super, więc o co chodzi?

Politycy PiS na pytania o politykę Orlenu z cynicznym uśmiechem odpowiadają, że to przecież świetna wiadomość – skoro płacimy mniej. 2 października w rozmowie z Danutą Holecką w TVP Jarosław Kaczyński na sugestię prowadzącej, że jedyną aferą PiS są niskie ceny paliw, odpowiedział:

„Tak, no rzeczywiście, staniały. Czym więcej takich afer, tym lepiej”.

29 września Jacek Sasin mówił:

„Widać, że politykom opozycji bardzo przeszkadza, że Polacy mało płacą za benzynę, że płacą najmniej w Europie”.

Spróbujmy przez chwilę na poważnie pochylić się nad odpowiedziami z PiS – skoro cena jest niska, to dlaczego ma to być problem? Szczególnie jeśli – jak mówi nasz ekspert – Orlen taką politykę cenową może utrzymywać jeszcze jakiś czas, nawet po wyborach.

Psucie demokracji

Przede wszystkim – Orlen staje się tu graczem politycznym na niespotykaną wcześniej skalę. Politykom PiS się to oczywiście podoba. W końcu sami stworzyli państwowego giganta energetycznego, zdolnego do pomocy PiS w wyborach. Nie ma jednak żadnej wątpliwości, że gdyby sytuacja była odwrotna (PiS jest w opozycji, a rządzi KO z koalicjantami), politycy PiS załamywaliby ręce nad niedemokratycznymi standardami. Daniel Obajtek nie został wybrany w demokratycznych wyborach, jest wybrańcem PiS. I kieruje się w tym momencie przede wszystkim interesem partii, której tak wiele zawdzięcza.

To wzorzec instytucji bliższy putinowskiej Rosji niż rzeczywistym demokratycznym standardom.

Mega-Orlen chce być giga-Orlenem

Rynkowe manipulacje mają też swoją cenę dla mniejszych graczy.

Tomaszewski: „Orlen osłabia rynek, a efektem może być dalsza konsolidacja rynku w rękach płockiego koncernu — jeśli manipulacje cenami pozostaną z nami na dłużej. Jeśli jakiś niezależny importer paliwa nie będzie w stanie się utrzymać, Orlen chętnie go przejmie.

W przypadku średnich graczy będzie to wyjście z kraju i sprzedaż Orlenowi, w przypadku mniejszych — upadek.

I powiększy swoją przewagę rynkową. Orlen jest na tyle duży, że może teraz pozwolić sobie na stratę w sprzedaży hurtowej. I nawet jeśli te straty odrobi się dopiero na przestrzeni kilku lat, to dla firmy nie stanowi to problemu”.

Nieuczciwa konkurencja

Czy takie działanie nie nosi znamion zakazanego dumpingu cenowego?

Tomaszewski: „Tu wypowiedzieć musi się UOKiK. Według prawa rażące zaniżanie cen może być nadużywaniem dominującej pozycji rynkowej.

Moim zdaniem działanie Orlenu spełnia wszystkie cechy dumpingu cenowego”.

Co z ewentualną interwencją Komisji Europejskiej, której zadaniem jest ochrona uczciwej konkurencji na wspólnym, europejskim rynku?

„KE też może tutaj interweniować” – mówi ekspert – „Ale mamy specyficzny okres, do wyborów zostały niecałe dwa tygodnie. KE rzadko interweniuje w tak wrażliwych politycznie momentach. Jeżeli polityka cenowa się nie zmieni, to należy się spodziewać, że jakiś rodzaj postępowania sprawdzającego zostanie uruchomiony. Ale do 15 października bym na to nie liczył”.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze