Pożar uderzył w najgorszym możliwym momencie: gdy ptaki budują gniazda i odchowują młode. "Nie dość, że ptaki w Biebrzańskim Parku Narodowym doświadczyła susza, to te, którym udało się przystąpić do lęgów, dobił pożar" - mówi OKO.press ornitolog Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków
W czwartek 23 kwietnia 2020 roku prezydent Andrzej Duda wydał oświadczenie w sprawie pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. Powiedział, powołując się na informacje przekazane przez dyrekcję parku, że skąpe opady w połączeniu z wcześniejszą małą pokrywą śnieżną spowodowały, że w tym roku mniej ptaków gniazduje w parku.
„W efekcie mimo tego, że wystąpił pożar to straty wśród ptactwa, zwłaszcza tego, które jest ptactwem szczególnie chronionym, zagrożonym są znikome” – powiedział prezydent dodając, że to "dobra wiadomość".
"No cóż, to trochę tak, jakby powiedzieć o człowieku, którego okradziono z resztek pieniędzy, że w sumie poniósł znikomą stratę, bo przecież wcześniej i tak był już bankrutem" - mówi OKO.press Adam Zbyryt z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
"Prawda jest taka, że nie dość, że ptaki w Biebrzańskim Parku Narodowym doświadczyła susza, to te, którym udało się przystąpić do lęgów, dobił pożar. To tragedia, a nie dobra wiadomość" - dodał.
Niżej cała rozmowa z Adamem Zbyrytem o tym, jakim zagrożeniem jest pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego dla żyjących tam ptaków.
Adam Zbyryt - ornitolog związany z Polskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, koordynator projektu LIFE "Ochrona bociana białego w dolinach rzecznych wschodniej Polski" w dolinie Biebrzy.
Czy basen środkowy Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie wybuchł pożar, jest ważny dla rzadkich, chronionych ptaków?
Tak, to najważniejszy kompleks podmokłych terenów występujących na obszarze Biebrzańskiego Parku Narodowego. Może poza bagnem „Ławki”, którego na szczęście nie sięgnął ogień. To obszar ważny również dlatego, że jest trudno dostępny dla ludzi, przez co atrakcyjny dla ptaków. Żyją tu gatunki związane z podmokłymi, silnie zabagnionymi obszarami. Potrzebują do życia nie tylko wody, ale też trzcinowisk, czy niezwykle rzadkich kępiastych turzyc, które występują tylko na terenach zalewowych.
Takich miejsc w Polsce zostało już niewiele. Biebrzański Park Narodowy jest jednym z ostatnich.
Jakie rzadkie gatunki ptaków można tam spotkać?
Na przykład wodniczkę, czyli jedynego wróblaka, który jest zagrożony wyginięciem w skali globalnej. To również siedlisko cietrzewi, jedno z ostatnich miejsc w Polsce, gdzie można te ptaki zaobserwować. To także żerowiska skrajnie rzadkiego, zagrożonego wyginięciem w Polsce orlika grubodziobego. Co prawda, gnieździ się on w lasach, ale na biebrzańskich torfowiskach poluje na żyjącego tam gryzonia, nornika północnego, który jest podstawą jego diety.
Jakie zagrożenie dla tych i innych żyjących tam gatunków ptaków stanowi pożar?
Podstawowym problemem jest to, że pożar wybuchł w okresie lęgowym, kiedy ptaki łączą się w pary, budują gniazda i odchowują młode.
Jeśli chodzi o wspomniane wodniczki, to jest ryzyko, że część z nich, która tu niedługo przyleci, nie znajdzie miejsca na budowę gniazda, bo zastanie tylko pogorzelisko. I nie przystąpi do lęgów. Ale część ptaków, zwłaszcza ptaki wodno-błotne - np. krwawodzioby, rycyki, krzyki, czajki – już przystąpiła do gniazdowania. Te gatunki gnieżdżą się na ziemi, wśród turzyc, część z nich najpewniej straciła w ogniu gniazda wraz z jajami lub pisklętami. Dla wielu z nich ten sezon jest już stracony, bo nie przystąpią powtórnie do lęgów.
To jest smutne również w tym kontekście, że liczebność tych gatunków silnie się zmniejsza w całej Europie.
Czy to znaczy, że ten pożar może się odbić na kondycji światowych populacji niektórych gatunków?
Największym zagrożeniem może być dla orlika grubodziobego. Na szczęście znacznie większa część tego gatunku występuje na wschodzie, na Białorusi i w Rosji. choć dochodzą do nas głosy, że tam też trwa susza i wybuchają pożary. Myślę jednak, że w tamtym rejonie orlik grubodzioby nie jest zagrożony, więc jest szansa, że jego populacja się nie załamie.
W wyniku pożaru ucierpiały siedliska wodniczki, której populacja koncentruje się głównie na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego i na Białorusi w dolinie górnej Prypeci. Na szczęście tam nie dzieje się nic takiego, co by jej bardzo zagrażało. Liczę więc na to, że pożar nad Biebrzą, choć naprawdę ogromny, nie wpłynie znacząco na pogorszenie się stanu populacji tego gatunku.
W medialnych relacjach z pożarów pojawiały się informacje, że dorosłe ptaki ginęły w ogniu, bo próbowały osłonić przed nim swoje młode. Czy tak faktycznie zachowują się ptaki?
Nie, ptaki nie poświęcają się w ten sposób. Dorosłe osobniki dbają o swoje życie, bo jego utrata oznacza po prostu, że już nigdy nie będą się mogły rozmnożyć i przekazać dalej swoich genów. Dlatego ptasi rodzic nie będzie ryzykował w takiej sytuacji – po prostu porzuci lęg.
Jeśli znajdowano martwe dorosłe ptaki, przyczyna ich śmierci musiała być inna, np. zaczadzenie. Ale na pewno nie pozostawanie do ostatniej chwili na gnieździe, starając się osłonić je przed spaleniem.
A czy są ptaki, które korzystają z obecnej sytuacji?
Na pewno. Na przykład obserwowano bociany, które żerowały na pogorzeliskach. Zaraz po ugaszeniu pożaru w rejonie Kopytkowa sam obserwowałem takiego ptaka. Był cały brudny od popiołu. W przyrodzie nie ma bowiem próżni: tam, gdzie kończy się jedno życie, zaczyna się drugie. Niemniej w tym przypadku korzyści jednych gatunków nie zrównoważą całościowych strat przyrodniczych.
Pamiętajmy, że do pożaru nie doszło w naturalnie samoregulującym się środowisku bagiennym.
Ale na odwodnionym, sztucznie osuszonym przez człowieka obszarze, jakim jest - stosunkowo dziki, ale jednak dotknięty ręką meliorantów - środkowy basen Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Pożar w końcu sam się wypali albo zostanie ugaszony. Zostanie pogorzelisko, co dalej z ptakami?
Jeśli stanie się to w ciągu kilku najbliższych dni, to być może niektóre gatunki przystąpią jeszcze do lęgów. Jest szansa, że tam, gdzie ogień strawił tylko suche, ubiegłoroczne pędy roślin, ptaki znajdą miejsca do gniazdowania. Zaraz po ugaszeniu ognia, na opalonych kępiastych turzycach widziałem świergotki łąkowe i pokląskwy, a nad nimi śpiewające skowronki.
Jest oczywiście jeszcze scenariusz dużo gorszy, o którym jeszcze w naszej rozmowie nie wspominaliśmy. Gdy wypalą się nie tylko rośliny, ale dojdzie do pożarów torfu.
Dlaczego to takie niebezpieczne?
Jeśli ogień wejdzie głębiej w torf, to pożar może się utrzymywać nawet przez kilka miesięcy i będzie go bardzo trudno ugasić. W efekcie, ptaki wodno-błotne – bezpowrotnie albo na długie lata – stracą kolejne obszary lęgowe, bo tereny bagienne są coraz rzadsze w Europie. A to już może odbić się na ich liczebności.
We wczorajszym oświadczeniu prezydent Andrzej Duda powiedział, że w tym roku w Biebrzańskim Parku Narodowym liczba ptasich lęgów jest mniejsza. Dlatego, cytuję, "mimo tego, że wystąpił pożar to straty wśród ptactwa, zwłaszcza tego, które jest ptactwem szczególnie chronionym, zagrożonym są znikome", co jest "dobrą wiadomością".
No cóż, to trochę tak, jakby powiedzieć o człowieku, którego okradziono z resztek pieniędzy, że w sumie poniósł znikomą stratę, bo przecież wcześniej i tak był już bankrutem. Biebrzański Park Narodowy i tak stracił ogromne połacie siedlisk niezbędnych do żerowania i gniazdowania wielu gatunków ptaków, ponieważ zimą nie było śniegu a wiosną opadów deszczu.
Prawda jest taka, że nie dość, że ptaki w Biebrzańskim PN doświadczyła susza, to te, którym udało się przystąpić do lęgów, dobił pożar. To tragedia, a nie dobra wiadomość.
OKO.press dziękuje Łukaszowi Rutkowskiemu i Adamowi Bohdanowi za możliwość wykorzystania zdjęć.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze