Firma Real Management reklamuje Neo Natolin jako “bliski natury”. Jak się okazuje – tak bliski, że jej fragment kolidujący z inwestycją firma postanowiła zniszczyć. Stało się tak mimo deklarowanych proekologicznych wartości
Ulica Gąsek na pograniczu Ursynowa i Wilanowa w Warszawie ciągnie się przez niemal dwa kilometry u podnóża Skarpy Warszawskiej. Malowniczymi wąwozami schodzą do niej uliczki o nazwach w rodzaju Wąski Jar, Podgrzybków czy Koźlaków. Ulica – jeszcze kilka lat temu zakorkowane połączenie Ursynowa z Wilanowem – dziś jest spokojna. Od północy kończy się na granicy jednego z najpiękniejszych stołecznych rezerwatów – Lasu Natolińskiego. Kierując się na południe od rezerwatu, ulicą Gąsek można dojść do Lasu Kabackiego. Po drodze – zielone i częściowo podmokłe “nieużytki”, służące okolicznym mieszkańcom za teren spacerowy. Słowem – oaza spokoju w największym polskim mieście.
Nic dziwnego, że dookoła pączkują nowe osiedla. To właśnie między ulicą Gąsek i niedaleką ulicą Korbońskiego powstaje kolejne. Inwestor, firma Real Management, reklamuje Neo Natolin jako “bliski natury”. Jak się okazuje – tak bliski, że jej fragment kolidujący z inwestycją firma postanowiła zniszczyć. Stało się tak mimo deklarowanych proekologicznych wartości dewelopera i wbrew zaleceniom urzędów powołanych do ochrony środowiska. Sprawą zajmują się stowarzyszenia przyrodnicze i rada dzielnicy Wilanów; dotarła też do stołecznego ratusza i na policję.
Chodzi o mały staw położony w ciągu Rowu Natolińskiego – biegnącego wzdłuż ulicy Gąsek kanałku (lub rzeczki, prawdopodobnie jednak przekształconego strumienia) pełniącego ważną rolę zasilania w wodę rezerwatu Las Natoliński. Na historycznych mapach Warszawy staw widać co najmniej od lat 60. XX wieku. Jeszcze tej jesieni był ostoją bobrów i licznych gatunków ptaków.
Wczesną jesienią staw został zasypany w ramach przygotowań do budowy Neo Natolina. Jak wynika z dokumentów Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie, firma Real Management zlikwidowała staw pomimo sprzeciwu wniesionego przez RDOŚ. Deweloper walczy teraz o uznanie dewastacji post factum w drodze odwołania się do Głównej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Termin rozpatrzenia odwołania GDOŚ właśnie przesunęła z listopada na koniec lutego 2025 roku.
O sprawie jako pierwsze zaalarmowało Stowarzyszenie “Nasz Bóbr”. "Stoimy dokładnie w miejscu, gdzie jeszcze kilka tygodni temu był staw. Mieszkały tu bobry, którymi jako stowarzyszenie zajmujemy się przede wszystkim, ale także kumaki i ropuchy – mówi OKO.press działacz stowarzyszenia Roman Głodowski, który pokazał nam zasypany zbiornik wodny. W miejscu stawu znajduje się teraz warstwa ziemi ze śladami po ciężkim sprzęcie.
Według Głodowskiego zniszczeniu uległy bobrowe norożeremia, a bobry je zasiedlające zginęły. „Mamy stuprocentową pewność, że żyły tu bobry. Staw i siedliska zwierząt zostały po prostu zniszczone bez żadnej zgody i nadzoru” – mówi Głodowski.
Słowa Głodowskiego potwierdza dostępna dokumentacja RDOŚ. W lipcowym piśmie do firmy Real Management RDOŚ informuje inwestora o sprzeciwie wobec zgłoszonych prac na terenie planowanego osiedla, nakazując przeprowadzenie oceny oddziaływania przedsięwzięcia na obszar rezerwatu Las Natoliński (który jest także częścią unijnej sieci ochrony przyrody Natura 2000).
W uzasadnieniu sprzeciwu RDOŚ podkreśla, że teren osiedla Neo Natolin znajduje się w granicach Warszawskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu, otuliny rezerwatu Las Natoliński, a także bardzo blisko – ok. 300 metrów – samego rezerwatu. Innymi słowy – nie może być mowy o samowolnej ingerencji w środowisko na tym terenie.
“Na terenie [inwestycji] obowiązuje szereg zakazów, w tym m.in. zakaz zabijania dziko występujących zwierząt, niszczenia ich nor, legowisk, innych schronień i miejsc rozrodu oraz tarlisk (…), a także zakaz dokonywania zmian stosunków wodnych, jeżeli służą innym celom niż ochrona przyrody lub zrównoważone wykorzystanie użytków rolnych i leśnych oraz racjonalna gospodarka wodna, lub rybacka” – czytamy w dokumencie RDOŚ.
RDOŚ zaznacza, że “z uwagi na zakres i charakter planowanych prac może dojść do zniszczenia schronień i miejsc rozrodu dziko występujących zwierząt, a także do zmiany stosunków wodnych. (…) Należy stwierdzić, że przebudowa rowów doprowadzających wodę, wykonanie licznych przepustów oraz likwidacja zbiornika wodnego może wpłynąć na zachowanie stosunków wodnych na terenie inwestycji, a także na terenie rezerwatu przyrody i obszaru Natura 2000 [czyli rezerwatu Las Natoliński – przyp. OKO.press], a na podstawie przedstawionych w zgłoszeniu informacji nie można stwierdzić czy nie dojdzie do zmiany stosunków wodnych mogących negatywnie wpłynąć na przyrodę ww. obszarów”.
Firma Real Management nie ma sobie nic do zarzucenia.
“Pragniemy potwierdzić, że rozumiemy zainteresowanie okolicznych mieszkańców oraz aktywistów przyrodniczych naszą inwestycją, oraz jej wpływem na środowisko. Dla nas również aspekty przyrodnicze są bardzo ważne w procesie planowania i budowy każdej z naszych inwestycji” – napisała w odpowiedzi na pytania OKO.press Sylwia Klaman, dyrektorka Real Management ds. marketingu i PR.
“Chcemy zapewnić, że do każdej realizowanej przez nas inwestycji podchodzimy z wielką starannością i odpowiedzialnością” – dodaje Klaman. Dyrektorka nie odniosła się jednak do pytań OKO.press ws. sprzeciwu RDOŚ wobec zgłoszonych prac, odwołania firmy od tego sprzeciwu, ani do zawiadomienia na policję, które – na podstawie zgłoszenia osoby prywatnej – przesłał mundurowym RDOŚ.
W zgłoszeniu na policję RDOŚ pisze: “Działania polegające na zasypywaniu zbiornika wodnego na wskazanym terenie nie były objęte zezwoleniem regionalnego dyrektora ochrony środowiska na czynności podlegające zakazom w stosunku do chronionych gatunków zwierząt. Dodatkowo należy zaznaczyć, że przed [RDOŚ – przyp. OKO.press] nie toczyło, ani nie toczy się postępowanie w sprawie wydania zezwolenia na czynności podlegające zakazom w stosunku do chronionych gatunków zwierząt lub roślin dla wskazanej na lokalizacji”.
“Wyżej przedstawione działania mogą nosić znamiona wykroczenia, zagrożonego karą aresztu lub grzywny” – pisze do policji RDOŚ.
Burmistrz Wilanowa wystąpił także o “pilne kontrole” inwestycji do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, nadzoru budowlanego i departamentu polityki ekologicznej mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego – ten ostatni odpowiedzialny jest za Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu.
“Zgodnie z obowiązującym na tym terenie Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego w tym rejonie ustalony został m.in. wymóg ochrony wartości przyrodniczych, w szczególności: flory i fauny, stosunków wodnych – wód powierzchniowych i podziemnych oraz ukształtowania terenu” – czytamy w piśmie burmistrza.
“Pragniemy podkreślić, że wszystkie działania związane z realizacją tego projektu były i są prowadzone przez naszą spółkę zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, a także z należytą starannością i odpowiedzialnością oraz w konsultacji z właściwymi organami administracyjnymi” – pisze w kolejnym mailu Sylwia Klaman z Real Management.
„Przypadek osiedla Neo Natolin nie jest odosobniony, a problem jest systemowy” – mówi OKO.press Konrad Drzewiecki, przewodnik po rezerwacie Las Natoliński (rezerwat jest dostępny tylko dla zorganizowanych grup), prowadzący na Facebooku przyrodniczy profil “Drzewiej”. Wokół rezerwatu rosną nowe osiedla, pożerając ostatnie “nieużytki” – w rzeczywistości ginące skrawki miejskiej przyrody – i wywierając rosnącą presję na sam rezerwat, który nie funkcjonuje w próżni.
“Każda z tych inwestycji wywiera wpływ na rezerwat, chociażby ze względu zmianę poziomu wód gruntowych. Niestety, jeśli spojrzymy na miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, cały ten teren przeznaczony jest pod zabudowę. Istnieje co prawda strefa buforowa wokół rezerwatu, gdzie zabudowy nie przewiduje się, przynajmniej w teorii. Tylko że miasto nie wykupuje tego terenu i dopóki pozostaje on w rękach prywatnych, dopóty nie ma gwarancji, że ostatecznie nie zostanie zabudowany” – mówi Drzewiecki.
Radny dzielnicy Wilanów Tomasz Kuszłejko (Lewica) potwierdza, że system nadzoru w praktyce nie istnieje, a powolne procedury sprzyjają deweloperom. “Na przykład w przypadku rejonu ulicy Pałacowej [w Wilanowie – przyp. OKO.press] procedura zmian w planie zagospodarowania trwa już 14 lat, a inwestorzy nie zamierzają czekać. W praktyce w niedalekiej perspektywie wszystko zostanie tam prawdopodobnie zabudowane” – mówi Kuszłejko.
“Brakuje nadzoru nad właściwą realizacją wydawanych pozwoleń na budowę i tym, co faktycznie dzieje się na miejscu. Jedynie dzięki społecznej czujności można cokolwiek zrobić, ale to wszystko i tak jest post factum w sytuacji, gdy deweloperzy nauczyli się obchodzić przeszkody i wykorzystują skomplikowane procedury na swoją korzyść. Mamy nadmiar terenów budowlanych, a mimo to pozwalamy na rozlewanie się miasta” – dodaje radny.
Mazowiecka RDOŚ przyznaje, że kwestia ewentualnej kompensacji szkód w środowisku jest skomplikowana i zależy od wielu czynników, w tym lokalizacji planowanej inwestycji – jej położenia w granicach form ochrony przyrody, otulinie istniejącej formy ochrony przyrody, czy też w obrębie korytarzy migracyjnych. Wpływ na decyzję o kompensacji może mieć także informacja, czy dla danego terenu sporządzono miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, rodzaju siedliska, jakie miałoby zostać zniszczone, zakresu inwestycji i jej charakteru, oraz zakresu ingerencji w środowisko.
“W części postępowań istnieje możliwość nałożenia na inwestora obowiązku podjęcia działań minimalizujących lub kompensujących straty w środowisku” – mówi rzeczniczka mazowieckiej RDOŚ Agata Antonowicz.
“W polskim systemie prawnym powinny być instrumenty ograniczające uzyskiwanie kolejnych pozwoleń na budowę podmiotom, które w jakikolwiek sposób naruszyły prawo środowiskowe bądź inne przepisy, bo jest duże prawdopodobieństwo, że będą postępowały podobnie. Zabudowa nie może być chaotyczna i zarazem monokulturowa, i nie może uwzględniać interesów wąskiej grupy ludzi ze szkodą dla przyrody” – mówi radny Kuszłejko.
W skuteczność działań w sprawie Neo Natolina nie wierzy już Roman Głodowski ze Stowarzyszenia Nasz Bóbr. “Organy państwa powołane do ochrony środowiska w rzeczywistości nic nie chronią, tylko w praktyce przesuwają granice jego dewastacji” – mówi aktywista.
Mimo to aktywiści apelują o zgłaszanie nieprawidłowości. Można to zrobić zwracając się bezpośrednio do GDOŚ lub właściwej dla danego województwa RDOŚ. Można też prościej – przez aplikację mObywatel lub służby miejskie. Na przykład w Warszawie te ostatnie zawiadamiamy przez numer telefonu 19115 lub aplikację o tej samej nazwie.
Firma Real Management zaproponowała Stowarzyszeniu „Nasz Bóbr” spotkanie w sprawie inwestycji Neo Natolin. Do spotkania miało dojść 27 listopada, jednak nie stało się tak. Głodowski podejrzewa, że przyczyną byłą emisja interwencyjnego programu TVP3 “Reagujemy” na temat inwestycji. “Zaproponowaliśmy kolejne daty w pierwszym tygodniu grudnia, ale bez odpowiedzi. Dalsza rozmowa chyba nie ma sensu” – mówi Głodowski.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze