0:00
0:00

0:00

Powszechne oburzenie wywołały informacje o polowaniu w Ośrodku Hodowli Zwierzyny (OHZ) w Grodnie. 11 lutego wprost pod lufy myśliwych - w tym ministra środowiska Jana Szyszko i prezesa Polskiego Związku Łowieckiego Lecha Blocha - wypuszczono z klatek 500 hodowlanych bażantów, z których ponad 400 zostało zastrzelonych. Tego rodzaju polowanie łamało zasady kodeksu etyki łowieckiej i - zdaniem eksperta prawa łowieckiego - PZŁ powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec jego uczestników.

"W OHZ wszystko jest zorganizowane w taki sposób, by myśliwemu umożliwić opłacony pieniędzmi sukces łowiecki" - mówi OKO.press Zenon Kruczyński, były myśliwy, dziś działacz na rzecz ochrony przyrody. "W końcu myśliwy zadowolony to taki, który wraca z polowania ze zdobyczą" - dodaje.

Przeczytaj także:

Państwo w państwie

Ustawa prawo łowieckie przewiduje, że OHZ mogą być prowadzone m.in. przez Lasy Państwowe (LP) i Polski Związek Łowiecki (PZŁ). Zgodnie z art. 28 ust. 2 ustawy ich zadania - oprócz organizacji polowań - to:

  • prowadzenie wzorcowego zagospodarowania łowisk,
  • wdrażanie nowych osiągnięć z zakresu łowiectwa,
  • prowadzenie badań naukowych,
  • odtwarzanie populacji zanikających gatunków zwierząt dziko żyjących,
  • hodowla rodzimych gatunków zwierząt łownych w celu zasiedlania łowisk,
  • hodowla zwierząt łownych szczególnie pożytecznych w biocenozach leśnych,
  • prowadzenie szkoleń z zakresu łowiectwa.

Prawda jest jednak taka, że większość wyżej wymienionych działań ośrodki realizują marginalnie albo w ogóle. Oczywiście poza urządzaniem polowań wszystkim tym, którzy gotowi są zapłacić. A tych nie brakuje. "OHZ to państwo w państwie. Ustawowe cele, które mają realizować te ośrodki, to fasada" - mówi OKO.press dr Miłosz Kościelniak-Marszał, ekspert prawa łowieckiego. "Ich rzeczywista rola polega na prowadzeniu komercyjnej gospodarki łowieckiej. Cała ich działalność jest motywowana zyskiem" - dodaje.

Ostatni lot bażanta

Masakra bażantów 11 lutego w Grodnie nie była jednorazowym ekscesem. To raczej norma. Schemat takiego polowania jest następujący. Ptaki - nie tylko bażanty, ale też kuropatwy - które w OHZ trzymane są w wolierach, ładuje się w klatki. Następnie przewozi na miejsce polowania i wypuszcza. Dla oczekujących myśliwych są łatwym celem. Również dlatego, że często jest to ich pierwszy lot i wznoszą się wysoko, co ułatwia trafienie.

Egzekucja i degeneracja

Część ptaków - jak określa to łowiecka nomenklatura - "pada w ogniu". Inne, ranne i jeszcze żywe, w pyskach przynoszą myśliwym psy tropiące. Jakaś część, często postrzelona, ucieka, by skonać w wyniku obrażeń lub w paszczy drapieżnika. Według toruńskiego magazynu "Nowiny", OHZ Grodno nie ma własnej wylęgarni. "Kupuje wyrośnięte ptaki w jednym celu: zarobić na wypuszczeniu je pod lufy myśliwych" - powiedzieli reporterowi gazety mieszkańcy.

"W moim przekonaniu polowania na bażanta w OHZ są degeneracją myślistwa. To jest zwykła egzekucja" - mówi Zenon Kruczyński.

Nakarmić, by zabić

Poważne zastrzeżenia etyczne budzą również polowania na większą zwierzynę. Na terenie OHZ przez cały rok działają bowiem nęciska. Wykłada się w nich karmę, przez co przyzwyczaja się zwierzęta do przychodzenia w określone miejsca. W ten sposób zwiększa się też ich liczebność na danym łowisku.

"To w zdecydowany sposób zwiększa szanse myśliwego na udane polowanie. A za tym idą konkretne korzyści dla OHZ" - mówi Kruczyński.

Warto podkreślić, że polowania przy nęciskach budzą sprzeciw nawet części myśliwych. "Dla jednych takie polowania to duże upraszczanie pozyskania zwierzyny i odejście od etyki. Nawet oceniają je jako strzelanie do zaproszonych na kolację gości" - pisze autor jednego z myśliwskich blogów.

Blado wypada podnoszony często przez myśliwych argument, że są one koniecznością w naturalnych ekosystemach pozbawionych drapieżników. To, co dzieje się w ośrodkach, przypomina raczej zinstytucjonalizowaną rzeź, aniżeli racjonalną gospodarkę łowiecką.

Myśliwski raj dla wszystkich

Na zysk są nastawione przede wszystkim te OHZ, które są prowadzone przez przedsiębiorstwo Lasy Państwowe. Ale nie wszyscy amatorzy łowiectwa mogą korzystać z ich uroków. "Polują w nich głównie majętni myśliwi z zagranicy. Polskiego myśliwego z przeciętną pensją w ogóle nie stać na to, by tam strzelać" - mówi dr Kościelniak-Marszał.

Z kolei OHZ prowadzone przez Polski Związek Łowiecki rzadko kiedy są dochodowe. "To raczej prywatne łowiska władz Związku, do których przeciętny myśliwy również nie ma dostępu" - mówi prawnik.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze