0:000:00

0:00

Wraz z końcem 2018 roku zamknięto kopalnię Prosper-Haniel w Bottrop w Zagłębiu Ruhry, której chodniki były wykopane przez sześć pokoleń górników. To ostatnia kopalnia węgla kamiennego w Niemczech.

Na zdjęciu: pożegnalny koncert w chodniku kopalni, Chór rozgłośni radiowej odśpiewał piosenkę "It's time to say goodbye".

Proces odchodzenia od wydobycia węgla toczył się tam przez lata i był bardzo kosztowny. Rozłożenie go w czasie złagodziło skutki dla pracowników, ale region szuka dla siebie nowego pomysłu.

Wydobycie węgla kamiennego było jedną z kluczowych branż w Zagłębiu Ruhry. Przemysłowe wydobycie zaczęło się w XIX wieku, kiedy nowe maszyny umożliwiły górnikom pozyskiwanie surowca z coraz głębszych pokładów. Dzięki lepszemu jakościowo węglowi ruszyła też produkcja stali i Zagłębie Ruhry stało się centrum przemysłowym Niemiec.

W czasach wielkiej prosperity, krótko przed kryzysem branży węglowej w 1958 roku, w całym Zagłębiu działało 150 kopalni, które wydobywały 142 miliony ton węgla rocznie.

Powolny proces umierania kopalni węgla w Nadrenii Północnej-Westfalii i w Kraju Saary zaczął się w 1958 r. Powszechny trend importowania tańszego węgla oraz ropy naftowej doprowadził do kryzysu przemysłu węglowego.

W latach 1960-1980 roku liczba kopalń zmniejszyła się ze 146 do 39. W roku 2000 działało na terenie Niemiec jeszcze tylko 12 kopalń, w tym Prosper-Haniel w Bottrop. Wysokie standardy bezpieczeństwa oraz ekstremalnie głębokie położenie pokładów węgla powodowały, że koszty jego wydobycia były droższe niż gdziekolwiek indziej na świecie. Rząd Niemiec oraz władze Nadrenii Północnej-Westfalii dotowały produkcję węgla miliardami euro.

Kryzys branży był dla górników fatalny. W 1957 r. kopalnie zapewniały miejsca pracy 610 tys. ludzi, w 1994 roku subwencjonowane przez państwo kopalnie dawały zatrudnienie już jedynie 100 tys.

W innych regionach, w okolicach Akwizgranu czy w Kraju Saary, wydobycie węgla zakończono jeszcze wcześniej niż w Bottrop. Ostatnia kopalnia Sophia-Jacoba w Hückelhoven pod Akwizgranem została zamknięta już w 1997 roku, a kopalnia Saar w Ensdorf w Kraju Saary w 2012.

Pod koniec 2018 roku w niemieckim górnictwie zatrudnionych jest zaledwie kilkaset osób, które nadzorują wyłączone kopalnie. Ostatnią, w Bottrop, zamknięto uroczyście w obecności prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera przed Bożym Narodzeniem. W 2018 roku wydobyto tam jeszcze 1,8 miliona ton węgla.

To już było nieopłacalne

O całkowitym odejściu od wydobycia węgla kamiennego zadecydowano w Niemczech w 2007 roku choć zapasy węgla nie zostały wyczerpane, a nowoczesne niemieckie górnictwo nie stwarza zagrożenia dla środowiska. Zadecydowały względy ekonomiczne. Węgiel importowany z Rosji jest dwukrotnie tańszy.

Niemcy, rezygnując z wydobycia „czarnego złota”, jednocześnie bardzo dużo go importują – w roku 2017 było to ponad 40 milionów ton rocznie.

Głównie z Rosji (16,3 miliona ton) ze Stanów Zjednoczonych i Kanady (8,5 mln), Australii (5 mln), Kolumbii (4,7 mln), Holandii (1,7 mln) oraz Polski (1,1 mln).

Węgiel kamienny nadal jest spalany w 66 elektrowniach i z jego spalania pochodziło w 2018 roku ok. 13 proc. niemieckiej energii. Dla porównania węgiel brunatny to 24 proc., atom 13 proc., gaz proc., a OZE — odnawialne źródła energii — w sumie około 40 proc.

W 2010 bilans ten przedstawiał się odpowiednio: węgiel kamienny 19 proc., brunatny 24 proc., atom 25 proc., gaz 12 proc., a źródła odnawialne - 19,2 proc.

Los górników

Pomimo redukowania do zera liczby działających kopalni koszty utrzymania nadal są znaczne. Jeszcze w 2018 roku branża dostała 900 milionów euro subwencji państwowych. Do tego dochodzi wsparcie dla odchodzących pracowników.

Liczby zatrudnionych górników spadały z roku na rok. W 1985 r. pracowało w górnictwie węgla kamiennego 138 000 osób, w 1995 - 73 000, w 2007, roku podjęciu decyzji o zamykaniu kopalń – 33 000, a w 2011 mniej niż 20 000.

W ostatniej kopalni pracowało jeszcze do końca 5 tysięcy osób.

Większość górników – około 45 tysięcy, przeszło w minionych 20 latach na wcześniejszą emeryturę w wieku 50 lat.

To właśnie od tego, częściowo naturalnego procesu, uzależniono datę ostatecznego zamknięcia kopalni.

Dzięki temu uniknięto masowych zwolnień. Pozostali pracownicy branży odeszli do straży pożarnej, kolei czy administracji. Niektórzy podejmują zatrudnienie jako opiekunowie osób chorych i starszych.

Inną pracę znalazło 3500 górników, spośród 5000 tych, którzy do końca pracowali w zamkniętej w grudniu kopalni. Do 2021 pozostanie w niej ok. 650 osób, które prowadzić będą prace zabezpieczające opuszczone szyby. Koszty tych działań wynosić będą 280 milionów euro rocznie.

Wiatraki w miejscu kopalń

Wraz z likwidacją kopalń zmienia się cały region, w którym przemysł wydobywczy był jednym z głównych pracodawców. W Bottrop, gdzie do grudnia działała jeszcze ostatnia kopalnia, w górnictwie pracowało bezpośrednio 1500 osób, a pośrednio wiele więcej.

Nowych inwestorów na razie nie ma, ale zarządzająca terenem 10 000 hektarów spółka realizuje pojedyncze projekty, polegające na przekształcaniu terenu pod obiekty rozrywki i wypoczynku czy mieszkalnictwa. Są też pomysły, by wykorzystać wielki teren pokopalniany pod odnawialne źródła energii.

Finansowaniem prac wokół zamkniętych kopalń i projektów rekultywacyjnych, oczyszczaniem wody i podnoszeniem poziomu wód gruntowych zajmuje się powołana specjalnie w 2007 roku Fundacja - RAG-Stiftung.

Wspiera działania edukacyjne, naukowe i kulturalne. W 2018 roku miała budżet 16,5 milionów euro, w 2019 będzie to 30 milionów. Prawie połowa tej sumy pochodzi ze spółki, która zarządzała ostatnimi kopalniami.

Największe na świecie muzeum

Fundacja sporą część środków przeznaczyła na przebudowę i modernizację największego na świecie muzeum kopalnictwa w Bochum, które powstało już w 1930 roku. Na powierzchni 8000 m² zwiedzający mogą zjechać pod ziemię i poznać metody wydobywania różnych surowców, nie tylko węgla. Prowadzone są tam również prace badawcze.

Pozostaje węgiel brunatny

Zamknięcie ery kopalń węgla kamiennego nie oznacza końca wydobycia węgla w Niemczech. Nadal działają kopalnie węgla brunatnego w Nadrenii, Lausitz, Środkowych Niemczech i Helmstedt.

W Niemczech znajdują się jedne z największych pokładów węgla brunatnego — szacowane na ok. 80 mld ton stanowią 10 proc. światowych zasobów możliwych do wydobycia.

Węglem brunatnym pali się nadal w 45 niemieckich elektrowniach. To także powoduje, że odejście od wydobycia węgla brunatnego przed 2030 jest wykluczane.

Trwa bardzo emocjonalna debata o ich ewentualnej likwidacji. Z jednej strony chodzi o miejsca pracy. Choć liczby bezwzględne nie są wielkie – około 20 tysięcy osób (doliczając miejsca pracy związane pośrednio z branżą – 70 tysięcy), to bardziej bolesny jest fakt, że kopalnie zatrudniają znaczne grupy mieszkańców w kilku regionach, między innymi 9 tys. osób w Lausitz, niedaleko granicy z Polską. A tu w tym roku odbywają się landowe wybory.

Likwidacja tych kopalń jest praktycznie przesądzona — ale proces ten hamuje konieczność poniesienia wysokich kosztów i przeprowadzenia poważnych inwestycji.

W samym 2018 przewidziano na to około 100 mln w euro z budżetu federalnego. Podobnie jak w przypadku zamykania kopalń węgla kamiennego, konieczne jest wsparcie pracowników w znalezieniu nowego zatrudnienia, przyciągniecie na te tereny nowych inwestorów oraz zapewnienie bezpieczeństwa zamykanym w przyszłości kopalniom.

Elektrownie nadal dymią

Obok sporów o tempie likwidacji kopalń w Niemczech toczą się też poważne dyskusje na temat stopniowego zamykania elektrowni opalanych węglem.

Kraje UE — w ramach walki z ociepleniem klimatu — zobowiązały się do znacznej redukcji emisji CO2. Pilnuje tego Komisja Europejska, która w maju 2018 roku oskarżyła Niemcy i pięć innych krajów o nierealizowanie ustaleń dotyczących jakości powietrza.

Rząd federalny powołał specjalną komisję ds. węgla, by opracowała plan walki z zanieczyszczeniem powietrza. Niektórzy jej członkowie postulowali zamknięcie ostatnich elektrowni węglowych w latach 2035-2038.

Zaprotestowali eksperci i przedstawiciele energetyki. Wyniki prac komisja ma ujawnić w najbliższych tygodniach. Wiadomo, że część elektrowni miałaby być całkowicie wyłączona z użytku, inne przekształcone i spalać biomasę czy gaz, jak na przykład bloki należące do Volkswagena w Wolfsburgu (planowane oddanie do użytku w latach 2021-22).

Jednak nadal są plany budowy nowych bloków energetycznych spalających węgiel kamienny.

Polski przemysł górniczy czeka podobna droga — stopniowa likwidacja kopalń węgla kamiennego (choćby tylko ze względu na coraz droższe wydobycie, według ekspertów węgiel kamienny skończy się w ciągu 10-15 lat) i bardzo kosztowna przebudowa elektrowni węglowych na spalanie innych źródeł energii.

Autorka Dr Agnieszka Łada jest Dyrektorką Programu Europejskiego w Instytucie Spraw Publicznych, specjalizuje się w sprawach niemieckich, stosunkach polsko-niemieckich, polskiej polityce zagranicznej i europejskiej, postrzeganie Polaków za granicą i obcokrajowców w Polsce.

Tekst jest częścią cyklu #NiemcyWzblizeniu realizowanego przez Instytut Spraw Publicznych www.isp.org.pl i Fundację Konrada Adenauera w Polsce www.kas.pl

;

Udostępnij:

Agnieszka Łada-Konefał

Doktor politologii, niemcoznawczyni. Wicedyrektor Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. Ukończyła politologię na UW, podyplomowe studia w zakresie psychologii organizacji w Dortmundzie oraz Executive Master of Public Administration na Hertie School of Governance w Berlinie. Była przewodnicząca Rady Dyrektorów Policy Associations for an Open Society (PASOS). Członkini Grupy Kopernika, Rady Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży oraz Rady Nadzorczej Fundacji Krzyżowa dla Porozumienia Europejskiego. Autorka licznych publikacji z zakresu problematyki europejskiej i stosunków polsko-niemieckich.

Komentarze