Sytuacja w Donbasie wciąż napięta. Putin oskarża Ukrainę o prowokacje i ogłasza przedłużenie wojskowych ćwiczeń w Białorusi. Obiecuje też 10 tys. rubli każdemu, kto ucieknie z Donbasu do Rosji. Premier Johnson twierdzi, że Rosja planuje "największą wojnę w Europie po 1945 roku"
W sobotę, 19 lutego, nasiliły się ostrzały artyleryjskie we wschodniej Ukrainie. Wspierani przez Rosję separatyści twierdzą, że ukraiński rząd planuje przypuścić atak na kontrolowane przez nich terytorium. Sytuacja przypomina poszukiwanie pretekstu dla rosyjskiej inwazji, który to scenariusz przewidywali Amerykanie.
Choć mieszkańcy terenów zajętych przez separatystów twierdzą, że strzały padały z obu stron, reporterzy znajdujący się na miejscu widzieli ostrzał ze strony separatystów, bez odzewu ze strony sił ukraińskich.
Ukraińskie MSZ podało, że natężenie ostrzału z moździerzy i artylerii ze strony separatystów podwoiło się w stosunku do dwóch poprzednich dni. Zginęło dwóch ukraińskich żołnierzy, a pięciu zostało rannych.
Późnym wieczorem minister obrony Ukrainy Oleksij Reznikow wystąpił w kijowskiej telewizji TSN i oświadczył, że jak na razie wojska rosyjskie otaczające Ukrainę, w żadnym miejscu nie sformowały grup uderzeniowych. Jego zdaniem, w najbliższych dniach do ataku nie dojdzie.
Separatyści wezwali w sobotę mieszkające w regionie starsze osoby, kobiety i dzieci do ewakuacji z powodu rzekomej planowanej inwazji wojsk ukraińskich. Podstawiono specjalne autobusy, pociągi i wszelkie inne pojazdy transportowe, ludzi wywieziono w okolice Rostowa, po drugiej stronie granicy, gdzie z początku panowało pełne zamieszanie.
Lokalne władze nic nie wiedziały o napływie mieszkańców Donbasu, ale po ponagleniach z Kremla naprędce zorganizowano miasteczko namiotowe w okolicy przejścia granicznego Matwiejew Kurgan. Część osób umieszczono też w domach wczasowych i placówkach wychowawczych.
Media rosyjskie podają, że nawet 40 tysięcy osób przekroczyło rosyjską granicę. Ale nie ma żadnych niezależnych potwierdzeń tej liczby. Ukraińskie władze oceniają, że wyjechało najwyżej kilka tysięcy osób.
Pod tym linkiem jest fotoreportaż Reutersa z miasteczka namiotowego. Temperatura powietrza obecnie wynosi tam ok. 3ºC.
Według korespondenta Radia Swoboda, wielu ewakuowanych skusiło się na obietnicę Putina wypłaty zapomogi każdej osobie, która wyjedzie z Donbasu. Zapomoga ma wynosić 10 tys. rubli, podczas gdy średnia pensja to ok. 7884 rubli (1 euro to 86 rubli).
Wieczorem minister obrony Ukrainy Oleksij Reznikow poinformował, że wywiezieni pod Rostów ludzie masowo wracają do swoich domów w Donbasie.
Ostrzały artyleryjskie wycelowane są w obszar kontrolowanego przez ukraiński rząd terytorium wokół miasta Switłodarsk. Jak podaje "New York Times", miejsce to od tygodni martwi analityków do spraw bezpieczeństwa ze względu na bliskość niebezpiecznej infrastruktury przemysłowej, w tym zbiorników, w których zmagazynowano silnie trujący gaz.
Jeśli siły rządowe odpowiedziałyby ogniem, zabłąkany pocisk mógłby trafić w fabrykę chemiczną, która znajduje się na terytorium kontrolowanym przez separatystów. Wybuch w jednej z największych fabryk nawozów w Europie mógłby wytworzyć toksyczną chmurę, co posłużyłoby Rosjanom za pretekst do inwazji. Analitycy wskazują, że Rosja mogłaby też sama doprowadzić do takiego wybuchu.
Wywiad ukraiński opublikował w międzyczasie listę zakładów przemysłowych w Donbasie, używających na potrzeby produkcji chemikaliów, kilka z nich rosyjskie FSB planowało wysadzić, by stworzyć pretekst do inwazji Rosji.
Innym punktem zapalnym może być sieć wodociągowa, dostarczająca wodę pitną milionom ludzi na obszarze obu stron konfliktu. "Rosyjska agencja informacyjna Interfax powołała się na rzecznika samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, który stwierdził, że ostrzał uderzył w pompownię, a zaopatrzenie w wodę jest zagrożone.
Utrata wody dla mieszkańców obszarów wspieranych przez Rosję wzmocniłaby rosyjskie twierdzenia o tragicznych warunkach dla ludności cywilnej i byłaby przeszkodą dla Ukrainy, która próbowała przekonać mieszkańców, że rząd w Kijowie nie jest ich wrogiem. Odcięcie tego zaopatrzenia w wodę podczas walk w 2014 roku przyspieszyło napływ uchodźców z miasta" - relacjonuje NYT.
"Ukraina chce pokoju, Europa chce pokoju, nie chcemy walczyć, nie chcemy, by Rosja nas najechała, mówimy tu nie o kłamstwach, nie o przewidywaniach (...) Część naszego terytorium została oddzielona, nasze granice są otoczone 150 tysiącami rosyjskich żołnierzy" - mówił sobotę podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Ostrzegał, że Rosja wywraca swoimi działaniami światowy porządek. Podkreślał, że "bezpieczeństwo Europy jest związane z bezpieczeństwem Ukrainy, Ukraina jest lekcją".
Wzywał także do nałożenia sankcji na Rosję, zanim dojdzie do bombardowań i zbrojnego wkroczenia na terytorium Ukrainy. Zełenski podkreślał także, że Ukraina jest gotowa do współpracy z Rosją, by pokojowo zakończyć ten konflikt.
„Jeżeli ten dialog się nie powiedzie, a Rosja zdecyduje się użyć przemocy wobec niewinnej i pokojowej ludności na Ukrainie oraz zlekceważy normy cywilizowanego zachowania między państwami i zlekceważy Kartę Narodów Zjednoczonych, to wszyscy obecni na tej konferencji nie powinni wątpić, że w naszym wspólnym interesie leży to, by Rosja poniosła ostateczną porażkę" - ogłosił premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
W wystąpieniach światowych przywódców pojawiały głosy mówiące o wciąż istniejącej nadziei na deeskalację konfliktu, dominowały jednak zapewnienia, że w razie inwazji Rosja spotka się z surowymi sankcjami gospodarczymi.
Obecna na konferencji wiceprezydent USA Kamala Harris zapewniała, że Stany Zjednoczone obiorą za cel nie tylko instytucje finansowe i eksport technologii do Rosji, ale także osoby współwinne i pomagające organizować inwazję. Podkreślała, że działania Rosji przeczą ich słowom o chęci dyplomatycznego rozwiązania sytuacji.
Nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział, że rosyjskie wejście na Ukrainę będzie „poważnym błędem”, który pociągnie za sobą natychmiastowe i poważne konsekwencje „polityczne, gospodarcze i strategiczne”.
„Nic nie usprawiedliwia rozmieszczenia wokół Ukrainy ponad 100 000 rosyjskich żołnierzy” – powiedział. „Żaden kraj nie powinien być cudzym podwórkiem”.
W niedzielę białoruski minister obrony Wiktor Chrenin ogłosił, że prezydenci Białorusi i Rosji podjęli decyzję o przedłużeniu ćwiczeń wojskowych, które miały się zakończyć planowo tego dnia.
Oficjalnym powodem kontynuacji jest "wzrost aktywności wojskowej" w pobliżu granic obu krajów oraz eskalująca sytuacja w Donbasie.
W sobotę Władimir Putin urządził pokazówkę - media rosyjskie transmitowały jak osobiście nadzorował ćwiczenia wystrzeliwania rakiet balistycznych. Testowano pociski naddźwiękowe i manewrujące. Putin obserwował ćwiczenia razem z Aleksandrem Łukaszenką w "centrum sytuacyjnym".
Według informacji NATO, na terytorium Białorusi znajduje się obecnie ok. 30 tysięcy rosyjskich żołnierzy.
W niedzielę, w wywiadzie dla BBC, Boris Johnson zasugerował, że Rosja planuje "największą wojnę w Europie po 1945 roku". Dodał także, że wszystko wskazuje na to, że w pewnym sensie ten plan już jest realizowany.
"Ludzie muszą zrozumieć jaki koszt życia ludzkiego może się z tym wiązać" - mówił Johnson, podkreślając, że chodzi nie tylko o straty wśród Ukraińców, ale także młodych Rosjan.
Według informacji wywiadowczych - Rosja zamierza przeprowadzić inwazję nie tylko wkraczając na Ukrainę od wschodu, przez Donbas, ale także od strony Białorusi, celem otoczenia Kijowa.
Rząd USA szacuje, że obecnie przy granicy z Ukrainą - w Rosji i w Białorusi, stacjonuje między 169 tysięcy a 190 tysięcy rosyjskich żołnierzy.
W niedzielę Władimir Putin odbył kolejną rozmowę telefoniczną z prezydentem Francji Emanuelem Macronem. Liderzy uzgodnili, że w ciągu najbliższych godzin dojdzie do spotkania Trójstronnej Grupy Kontaktowej, która wynegocjować ma zobowiązania do zawieszenia broni we wschodniej części Ukrainy. Udział w nim ma wziąć Rosja, Ukraina oraz OBWE.
"Celem szczytu przywódców, jeśli warunki zostaną spełnione, będzie zdefiniowanie nowego ładu pokoju i bezpieczeństwa w Europie” – poinformowała strona francuska, która sprawuje w tym półroczu rotacyjną prezydencję w UE.
Przekazano także, że podczas rozmowy Władimir Putin za eskalację w Donbasie obwiniał prowokacje ukraińskich sił bezpieczeństwa i skarżył się na ciągłe pompowanie przez kraje NATO do Ukrainy nowoczesnej broni i amunicji, co ma rzekomo skłaniać Kijów w stronę rozwiązania militarnego.
Jak podaje Reuters, Macron zaprzeczył temu stanowisku, wskazując separatystów jako winnych eskalacji w regionie.
W związku z pogarszającą się sytuacją w poniedziałek (21 lutego) odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie Rady Stałej OBWE, zwołane na prośbę Ukrainy - poinformował Adam Hałaciński, Stały Przedstawiciel Polski przy OBWE. Polska aktualnie sprawuje rolę rotacyjnego przewodniczącego OBWE.
****
19 lutego z bazy NASA Wallops w USA wystrzelono rakietę Antares z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Napęd pierwszego stopnia rakiety wyprodukowano na Ukrainie, m.in. w słynnych zakładach Piwdennyj, które kiedyś wytwarzały stopnie napędowe do radzieckich Sojuzów.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze