Oszczędzanie energii staje się jedną z naszych broni przeciwko agresji Rosji na Ukrainę. Embargo na rosyjski gaz, ropę i węgiel pozbawi reżim Putina środków do prowadzenia wojny. Ale w naszych domach, biurach czy sklepach będzie musiało być chłodniej. Czy to dla nas dobrze?
Minister klimatu Anna Moskwa zachwalała niedawno obniżenie temperatury w domu do 17 C°.
Musimy się sporo nauczyć, jeśli chodzi o dobre nawyki ... ogrzewanie na poziomie niższych temperatur. Sama obniżyłam temperaturę w domu – 17 C° w przestrzeniach wspólnych, 19 C° w bardziej użytkowanych. Taka temperatura jest zdrowa dla organizmu
Dlaczego rządy krajów Unii (bo nie tylko polski) namawiają do oszczędzania energii i ciepła? Rosyjska agresja na Ukrainę obnażyła zależność Europy od dostaw rosyjskiej ropy i gazu, a także - choć w mniejszym stopniu - węgla. Europa w ubiegłym, 2021 roku, sprowadziła ich za około 400 miliardów euro.
Po agresji Rosji na Ukrainę oczywiste się stało, że te gigantyczne wpływy ze sprzedaży paliw kopalnych do rosyjskiego budżetu finansują (bezpośrednio i pośrednio) machinę wojenną i propagandową agresora.
Kraje Unii długo negocjowały, zdecydowały jednak, że zrezygnują z importu rosyjskiej ropy do końca tego roku. W ciągu dwunastu miesięcy zmniejszą też zakupy rosyjskiego gazu o dwie trzecie, przy czym w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy o 15 procent.
Nie są to plany nowe, już w kwietniu Ditte Juul Jørgensen, dyrektor generalna do spraw energii Komisji Europejskiej, przedstawiła dziewięciopunktowy plan oszczędności. Obniżenie temperatury w ogrzewanych pomieszczeniach z 22 do 20 lub 19 C° znalazło się w nim na pierwszym miejscu.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
“Polacy przegrzewają domy”, “Ponad połowa Polaków przegrzewa mieszkania”. To nagłówki z wielu gazet i stron internetowych, które pojawiły się w 2020 roku. Dlaczego właśnie wtedy? W tamtym roku zaczęła się pandemia, mieliśmy przed sobą perspektywę zamknięcia w domach. Lockdown był krótki, ale po nim wiele osób przeszło na pracę zdalną. A to też oznaczało przebywanie w mieszkaniach niemal całą dobę, siedem dni w tygodniu.
W marcu 2020 roku Wyborcza.biz donosiła o badaniu „Zwyczaje korzystania z ciepła” przeprowadzonym przez ARC Rynek i Opinia. Wynikało z niego, że 60 proc. gospodarstw domowych w sezonie grzewczym utrzymuje temperaturę 22 stopni lub wyższą.
W tym samym roku we wrześniu pojawił się też raport Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (z ciepła systemowego, czyli centralnego ogrzewania korzysta 15 mln Polaków). Jak donosił portal Bankier.pl, także wskazywał, że w naszych domach jesienią i zimą mamy 22 stopnie lub więcej.
Czy więcej niż 22 stopnie w mieszkaniu to naprawdę niedobrze? Niestety tak. Jak mówiła Wyborczej.biz prof. Ewa Czarnobilska, alergolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, to temperatura sprzyjająca rozwojowi roztoczy. Ale w cieple źle czują się nie tylko alergicy.
“Wyższa temperatura powoduje rozleniwienie i hamuje wyrzucanie hormonów odpowiedzialnych za gotowość do pracy, wysiłku intelektualnego i fizycznego” - tłumaczyła. Dodawała, że przez to częściej możemy odczuwać bóle głowy, zmęczenie i osłabienie.
"W wysokiej temperaturze prócz roztoczy rozwijają się też zarodniki grzybów pleśniowych. Wysoka temperatura obniża też poziom wilgotności powietrza, a to sprzyja stanom zapalnym i chorobom dróg oddechowych" - to głos kolejnego badacza, prof. dr. hab. n. med. Bolesława Samolińskiego, specjalisty zdrowia publicznego i alergologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
“W przegrzanych pomieszczeniach ludzie czują się źle, mają bóle głowy, źle śpią. Suche powietrze źle wpływa na drogi oddechowe, może spowodować martwicę nabłonka błony śluzowej nosa, zatok przynosowych i gardła. Z tego powodu pojawiają się u pacjentów dolegliwości takie jak chrypka, zatkany nos i uczucie dyskomfortu w obrębie górnych dróg oddechowych. Dlatego rekomendujemy, żeby te temperatury były jednak niższe” - mówił prof. Samoliński.
Według lekarzy jesienią i zimą temperatura w ogrzewanych pomieszczeniach nie powinna przekraczać 20-21 stopni C° i są to temperatury zalecane w dzień. W nocy powinniśmy utrzymywać temperaturę około 18 stopni. Cieplej powinniśmy mieć tylko w łazience, 22-24 stopnie.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca (i to od 1987 roku) jeszcze niższe temperatury. Uważa, że 18 stopni to optymalna temperatura wnętrz dla zdrowej osoby. Cierpiący na choroby układu oddechowego i alergicy powinni utrzymywać w domach temperatury jeszcze niższe, na poziomie 16 stopni. WHO zaleca 20 stopni tylko w przypadku małych dzieci, osób starszych, chorych lub niepełnosprawnych.
Brrr, za zimno? Kwestia przyzwyczajenia. Żyjący w łagodniejszym od naszego klimacie Brytyjczycy utrzymują zimą w domach właściwe temperatury (średnio między 18 a 21 stopni) i nie narzekają.
Nam, przegrzewającym mieszkania często do 24 stopni lub więcej, trudno to sobie wyobrazić.
Warto jednak spróbować przykręcić kaloryfer. Każdy stopień w mieszkaniu mniej to około 5 do 8 proc. niższe opłaty za ogrzewanie. Obniżając temperaturę z 24 do 21 stopni możemy zaoszczędzić więc od 15 do 24 proc. na kosztach ciepła jesienią i zimą.
Jeśli zdecydujemy się na 18 stopni (zgodnie z wytycznymi WHO) oszczędzimy aż 30 do 48 proc. kosztów ogrzewania - czyli od niemal jednej trzeciej do prawie połowy.
Oczywiście oszczędzając energię (cieplna) przyczynimy się też do mniejszych emisji dwutlenku węgla. Nie jest to bez znaczenia, bo polskie elektrownie są jednymi z największych źródeł tego cieplarnianego gazu w Europie. Z badań Politechniki Warszawskiej wynika, że zmniejszenie temperatury w mieszkaniach o jeden stopień zmniejszyłoby roczne zużycie węgla o 450 tys. ton, a emisję dwutlenku węgla aż o 1 mln ton.
To jednak trochę greenwashing ze strony spółek ciepłowniczych - większość ciepła w naszych domach pochodzi ze spalania węgla, oleju opałowego lub gazu, na co my, konsumenci, mamy znikomy wpływ. Tymczasem wcale tak być nie musiało, spółki mogły inwestować w ekologiczne źródła dekadę lub dwie temu. Do takich inwestycji mogło zachęcać państwo odpowiednim prawem lub podatkami.
Co, jeśli owe zalecane 18 do 22 stopni to dla nas po prostu za zimno?
Problem mogą mieć zwłaszcza kobiety. Z badań prowadzonych w klimatyzowanych biurach wynika, że o ile mężczyźni dobrze się czują w takich temperaturach, kobietom jest wtedy zbyt chłodno.
Kobiety czują się komfortowo, gdy jest o 2-3 stopnie cieplej. Prowadzono na ten temat wiele badań (ich przegląd opublikowano w Haselsteiner, E. (2021). Gender Matters! Thermal Comfort and Individual Perception of Indoor Environmental Quality: A Literature Review. In: Andreucci, M.B., Marvuglia, A., Baltov, M., Hansen, P. (eds) Rethinking Sustainability Towards a Regenerative Economy . Future City, (vol 15. Springer, Cham).
Co w takim razie zrobić? Ubierać się cieplej.
Naukowcy nie byliby sobą, gdyby nie sprawdzili, jak. Istnieje wskaźnik CLO, którego wartość jeden odpowiada komfortowi termicznemu w pomieszczeniu o temperaturze 21 stopni. Są też tabele, które określają, jaka część garderoby zapewni nam odpowiednią część tego komfortu termicznego.
Na przykład sama bielizna i skarpetki zapewnią niespełna 0,1, czyli jedną dziesiątą komfortu cieplnego przy tej temperaturze. Podobną część zapewniają rajstopy lub legginsy. Cieńsze spodnie dadzą nieco więcej (0,15), grubsze zaś dużo więcej (0,24), niewiele mniej niż spódnica do kolan (0,25).
Koszulka bez rękawów to niedużo (0,08), z długim rękawem dwukrotnie więcej (0,15). Dwukrotnie cieplejsza jest koszula flanelowa (0,3). Cienki sweterek to dodatkowe 0,2 zaś grubszy to 0,35 komfortu termicznego. Dla porównania puchowa kurtka to 0,55, czyli nieco ponad połowa izolacji cieplnej.
Zatem komfort termiczny w pomieszczeniu o temperaturze 21 stopni zapewnią kobietom (tu odrobina dodawania) prócz bielizny i skarpetek: spódnica do kolan lub grubsze spodnie, koszulka z długim rękawem, grubsza koszula i cieńszy sweter.
To strasznie dużo ubrań? Cóż, bez tylu warstw odzieży będzie nam za chłodno także latem, w klimatyzowanych do tej temperatury pomieszczeniach.
Mimo wszystko warto mieć w domu chłodniej, choćby dlatego, że może to pomóc nam zrzucić zbędne kilogramy.
Badania związane z zagadnieniami termogenezy i mechanizmów, które odpowiadają za regulację wewnętrznej temperatury ciała człowieka, prowadzi między innymi zespół naukowców pod kierunkiem prof. Lesliego Kozaka z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie.
Na początku 2015 roku badacze stwierdzili, że niska temperatura otoczenia sprzyja walce z otyłością nie mniej niż aktywność fizyczna.
Badania (prowadzone także wcześniej przez inne zespoły naukowców) wykazały, że odpowiada za to tak zwana brunatna tkanka tłuszczowa (nazywana czasem także beżową). Ma niewiele wspólnego ze zwykłą, białą tkanką tłuszczową, która gromadzi się nam na brzuchu i której rolą jest przechowanie zapasów w postaci tłuszczu.
Brunatnej tkanki jest w organizmie niewiele, a powstaje głównie pod wpływem zimna. Jej głównym celem jest ogrzewanie organizmu właśnie przez spalanie glukozy. Nieco trywializując, to dzięki niej możemy leżeć i spalać kalorie. Ale sposób ten działa tylko wtedy, gdy nie jest za ciepło.
Niedawno odkryto też, że aktywność brunatnej tkanki tłuszczowej może również zatrzymywać rozwój nowotworów. To solidne badania prowadzone w renomowanym ośrodku naukowym - szwedzkim Karolinska Institutet. Ich wyniki opublikowało zaś “Nature”.
Od dawna wiadomo, że komórki nowotworów bardzo lubią glukozę. Jest im niezbędna do szybkiego wzrostu. Brunatna tkanka tłuszczowa jest dla nich konkurencją - odbiera im paliwo niezbędne do wzrostu.
Myszy hodowane przez 20 dni w temperaturze 4 stopni przeżywały dwukrotnie częściej niż gryzonie, którym także wszczepiono komórki nowotworów, lecz trzymano w temperaturze pokojowej. Gdy zaś naukowcy u części myszy usunęli brunatną tkankę tłuszczową chirurgicznie lub wyłączyli gen, który umożliwia tej tkance spalanie glukozy i podnoszenie temperatury ciała, nowotworowe zmiany zaczęły się powiększać.
W kolejnym badaniu udział wzięli ludzie, lecz badano tylko sam efekt chłodu na aktywność brunatnej tkanki tłuszczowej u zdrowych ochotników. Przez dwa tygodnie spędzali 2 do 6 godzin dziennie w pomieszczeniu o temperaturze 16 stopni. Podobnie jak u myszy, włączyła się u nich aktywność brunatnej tkanki tłuszczowej.
Odkrycia te wymagają jednak dalszych badań. Sam chłód nie wystarcza do cofnięcia się nowotworu, tylko zatrzymuje jego wzrost. Glukozy potrzebują poza tym wszystkie komórki naszego ciała, a osoby z zaawansowaną chorobą nowotworową mogą być zbyt osłabione, by bezpiecznie znosić niskie temperatury.
Są wreszcie osoby, których tkanka tłuszczowa nie reaguje na niską temperaturę (mutacja sprawia, że ich brunatna tkanka tłuszczowa nie spala glukozy tak chętnie). Zanim chłód trafi do arsenału sposobów walki z nowotworami, naukowcy muszą przeprowadzić jeszcze wiele badań.
Warto jednak ubrać się ciepło, a w mieszkaniu utrzymywać niższe temperatury.
Ekologia
Gospodarka
Świat
Zdrowie
Unia Europejska
energetyka
rachunki za ciepło
Rosja
sankcje
WHO
wojna w Ukrainie
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze