0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jorge SalcedoJorge Salcedo

To trochę tak, jakby obiecano seniorom darmowe restauracje, a okazałoby się, że mogą korzystać tylko z tańszych sieciówek i to do godz. 16.00.

Darmowe leki dla seniorów były jedną z głównych obietnic PiS w kampanii wyborczej 2015, a teraz powracają jako sztandarowy przykład dotrzymywania słowa. Mateusz Morawiecki podczas debaty sejmowej nad wotum nieufności wobec wicepremier Beaty Szydło i minister rodziny Elżbiety Rafalskiej przywołał program Leki 75+ jako jeden z filarów polityki senioralnej PiS.

Mocno postawiliśmy na rozwój różnych programów senioralnych. To nie tylko programy darmowych leków (...)
Darmowe to leki są w max. 10 proc. a na receptę w 21 proc. (w 2017 r.)
Przemówienie w Sejmie,06 czerwca 2018

OKO.press sprawdza, jaką w rzeczywistości ulgę przyniósł seniorom program "darmowych leków". Spróbujemy wyliczyć, w jakim stopniu ta obietnica została zrealizowana.

Obietnica nie obejmuje leków bez recepty

PiS obiecywało, że leki dla seniorów będą za darmo. Po wyborach rząd ogłosił jednak, że ze względu na ograniczenia budżetowe programem zostaną objęte jedynie leki refundowane, na które według szacunków Ministerstwa Zdrowia w 2015 roku seniorzy i seniorki wydali 860 mln zł. Ministerstwo nie wspomina jednak, jak dużo najstarsi pacjenci wydają na pozostałe leki.

Według badań TNS w 2013 roku przeciętny senior płacił miesięcznie za farmaceutyki 150 zł. Ta kwota obejmuje zarówno

  • leki refundowane,
  • pełnopłatne leki na receptę,
  • leki wydawane bez recepty.

Biorąc pod uwagę tę sumę i fakt, że osób w wieku 75 i więcej lat jest w Polsce ok. 2,7 mln (wg GUS z 2016 roku), można oszacować, że

roczne wydatki, jakie ponoszą seniorzy i seniorki na wszystkie leki, na receptę i bez, wynoszą 4,8 mld zł.

Kwota refundacji w 2017, czyli w pierwszym pełnym roku funkcjonowania programu Leki 75+, została ustalona na 564 mln zł. Wynikałoby z tego, że program zmniejszył w ubiegłym roku wydatki seniorów na leczenie farmakologiczne o niecałe 12 proc.

Te wyliczenia opierają się na danych z 2013 roku i zakładają, że wartość leków kupowanych przez seniorów i seniorki się nie zmienia. Bardziej aktualne analizy rynku farmaceutycznego wskazują na wzrost tych wydatków. Według ostatnich szacunków w 2017 roku ta kwota wzrosła do ponad 5 mld, czyli

refundacja 2017 w ramach programu Leki 75+ stanowiłaby zaledwie 10-11 proc. wartości wszystkich leków wykupionych przez osoby powyżej 75 roku życia.

I to przy założeniu, że planowany budżet został w pełni wykorzystany. A są podstawy, by w to wątpić.

W rzeczywistości ulga jest jeszcze mniejsza

31 sierpnia 2017 roku na konferencji podsumowującej pierwszy rok funkcjonowania programu minister zdrowia Konstanty Radziwiłł ogłosił: „Ponad 15 mln recept dla 2,2 mln pacjentów na 40 mln opakowań leków. To nie są symboliczne ilości, to potężna ulga dla seniorów liczona w setkach milionów. Szacujemy, że dzięki programowi w kieszeniach pacjentów zostało ponad 370 mln zł”.

Jeśli ta oszacowana przez MZ kwota odpowiada rzeczywistej skali oszczędności, to w okresie od początku września 2016 do końca sierpnia 2017 przeciętny senior wydawał miesięcznie na leki o ok. 11 zł 40 gr mniej niż przed wprowadzeniem programu Leki 75+. Oznacza to, że comiesięczne wydatki seniorów zmalały o zaledwie 7,6 proc.

W 2018 roku resort zdrowia ma przeznaczyć na realizację programu 643,3 mln zł, zaś do 2025 roku środki na ten cel mają osiągnąć 1 mld 200 mln zł. Jednak warto pamiętać, że choć budżet przeznaczony przez MZ na program 75+ w 2025 roku ma być dwukrotnie wyższy niż w 2017, nie spowoduje to, że przeciętny senior czy seniorka oszczędzi na lekach dwa razy więcej, zwiększy się liczba uprawnionych pacjentów w wyniku starzenia się polskiego społeczeństwa. MZ zastrzega też, że deklarowane kwoty mogą zostać zmniejszone.

Nie obejmuje leków nierefundowanych

Nawet gdy weźmiemy pod uwagę tylko leki na receptę, oszczędności najstarszych pacjentów są stosunkowo niewielkie. Przede wszystkim program nie obejmuje pełnopłatnych leków na receptę, które są znacznie większym obciążeniem dla budżetu domowego najstarszych pacjentów niż leki refundowane.

Dane IMS Health potwierdzają szacunki Ministerstwa Zdrowia, że w 2015 roku seniorzy i seniorki w wieku 75 i więcej lat na leki refundowane wydali 860 mln zł. Jak można przeczytać na rządowej stronie: "Po wejściu w życie ustawy rachunki seniorów po 75. roku życia za leki refundowane zmniejszą się w 2016 roku o ponad 40 proc., a w kolejnych latach – o ponad 60 proc.".

Na oko te liczby mogą robić wrażenie, jednak trzeba pamiętać, że leki refundowane to zaledwie 32 proc. kosztów wszystkich leków na receptę.

Ogółem leki na receptę kosztowały aż 2,66 mld zł, z tego aż 1,8 mld zł wydali sami pacjenci na leki pełnopłatne.

Czyli takie, których koszt ponosili i ponoszą w całości sami.

Obejmuje tylko część leków refundowanych

Pozostałymi 860 mln na leki refundowane państwo podzieliło się z seniorami. Program zapewnia

bezpłatnie tylko farmaceutyki objęte najwyższą refundacją, dostępne na ryczałt lub za 30 proc. dopłatą, które stosowane są w chorobach wieku podeszłego.

Aby senior lub seniorka mogli otrzymać lek bezpłatnie, musi się on znaleźć w ministerialnym wykazie aktualizowanym co dwa miesiące. W chwili wejścia programu w życie zawierał on 1129 pozycji i 68 substancji czynnych. Lista rozszerza się i zgodnie z obowiązującym w czerwcu 2018 obwieszczeniem refundacyjnym znajduje się na niej 2008 pozycji, w tym 153 substancje czynne.

Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny i ekspert Porozumienia Zielonogórskiego mówi OKO.press, że w porównaniu z pierwotną wersją, obecny wykaz leków jest lepszy, ale wciąż dalece niepełny.

Reasumując.

W 2017 roku seniorzy za leki na receptę zapłacili z własnej kieszeni ok. 2,096 mld, czyli ok. 79 proc. ich wartości, a państwo zafundowało im 564 mln, czyli tylko 21 proc. W 2018 roku udział państwa ma wzrosnąć do 643 mln, czyli 24 procent.

Tylko w wybranych wskazaniach

Nawet gdy lek znajduje się w wykazie 75+, nie oznacza to automatycznie, że senior otrzyma go w aptece bezpłatnie. Stanie się tak tylko jeśli ma "właściwe" wskazanie. Jeśli lek stosowany jest w więcej niż jednym schorzeniu, a choroby, na którą cierpi starszy pacjent nie ma na liście wskazań, będzie musiał za lek zapłacić.

Według dr. Zielińskiego lista wskazań refundacyjnych na pewno powinna być rozszerzona o nowoczesne leki stosowane przy migotaniu przedsionków, np. Xarelto i Pradaxy. Oba są często przepisywane i wygodne w stosowaniu. Ale za darmo dostaną je tylko osoby z zakrzepicą i te, które przeszły zatorowość płucną. Pozostali pacjenci, a jest ich znacznie więcej, muszą płacić po sto kilkadziesiąt złotych za opakowanie.

"Rozszerzenie listy wskazań dla tych leków radykalnie zmieniłoby sytuację i postrzeganie całego programu" - uważa dr Zieliński.

W praktyce dostęp do bezpłatnej farmakoterapii to w dużej mierze loteria.

Pani Maria nie widzi dużej różnicy w wydatkach przed i po wprowadzeniu programu, bo tylko dwa z przyjmowanych przez nią farmaceutyków znajdują się w wykazie leków 75+. Wcześniej i tak objęte były ryczałtem. Pani Maria miesięcznie na leki wydaje ok. 160 zł. Ma szczęście, że ją na nie stać.

W gorszej sytuacji jest małżeństwo Stanisława i Barbary. Ich comiesięczne wydatki na leki przekraczają 450 zł. Żadne z nich nie może skorzystać z programu bezpłatnych leków, bo stosowanych przez nich medykamentów nie ma na liście lub przepisane są na inne schorzenia niż wskazane przez ministerstwo. Wydatki na leki to blisko 20 proc. ich domowego budżetu. Ich zdaniem program 75+ „to zwykłe mydlenie oczu” i „chwyt propagandowy”.

Specjalistom dziękujemy, niech żyje POZ

Krytycznie oceniana jest również decyzja, że jedynie lekarze rodzinni (i uprawniony personel pielęgniarski) mogą przepisywać recepty z literą „S”. Stanowi to utrudnienie - pacjent w podeszłym wieku po wizycie u specjalisty musi udać się do swego lekarza pierwszego kontaktu. Tak samo, gdy wyjdzie ze szpitala czy skorzysta z nocnej lub świątecznej opieki zdrowotnej.

Przedstawiciele MZ i NFZ uzasadniali, że takie rozwiązanie skróci kolejki do specjalistów i zapobiegnie niebezpiecznym interakcjom między lekami. Wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz argumentował, że lekarze rodzinni, którzy mają dostęp do pełnej karty pacjenta, najlepiej będą w stanie kontrolować liczbę i rodzaj przepisywanych farmaceutyków.

Eksminister (i właściciel Przychodni Medycyny Rodzinnej) Konstanty Radziwiłł szedł dalej: „To ważny sygnał dla całego systemu opieki zdrowotnej i dla pacjentów. Miejscem, gdzie leczone są choroby przewlekłe, jest gabinet lekarza POZ. Do specjalistów pacjenci powinni trafiać w sytuacji, kiedy lekarz rodzinny uzna, że potrzebne są konsultacje”.

Jarosław Kowal, kierownik pododdziału intensywnego nadzoru kardiologicznego Wojskowego Instytutu Medycznego zwraca uwagę na złe skutki tych regulacji: od wejścia programu 75+ przyjmuje mniej pacjentów po 75 roku życia. Przypuszcza, że część z nich zwróciła się po recepty do lekarzy POZ. A jak tłumaczył Rzeczpospolitej, stan zdrowia pacjenta, np. po zawale, powinien być monitorowany przez lekarza specjalistę. Lekarz POZ ma mniejsze możliwości diagnostyczne i może przeoczyć coś niepokojącego.

Czy to ze względu na oszczędności, czy w ramach polityki zniechęcania pacjentów do korzystania z opieki specjalistów,

ministerstwo zdrowia zadbało też, by lekarze nie zmieniali przepisanych leków na bezpłatne zamienniki.

Jak czytamy w komunikacie: „Zmiana przez lekarza specjalistę stosownego leku na inny, znajdujący się na wykazie leków bezpłatnych dla pacjentów 75+ może stać się podstawą kontroli zasadności prowadzonej ordynacji leków o ile, dotychczas stosowany lek, będący lekiem tzw. pierwszej linii leczenia, był skuteczny”.

Nierówności w dostępie do leków

Według Diagnozy Społecznej 2015 emeryci stanowią jedną z grup, które najczęściej rezygnują z zakupu leków z powodu braku pieniędzy - dotyczy to aż 17 proc. Ten odsetek wśród rencistów i osób utrzymujących się z niezarobkowych źródeł dochodów jest jeszcze wyższy – odpowiednio 33 proc. i 41 proc. Poza tym

część najstarszych pacjentów przyznaje się, że zażywa leki niezgodnie z zaleceniami lekarza.

Z badań TNS z 2014 roku wynika, że

około 30 proc. emerytów z powodu oszczędności zażywa mniejszą dawkę leku niż przepisana lub zażywa go rzadziej.

Jak podkreślają eksperci, niewykupienie recepty oznacza niepodjęcie koniecznej terapii, a stosowanie leku inaczej niż zaordynował lekarz obniża skuteczność leczenia. I prowadzi do częstszych hospitalizacji i w efekcie do zwiększonych wydatków na usługi medyczne.

Program Leki 75+ miał ten problem rozwiązać, ale z doświadczenia farmaceutów wynika, że starsi pacjenci, jeśli rezygnowali z zakupu leków, to przede wszystkim tych pełnopłatnych, które na liście 75+ się nie znalazły.

;

Komentarze