0:00
0:00

0:00

Powody [niewpuszczenia zespołu "Ot Vinta" do Polski] dotyczyły zapewnienia porządku publicznego. Organizator imprezy chciał przenieść awanturę z Przemyśla do Warszawy. (...) Nie zgodzę się na to, żeby bezpieczeństwo obywateli zostało zagrożone.

TVN24,04 lipca 2016

Sprawdziliśmy

Zespół występował w Polsce 17 razy. Zagrożenie czuje tylko Błaszczak.

Uważasz inaczej?

Cała sprawa zaczęła się w Przemyślu, gdzie zespół miał wystąpić podczas odbywającej się od kilkunastu lat cyklicznej imprezy „Noc Ivana Kupały”. Występ został odwołany przez organizatorów (Związek Ukraińców w Polsce) z powodu nacisków prezydenta Przemyśla Roberta Chomy, który w swoim oświadczeniu stwierdził, że „lider [zespołu Ot Vinta], według powszechnej wiedzy kultywuje postać Stepana Bandery, skrajny ukraiński nacjonalizm i organizację OUN – UPA”.

Oko.press skontaktowało się z zespołem Ot Vinta. Muzycy twierdzą, że z gloryfikowaniem Bandery i UPA nie mają nic wspólnego:

„Ot Vinta jest pokojową grupą. Kochamy Polskę i Polaków. Mamy nadzieję, że ludzie z Polski i Ukrainy będą jak siostry i bracia, jak dobrzy sąsiedzi. Możemy sobie wiele wzajemnie ofiarować”.

Skąd więc prezydent Przemyśla wziął „powszechną wiedzę” na temat gloryfikowania UPA przez Ot Vinta?

Witold Wołczyk, rzecznik przemyskiego ratusza wyjaśnił, że jest to reakcja na list otwarty Stowarzyszenia Kibiców Polonii Przemyśl „Przemyskie Bractwo”. Przyznał, że sprawa sympatii zespołu nie była szczegółowo weryfikowana. „Nie wchodziliśmy w szczegóły, oparliśmy się na wiedzy, którą nam dostarczono” - stwierdził w rozmowie z OKO.press. Według słów rzecznika istniało niebezpieczeństwo, że podczas koncertu mogłoby dojść do niebezpiecznych sytuacji.

Jednocześnie powiedział, że nie chodzi o zagrożenie ze strony samego zespołu. Nic dziwnego - oto klip z oficjalnego kanału Ot Vinta w serwisie YouTube:

Na nasze pytanie odnoszące się do tego, z której strony ratusz spodziewał się zagrożenia rzecznik zaproponował nam „dopowiedzenie sobie sprawy”.

"Ot Vinta" a sprawa polska

Zespół Ot Vinta odwiedził Polskę co najmniej 17 razy. Sami muzycy twierdzą, że mogli gościć u nas jeszcze częściej. Jednym z występów był koncert na Sopot Top of the Top Festival organizowanym przez telewizję Polsat.

Podczas żadnego z wydarzeń nie dochodziło do żadnych incydentów. „W mojej ocenie zespół stał się kozłem ofiarnym w rozgrywce politycznej” - stwierdza Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce, organizatora koncertu Ot Vinta.

Minister Błaszczak pojawił się w tej historii, gdy Związek Ukraińców w Polsce zdecydował się na przeniesienie koncertu do Warszawy, na Plac Defilad. Impreza miała się odbyć 3 lipca. Niestety, podczas podróży muzycy Ot Vinta zostali zatrzymani na granicy.

"Powody dotyczyły zapewnienia porządku publicznego. Oceniam, że organizator imprezy chciał przenieść awanturę z Przemyśla do Warszawy. W kontekście szczytu NATO oraz w kontekście tego, że za tydzień będziemy obchodzili 73. rocznicę ludobójstwa na Wołyniu (…) ja nie zgodzę się na to, żeby w jakikolwiek sposób bezpieczeństwo obywateli zostało narażone" - wyjaśniał minister spraw wewnętrznych.

Mariusz Błaszczak dostaje od OKO.press "matołka za palnięcie głupstwa". Nawet według rzecznika przemyskiego ratusza, "awanturnikami" nie mieli być muzycy Ot Vinta.

Zespół nie dojechał, ale na pl. Defilad dotarli protestujący narodowcy. Nie świadczy to najlepiej o ministerstwie, którym kieruje Mariusz Błaszczak - nie wpuściło do Polski zespołu muzycznego, a nie zapewniło, żeby narodowcy nie zakłócali porządku publicznego na pokojowych imprezach.

;
Na zdjęciu Kamil Fejfer
Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze