0:00
0:00

0:00

Sprawa z pozoru jest błaha. I prawdopodobnie w ogóle bym się nią nie zajął, gdyby nie indolencja urzędników i ogólny imposybilizm, jaki panuje w naszym kraju.

Ale od początku.

Mój kolega, emerytowany dziennikarz, spytał mnie, czy kiedykolwiek myślałem o możliwym zakażeniu się SARS-CoV-2 w windzie. Prawdę mówiąc niewiele myślałem, bo mieszkam na stałe na wsi, daleko od miasta. Windą jeżdżę najwyżej raz na 5-6 tygodni, kiedy to z różnych względów muszę przyjechać na krótko do Warszawy. W czasie tych wizyt, których zresztą coraz bardziej nie lubię, zatrzymujemy się u mamy mojej żony. Mieszka na Żoliborzu w dużym bloku na ostatnim, 10 piętrze. Bloki te, zaprojektowane przez znaną architektkę Halinę Skibniewską, stoją w wielu miejscach w stolicy, głównie na Żoliborzu i Woli.

Przeczytaj także:

Pani Skibniewska projektowała je w trudnych czasach. Normy budowlane były nieubłagane, ale czy naprawdę nie mogła wymyśleć lepszego wejścia do budynku liczącego aż 153 mieszkania? Otóż prowadzi do niego zwężający się korytarz zakończony jednoskrzydłowymi, ciężkimi drzwiami, otwierającymi się na zewnątrz.

Wejście do budynku dla młodej osoby z walizką w ręku wymaga już niezłej gimnastyki, a co dopiero wypchnięcie na zewnątrz wózka z dzieckiem. Na szczęście nasze dzieci są dawno dorosłe.

Jeśli już pokona się tę zaporę, na dole widać dwie wąziutkie windy, w których mieszczą się cztery, no może „na śledzia” sześć bardzo szczupłych osób.

Ruch w bloku liczącym 153 mieszkania, w których mieszka ok. 400-500 osób, jest spory.

W czasie pandemii pierwszym niebezpieczeństwem tu jest oczywiście klamka, której dotyka codziennie kilkaset osób, a następnie winda. Klamkę można dotykać dłonią w rękawiczce, bo o otwarciu łokciem z zewnątrz nie ma mowy. Ale co z windą?

Masz nosić maskę w windzie

Teoretycznie można iść pieszo. Ale to jednak 10 piętro. Robiłem to kilkukrotnie, jak wysiadły obie windy naraz, ale zwykle miałem dosyć już koło siódmego piętra.

Pozostaje więc maseczka.

Ponieważ – jak wspomniałem – mieszkamy na wsi, mimo tego, że pandemia trwa od roku, wciąż nie wyrobiłem w sobie odruchu zakładania maseczki. Korzystam z niej tylko jadąc raz na 2 tygodnie do pobliskiego sklepu i w czasie podróży do i z Warszawy.

Po przejściu z samochodu do bloku marzę, żeby ją jak najszybciej ściągnąć. Zazwyczaj robiłem to zaraz po wejściu do budynku. Żona uświadomiła mi jednak, że w windzie, w której w czasie pandemii można wprawdzie jeździć tylko w pojedynkę albo z domownikami, też jest niebezpiecznie.

Kilka razy tłumaczyła mi, że jeżeli przed chwilą korzystał z niej ktoś, kto rozsiewa wirusa, a nie miał na sobie maski, mogę złapać go właśnie teraz, tj. w trakcie jazdy na dziesiąte piętro. „Dlatego masz mieć zawsze maskę na twarzy w windzie” – powtarzała głosem nieznoszącym sprzeciwu przy każdej okazji.

Za 1000 zł da się załatwić

Mój kolega, od którego zacząłem ten tekst mieszka na stałe w Warszawie na Ursynowie. Blok projektowany był już nie przez panią Skibniewską. Wejście jest bardziej cywilizowane, ale pięter też jest 10, wchodzących na górę rozwozi jedna czteroosobowa winda podobna do tej w bloku na Żoliborzu.

Znajomy jest z wykształcenia fizykiem i może dlatego już od dłuższego czasu zastanawia się nad niebezpieczeństwem zakażenia się SARS-CoV-2 w windzie, nad cyrkulacją powietrza, opadaniem cząstek, własnością aerozoli, itp., itd.

Kolega po namyśle doszedł do wniosku, że sensownym rozwiązaniem byłoby takie przeprogramowanie wind, które zapewniłoby pozostawianie otwartych drzwi windy po opuszczeniu jej przez pasażerów. Takie rozwiązanie stosuje się w wielu hotelach, gdzie winy samoczynnie zjeżdżają na parter i z otwartymi drzwiami czekają na nowych użytkowników.

Zainspirowała go dodatkowo obserwacja z innego budynku w Śródmieściu, gdzie – jak się okazało - lokatorzy sami zadbali o otwarcie drzwi windy.

„Postanowiłem najpierw spytać w administracji osiedla” – opowiada. "Pan odpowiedzialny za sprawy techniczne obiecał w tej sprawie skontaktować się z firmą konserwującą windy i po kilku minutach oddzwonił z wiadomością, że jest pewien przepis, który tego zakazuje. "Ale – nieoficjalnie pocieszył konserwator – jeśli mieszkańcy bloku zbiorą 1000 zł, to on może wpaść po godzinach i odpowiednio przeprogramować drzwi”.

Jeśli jest taki przepis, warto go zmienić

„Jestem człowiekiem praworządnym, więc nie będę przekupywał konserwatora. Poza tym, jeśli rzeczywiście jest taki przepis, warto go zmienić” – opowiada dalej mój znajomy.

„Przygotowałem krótki list w tej kwestii. Wybrałem trzech adresatów: Departament Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia, Główny Inspektorat Sanitarny i Urząd Miasta Stołecznego Warszawy”.

„Ośmielam się zawracać Państwu głowę, ponieważ sprawa dotyczy nie tylko mojego bloku czy osiedla, ale wszystkich budynków w kraju, w których windy pod względem technicznym nadają się do takiego przeprogramowania".

"Jestem przekonany, że otwarcie wind - ich przewietrzenie - pozwoli wielu osobom uniknąć zakażeń. A przecież COVID-19 nie zniknie za miesiąc czy dwa, więc każde zmniejszenie ryzyka rozprzestrzeniania się tej choroby warte jest zachodu” – zakończył swój list przejęty obywatelską troską kolega.

Szanowni Państwo,

Jedno z zaleceń w czasie epidemii koronawirusa zachęca do częstego wietrzenia pomieszczeń, w których mogą przebywać osoby nim zakażone. Niewątpliwie takimi pomieszczeniami są windy. Obecnie są one zaprogramowane w ten sposób, że po opuszczeniu windy przez ostatniego pasażera drzwi do niej automatycznie się zamykają i w tym stanie czeka ona na kolejną osobę.

Nietrudno sobie wyobrazić, jak rośnie ryzyko złapania wirusa, gdy wsiadam do windy po kimś kto jechał przede mną i był w fazie zakażania innych. A nader często jeżdżą ludzie bez masek - do tego konwersujący towarzysko. Tego wyplenić się nie da, ale można po nich nie zamykać drzwi i winda w znacznym stopniu sama się przewietrzy.

Usiłowałem ten problem rozwiązać dzwoniąc do administracji osiedla. Niestety - jak poinformował mnie pracownik po nieformalnej rozmowie z konserwatorem wind - przepisy podobno tego zabraniają, ale jeśli lokatorzy zrobią zrzutkę, to po godzinach on przyjedzie i za 1000 odpowiednio przeprogramuje windę. Nie podjąłem tej propozycji.

Ośmielam się zawracać Państwu głowę, ponieważ sprawa dotyczy nie tylko mojego bloku czy osiedla, ale wszystkich budynków w kraju, w których windy pod względem technicznym nadają się do takiego przeprogramowania. Jestem przekonany, że otwarcie wind - ich przewietrzenie - pozwoli wielu osobom uniknąć zakażeń. A przecież covid-19 nie zniknie za miesiąc czy dwa, więc każde zmniejszenie ryzyka rozprzestrzeniania się tej choroby warte jest zachodu.

Z nadzieją na poważne potraktowanie zasygnalizowanego problemu i wyrazami szacunku,

Drzwi muszą być zaryglowane

Ani Główny Inspektorat Sanitarny, ani Urząd Miasta nie raczył odpowiedzieć. Natomiast dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia pani Anna Miszczak wysiliła się na dość długi list.

Pani dyrektor najpierw poinformowała, że „właściciel, posiadacz lub zarządzający nieruchomością są obowiązani utrzymywać ją w należytym stanie higieniczno-sanitarnym w celu zapobiegania zakażeniom i chorobom zakaźnym”. Powołała się na zalecenia dla zarządzających budynkami dotyczących dezynfekcji, włącznie z podaniem linku do wykazu takich środków. Zwróciła też uwagę na potrzebę wietrzenia pomieszczeń wspólnych „np. przez otwarcie okien”.

W kwestii wind odpowiedź natomiast brzmiała:

„Zgodnie z § 21 ust. 3 rozporządzenia Ministra Rozwoju z dnia 3 czerwca 2016 r. w sprawie wymagań dla dźwigów i elementów bezpieczeństwa do dźwigów (Dz.U. z 2016 r. poz. 811) drzwi kabinowe muszą pozostawać zamknięte i być zaryglowane podczas postoju kabiny. Zatem nie ma możliwości, aby drzwi podczas postoju zostały otwarte. Podyktowane jest to stanem bezpieczeństwa. (…)

„Ponadto takie rozwiązanie, gdzie osoba musiałaby odczekać kilka minut, aż będzie mogła skorzystać z windy po tym jak pasażer wysiadł, mogłoby doprowadzić do gromadzenia się osób czekających na windę zwłaszcza w godzinach porannych i po powrocie z pracy, co nie sprzyjałoby zachowaniu dystansu społecznego.

Jednocześnie Departament podkreśla, iż w windzie jest zapewniona wentylacja, czyli cyrkulacja powietrza pomiędzy kabiną a przestrzenią na zewnątrz” – dodała pani dyrektor.

„A zatem jakąkolwiek zmianę uniemożliwia rozporządzenie Ministra Rozwoju z 2016 roku” – mówi kolega. „Drzwi muszą być zaryglowane i nie ma możliwości, by podczas postoju zostały otwarte.”

Szanowny Panie,

W odpowiedzi na Pana pismo z dnia 14 stycznia 2021 roku., przesłane drogą elektroniczną, w sprawie częstego wietrzenia pomieszczeń w budynkach mieszkalnych, w tym wind, w których mogą przebywać osoby potencjalnie zakażone, Departament Zdrowia Publicznego uprzejmie prosi o przyjęcie poniższych informacji.

Zgodnie z 22 ust. 1 ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi (Dz.U. z 2020 r. poz. 1845, z późn. zm.) właściciel, posiadacz lub zarządzający nieruchomością są obowiązani utrzymywać ją w należytym stanie higieniczno-sanitarnym w celu zapobiegania zakażeniom i chorobom zakaźnym.

Na stronie internetowej Głównego Inspektoratu Sanitarnego pod adresem https://www.gov.pl/web/gis/zalecenia-dla-zarzadzajacych-budynkami-mieszkalnymi można znaleźć Zalecenia dla zarządzających budynkami mieszkalnymi w zakresie utrzymania nieruchomości w należytym stanie higieniczno-sanitarnym przez właściciela, posiadacza lub zarządzającego nieruchomością.

Szczegółowo są tam rozpisane działania, jakie muszą być podjęte przez ww. podmioty w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę COVID-19: Wymienione są zalecenia w zakresie dezynfekcji przestrzeni wspólnych w budynku (podłóg, schodów, wnętrz wind itp.), a także powierzchni dotykowych (klamek, poręczy, uchwytów, domofonów, przycisków w windach, skrzynek pocztowych itp.)

Zamieszczony jest również link do strony z wykazem środków do dezynfekcji, który to jest na bieżąco aktualizowany http://bip.urpl.gov.pl/pl/biuletyny-i-wykazy/produktybiob% C3%B3jcze

Ponadto w ww. zaleceniach wskazano na potrzebę wietrzenia pomieszczeń, części wspólnych, np. przez otwarcie okien. Należy zauważyć, iż zalecenie dotyczące wietrzenia pomieszczeń i dezynfekcji części wspólnych musi być poprzedzona analizą z uwzględnieniem specyfiki obiektu, średniej liczby osób przemieszczających się w częściach wspólnych.

Zgodnie z § 21 ust. 3 rozporządzenia Ministra Rozwoju z dnia 3 czerwca 2016 r. w sprawie wymagań dla dźwigów i elementów bezpieczeństwa do dźwigów (Dz.U. z 2016 r. poz. 811) drzwi kabinowe muszą pozostawać zamknięte i być zaryglowane podczas postoju kabiny. Zatem nie ma możliwości, aby drzwi podczas postoju zostały otwarte. Podyktowane jest to stanem bezpieczeństwa.

Ponadto takie rozwiązanie, gdzie osoba musiałaby odczekać kilka minut, aż będzie mogła skorzystać z windy po tym jak pasażer wysiadł, mogłoby doprowadzić do gromadzenia się osób czekających na windę zwłaszcza w godzinach porannych i po powrocie z pracy, co nie sprzyjałoby zachowaniu dystansu społecznego.

Jednocześnie Departament podkreśla, iż w windzie jest zapewniona wentylacja czyli cyrkulacja powietrza pomiędzy kabiną a przestrzenią na zewnątrz. Zgodnie z § 22 ust. 7 pkt. 1 ww. rozporządzenia kabinę projektuje się i wykonuje w sposób zapewniający osobom w niej przebywającym wystarczającą wentylację, nawet w przypadku przedłużającego się postoju.

Ponadto osoby korzystające z windy jak i części wspólnych budynku mają obowiązek noszenia maseczek, co zostało uregulowane przepisami rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 21 grudnia 2020 r., w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. z 2020 r. poz. 2316, z późn. zm.).

Z poważaniem Anna Miszczak

Dyrektor /dokument podpisany elektronicznie/

Widać Pani nie przekonałem

„Poddałeś się?” – pytam.

„Nie. Napisałem jeszcze raz do ministerstwa. Zwróciłem m.in. uwagę, że skuteczność wentylatorów w windach jest prawie żadna. Wystarczy przejechać się po kimś, kto palił papierosa lub przesadnie wyperfumowanym” – odpowiada.

„Najbardziej zezłościła mnie sprawa uchwały z 2016 roku, której się nie da zmienić” – ciągnie dalej. Przecież w 2016 roku nikomu się jeszcze nie śniło o koronawirusie.”

„A jeśli chodzi o bezpieczeństwo? Widzisz jakieś zagrożenie w otwartych drzwiach na postoju? Bo ja nie” – dodaje.

„Napisałem do Państwa z nadzieją, że zwrócę uwagę na problem, którego rozwiązanie może - choćby w minimalnym stopniu - przyczynić się do ograniczenia zakażeń koronawirusem” – tak kończy się drugi list kolegi do ministerstwa.

„Spodziewałem się, że Pani departament zasugeruje komu trzeba, by zastanowić się nad moim postulatem. Wszak zmiana przepisu nakazującego ryglowanie drzwi wind nie wydaje mi się ponad możliwości rządzących. Widać - do tego Pani nie przekonałem”.

„W myśl obowiązującej uchwały dotyczącej eksploatacji wind spełnienie mojego postulatu jest niemożliwe. A ja mogę go spełnić natychmiast dając w łapę 1000 zł konserwatorowi. Ale tego nie zrobię, bo nie chodzi o mnie czy mój blok, lecz o zdrowie tysięcy ludzi.”

Sprawa, jak napisałem na początku, może wydaje się błaha, ale w świetle wzrastającej 3. fali, warto zadbać nawet o błahe sprawy. Tym bardziej, że w Warszawie, w której pewnie jest najwięcej wind, sytuacja epidemiczna jest wyjątkowo zła. Wprawdzie w woj. mazowieckim od 15 marca 2021 obowiązują zaostrzone przepisy sanitarne.

Ale jaką mamy pewność, że ludzie, którzy nadal bagatelizują czy wręcz nie wierzą w obecność wirusa, jadąc windą będą mieć maskę na twarzy?

Na drugi list ministerstwo nie odpowiedziało.

Szanowna Pani Dyrektor,

dziękuję za szybką odpowiedź. Pozwolę sobie jednak na kilka uwag polemicznych.

  1. Nie postulowałem, by winda po użyciu przymusowo stała z otwartymi drzwiami aż się wywietrzy. Skąd zatem przypuszczenie, że gromadziliby się przed nią ludzie chcący z niej skorzystać? Większość czasu windy w blokach mieszkalnych stoją bezczynnie i wtedy mogłyby się wietrzyć.
  2. Owszem, są w windach wentylatory, ale o tym jaka jest ich użyteczność najlepiej przekonać się jadąc po kimś kto palił papierosa albo po kimś przesadnie wyperfumowanym. Mieszkam na siódmym piętrze i nigdy w takiej sytuacji nie udało mi się wywietrzyć kabiny. Pomijam fakt, że taki wentylator wyciąga powietrze z kabiny i wydmuchuje je do szybu windy, z którego jednocześnie jest ono uzupełniane w kabinie. Zatem trudno mówić o prawdziwej wentylacji - raczej o mieszaniu (rozrzedzaniu) zanieczyszczonego powietrza.
  3. I wreszcie sprawa najważniejsza - uchwała z 2016 roku, na którą się Pani powołuje. Przyjmowana była w innej sytuacji epidemicznej. Czy ktoś wtedy mógł przypuszczać, że przyjdzie nam żyć ze śmiertelnym wirusem, który tak łatwo się rozprzestrzenia? Przepisy można zmienić, gdy sytuacja tego wymaga. Zamykają Państwo galerie i restauracje o dużej kubaturze - nawet te dobrze klimatyzowane i wentylowane, wyposażone w odpowiednie filtry. Zapewne nikt tego nie badał, ale nie zdziwiłbym się, gdyby stężenie koronawirusa w 1 m sześciennym było tam mniejsze niż w niektórych kabinach wind w 10-piętrowym bloku, gdzie zachowanie bezpiecznego dystansu społecznego jest po prostu niemożliwe.
  4. Powołując się na wspomnianą uchwałę twierdzi Pani, że otworzyć drzwi do wind nie można ze względów bezpieczeństwa. Otóż trudno mi pojąć, dlaczego winda z otwartymi drzwiami jest mniej bezpieczna od tej z zaryglowanymi? Przecież otworzyć je może każdy - nawet kilkuletnie dziecko. Wiem, że przepisy tego zabraniają, ale małe dzieci często jeżdżą same. W sprawnej windzie drzwi do niej nie otworzą się, jeśli nie zatrzyma się za nimi kabina. Na czym więc polega ów problem większego bezpieczeństwa przy zaryglowanych drzwiach?
  5. Znam w Warszawie budynek, w którym otwarto windy - tak jak postuluję - już na początku epidemii w ub. roku. Jak to załatwili lokatorzy? Nie wiem - może metodą "zrzutki dla konserwatora"? Może konserwator nie wiedział o przepisie, który tego zabrania? A może wiedział, ale kierował się bardziej zdrowym rozsądkiem niż bezdusznym przepisem? Faktem jest, że w klatce, w której taka otwarta winda jeździ nikt do tej pory na COVID-19 nie zachorował.

Napisałem do Państwa z nadzieją, że zwrócę uwagę na problem, którego rozwiązanie może - choćby w minimalnym stopniu - przyczynić się do ograniczenia zakażeń koronawirusem. Spodziewałem się, że Pani departament zasugeruje komu trzeba, by zastanowić się nad moim postulatem. Wszak zmiana przepisu nakazującego ryglowanie drzwi wind nie wydaje mi się ponad możliwości rządzących. Widać - do tego Pani nie przekonałem.

W myśl obowiązującej uchwały dotyczącej eksploatacji wind spełnienie mojego postulatu jest niemożliwe. A ja mogę go spełnić natychmiast dając w łapę 1000 zł konserwatorowi. Ale tego nie zrobię, bo nie chodzi o mnie czy mój blok, lecz o zdrowie tysięcy ludzi.

Cóż - jak to kiedyś powiedziała bodajże min. Elżbieta Bieńkowska w innych zupełnie okolicznościach - taki mamy klimat.

Z wyrazami szacunku

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze