Jak wynika z raportu, OZE (mowa tu o energii z wiatru, słońca i elektrowni wodnych) odpowiadały w całej UE za 38 proc. produkcji energii, paliwa kopalne za 37 proc., a energetyka atomowa za 25 proc.
Atomu coraz mniej
Produkcja energii jądrowej będzie nadal spadać w miarę stopniowego wycofywania się krajów z energii jądrowej: w 2022 roku zrobią to Niemcy, w 2025 Belgia, w 2030 Hiszpania, a Francja do 2035 roku zmniejszy udział atomu o połowę. Przy czym Polska wciąż zapowiada otwarcie pierwszego reaktora jądrowego za ok. 15 lat.
Produkcja energii w elektrowniach jądrowych spadła o 10 proc. w ubiegłym roku (to rekord). I tak na przykład we Francji o 44 TWh ze względu na czasowe wyłączenia jednostek firmy EDF, a w Szwecji – o 17 TWh, po części ze względu na zamknięcie siłowni Ringhals 1 jeszcze pod koniec 2019 roku. Spadek w Niemczech wyniósł 11 TWh ze względu zamknięcie elektrowni Phillipsburg.
Zamknięte elektrownie atomowe, podobnie jak zamykane bloki węglowe (tylko 2 Polsce w tym roku wyłączymy 2 GW takich mocy) stworzą lukę, którą trzeba czymś zapełnić. I to mają być właśnie źródła zielone.
Gaz przoduje
Dziś bardzo trudno sobie wyobrazić, by systemy energetyczne pracowały bez czegoś stabilizującego w podstawie, czyli bez źródeł konwencjonalnych, które pracują, gdy nie świeci słońce lub nie wieje wiatr. Ale tempo rozwoju magazynów energii pozwala patrzeć dość optymistycznie na przyszłe możliwości OZE.
Na razie jednak to wciąż pieśń przyszłości. W koronawirusowym 2020 roku, gdy zapotrzebowanie na energię znacząco spadło, produkcja gazu w UE spadła tylko o 4 proc. Większe spadki zaliczał węgiel, ponieważ wysoka cena praw do emisji dwutlenku węgla preferowała jednak mniej emisyjny gaz (najbardziej emisyjny jest węgiel brunatny, na drugim miejscu jest węgiel kamienny).
Gaz ziemny nadal dostarczał 20 proc. energii elektrycznej w UE w 2020 roku, co oznacza znaczny wzrost z 14 proc. od 2015 roku.
Energia jest czystsza
Spadek udziału węgla oznacza, że energia elektryczna we Wspólnocie jest o 29 proc. czystsza niż w 2015 roku.
Emisje bowiem w przeliczeniu na kilowatogodzinę prądu spadły z 317 gramów CO2 w 2015 do 226 gramów w 2020 roku.
Polska najbrudniejsza
Polska, niestety, jak wynika z danych, zaliczyła niechlubne podium – to nasza energetyka bowiem okazała się najbrudniejsza pod względem emisji dwutlenku węgla na jednostkę wytworzonej energii.
Emisja dwutlenku węgla na kilowatogodzinę wynosiła w naszym kraju średnio 724 gramy – ponad trzy razy więcej niż unijna średnia.
Chociaż produkcja węgla zmniejszyła się we Wspólnocie od 2015 roku niemal o połowę (a w samym tylko 2020 węgiel zaliczył 20 proc. spadek), to jednak ponad 40 proc. „luki węglowej” zastąpione zostało gazem.
Obecnie węgiel ma już tylko 13 proc. udziału w unijnej energetyce (w Polsce odpowiada wciąż za produkcję ponad 70 proc. energii elektrycznej).
W 2020 roku 17 proc. energii elektrycznej w Polsce pochodziło ze źródeł odnawialnych, w porównaniu z prawie pięciokrotnie większym udziałem paliw kopalnych (83 proc.). Warto przypomnieć, że w naszym kraju udało się to m.in. dzięki boomowi na fotowoltaikę.
Jak poinformował w ubiegłym tygodniu operator sieci PSE moc zainstalowana PV w polskim systemie elektroenergetycznym to 3,66 GW (stan na 1 grudnia 2020 – wzrost o niemal 182 proc. rdr). Czemu tak się stało? Tłumaczyliśmy w listopadzie.
To właśnie energia słoneczna i wiatrowa były motorem napędowym OZE. Te dwie technologie dostarczyły w sumie jedną piątą energii elektrycznej w całej Unii
- wiatr 14 proc. (wzrost z 9 proc. w roku 2015),
- a słońce 5 proc. (wzrost z 3 proc. w roku 2015).
Nie ma w zasadzie nowych mocy w hydroenergetyce, zmiany w produkcji tego sektora wynikają jedynie ze zmian opadów.
Produkcja energii z wiatru i słońca wzrosła w 2020 roku o 10 proc. rok do roku, a największe wzrosty odnotowały Niderlandy (40 proc.), Szwecja (36 proc.) i Belgia (28 proc.).
Po przeciwnej stronie skali znalazły się Austria, Portugalia i Czechy, które zanotowały spadki produkcji z powodu braku nowych mocy połączonym z warunkami pogodowymi.
Najwięcej energii elektrycznej z wiatru i słońca wyprodukowała Dania – 62 proc. To prawie dwa razy większy udział niż w znajdującej się na drugim miejscu Irlandii.
Na trzecim miejscu znalazły się Niemcy, a na czwartym Hiszpania, która wyprzedziła Portugalię.
Dla porównania w Polsce z wiatru i słońca pochodziło 11 proc. energii elektrycznej (wzrost z 10 proc. w 2019 roku).
Jednak aby zostały spełnione unijne cele polityki klimatycznej, to wzrost produkcji energii z wiatru i słońca musiałby się zwiększyć trzykrotnie w stosunku do średniej z ostatnich dziesięciu lat.
Aby osiągnąć zaplanowaną redukcję emisji o 55 proc. do roku 2030 (w porównaniu do emisji z roku 1990, który jest rokiem bazowym w tych wyliczeniach), roczne wzrosty powinny wynieść 97-100 TWh rocznie, podczas gdy w 2020 było to 51 TWh.
A jak energetyczny 2020 rok wyglądał w Polsce?
Spadające ceny gazu w Europie spowodowały spadek produkcji z węgla brunatnego – taniej było importować energię z gazu niż produkować ją na miejscu z węgla brunatnego. Pogłębiło to polską zależność od importu. Do spadku w węglu brunatnym przyczyniło się też czasowe ograniczenie popytu związane z koronawirusem.
Polska energia elektryczna była również najdroższa, choć niższe zapotrzebowanie obniżyło ceny w całej Europie.
„Produkcja z węgla załamuje się w całej Europie. Tymczasem Polska nie nadąża za transformacją, co daje jej najbrudniejszą energię elektryczną. Od lutego do lipca 2020 roku, po raz pierwszy w historii, Polska produkowała nawet więcej energii elektrycznej z węgla niż Niemcy, gdzie trwa wycofywanie węgla z eksploatacji. Plany Polski w zakresie energii wiatrowej i słonecznej nabierają rozmachu, ale nie są wystarczające do szybkiego odejścia od węgla” – uważa Dave Jones, starszy analityk ds. energii elektrycznej w Ember.
Bezwład polskiej transformacji
Zdaniem Pawła Czyżaka, analityka Fundacji Instrat, ociężałość transformacji energetycznej w Polsce zaczyna przyciągać coraz więcej uwagi za granicą – zagraża bowiem realizacji celów redukcji emisji CO2 całej Unii.
Brak zatwierdzonego planu odchodzenia od węgla i stagnacja energetyki wiatrowej wywołana „ustawą antywiatrakową” z 2016 roku spowodowały, że nasz sektor elektroenergetyczny ma najwyższą emisyjność w Unii Europejskiej.
„Nieudolność w prowadzeniu polityki energetycznej ma nie tylko skutki klimatyczne i zdrowotne – ceny i import energii szybują w górę, przemysł ciężki przenosi się do sąsiadów, a spółki energetyczne i górnictwo szykują się do masowych zwolnień. Jeśli natychmiast nie podejmiemy działań na rzecz dekarbonizacji, skutki gospodarcze będą bardzo dotkliwe” – ocenia ekspert.
„Produkcja energii elektrycznej w Polsce w 2020 była po pierwsze – najdroższa w Europie, a po drugie – najbardziej emisyjna. Taki stan rzeczy przede wszystkim pokazuje jak bardzo oderwane od rzeczywistości są wyniki obecnie prowadzonego dialogu w sprawie transformacji górnictwa pomiędzy rządem a związkowcami” – mówi Zofia Wetmańska, analityczka ds. klimatu w think-tanku WiseEuropa.
„Wbudowane w ten proces próby utrzymania statusu quo energetyki opartej o paliwa kopalne w Polsce, w połączeniu ze zbyt powolnymi zmianami mającymi na celu odblokowanie inwestycji w energetykę odnawialną, sprawiają, że systematycznie zwiększa się dystans pomiędzy Polską a liderami niskoemisyjnej transformacji. Płacimy coraz większą cenę za bierność wobec europejskich trendów” – ostrzega.
Jej zdaniem, szansą na istotne przyspieszenie tempa dekarbonizacji nad Wisłą, mogą być fundusze pochodzące z europejskiego Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności. Na ile jednak będzie to skuteczne, będzie zależało od tego, czy plan reform przygotowany w ramach Krajowego Planu Odbudowy swoją skalą i tempem odpowie na wyzwania wynikające z unijnych celów klimatycznych.
Cieszy wzrost fotowoltaiki
Z kolei Jan Ruszkowski z Polskiej Zielonej Sieci uważa, że cieszyć powinien ogromny przyrost mocy zainstalowanej w fotowoltaice, którą zawdzięczamy skutecznemu wsparciu prosumentów indywidualnych (producent i konsument energii w jednym), przy rosnących cenach prądu z węgla.
Już teraz ta dynamika wzrostu daje nam piątą pozycję w Europie. „Uporczywe powoływanie się przez rząd na nasz »szczególny punkt startowy«, stało się nadużyciem. Nie usprawiedliwia on powolności zmian przez ostatnie pięć lat czy zaciągniętego w tym czasie politycznego hamulca dla energetyki wiatrowej na lądzie i morzu. Słowem: może być znacznie lepiej, jeśli zamiast w nieskończoność odwlekać odchodzenie od węgla, mądrze zaprogramujemy i wykorzystamy bezprecedensowo duże i „zielone” pieniądze z funduszu odbudowy i funduszy spójności” – uważa Ruszkowski.
Nadzieja w farmach wiatrowych na Bałtyku
Dobrym prognostykiem może być w tym wszystkim fakt, iż prezydent Andrzej Duda szybko podpisał przyjętą przez Senat bez poprawek ustawę o morskich farmach wiatrowych, których budowa będzie szansą na poprawę naszej sytuacji energetycznej – nie tylko wizerunkowo (kilka dni temu znów mieliśmy zimowy rekord zapotrzebowania na energię w szczycie).
„Rozwój morskiej energetyki wiatrowej jest jednym z filarów transformacji energetycznej Polski, jak również nowej strategii PGE, która zakłada oddanie do użytku aż 2,5 GW nowych mocy w offshore do 2030 roku z perspektywą ponad 6 GW mocy w 2040. Co niezwykle ważne w odbudowie polskiej gospodarki w dobie pandemii, nowe rozwiązania przyczynią się do powstania znacznego programu inwestycyjnego w Polsce o wartości nawet do 160 mld zł do 2030 roku – powiedział w piątek prezes PGE Wojciech Dąbrowski komentując podpisanie ustawy przez prezydenta.
„Odnosi się on nie tylko do firm inwestujących w morskie farmy wiatrowe, ale także da konieczny impuls lokalnemu łańcuchowi dostaw i krajowemu przemysłowi w sektorze związanym z budową i obsługą morskich farm wiatrowych, np. polskim portom. Stąd też, z dużym uznaniem, przyjmujemy sprawne procedowanie ustawy, które było konieczne ze względu na napięty harmonogram złożenia wniosków w ramach pierwszej fazy wsparcia i zachowania jej zgodności z prawem unijnym” – dodał.
Decydująca dekada dekarbonizacji
„Nadchodząca dekada będzie decydująca w kwestii dekarbonizacji europejskiego systemu elektrycznego. Jak pokazuje nasz raport, Polska ma przed sobą ogromne wyzwanie jako producent najbrudniejszej energii elektrycznej pośród krajów UE-27. Najszybszym sposobem na osiągnięcie znaczących redukcji zużycia paliw kopalnych w tej perspektywie czasowej jest postawienie na energię słoneczną i wiatrową. Offshore niestety nie wystarczy – polski rząd musi zabrać się wreszcie za ustawę odległościową, która od lat blokuje rozwój farm wiatrowych na lądzie” – ocenia z kolei Małgorzata Kasprzak, analityczka Ember.
Jest aroganckia bezczelnością i lenistwem publikowanie wykresów z angielskim opisem. Doradzam powrót do owiec.
Rezygnacja z elektrowni jądrowych to zbrodnia na klimacie. Ogólna produkcja energii nie ma znaczenia, bo prąd z turbin i paneli często płynie nie wtedy kiedy trzeba i jest zwyczajnie marnowany, bo nie ma jak go przechować na dużą skalę. Tak więc bez elektrowni jądrowych jako źródła stabilnego prądu trzeba będzie ciągle polegać na spalaniu kopalin, a katastrofy klimatycznej nie uda się uniknąć.
Zgadza się, to są mrzonki z tym 100% OZE bez solidnych podstaw niskoemisyjnych (patrz atom czy elektrownie wodne)!
bardzo rzeczowy komentarz.
Ludzkość nie wyprodukowała nawet grama energii, jedynie mniej lub lepiej transformuje, tę energię, coraz lepiej umie magazynować (np. esamochody ładowane w dzień z OZE, mogą oddać energię w nocy do własnego gospodarstwa domowego – przemysł najwiecej energii czerpie w dni robocze) a spalanie węgla kamiennego w epoce przedgrafenowej to barbarzyństwo. Energia z atomu, to wciąż niebezpieczny przeżytek.
mnie tak zastanawia co jest celem tego całego eko trendu? czy chwilowa zielona energia z wiatru i słońca czy może niska emisja CO2? bo stwierdzenie że świat a nawet Europa odchodzi od atomu to kłamstwo. Kłamstwo na którym chcą zarobić Niemcy bo utopili już bilon euro z OZE oraz politycznie i finansowo sie zaangażowali w gazociąg z Rosji. No i tu dochodzimy do meritum wszystkiego czyli emisji CO2 w skali roku (ba może być nawet w skali miesiąca) i wówczas kompensacja OZE gazem nie ma większego sensu!
Gazem nie kompensuje się OZE. Elektrownie gazowe mają zająć miejsce elektrowni węglowych, mają tą zaletę, że emisja CO2/kWh jest rzędu 440 g., można je szybko uruchomić i co ważne elastycznie sterować mocą. To konieczny element stabilizujący pracę systemu energetycznego, w przyszłości nowe typu turbin gazowych będą wykorzystywać wodór zamiast gazu ziemnego.
Nie powstaną wodorowe elektrownie cieplne. Bo wodór można mieć z gazu – wtedy po co mieć to na wodór. Albo z elektrolizy prądem z OZE. Ale ten proces jest ekstremalnie niewydajny i zanim zbudujemy dostatecznie dużo OZE oraz bardzo drogą infrastrukturę wodorową, to będziemy mieli baterie, AI w zarządzaniu siecią, interkonektory etc. dla samego OZE.
Oczywiście może być i tak, że lobby gazowe przekona rządy do idiotyzmów wodorowych pod pretekstem sekwestracji CO2. Już to się dzieje w EU. Wtedy popłyniemy, bo w USA i Chinach takich głupot nie zrobią.
Na dziś nikt na świecie, poza Chinami, nie buduje nowych elektrowni. Istniejące pojedyncze projekty (USA, UK) zostały zatrzymane lub zamrożone bezterminowo.
Problem, poza społecznym i kosztem inwestycji, polega na tym, że taka elektrownia, planowana na 30 lat nigdy nie zarobi dolara, przy obecnym trendzie spadku ceny OZE. Więc nie ma chętnych.
Sytuacja polskiej energetyki jest gorzej niż zła. Elektrownia atomowa – umowa, jaką podpisał z USA prezydent jest tak absurdalna, że nawet członkowie PiS to zrozumieją. Jeśli porozumienie pozostanie w mocy, to za 15 lat będziemy i bez elektrowni i bez pieniędzy na energetykę. Elektrownie wiatrowe zostały wygnane na Bałtyk – oznacza to najwyższe nakłady inwestycyjne i wysoką cenę prądu. Wycofanie ustawy "odległościowej" to dla PiS bardzo ryzykowna sprawa. Mogą utracić wyborców, którym krowy przestaną dawać mleko a kury znosić jajka. Tak przecież głosili w Sejmie. Hydroenergetyka to pieśń przeszłości. Nie ma inżynierów, biur projektowych ani wykonawstwa. Są wspomnienia. Istnieje jeszcze kilka innych "zielonych" źródeł energi elektrycznej, ale dla pisowskich idiotow to czarna magia, lewactwo i obraza boska. Wygląda na to, że najlepszym źródłem energi dla Polski może być likwidacja PiS i wynajęcie ekspertów np z Francji.
Drugą nadzieją jest UE. Zwracam uwagę na wyraźne sformułowania raportu. Polska energetyka jest najbrudniejsza, produkuje najdroższa energię i zagraża bezpieczeństwu wielu krajów. W ostateczności może dojść do sancji wobec Polski, obejmujących nie tylko wstrzymanie dotacji.
Trendy mają inne konsekwencje niż się wydaje.
1. Koszt energii wiatrowej i słonecznej stale spada – często po wiele procent rocznie! Wynika to z rozwoju technologii oraz osiąganej masowości produkcji. To jest sprzężenie dodatnie, które oznacza przyrost logarytmiczny produkcji.
2. Gdy koszt infrastruktury spada znacznie, to zaczyna opłacać się budować na zapas, a konkretnie pod obciążenie szczytowe.
3. Co oznacza, że ok. 2030 roku moc zainstalowana OZE będzie znacznie przekraczać zapotrzebowanie.
4. Taniość i popularność sprawi, że OZE będzie jeszcze bardziej rozproszone geograficznie – tym samym w sumie spada "kapryśność" tego źródła energii (+nadmiar).
5. Pomaga też zmiana infrastruktury wspierającej – interkonektorów prądu stałego, zarządzania siecią (np. poprzez tzw. elektrownie wirtualne VPP). Oraz spodziewany bardzo szybki rozwój technologii przechowywania (choć ta potrzeba jest przeszacowana z powodów powyżej).
Wnioski na 2030 r.
A) Elektrownie gazowe to chwilowa proteza. Po 2030 będą masowo zamykane.
B) Energia będzie tania z powodu ogromnej mocy nadmiarowej OZE. Nawet przemysł ciężki przestawi się na prąd.
C) Elektrownia jądrowa nigdy nie powstanie.
D) W Polsce – kto zapłaci za fedrowanie górników do 2049 r.? I co niby będziemy robili z tym węglem? Prawdopodobnie rzeźby, o czym mówił już nasz błyskotliwy Prezydent.
E) Jeżeli jednak nasi politycy-idioci nie pozbierają się w ciągu najbliższych lat, to Polska stanie się znowu trzecim światem, gdzie nie opłaca się nic – z powodu lokalnej ceny energii (co już się dzieje).
F) Rosja upadnie.
G) Polska wyjdzie z EU i przyłączy się do Rosji.
"Polski rząd musi zabrać się wreszcie za ustawę odległościową, która od lat blokuje rozwój farm wiatrowych na lądzie" – OBY stał wtedy nad nimi jakiś ornitolog i lobbował za życiem tysięcy, tysięcy ptaków i nietoperzy. Oby!