0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: pan Jeży od jerzypan Jeży od jerzy

„Po wielu godzinach podróży dotarły do mnie jeże Jerzego Gary. Przejechały pół kraju, ale są bezpieczne. Czeka nas pełna diagnostyka i w niektórych przypadkach leczenie. Postaram się informować, co u nich. Jednak na ten moment najważniejsze jest zajęcie się zwierzętami” – napisał na FB Przyjaciele jeży Piotr Wieliński.

Mowa o zwierzętach z Ośrodka Rehabilitacji Jeży w Kłodzku, które w ostatniej chwili przed nadejściem wielkiej fali powodziowej, uratował prowadzący ośrodek Jerzy Gara.

Z „Jerzym od jeży” (na zdjęciu głównym) rozmawialiśmy pierwszy raz w niedzielę 15 września 2024. Z II piętra domu sąsiadów Jerzy Gara patrzył na tonące Kłodzko. Woda niszczyła także jego dom i ośrodek, który prowadzi od 20 lat. Każdy jeż miał w nim swój domek i swoje imię.

Przeczytaj także:

Czytam na FB, że pana jeże znalazły nowy dom, a pan stracił? – pytam.

Jerzy Gara: "Nie, nie. Moje jeże też straciły dom, ale go odzyskają, wrócą. To znaczy tak: młode jeże, jak tylko dojdą do siebie, zostaną wypuszczone tam, gdzie pojechały. Natomiast umówiliśmy się, że moje staruchy, a także jeże, które nie mogą żyć na wolności, bo są niewidome albo mają braki w nóżkach, wrócą do mnie. Bo już wiem, że ośrodek przywrócimy do życia.

Jerzy Gara podczas zajęć edukacyjnych dla dzieci w swoim Ośrodku Rehabilitacji Jeży "Jerzy dla Jeży" w Kłodzku. Fot. FB Ośrodka

Ludzie dobrej woli i cudownie ocalały „Woduś”

Historia ratowania, w którym brał udział łańcuszek ludzi dobrej woli, jest dla pana Jerzego, pomimo koszmaru powodzi, opowieścią optymistyczną: „Wróciła mi nadzieja, że to jednak nie jest koniec schroniska. Naprawdę myślałem, że koniec. Dziękuję, że mnie nie zostawiliście” – zanotował jego słowa poseł na Sejm Łukasz Litewka.

Litewka należy do jeżowego łańcucha solidarności. Czytając, że powódź niszczy ośrodek dla jeży, obiecał pomoc panu Jerzemu, choć wcześniej go nie znał. Uruchomił zbiórkę i natychmiast posypały się wpłaty, w czwartek o 16:00 było już 361 tys. zł. Trwa także druga zbiórka na Ratujemy zwierzaki.pl, także z pokaźną kwotą 189 tys. zł.

Dodajmy, że poseł Litewka z Sosnowca przeskoczył w wyborach do Sejmu (41 tys. głosów w okręgu nr 32) współlidera swej partii Włodzimierza Czarzastego. Popularność zdobył jako organizator akcji charytatywnych i aktywista zabiegający o prawa zwierząt. W czasie powodzi publikuje na FB filmiki o ratowaniu psów.

Los jeży pana Jerzego zmobilizował całe środowisko miłośników tych zwierząt.

Jeszcze w niedzielę Jerzy Gara obawiał się, że nie będzie miał siły na sprzątanie zniszczonego przez powódź domu i ośrodka. Wiedział, co to oznacza, bo przeżyli z żoną w Kłodzku powódź 1997 roku.

Teraz mówi: „Rzeczy już właściwie w całości wyniesione. Cała armia wolontariuszy, znajomych, przyjaciół pomogła, prawie wszystko jest oczyszczone”.

Historie związane z ratowaniem jeży są wzruszające jak sceny z serialowego wyciskacza łez. Ale te emocje ludzi, którzy całe serce oddają „braciom mniejszym”, w tym przypadku kolczastym, są prawdziwe i dodają koloryt do powodziowych odruchów solidarności.

„Dzielę się z Wami wiadomością nadziei” – pisze jedna z pań, która przyszła wesprzeć Jerzego Garę. „Podczas pomocy przy sprzątaniu mieszkania i lecznicy u Pana Jerzego, znaleźliśmy wyziębionego, przemoczonego jeżyka. Opłukaliśmy go ze szlamu, Pan Jerzy stwierdził, że to będzie mój podopieczny”.

I dalej o Wodusiu, bo tak go adekwetnie nazwała: „Od wczoraj nawadniany, mata grzewcza pomaga, zaropiałe oczka przemyte i czarne koraliki ciekawie patrzą na świat. Dzisiaj Woduś z chęcią zjadł trochę karmy, odpoczywa po ciężkich przeżyciach, ale już podskakuje i fuczy. Jest dobrze, ten maluch dał nam też wielką nadzieję”.

„Jak on dał radę, to i my damy radę” – pisze pani i brzmi to jak pocieszenie dla miasta zdewastowanego przez powódź.
Mały jeżyk "Woduś" odnaleziony podczas sprzątania po powodzi Ośrodka dla jeży w Kłodzku. Fot. FB Przyjaciele jeży

Bilans strat

Piotr Pacewicz, OKO.press: Kiedy rozmawialiśmy w niedzielę, trzeba się było spieszyć, żeby oszczędzać baterię.

Jerzy Gara: Prądu dalej nie ma, ale dostałem powerbank od kolegi, a inni znajomi przywieźli nam agregat prądotwórczy, więc dajemy radę. Wody pitnej w kranach dalej nie ma.

Co woda panu zniszczyła, zabrała?

Z ośrodka dla jeży praktycznie wszystko. Wszystkie klatki dla jeży przebywających w szpitalu, było ich 16, plus szafki, meble pomocnicze, strzykawki, igły i takie rzeczy, akurat świeżo z apteki – zniszczone.

Szafy, gdzie były przechowywane leki – zniszczone.

Całe zaplecze, gdzie był magazyn, regały, a na nich karma, ręczniki papierowe, inne rzeczy do obsługi – zniszczone.

Samo pomieszczenie – zdewastowane, podłoga w stanie fatalnym, resztki paneli do zerwania, pod nimi folia grzewcza, wszystko wyrwane, zniszczone.

Ścianka działowa zniszczona, okna zniszczone, drzwi zniszczone, oświetlenie zniszczone.

Koncentratory tlenu, bo dla chorych, słabych jeży używaliśmy inkubatory, wynieśliśmy w ostatniej chwili na strych. Dzisiaj udało nam się dotrzeć na strych, okazuje się, że było tam około 40 cm wody. Zalane trzy inkubatory i dwa koncentratory tlenu, a także zapasy karmy i jeżowe domki. Cała podłoga w błocie.

Drugie pomieszczenie bytowe dla jeży, które przetrzymywały tam zimę, bo nie było już miejsca na zewnątrz w ogrzewanych kojcach, dokładnie to samo: wszystkie meble, szafy, gdzie jeże przebywały, szafy na sprzęt, na karmę – zostały zniszczone. Od zera trzeba wszystko remontować. Kłaść nowe stropy, podłogi, ściany.

Nieistniejące już pomieszczenie szpitalne w Ośrodku Rehabilitacji Jeży "Jerzy dla Jeży" w Kłodzku. Uległo całkowitemu zniszczeniu podczas powodzi. Fot. FB Przyjaciele jeży

A pański dom?

Dokładnie tak samo. Wszystko zniszczone, połamane, brudne, śmierdzące, już zresztą wyrzucone. Jutro będziemy zrywać płyty gipsowe z sufitów, potem podłogi, bo były drewniane. I tyle.

Ubrania?

Szafa z ubraniami została wywrócona, tarasowała wejście, wszystkie ubrania tak wymieszane z błotem, że nawet nie próbowałem ich odzyskać.

Sprzęty kuchenne, lodówka, kuchenka – zniszczone. Robot kuchenny, ekspres do kawy, kuchenka mikrofalowa – do wyrzucenia.

Pamiątki?

Trochę udało mi się uratować. W 1997 roku straciliśmy nawet najbardziej osobiste rzeczy, tak nagle woda uderzyła. Żartowaliśmy wtedy z żoną, że dzięki tamtej powodzi urodziliśmy się na nowo i wszystko zaczynamy od nowa, już nie mamy żadnej historii, przeszłości.

Teraz koniecznie chciałem coś ocalić, bo moja żona nie żyje, umarła w 2020 roku na raka, nie mogłem stracić tych wspomnień. Udało się ocalić parę pamiątek i zdjęcia żony.

Ciężko jest bez tej drugiej osoby.

Troje wolontariuszy sprząta zniszczony przez powódź Ośrodek Rehabilitacji Jeży "Jerzy dla Jeży" w Kłodzku, 18 września, Fot. FB Ośrodka

Szczęśliwe 30 centymetrów

Mieszka pan jeszcze u sąsiadów?

Znowu mam szczęście, że ten mój domek jest piętrowy. Ja zajmowałem parter, a na piętrze mieszka mój syn z synową i z wnuczką. Jak przyszła woda, to byli na wczasach, teraz wrócili.

Tym razem woda nie weszła na I piętro, na szczęście zabrakło jej 30 centymetrów, była niżej niż w 1997 roku. Strop nie został zalany. Mamy więc sucho, ciepło, możemy bytować w czwórkę, oczywiście z Leosiem, który już się tak nie denerwuje, jak w czasie powodzi. Leoś jest leonbergerem, wielkim, sympatycznym i pogodnym pieskiem.

A czym świecicie?

Świeczkami. Jest nastrojowo. Syn przeżył powódź 1997 roku, więc wie, jak to musi być. Synowa i wnuczka trochę popłakały, trochę się pomartwiły, ale trzeba było zakasać rękawy i też wzięły się do roboty.

A jakie są nastroje w mieście? Mówił pan wcześniej o rozgoryczeniu, pretensjach do władz. Ludzie czuli się zostawieni sami sobie.

Tak, byli zgorzkniali. Ale to się zmienia. Po drodze do mojej pani doktor, która już przyjmuje, spotkałem pana, który ma sklep monopolowo-tytoniowy, a także pana, który prowadzi sklep motoryzacyjny i fryzjera, do którego chodzę, wszyscy z mojej ulicy. Stracili dobytek, ale nastrój już jest lepszy, nabrali trochę chęci, zapału, chcą pracować, odbudowywać co się da.

Pierwsza reakcja w Kłodzku to był taki bunt. Po prostu człowiek nie może się pogodzić z zaistniałą sytuacją.

Teraz już inaczej patrzymy: stało się, trzeba pracować.

Zwłaszcza że jakieś wsparcie dociera, są obietnice pomocy.

W 1997 roku nie mógł pan odżałować księgozbioru.

Myśmy z żoną byli fanatykami czytania. Zbieraliśmy książki i je uwielbialiśmy, straciliśmy ich wtedy ponad 5 tysięcy. Tym razem woda zniszczyła kilkaset. Najbardziej żałuję książek o jeżach, w ogóle o hodowli. Ciężko będzie to odtworzyć.

Sześć jeży jeszcze przed ewakuacją, 29 sierpnia 2024. Dwa tygodnie wcześniej jako małe jeżyki (po ok. 85 g) trafiły do Ośrodka po tym, jak ich mama padła niedaleko gniazda. Komentarz na FB Ośrodka: "Już całkiem nieźle wyrosły i mają wilczy apetyt. Aż miło posłuchać ich radosnego ciamkania". Fot. FB Ośrodka Rehabilitacji Jeży "Jerzy dla Jeży" w Kłodzku
;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze