Majątek Jeffa Bezosa (na zdjęciu) przekroczył 200 mld dolarów. Amerykańscy miliarderzy od marca wzbogacili się o 18 proc. Tymczasem bezrobocie wzrasta i mamy globalną recesję. Czy po koronawirusie czeka nas jeszcze bardziej nierówny świat? Rozmawiamy z prof. Michałem Brzezińskim
Tegoroczna recesja zapowiada się na niespotykaną w ostatnich dekadach skalę. Globalna recesja w 2009 roku oznaczała według danych Banku Światowego skurczenie się światowego produktu globalnego brutto o 1,7 proc. Ten sam Bank Światowy przewiduje, że w tym roku będzie to spadek o 5,2 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje z kolei spadek o 5,2 proc.
Sytuacja jest bezprecedensowa, bo nie mieliśmy wcześniej do czynienia z podobną recesją, wywołaną pandemią. Światowa gospodarka ma się w tym roku skurczyć o jedną dwudziestą. Wydaje się więc, że wszyscy powinni na tym stracić? Nic z tego.
Najbogatsi dalej się bogacą. Autorzy Inequality.org na podstawie danych Forbes przeanalizowali jak zmienił się majątek Amerykańskich miliarderów między marcem a sierpniem 2020. Otóż w tym czasie wzbogacili się o 685 miliardów dolarów. Ich majątek ogółem szacuje się na 3,65 biliona dolarów. A to znaczy, że w czasie pandemii zwiększyli swoje majątki o 18 proc. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że majątek właściciela Amazona, Jeffa Bezosa, przekroczył 200 mld dolarów.
Jednocześnie słyszymy o 30 mln bezrobotnych w USA, w Polsce ich liczba rośnie wolniej, ale zauważalnie. Czy pandemia uczyni świat jeszcze bardziej nierównym? Rozmawiamy z prof. Michałem Brzezińskim z Wydziału Ekonomicznego UW.
Jakub Szymczak, OKO.press: Co możemy w tym momencie powiedzieć o wpływie pandemii na poziom nierówności?
Prof. Michał Brzeziński, UW: Odpowiedź na to pytanie zmieściłaby się w książce. Przede wszystkim to zależy, o jaki rodzaj nierówności nam chodzi. A jest ich cała gama: choćby dochodowe, majątkowe, płciowe, edukacyjne, zdrowotne.
Skupmy się więc na majątkowych i dochodowych.
Wiemy, że poprzednie pandemie podnosiły poziom nierówności dochodowe. Są badania, które jasno pokazują, że w czasie kilku ostatnich pandemii nierówności dochodowe mierzone współczynnikiem Ginniego wzrosły w statystycznie istotny sposób – o 1,5-2 punkty, gdzie w Polsce Ginni ma około 30 punktów. A mówimy o znaczącym wzroście w skali globalnej.
Doprecyzujmy - o jakich pandemiach mówimy?
Mam tu na myśli pandemie z XXI wieku – SARS czy MERS. W przypadku wcześniejszych, jak grypa sprzed stu lat, nie mamy danych o dochodach indywidualnych. W jej przypadku możemy co najwyżej przeanalizować makroekonomiczny wpływ – spadek PKB, można sprawdzić jak to wpłynęło na stopy procentowe.
SARS i MERS były jednak wielokrotnie mniejsze w skali. Czy możemy w takim razie podejrzewać, że nierówności dochodowe wzrosną teraz mocniej?
Tego nie wiemy, bo to wciąż nowe zjawisko. W badaniach dotyczących mniejszych pandemii okazywało się, że zwiększenie nierówności odbywało się przede wszystkim przez zmniejszenie szans na zatrudnienie osób z niższymi kwalifikacjami. To wśród nich występowały największe problemy z zatrudnieniem a przez to znacząco spadały dochody z pracy.
Jeśli chodzi o obecną epidemię, to wszystko dzieje się na bieżąco, więc nie jesteśmy jeszcze w stanie precyzyjnie powiedzieć, jak to wpływa na nierówności. To wymaga czasu. Są symulacje, które próbują wnioskować z przeszłych danych. Takie badania pokazują, że we Włoszech czy Irlandii na razie, w okresie kilku pierwszych miesięcy – do maja, czerwca, nie zauważono znaczącego wpływu na powiększenie się nierówności. To może się wydawać zaskakujące, ale wychodzi na to, że silna reakcja państw i ich polityka fiskalna w tym obszarze zadziałały.
A z tego można wnioskować, że prawdopodobnie w Polsce jest podobnie, szczególnie, że zostaliśmy dotknięci lżej niż np. Włochy. Jasne jest, że gdyby tej reakcji nie było, te nierówności z pewnością zwiększyłyby się znacznie. Interesujące byłoby badanie na temat Stanów Zjednoczonych – na razie takiego nie widziałem.
W powszechnym odbiorze Stany są krajem ogromnych nierówności. A pandemia to pogłębia. Od czasu do czasu dowiadujemy się, o ile wzrósł w tym roku majątek najbogatszego człowieka na ziemi, właściciela Amazona, Jeffa Bezosa. A majątek amerykańskich miliarderów między marcem a sierpniem wzrósł o 18 proc.
To by pokazywało, że nierówności majątkowe, dotyczące aktywów, znacznie się teraz podniosą.
Czy to się utrzyma w dłuższym okresie?
Stopy procentowe spadły znacząco i zapewne utrzymają się w dłuższym okresie. Jeżeli ktoś teraz inwestuje w tak niepewnych czasach, to bezpiecznie jest wkładać swoje pieniądze w akcje najbogatszych. Z tej perspektywy można liczyć, że na giełdzie da się teraz zarobić, a to jeszcze bardziej poprawia sytuację najbogatszych. Zwłaszcza tych, którzy posiadają przedsiębiorstwa, które w naturalny sposób zyskują na pandemii – jak Zoom, Amazon. I to może się utrzymać w średnim okresie.
A może paradoksalnie nie będzie to miało wielkiego wpływu na nierówności, bo miliarderzy są marginesem?
Jeśli porównamy to z rozkładem majątku wśród setek milionów Amerykanów, to rzeczywiście może tak być. Szczególnie, jeśli zmiany w dolnej części rozkładu majątku będą niewielkie.
Politycznie majątek Jeffa Bezosa ma jednak większy potencjał niż współczynnik Ginniego.
Tak, aczkolwiek nie jestem przekonany, że amerykańskie społeczeństwo jest na tyle wrażliwe na nierówności, żeby to się poważnie odbiło na sytuacji politycznej, która i tak jest bardzo napięta. To zależy od tego, jak w dalszym ciągu będzie rozwijać się epidemia i jaki będzie jej społeczny, zdrowotny i ekonomiczny koszt. Gdyby sytuacja gospodarcza się pogarszała, to podnosi ryzyko wzrostu niezadowolenia społecznego. Wtedy efekt rosnących nierówności wzmocni obecne napięcia. Ale jeśli gospodarczo będzie się poprawiać, to nie powinno mieć to znaczenia.
Wróćmy do Polski. Czy miliardy od rządu na ratowanie miejsc pracy uratują nas też przed rozwarstwianiem się społeczeństwa?
Znowu – nie mamy jeszcze danych. Mogę wnioskować tylko przez analogię. Mówiliśmy o Włoszech. Pomoc Włoch była w stosunku do PKB podobna do polskiej. A badania jakimi dysponujemy mówią, że w tym pierwszym okresie nierówności nie wzrosły. Być może w Polsce jest podobnie. W Polsce jest też tak, że specjaliści czy freelancerzy zanotowali stosunkowo większy spadek dochodów niż osoby zarabiające najmniej. A to może spłaszczać nierówności.
To może nawet nierówności się w Polsce zmniejszą dzięki COVID19?
Jeżeli tak, to w minimalny sposób. Nierówności zmieniają się w sposób bardzo wolny. Aby je poruszyć, potrzeba dużych zmian, jak program 500+. On ma gigantyczną skalę. Był też skoncentrowany na części populacji o niższych dochodach, przynajmniej początkowo. A nawet sam program zmienił nierówności o zaledwie kilka procent.
Wpływ pandemii jest rozrzucony po różnych częściach rozkładu dochodów – dotyka i biednych i nieco bogatszych. Jednocześnie był dotychczas rekompensowany przez państwo. Dlatego wpływ nie jest taki duży.
Pandemia dała nam najwyższy w historii deficyt budżetowy – 109,3 mld złotych w ustawie budżetowej. To jasne, że dług będzie trzeba spłacać. Czy polityka cięć nie jest zagrożeniem dla poziomu nierówności w Polsce?
Nie wiem, czy tak szybko będziemy musieli ten dług spłacać. Stopy procentowe są niskie, więc spłacanie na razie nie powinno być bolesne, zapewne rozłoży się na dłuższy okres, nawet kilkunastu lat.
Natomiast cięcia faktycznie będą. To może pogorszyć pozycję osób pracujących w budżetówce. A jak to wpłynie na nierówności? To może brzmieć zaskakująco, ale w sektorze publicznym średnie płace są wyższe niż w prywatnym. Jeżeli równo przytnie się każdemu w budżetówce (chociaż raczej tak nie będzie), to na nierówności wpływu nie będzie. Za to wpłynie na niezadowolenie pracowników w tej grupie.
Czyli znowu okazuje się, że Polska gospodarka jest relatywnie zdrowa a nierówności majątkowe i dochodowe w Polsce są na przyzwoitym poziomie i niewiele się tutaj zmieni przez pandemię?
Taka nam wychodzi hipoteza robocza. Podobnie jest w innych krajach europejskich. Gorzej jest w krajach nisko rozwiniętych. W wysoko rozwiniętych przynajmniej na razie udało zachować się stabilność rozwoju.
A co wiemy o wpływie na kraje nisko rozwinięte?
Mamy badania Banku Światowego oparte na symulacjach. One wskazują, że z powodu epidemii w okresie roku czy dwóch trend spadku absolutnego ubóstwa może zostać odwrócony. Wydawało się, że w najbliższych latach uda się zbliżyć do eliminacji takiego ubóstwa. Teraz nowe symulacje pokazują, że ono wzrośnie od o,6 do 1 pkt proc., co może wydawać się skromną zmianą, ale to oznacza dodatkowe 70-100 mln osób absolutnie ubogich. Teraz to absolutne ubóstwo może wzrosnąć.
Jak pandemia wpływa na równość pomiędzy płciami?
W wielu krajach jest tak, że kobiety zostały dotknięte mocniej. Pracują w sektorach, które były bardziej narażone na lockdown – usługi, hotelarstwo, gastronomia. To dotyka ich zatrudnienia. Tracą doświadczenie zawodowe, które mogły w tym czasie nabywać. Tu badania pokazują, że w krótkim czy średnim okresie można spodziewać się wzrostu luki płacowej – chodzi o kraje wysokorozwinięte, dla nich mamy badania. Można natomiast podejrzewać, że to zjawisko globalne.
Jest też oczywiście tak, że kobiety poświęcały więcej czasu na prace domowe i pracę z dziećmi, a gdy szkoły zostały zamknięte, to trzeba było dzieciom poświęcić dużo czasu. Z drugiej strony niektóre badania pokazują, że skoro pojawiło się znacznie więcej czasu na prace w domu i opiekę nad dziećmi, to w wielu krajach, takich jak Wielka Brytania mężczyźni zaczęli więcej czasu przeznaczać na te zadania. Nie mieli wprawdzie wyboru, zostali zamknięci w domach z rodziną. Ale niektóre modele pokazują, że to może w dłuższym okresie może zmienić normy dzielenia się pracą. Na korzyść kobiet. Tam, gdzie tak będzie nierówny podział niepłatnej pracy i luka płacowa mogą się poprawić. Ale to jest długi okres. Normy społeczne zmieniają się jak nierówności – powoli.
A jak sam przymus nauczania zdalnego wpływa na dzieci i ich edukację?
Przy zamknięciu szkół to się odbija niekorzystnie na wszystkich dzieciach. Młode osoby, które wchodzą na rynek pracy w okresie recesji mają trwale niższe dochody. Tak samo zdalne nauczanie odbije się na wynikach edukacyjnych i te osoby w przyszłości będą miały słabsze wyniki na rynku pracy.
Jakość edukacji zdalnej zależy w dużej mierze od dochodów i warunków życia. Bogatsze gospodarstwa domowe mają lepszą jakość edukacji pozaszkolnej. Rodzice z większym kapitałem kulturowym poświęcają dzieciom więcej czasu w domu. Takie dzieci częściej chodzą do prywatnych szkół, gdzie jakość edukacji zdalnej jest lepsza. Możemy się domyślać, że w biedniejszych gospodarstwach presja na dobra edukację, jeżeli szkoła rozluźnia wymogi, jest mała. A to może znacznie pogłębiać nierówności edukacyjne. I wpłynąć na całe życie całego pokolenia.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze