W mediach można przeczytać, że „za pozwolenie zwierzęciu na wybieganie się w miejscu publicznym mandat wyniesie 250 zł”. Rzekomo psy będą mogły biegać wolno poza miejscem zamieszkania jedynie na przeznaczonych do tego wybiegach. To zdecydowanie złe wieści dla wszystkich tych, którzy uwielbiają się bawić z psami na świeżym powietrzu. A dla lubiących swobodę psów – jeszcze gorsze. Ale, całe szczęście,
nie jest prawdą, że od 10 kwietnia 2021 będzie karane grzywną finansową puszczanie psa luzem w każdym miejscu publicznym – to kaczka dziennikarska.
Co się faktycznie zmieniło?
Rzekomo nowe, restrykcyjne przepisy znajdują się w Rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów zmieniającym rozporządzenie w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń. Konkretnie, zmiany dotyczą zapisów w tabeli A dotyczących art. 77 kodeksu wykroczeń, która jest załącznikiem do wspomnianego rozporządzenia. Po zmianach czytamy tam, że:
- za niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia zapłacimy teraz od 50 do 250 zł (art. 77 par. 1 k.w.);
- za niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka, zapłacimy zaś 500 zł (art. 77 par. 2 k.w.).
Dotychczasowa wersja tabeli w treści w tym punkcie była bardziej ogólna, mówiła tylko o „niezachowanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia”, co miało kosztować opiekuna psa od 50 do 500 zł. Widać jednak, że w nowej wersji zapisu
nie ma mowy o nakazie prowadzania psów na smyczy w miejscach publicznych.
Jak jest więc faktycznie?
Czy możemy spuścić psa ze smyczy?
W art. 10a ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt czytamy, że „zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna”. Czyli, mówiąc wprost – jak wyklarowała na swoim fanpejdżu prawnozwierzęcym „W imieniu zwierząt i przyrody” mec. Karolina Kuszlewicz – „puszczać psy można, ale z zachowaniem kontroli nad nimi. W tym zakresie nic się nie zmienia. Ma być po prostu odpowiedzialnie i bezpiecznie”.
Jak wyjaśnia prawniczka, mandatem będą zagrożone jedynie te sytuacje, gdy
- pies nie jest na smyczy w miejscach, w których gmina tego wymaga;
- spuszczając psa ze smyczy nie jesteśmy w stanie go kontrolować (np. odwołać, bo się nas nie słucha).
Właśnie o tym jest mowa w rozporządzeniu, gdy jego autorzy piszą o „niezachowaniu zwykłych lub nakazanych środków ostrożności”.
„Nie ma jednak w obowiązującym stanie prawnym żadnej podstawy zakazującej całkowicie puszczania psów ze smyczy. Trzeba to robić odpowiedzialnie i jeśli ktoś wykracza poza te ramy – powinien być ścigany wykroczeniowo. Jeśli jednak czyni to w sposób bezpieczny dla otoczenia – nie ma podstaw do jego karania” – pisze mec. Kuszlewicz.
Co w takim razie się zmienia? Przede wszystkim wysokość mandatów, bo w przypadku puszczenia luzem psa, który swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla otoczenia, może to być nawet 500 zł.
Pies nie zawsze musi być na smyczy
Jednak według wypowiedzi jednej z policjantek cytowanej przez portal money.pl, „psy w miejscach publicznych muszą być zawsze pod opieką człowieka i być wyprowadzane na smyczy, nawet jeśli właściciel zna psychikę swojego podopiecznego i potrafi wymóc na nim bezwzględne posłuszeństwo. To tylko zwierzę i nigdy nie można do końca przewidzieć, jak w danej sytuacji się zachowa”.
Co zrobić, gdyby jakiś funkcjonariusz chciał nas na spacerze z psem pociągnąć do odpowiedzialności, błędnie interpretując wprowadzone zmiany jako zakaz?
„Spuszczając psa w jakimś miejscu ze smyczy, np. w parku, powinniśmy najpierw sprawdzić, czy gmina nie wprowadziła na tym terenie zakazu. Jeśli nie, a my mamy psa pod kontrolą, to możemy odmówić przyjęcia mandatu. Pamiętajmy też, że gmina nie może wprowadzić zakazu wszędzie” – mówi OKO.press mec. Karolina Kuszlewicz.
Pani mecenas stanęła w obronie właścicieli psów zamiast tysięcy ludzi pogryzionych przez "to przecież taki łagodny piesek" . Ciekawa postawa.
Osoba może odmówić przyjęcia mandatu ale powinna zapłacić za ekspertyzę behawiorysty. Co będzie tańsze?
Pani mecenas? Co z "bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela". Ile psów jest oznakowanych?
Te "tysiace pogryzionych ludzi" to lekka przesada, poza tym pogryzieniu człowieka przez psa jest zawsze winny człowiek – właściciel, nie pies. Większość psów musi się wybiegać i nie zrobi tego na smyczy, a właśnie brak ruchu i odpowiedniego spaceru prawie zawsze prowadzi do psiej agresjii.
Co więcej psy prowadzane cały czas na smyczy nie mają możliwości nauczyć się spokojnego zachowania w stresujących dla psa sytuacjach.
Bardzo mało tez ludzie maja wiedzy jak zachowywać się przy spotkaniu z obcym psem – pochylają się nad nim, zagadują, udają szczekanie, klepią po głowie – wszystko to może powodować strach u psa, a co za tym idzie szczekanie itp.
Tysięcy? Please! Może milionów – po co się rozdrabniać.
Na chwilę obecną, 100% psów wydawanych jest znakowanych. Zatem w ciągu kilku lat, do czasu aż wymrą nieoznakowane, 100% psów będzie zaczipowanych. To się nie stanie w tydzień i każdy rozsądny człowiek to rozumie.
Kolejna rzecz – w każdym przypadku, gdy do OZNAKOWANEGO jako agresywny psa, podchodzi idiota i chce go pogłaskać bez zgody właściciela, albo, o zgrozo, pozwala swojemu "bombelkowi" podejść do psa, bo "to tylko dziecko i się chce pobawić z pieskiem", również bez zgody właściciela – za 100% leczenia pogryzień powinien płacić on sam. Oczywiście gdy taka sytuacja będzie z winy właściciela psa to on powinien pokryć koszty.
Nie byłabym zdziwiona gdyby rzeczywiście miliony były bardziej wiarygodna liczba. Ja byłam pogryziona dwa razy. Nie podchodziłam. Ale pies też ma nogi i sam może podejść (raz zaatakował mnie na klatce schodowej czekający aż wlasciciel wpuści go z powrotem do domu – moja wina bo mogłam przecież siedzieć zamknięta w domu aż pies wejdzie i spóźnić się do szkoły) inny raz idąc do pracy. Widziałam psy ploszace ptaki, ścigające wiewiórki w parkach czy rozkopujące ściółkę w lasach. I co z tego że teoretycznie reagują na wezwanie jak właściciel ma to gdzieś. Jak jeszcze szkoły były otwarte wracam z dziećmi, na ulicy pies stoi a właściciel rozmawiając przez płot z sąsiadem do nas krzyczy że mamy nie zbliżać się (w domyśle nie możemy iść do domu) bo pies nie lubi dzieci i może zaatakować (bez smyczy sikał na pobliskie samochody). Teraz byliśmy w parku jak była ładniejsza pogoda. Dzieci też chcą się wybiegać przecież. Ale w pobliżu nas zawsze. Nagle widzę jak pies biegnie szczekając w ich stronę i już Proboje łapać najmłodsza za ręce. W ostatniej chwili łapie ja i podrzucam na ręce, pies skacząc po mnie pazurem niszczy mi spodnie. Dostaje ochrzan od właściciela bo powinnam "pilnować bahorow" bo jego pies nie lubi biegaczy. Córka znajomego blizny będzie miała na nodze do końca życia właśnie z powodu tego że właściciel uważa że na smyczy powinno się trzymać dzieci a nie psy (córka stała na przystanku z ojcem, pies denerwował się na jadące samochody i postanowił odreagować na nogach do których udało mu się podbiec. Nie ma obowiązku posiadania psów. Powinien być zakaz ich posiadania jeśli nie ma się ogródka a za KAŻDE działanie psa odpowiedzialność ponosić powinien właściciel (nie ważne co robi inna osoba, jeśli widzisz że robi coś co denerwuje lub drażni psa to go odciągasz a nie czekasz aż pies sam postanowi rozwiązać problem). Posiadanie psa nie jest obowiązkowe. BTW też mam psa ale z jego adopcja czekałam aż wybuduje dom z dużym ogrodem)
"Nie byłabym zdziwiona gdyby rzeczywiście miliony były bardziej wiarygodna liczba." A ja nie zdziwiłbym się jakby 123 to była bardziej wiarygodna liczba. "Widziałam psy ploszace ptaki, ścigające wiewiórki w parkach czy rozkopujące ściółkę w lasach." I co z tego? "raz zaatakował mnie na klatce schodowej" Zaatakował, czyli co zrobił? "Powinien być zakaz ich posiadania jeśli nie ma się ogródka" Każdy pies musi chodzić na spacery i się socjalizować, w ten czy w inny sposób (o czym ludzie mają blade pojęcie). Każdy pies musi węszyć i polować. Jeśli zamkniesz psa w ogródku to zrobisz mu krzywdę i źle się to odbije na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym (każda rasa musi się ruszać i bieganie po ogródku nie wystarczy). Nie ma obowiązku posiadania psa, podobnie jak nie ma obowiązku czegokolwiek o psach wiedzieć przed jego adopcją. To nie wycieczka do Ciebie, raczej smutny fakt, który ma odbicie w tym, jak ludzie "zarządzają" psami. Zamiast zakazów/nakazów proponuję obowiązkową edukację. Przydałaby się obok tej seksualnej, bo nie ma obowiązku posiadania dzieci, a jednak nie trzeba mieć na nie pozwolenia i argument "to tylko dziecko, o co Panu chodzi" słyszałem w swoim życiu za często.
Czyli martwy przepis, jak zwykle. Wiele osób się cieszyło z tych doniesień o całkowitym zakazie, bo to jest duży problem. Właściciele zawsze myślą, że mają kontrolę, pozwalają swoim pieskom podchodzić do obcych psów na smyczy, które się boją a kiedy piesek pokąsa dziecko lub wbiegnie pod koła roweru i spowoduje wywrotkę to już trudno wyciągnąć odpowiedzialność, bo właściciel ucieka.
Pies boi się innego psa tylko i wyłacznie z winy właściciela – strach jest wynikiem braku prawidłowej socjalizacji, prawidlowo socjalizowane psy dogadają się ze sobą lepiej niż ludzie.
Nie ma czegoś takiego jak pies pod kontrolą. Sam posiadam psa adoptowanego "po przejściach", który niestety boi się innych zwierząt – one zaś to wyczuwają i te "przecież spokojny, nic nie zrobi" pieski robią się agresywne, ku wielkiemu zdziwieniu właścicieli. Puszczanie bez smyczy powinno być jak najbardziej karane, bo jest niebezpieczne dla innych osób i ich zwierząt. Ale to jest właśnie Polska mentalność – parkujemy gdzie chcemy, niszcząc trawniki, bo tak nam się podoba. Jeździmy jak szybko chcemy, ryzykując życie innych, bo tak nam się podoba. Kredniemy ile się da, bo tak nam się podoba. Puszczamy psy bez smyczy, uprzykrzając się innym, bo tak nam się podoba. To wszystko przejawy tego samego sposobu myślenia, dla mnie te zachowania się niczym nie różnią.
Zachowanie psa jest znacznie bardziej przewidywalne niż człowieka. Natomiast brak odpowiedniej ilości ruchu (bez smyczy) u większości psów prawie zawsze jest przyczyną agresji. Posiada Pan "psa po przejściach" – był Pan u specjalisty, aby skorygować strach swojego pupila, czy nic Pan z tym nie robi ? – i tak jak większość ludzi posiadajaca np. psy wykazujace agresję do ludzi lub innych psow stwierdza "ten typ tak ma". Rozwiązaniem problemu nie jest karanie ludzi, którzy w odpowiednich do tego miejscach, pozwalaja wybiegać się swoim psiakom, tylko odpowiednie przepisy nakazujace szkolenia, konsultacje przy wyborze rasy/typu psa, a nawet badania psychologiczne osób chcących posiadać psa ważacego więcej niż ileś tam kilogramów (bez wzgledu na rasę) – z tego co pamietam jest tak w Niemczech. Jako właściciel sporej wielkości psa nie mam nic przeciwko takim przepisom.
Pies po kilku latach pracy ma się dobrze – nie sika już jak zbliżają się do niego inne psy, z większością zachowuje się przyjecielsko. Tylko trzeba podkreślić, że z większością – inne psy bywają w stosunku do niego agresywne, szczególnie, jeżeli puszczane są w grupie, co też zdarza się nagminnie w mojej okolicy. To wszystko nie ma jednak znaczenia, bo to, że mój ma się lepiej, nie znaczy, że pies kogoś innego nie przechodzi aktualnie przez takie same problemy. Dlatego właśnie powinniśmy pamiętać, że nie jesteśmy sami. Niby takie oczywiste – pomyśl o innych, wykaż trochę empatii, nie narzucaj się innym swoim zwierzakiem – ale w Polsce absolutnie nie występuje.
Super, że z psiakiem lepiej, ale ponowię pytanie z góry – czy konsultowałeś swój case ze specjalistą? To co opisałeś powyżej to penalizowanie wszystkich, bo w Twojej okolicy są puszczane psy w grupach. To idiotyzm, który należałoby skorygować edukacją, a nie zakazami/nakazami.
Mój pies i ja podpisujemy się pod Pańską wypowiedzią wszystkimi ośmioma kończynami.
Mam wielkiego psa, bardzo dobrze ułożonego, spokojnego, potrafiącego ignorować zaczepki innych psów, szczególnie tych mikrusów sięgających mu do kostek. Na duże psy, szcególnie te niezbyt pewne siebie, reaguje wzmożoną czujnością, nigdy nie zaatakuje pierwszy, zjeży się, a w ostateczności, po prostu, będzie się bronił.
Wszyscy wygadujący bzdury, że ich malutkie psiaki nie muszą chodzić na smyczy, bo są niegroźne, są w błędzie. To właśnie te psy, najczęściej właśnie ze strachu, zachowują się agresywnie. Jak napisałem, mój pies ignoruje takich mikroagresorów, ewentualnie warknie pod nosem, by ostudzić zapędy małego herosa, ale… może się zdarzyć, że i u niego cierpliwość się skończy, kiedy u kostek jakiś nieustępliwy kurdupel będzie mu ujadał, kłapnie paszczą i przetnie w pół.
To my odpowiadamy za wychowanie naszych pupili, to od nas, naszych charakterów często zależą ich zachowania (nie wszyscy powinni mieć psy, niektórym powinno się tego zabraniać), to w naszych rękach leży życie naszych psiaków, a kiedy w tej ręce jest smycz w każdej chwili możemy kontrolować instynktowne zachowania zwierząt, i zapobiegać ich samobójczym misjom.
Druga sprawa, jak już gdzieś napisałem – cuchnąca. Ci, którzy puszczają psy luzem raczej nie kontrolują gdzie ich psy srają. Latem badzo przyjemnie jest w parku, kiedy można usiąść czy położyć się na trawie, a tu niespodzianka, ręka, pupa (śliczna letnia sukienka, lub inne tekstylia) lądują w gównie.
Jestem za całkowitym zakazem puszczania psów samopas.
Głupota autorów wprowadzanych przez PiS praw jest oczywista. Podobnie jak parlamentarzystów, je akceptujących. Ci ludzie nie potrafią posługiwać się językiem polskim. Znają jedynie biurokratyczny slang. Z zamierzenia tworzą niejednoznaczne prawa. Ważne są intencje. A te są oczywiste. Utrudnianie życia i okradanie Polaków. Decydującymi w interpretacji prawa będzie policja, prokuratura i sądy. Z oczywistym skutkiem. Można jeszcze liczyć na rozsądek sędziów, ale ilu obywateli będzie stać na wikłanie się w trwające latami rozprawy?
Czekam z niecierpliwością na rozporządzenie zakazujące puszczania dzieci samopas bez opieki. To małe patałajstwo też wybiega na ulicę, wbiega pod rowery (lub blokuje ścieżki) podchodzi do obcych, dodatkowo zakłóca ciszę i spokój o wiele bardziej niż psy. Fakt nie gryzie i nie załatwia się gdzie chce, ale patrząc na dzisiejszych "rodziców" to tylko kwestia czasu.
Cóż, samo nie załatwia się gdzie chce, ale osobiście i niejednokrotnie widziałem mamuśkę wysadzającą bombelka pod drzewem – jakieś 0,5 metra od chodnika. I nie była to jedynka. Oczywiście gówienko zostało tam gdzie zostało wydalone, śmierdząc jak siedem nieszczęść.
Dokładnie, dzieciaki robią co chcą, gdzie chcą, prawie zawsze w asyście rodziców. Notorycznie w okolicach dużych placów zabaw, przy których nie ma żadnej ubikacji (co akurat winą rodziców nie jest).
to ja od innej strony: co grozi dziennikarzowi lub redakcji za preparowanie artykułów, które zawierają fałszywe informacje lub półprawdy i są nastawione jedynie na wywołanie sensacji i napędzanie klikalności? Przecież to, co się dzieje ostatnio w tzw. mediach to jest jakiś koszmar! Manipulacyjne paski TVP gorsze od propagandy PRL. Alarmistyczne tytuły na WP, a po kliknięciu jakby artykuł o czymś innym. Jednolite propagandowe przekazy dnia w dominujących portalach, jakby były pisane przez tą samą osobę.
To jest ogromy problem mediów mainstreamowych, gdzie są informacje, że jakieś przepisy weszły w życie, kiedy wcale tak nie jest. W okolicach Nowego roku była informacja na portalach motoryzacyjnych zależnych od dużych agencji, takich jak A-S, że weszły nowe przepisy w związku z przeglądami samochodów. Ja jestem nauczony, że rzeczy których nie znajdę w MP albo DU są bujdą, ale są osoby, które ulegają tym portalom i już chciały korzystać z praw wymyślonych przez takie media.
Szanowny Panie Robercie. Błagam. Nie dedykujemy wybiegów, budowli, produktów spożywczych i przemysłowych – dedykować można dzieło pisane, np. książkę, dzieło plastyczne lub utwór muzyczny. Nie wprowadzajmy zamętu w języku, bo niedługo trudno będzie się porozumieć. Przepraszam, że piszę to w komentarzu na stronie, ale uważam, że to ważne, bo słowo pisane przez dziennikarza ma ogromny wpływ na kształtowanie się języka. Pozdrawiam.
Kij w oko wszystkim 'to taki grzeczny piesek, nic nie zrobi'.. .
Czytam ze zgrozą.
Kiedyś pies na spacerze musiał mieć kaganiec na pysku, na całe szczęście dla zwierzaka zabroniono zakładania obroży- kolczatki.
Ponadto osoba wyprowadzajaca miała obowiązek być wyposażoną w torebkę plastikową i szpadelek i sprzątać nieczystości po swoim pupilu.
Ta ulga kosztuje na sali sądowej, ale jak to zawsze bywa zależy to od sędziego.
Jeżeli lubi psy – to jest ludzki.
Mam pytanie do redakcji OKO.press: dlaczego uważają Państwo wypowiedź pani mec. Kuszlewicz za obowiązującą? Na jakiej podstawie jest ona przeważająca w stosunku do dotychczasowego orzecznictwa sądowego w tej sprawie? Według niego tzw. "niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia" oznacza również nie trzymanie psa na uwięzi. Rozumiem argumentację pani mecenas, ale jest ona czysto życzeniowa, nie faktyczna.
Dodatkowo w artykule występuje przekłamanie, czytamy bowiem:
"nie jest prawdą, że od 10 kwietnia 2021 będzie karane grzywną finansową puszczanie psa luzem w każdym miejscu publicznym – to kaczka dziennikarska"
Kaczką dziennikarską jest to, że kara za puszczanie psa luzem będzie obowiązywała od 10 kwietnia 2021 – to prawo obowiązuje już wiele lat, a teraz zmieniają się jedynie wysokości kar i ich podział (wyróżniono sytuacje zagrażające zdrowiu i życiu, czyli dotyczące psów ras niebezpiecznych).
Warto zajrzeć, co prawo mówi o definicji "miejsca publicznego" – jest to każde miejsce w którym przebywają ludzie. Czyli wszędzie – na łące, w parku, na plaży – nie wolno puszczać psów luzem, jeżeli w pobliżu znajdują się inni ludzie (niezależnie od tego, czy dana Gmina wprowadziła w tym miejscu nakaz prowadzenia psów na smyczy, czy też nie). O tym pani mecenas chyba zapomniała….
Prosiłabym o zachowanie rzetelności dziennikarskiej, bo ten artykuł to niestety bubel 🙁 .
Szanowna Pani, ale mec. Kuszlewicz w zasadzie powtarza właśnie orzecznictwo sądów w tej sprawie. Tu przykład: "Analiza przepisów ustawy kodeks wykroczeń i ustawy o ochronie zwierząt prowadzi do wniosku, że nie istnieje żaden ustawowy nakaz wyprowadzania psów na smyczy ani w kagańcach poza przypadkiem przewidzianym w art. 166 kw o ile norma oczekiwanego zachowania ograniczona jest do zachowania tzw. zwykłych środków ostrożności". I dalej: "ustawodawca zezwolił na puszczanie psów byle tylko istniała możliwość ich kontroli, którą utożsamiać należy z możliwością panowania nad zwierzęciem. W konsekwencji nie popełni wykroczenia typizowanego w art. 77 kw osoba, która znając konstrukcję swojego czworonożnego przyjaciela prowadzi go w miejscu publicznym bez smyczy i kagańca" (https://orzeczenia.olsztyn.so.gov.pl/content/$N/150515000003506_VII_Ka_001193_2018_Uz_2019-01-10_002?fbclid=IwAR2-oQY0lgNpoVqWLD9t5EAg4c4PVrS7EKUj5VIQBCW1BrPejMPMdRiQjsE). Pozdrawiam / Robert Jurszo
A możemy stwierdzić, ile dotychczasowych wyroków było za uznaniem nie trzymania psa na smyczy za wykroczenie, a ile przeciw? Na jakiej podstawie (tj. liczbie wyroków) mec. Kuszlewicz opiera swoją tezę, iż rzekomo "puszczać psy można, ale z zachowaniem kontroli nad nimi. W tym zakresie nic się nie zmienia." ? Zresztą moja opinia o artykule jest niezależna od argumentów pani mecenas, z którymi się ogólnie zgadzam, ale które nie są niestety poparte statystykami w orzecznictwie, lecz są jedynie pobożnym życzeniem i jako takie mogą wprowadzać w błąd czytelnika, usypiając czujność opiekunów psów (chociaż przepisy te dotyczą wszystkich zwierząt domowych, gospodarskich i dzikich). Kto z nas ma ochotę na sprawy sądowe, jeśli można tego uniknąć zachowując zwiększoną ostrożność, gdy na horyzoncie podczas spaceru pojawia się drugi człowiek, czyli potencjalne źródło sprzeciwu wobec naszego luzem biegającego czworonoga? Niestety zawiadomiony policjant nie będzie zaglądać do orzecznictwa, lecz wystawi mandat, bo powszechna opinia jest taka, że trzeba trzymać psy na smyczy "w miejscach publicznych". (notabene, cytowany przykład wyroku z Olsztyna jest raczej nieadekwatny w kontekście użycia smyczy bo dotyczy ogrodzonej działki).
Wątpliwości moje budzi następujące zdanie w artykule:
"FAŁSZ.Nie zmieniły się zasady prawne dotyczące spuszczania psów ze smyczy. Wzrosły kary za puszczanie luzem psów, których zachowanie zagraża otoczeniu".
To zdanie sugeruje, że sama treść tabeli A dotyczącej art. 77 kodeksu wykroczeń nie zmieniła się, a jedynie wysokość kar, co jest nieprawdą, gdyż nawet w artykule różnice w "starej" i "nowej" wersji przepisów są wymienione.
Dodatkowym problemem, nie będącym przedmiotem tego artykułu jest to, że puszczanie psa luzem może spowodować zagrożenie dla innych zwierząt, np. myszy, nornic, ptaków, kotów lub innych (np. bezdomnych) psów. Żaden opiekun psa nie może bowiem zagwarantować, że jego zwierzę nie rozkopie czyjejś nory, czy też nie wystraszy ptaka (tylko ktoś o małym doświadczeniu w opiece nad zwierzętami może sądzić, że jest inaczej). W rozporządzeniu "zwykłe lub nakazane środki ostrożności" nie odnoszą się tylko do bezpieczeństwa człowieka.
Odpowiadając raz jeszcze:
1. mimo wszystko upieram się, że orzecznictwo jest raczej ustalone w tej kwestii, proszę zobaczyć:
https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/nsa-gminie-nie-wolno-zakazywac-wyprowadzania-psow-bez-smyczy-i-kaganca,72829.html
https://bezprawnik.pl/czy-pies-musi-byc-na-smyczy-i-w-kagancu/
Myślę, że te przykłady ucinają dyskusję – linia orzecznictwa w tej sprawie jest, jak widać, ustalona.
2. co do Pani wątpliwości – nowy zapis w tabeli A jest jedynie uszczegółowieniem, bo zapis o "zachowywaniu zwykłych lub nakazanych środków ostrożności" był już obecny w prawie w art. 77 KW, więc faktycznie zmieniła się tylko wysokość kar.
3. "mogą wprowadzać w błąd czytelnika, usypiając czujność opiekunów psów" – to już Pani subiektywne odczucie, ja go nie podzielam.
Pozdrawiam / Robert Jurszo
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ad. >> Odpowiadając raz jeszcze:
1. Być może podany przykład wyroku NSA ucina dyskusję w sprawie, ale z pewnością NIE TĘ dyskusję, gdyż odnosi się on do zupełnie innej płaszczyzny prawnej – mianowicie prawa rady miejskiej do uchwalania nakazów i zakazów wobec m.in. właścicieli psów. Proszę wybaczyć, ale to zupełnie inny temat… Nie istnieje bowiem ŻADNA "linia orzecznictwa", są jedynie POJEDYNCZE przykłady wygranych procesów vs. tysiące mandatów nałożonych na właścicieli luźno biegających nikomu nie zagrażających psów (z moją osobą włącznie).
2. Właśnie w tym jest sedno – poprzedni zapis w tabeli mówił jedynie o "niezachowaniu środków ostrożności", a obecnie czytamy o "niezachowaniu zwykłych lub nakazanych środków ostrożności". Jest to istotna różnica, gdyż to niewinne słowo "zwykłych" odnosi się do takich środków, które są oparte na powszechnym doświadczeniu i zwyczaju, czyli przepis wprost odwołuje się do powszechnej opinii, oceny, a nie do szczegółowych i konkretnych, czy też merytorycznych (fachowych) kryteriów. Niestety powszechna opinia w sprawie utrzymywania psa jest taka, że powinien on być prowadzony na smyczy w miejscach publicznych, jakkolwiek nie chcielibyśmy, aby tak było, to tak właśnie jest. I nie zmienią tego pobożne życzenia prawników.
3. Jak najbardziej subiektywne i chyba właśnie o to chodzi, aby subiektywnie ocenić artykuł, który się czyta.
Jestem właścicielka 2 psów rasy beagle, głupota jest to co wprowadzaja nowe przepisy nie maja pieniędzy i szukają ich, niech sobie nie dają premi to będąisc, gdzie psy mają się wybiegać, niech wezma się za te osoby co je ranią jak np ostatnio co był pies ciągnięty, a samochodem, żal i brak słów niech się k….. Za nich wezmą
Zwierzęta mają swoje prawa, smycz chroni i psa i przed psem, należy znależć teren, gdzie pies może sie wybiegać.
"puszczać psy można ale z zachowaniem kontroli nad nimi" – a jak niby ktoś ma mieć nad nim bezwzględną kontrolę skoro pies nie jest na smyczy? Przecież to jest bez sensu. Jakią ja mam gwarancję że ktoś kontroluje swojego psa. To jest zwierzę i nigdy nie wiadomo jak może się zachować. Nie obchodzi mnie czy ktoś umie wychować psa czy nie, niech poprostu trzyma go na smyczy i w kagańcu. Sama byłam pogryzioną dwa razy w nogi przez psy które miały się słuchać, w praktyce można sobie takie zapewnienia wsadzić gdzieś. Na osiedlu nie raz widzę jak psy spuszczone że smyczy ganiają koty, na działkach koty wolnożyjące często są pogryzione bo ktoś chce spuscić sobie pieska żeby sobie biegał, prośby i groźby nie pomagają, jak agresywny beagle zagryzł małego kociaka, właścicielka psa przed przyjazdem policji się zmyła. Pies powinien być zawsze kontrolowany zwłaszcza jeśli większość ludzi nie umie ich socjalizować i uczyć odpowiednich zachowań,jak się to komuś nie podoba to niech psa nie posiada. Potrzeby psa nie mają prawa stać nad bezpieczeństwem ludzi i innych zwierząt. Jeden z użytkowników tutaj odpisuje "co z tego" na zwrócenie uwagi że psy zagrażają i straszą inne zwierzęta,co z tego w takim razie że twój pies musi się wybiegać. Dalej ta sama osoba pisze "że każdy pies musi węszyć i polować, ogródek mu nie wystarczy", tak to teraz pozwalajmy psom polować na inne zwierzęta i ludzi, bo piesek ma takie potrzeby. Jeśli krzywda się dzieje psu bo się nie wybiega to co powiedzieć o pogryzionych i straszonych innych stworzeniach.
Gabriela Witek – Całkowita zgoda. Według niektórych wszystko ma być pod dyktando psów i psiarzy. I jeszcze te brednie wypowiadane tutaj przez jakiegoś osobnika, którego IQ jest znacznie niższy, niż jego psa: "Zachowanie psa jest znacznie bardziej przewidywalne niż człowieka". Totalny idiotyzm – bałwan będzie mi wciskał, że zwierze, które z natury jest myśliwym, ma być w 100% przewidywalne. Może ja, moja żona, czy dziecko (albo nawet choćby ubranie) ma być poligonem doświadczalnym dla jego debilnych torii?
Drugą sprawą jest też syf, jaki się im zawdzięcza – trudno znaleźć kilka metrów muru, słup, kosz na śmieci, które nie byłyby nasączone psim (lub też pijackim) moczem, a ulice w mieście wyglądają zupełnie jak tu:
https://youtu.be/lwZq10GPByo?list=LL
kiedy w końcu piątka dla zwierząt wejdzie w swojej pierwotnej wersji?!
Mieszkam w Kanadzie i jestem właścicielką psów od dekad. Psy mogą biegać luzem jedynie w ogrodzonych psich parkach. Nie wolno spuszczać psów nawet na farmach. Właściciele psów są zobowiązywani do rejestrowania ich w urzędzie miasta lub gminie i płacenia rocznych opłat. Pies, który ugryzł i skaleczył kogoś poważnie jest usypiany. Właściciel jest odpowiedzialny za zachowanie swojego psa. Jeśli pies wyrządzi szkody, czy to na ciele czy też materialne, jego właściciel jest odpowiedzialny za ich pokrycie i zadośćuczynienie ofierze. Poza tym, w przypadku śmierci ofiary psa lub poważnego okaleczenia, jego właściciel jest karany. Dlatego mój pies biega luzem tylko w moim ogródku lub psim parku, poza nimi jest zawsze na smyczy.
jeden wniosek z tego art:
prawo jest w tej kwestii szczytem bełkotu, niedookreślenia. To jest typowy styl PL-prawa. Tak wlasnie spisano prawo administracyjne, podatkowe. Na przykład.
Pokrętnie, niejasno, co prawnik – to inna interpretacja.
to jest "prawna białoruś-ruś-kazachstan".