0:000:00

0:00

Wizyta papieża w Polsce pokazała, że część lewicy i liberalny mainstream ma wobec niego większe oczekiwania niż katolicka prawica. We Franciszku widzą odnowiciela Kościoła, który podziela wizję chrześcijaństwa otwartego i skupionego na przeciwdziałaniu złu, krytykuje upolitycznienia religii i podważa sojusz tronu i ołtarza. W tym kontekście pojawia się wizja Franciszka jako rewolucjonisty, który musi przełamać opór nieprzychylnych mu hierarchów w samym Kościele, tak by odnowiony Kościół stał się narzędziem zmiany.

Przeczytaj także:

Czy rzeczywiście tak jest? Czy można uznać obecnego papieża za burzyciela zastanego porządku? My mamy wątpliwości.

Winny? Pieniądz

Lektura zapisu spotkania Franciszka z polskimi biskupami, które odbyło się na Wawelu 27 lipca 2016, zdaje się potwierdzać interpretację papieża-rewolucjonisty. Czytamy rozmowę, w której kurtuazyjne podziękowania z trudem maskują nieprzystawalność sposobów myślenia. Skierowane do papieża pytania polskich hierarchów wskazują, że oczekiwali potwierdzenia własnych poglądów i uprzedzeń, ale raczej się zawiedli. Franciszek raz po raz kieruje rozmowę na inne tory niż te proponowane w pytaniach, sugerując odmienne rozumienie konfliktu, który trapi współczesny świat.

Najkrócej rzecz ujmując: tam, gdzie polscy biskupi widzą wojnę ideologiczną, papież podkreśla niesprawiedliwość ekonomiczną. Jednak różnica zaciera się pod koniec papieskiego wywodu, gdy Franciszek zaczyna piętnować „gender”.

W pytaniach biskupów słyszymy echa dobrze znanej prawicowej opowieści o spolaryzowanym świecie: chrześcijanie są dyskryminowaną mniejszością w ramach „liberalno-ateistycznej kultury współczesnej” (abp. Jędraszewski), w sytuacji, gdy ludzkość zdominowała „etyka i moralność liberalna bez Boga” (abp. Głódź).

Co na to Franciszek?

Zamiast ganić „liberalizm” papież mówi o „bałwochwalstwie pieniądza”, czyli po prostu o współczesnym kapitalizmie: „...przeżywamy trzecią wojnę światową w kawałkach. Pomyślmy o Nigerii… któraż to z dzisiejszych ideologii znajduje się w centrum i jest matką korupcji, wojen? Bałwochwalstwo pieniędzy… wszystko jest kupowane i sprzedawane za pieniądze”.

Dalej papież mówi językiem głębokiej ekologii, znów ściśle powiązanej z krytyką kapitalizmu: „Nie troszczymy się o stworzenie, a to oznacza więcej ubóstwa, więcej korupcji… Ziemia jest martwa, ponieważ została niemądrze wyzyskana. I tak idziemy dalej. Świat się ociepla, dlaczego? Ponieważ musimy zarobić. Zysk.”

Czytając te słowa, trudno się dziwić, że papież Franciszek budzi w liberalnej i lewicowej części polskiej opinii publicznej zachwyt. O nierównościach społecznych wypowiada się z troską, o dominacji rynków z oburzeniem, o uchodźcach z empatią, zaś o Kościele – krytycznie, przypominając, że od hierarchii ważniejsza jest wspólnota.

Winny jeszcze bardziej? Gender

Pod koniec rozmowy wypływa jednak wątek, który biskupom zapewne sprawił ulgę, zaś dla liberalnych i lewicowych entuzjastów Franciszka powinien być niepokojący, czyli krytyka „ideologii gender”. Biskupi mogli usłyszeć tu potwierdzenie własnych poglądów, okazuje się bowiem, że „wojna”, o której mówi Franciszek, to jednak wojna ideologiczna, a nie wojna biednych i bogatych. Skoro to „gender”, a nie kapitalizm podlega papieskiej krytyce, to jesteśmy w domu.

Z punktu widzenia liberałów atak na „gender” to jakieś dziwactwo, niespójność, skaza na wizerunku „postępowego” papieża. Może wynika z sędziwego wieku Franciszka? Może wkrótce okaże się, że to jakieś nieporozumienie? Z perspektywy prawicy natomiast jest to sygnał, że papież nie jest aż takim „lewakiem”, jakby się mogło niektórym wydawać, że wie, co naprawdę dolega współczesnemu światu. Rozumie, że trzeba przede wszystkim zająć się zagrożeniami wynikającymi z rewolucji seksualnej i obyczajowych przemian.

Obie te interpretacje są w gruncie rzeczy błędne. Franciszek nie nadaje się ani na idealnego sojusznika polskiej lewicy, ani na lidera polskich konserwatystów, skupionych na walce z „gender”, prawem od aborcji i emancypacją mniejszości seksualnych. W ramach papieskiej wizji świata „ideologia gender” jest realnym zagrożeniem, ale jest też integralną częścią kapitalizmu. Franciszek uważa, że tradycyjne pojmowanie płci jest tożsame z naturą i wolą Boga, zaś „genderyzm”, czyli emancypacja kobiet i mniejszości seksualnych, feminizm, prawa reprodukcyjne, małżeństwa osób tej samej płci, to część konsumpcyjnego stylu życia, efekt degeneracji Zachodu. Co więcej, ma to być jądro grzesznej dominacji Zachodu nad światem.

Nieprzypadkowo wątek „gender” pojawia się zaraz po wątku uchodźców, a słowa Franciszka nie stanowią odpowiedzi na żadne konkretne pytanie. Skojarzenie tych dwóch tematów to po prostu odzwierciedlenie określonej, wewnętrznie spójnej opcji światopoglądowej. Łącznikiem jest zaskakująca w polskim kontekście „kolonizacja”. To słowo-klucz.

Papież naprawdę uważa, że równość płci i prawa LGBT nie mogą być częścią sprawiedliwego świata, że promowanie ich to rodzaj kolonialnej przemocy. Prawa kobiet i niedyskryminacja mniejszości seksualnych są narzucone przez bogaty Zachód ludziom biednym z globalnego Południa: kijem jest ekonomiczna i militarna przemoc, a marchewką system grantów (od ONZ, WHO), wspierający organizacje promujące liberalne wartości. W rozmowie z polskimi biskupami Franciszek powtarza to, co mówił wielokrotnie podczas rozmów z dziennikarzami i w rozmaitych publicznych wystąpieniach:

W Europie, w Ameryce, w Ameryce Łacińskiej, w Afryce, w niektórych krajach azjatyckich istnieje prawdziwa kolonizacja ideologiczna. Jedną z nich – mówię to jasno z „imienia i nazwiska” – jest gender! Dzisiaj dzieci w szkole – właśnie dzieci! – naucza się w szkole: że każdy może wybrać sobie płeć. A dlaczego tego uczą? Ponieważ podręczniki narzucają te osoby i instytucje, które dają pieniądze. Jest to kolonizacja ideologiczna, popierana również przez bardzo wpływowe kraje.

W wypowiedzi Franciszka pojawiają się treści dobrze nam znane z polskiej wojny z „gender”, np. z pamiętnego listu biskupów z 2013, z licznych wypowiedzi ks. Oko czy posłanki Beaty Kempy (przypomnijmy, że swego czasu zakładała ona w Sejmie zespół do walki z gender, co jak się wydaje, tylko pomogło jej w politycznej karierze). W tej wizji „gender” to nie jest dziedzina naukowa analizująca społeczne i kulturowe uwarunkowania związane z płcią lub polityka równości kobiet i mężczyzn w sferze zatrudnienia, płac czy opieki nad dziećmi.

Papież, podobnie jak wielu polskich biskupów, twierdzi że „gender” to nauczanie dzieci, że płeć można sobie wybrać dowolnie. Fakt, iż nikt tak nie twierdzi, nie ma tu żadnego znaczenia.

Ważna jest bowiem emocjonalna i ideologiczna funkcja, jaką pełni straszny „gender”. Przy okazji przypomnijmy, że w ramach edukacji równościowej uczy się dzieci na przykład, że kobiety mogą być tak samo aktywne i twórcze jak mężczyźni. W Polsce jest z tym raczej kiepsko.

Prawa kobiet to kolonializm

Antygenderyzm w polskim wydaniu ma charakter szowinistyczny: stał się częścią wzmożenia nacjonalistycznego i świetnie współbrzmiał z lękiem przed uchodźcami, przedstawianymi jako obcy zagrażający „polskim kobietom” i polskiej kulturze. Tymczasem w ramach papieskiej opowieści „gender” należy zwalczać z innych powodów.

„Gender” to część globalnego kapitalizmu, który jest źródłem cierpienia zarówno tubylców, jak i uchodźców.

„Genderyzm”, indywidualizm, konsumpcjonizm, niesprawiedliwość – to w ramach tej optyki w dużej mierze synonimy. Zdaniem Franciszka kultury lokalne są zawsze z gruntu tradycyjne, patriarchalne i heteronormatywne a dopiero struktury ponadnarodowe (ONZ, UE) „kolonizują” je wprowadzając grzeszne dziwactwa takie jak emancypacja kobiet czy prawa gejów.

Antyneoliberalna retoryka sprawia, że Franciszek nie znajduje wspólnego języka z tą częścią prawicy, która łączy odrazę do emancypacji kobiet i środowisk LGBT z wiarą w wolny rynek. Jednak papież krytykujący chciwość współczesnego kapitalizmu nie jest też sojusznikiem lewicy. Antyglobalistyczny prawicowy populizm papieża łączą pewne podobieństwa ze współczesnym myśleniem lewicowym – ale są one powierzchowne. Tu i tu kluczowy jest sprzeciw wobec ekonomicznych nierówności, „bałwochwalstwa pieniądza”.

Jednocześnie, zarówno interpretacja źródeł obecnego kryzysu, jak i zaproponowane przez Franciszka sposoby, by mu zaradzić, są bardzo podobne do tych, jakie proponowali jego poprzednicy, w tym Jan Paweł II. Lekiem na całe zło ma być ład „naturalny” czy raczej boski porządek głęboko patriarchalny i odległy od ideałów liberalnej demokracji, która okazuje się tu złowrogim „kolonizatorem”.

Agnieszka Graff – kulturoznawczyni, adiunkt w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW Elżbieta Korolczuk – socjolożka, Uniwersytet Södertörn w Sztokholmie

Udostępnij:

Elżbieta Korolczuk

Socjolożka, kulturoznawczyni, działaczka na rzecz praw kobiet. Pracuje na Uniwersytecie w Göteborgu oraz Uniwersytecie Södertörn w Szwecji, a także wykłada na Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim. W swoich badaniach analizuje, min. ruchy społeczne, nowe formy obywatelstwa oraz debaty dotyczące nowych technologii reprodukcyjnych (in vitro). Razem z Renatą E. Hryciuk zredagowała książki „Pożegnanie z Matką Polką? Dyskursy, praktyki i reprezentacje macierzyństwa we współczesnej Polsce” (2012) oraz „Niebezpieczne związki. Macierzyństwo, ojcostwo polityka” (2015). Jej najnowsze publikacje to książki „Rebellious Parents. Parental Movements in Central-Eastern Europe and Russia” przygotowana we współpracy z Katalin Fábián (Indiana University Press, 2017) i „Civil Society revisited: Lesssons from Poland” wydana z Kerstin Jacobsson (Berghahn Books, 2017).

Agnieszka Graff

Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).

Komentarze