Wypowiedź Ryszarda Czarneckiego stanowi modelowy przykład tzw. nowoczesnej homofobii, zgodnie z którą osoby LGBT mają już wszelkie prawa i zupełnie niepotrzebnie czegoś się jeszcze domagają. Ale europoseł PiS sięgnął też do pokładów absurdalnego lęku twierdząc ni mniej ni więcej, że uzyskanie praw przez przez "tych ludzi" byłoby dyskryminacją osób hetero
Komentując warszawską Paradę Równości, w której w sobotę kilkadziesiąt tysięcy osób domagało się równych praw obywatelskich dla osób LGBTQ, Ryszard Czarnecki z PiS wykreował się na lidera polskiej homofobii. W "Faktach po Faktach" Grzegorz Kajdanowicz zapytał go, co PiS ma do zaproponowania demonstrantom. Czarnecki wypowiedział trzy opinie, coraz to dziwniejsze.
Polska jest krajem równości i tolerancji zarówno w sensie formalno prawnym, jak praktycznym. Z tego co ja wiem, osoby, które reprezentują mniejszości seksualne w Polsce mają wszelkie prawa zagwarantowane
Sytuacja obecna w żaden sposób nie zagraża ludziom, którzy uważają siebie za mniejszości seksualne, podnoszenie tego tematu jako wiodącego jest nieporozumieniem
Wszelkie prawa ci ludzie w Polsce mają zagwarantowane, natomiast jeżeli domagają się czegoś więcej niż osoby heteroseksualne, to dlaczego, w tym momencie osoby heteroseksualne mogą się poczuć dyskryminowane
Dwie pierwsze odpowiedzi Czarneckiego wpisują się w tzw. homofobię nowoczesną, w której wrogość wobec gejów i lesbijek "wynika z postrzegania ich żądań jako nieuzasadnionych wobec rzekomego braku dyskryminacji w społeczeństwie". Zamiast wysyłać osoby LGBTQ na leczenie czy zamykać w więzieniu, homofob nowoczesny tylko wzdycha: „przecież dyskryminacji już nie ma, po co ci ludzie robią problemy”.
W sondażu PBS pilotowanym przez autora tego artykułu, aż 62 proc. badanych uznało, że „nie ma nic przeciwko gejom i lesbijkom, ale niech się tak nie eksponują”. Taką właśnie postawę wyraża Ryszard Czarnecki, co nie przynosi chwały ani PiS ani Parlamentowi Europejskiemu, którego jest wiceprzewodniczącym. Lepiej pasuje do poprzednich afiliacji politycznych Czarneckiego: UPR, ZChN czy Samoobrony.
Teza, że nie ma "dyskryminacji prawnej i praktycznej" oznacza wyjątkowy rodzaj ślepoty. Polska jest jednym z ostatnich sześciu krajów UE (poza nami Bułgaria, Łotwa, Litwa, Rumunia i Słowacja), które nie zezwoliły parom homo na zawieranie związków partnerskich lub małżeństw.
To oczywisty rodzaj dyskryminacji: państwo odmawia prawnego uznania związku miłosnego i decyzji o wspólnym życiu znacznej grupie swoich obywateli. To oznacza nie tylko naruszenie konstytucyjnych wartości ludzkiej godności i równości praw, ale także cały szereg praktycznych dyskryminacji finansowych, podatkowych, mieszkaniowych, dziedziczenia, odwiedzin w szpitalach itp.
Z badań Kampanii Przeciw Homofobii z 2015 roku wynika, że w porównaniu z całą populacją, osoby LGBTQI, a szczególnie osoby transpłciowe, są w większym stopniu narażone na to, że padną ofiarą przestępstwa (w latach 2010-2015 doznało go 29 proc. badanych). Zgłaszalność przestępstw z nienawiści okazała się niska, co osoby badane wyjaśniały homofobią i/lub transfobią organów ścigania.
Raport Centrum nad Uprzedzeniami z 2016 r. wskazuje na wysoką i rosnącą akceptację w Polsce dla mowy nienawiści wobec mniejszości seksualnych, np. stwierdzenie "Brzydzę się pedziów, są wynaturzeniem człowieczeństwa i powinni się leczyć" nie uważa za obraźliwe aż 42 proc. dorosłych i 48 proc. młodzieży.
Tradycyjna homofobia głosi konieczność radykalnej dyskryminacji grup LGBTG jako moralnie gorszych lub naruszających zasady jakiejś religii. W Polsce słabnie, ale wciąż aż 34 proc. badanych chciałoby przywrócenia (po 80 latach) penalizacji homoseksualizmu, a 39 proc. proc. jest zdania, że "homoseksualizm jest chorobą i należałoby ją leczyć".
Rezolucja Parlamentu Europejskiego z 2012 roku definiuje homofobię, jako "irracjonalny lęk i awersję wobec żeńskiego i męskiego homoseksualizmu oraz lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transgenderowych w oparciu o przesądy". Kluczowy jest tu lęk przed odmiennością i poczucie zagrożenia.
Centrum Badań nad Uprzedzeniami badało te lęki, a wśród nich dokładnie ten rodzaj obaw, jakie wyraził europoseł Czarnecki.
36 proc. badanych uznało, że "jeżeli osoby homoseksualne zdobędą większe prawa, to odbędzie się to naszym kosztem".
Fakt, że europoseł Czarnecki nie jest wyjątkiem, nie usprawiedliwia wypowiadania zdań jawnie fałszywych. W tej samej rezolucji Parlament Europejski apelował
o odstąpienie od bazującym na lęku "nieuzasadnionym i niedorzecznym ograniczaniu praw osób LGBTQ, które są często ukryte pod pozorami obrony porządku publicznego, wolności wyznania czy klauzuli sumienia".
Parlament uznał też, że "podstawowe prawa osób LGBT będą prawdopodobniej lepiej chronione, jeżeli tym osobom umożliwi się dostęp do legalnych instytucji, takich jak konkubinat, zarejestrowany związek partnerski lub małżeństwo". Czarnecki nie dostrzega takiej potrzeby, wręcz kwestionuje jej istnienie.
Dawno już przedstawiciel politycznego mainstreamu nie dał takiego wykładu homofobii. Z poprzedników warto wspomnieć o dwóch prezydentach.
Zakazując w 2005 roku Parady Równości Lech Kaczyński, jako prezydent Warszawy, uzasadniał: "Ja im nie zabraniam demonstracji, jeśli będą je robić jako obywatele, a nie jako homoseksualiści".
Za takim stwierdzeniem kryje się założenie, że to, co dotyczy specyficznie homoseksualizmu, nie mieści się w obywatelskości i dlatego osoby homo nie mają prawa demonstrować na rzecz zawierania związków homoseksualnych. Wolno im oczywiście brać udział we wszelkich innych protestach, np. dotyczących praw rodzin hetero, bo one mieszczą się w definicji obywateli.
W 2013 bohater polskiej walki o wolność Lech Wałęsa zdefiniował swoistą zasadę sprawiedliwości: "Nie może mniejszość wchodzić na głowę większości". "Ja sobie nie życzę, żeby ta mniejszość [LGBTQ], z którą się nie zgadzam (...) wychodziła na ulice i moje dzieci i moje wnuki bałamuciła jakimiś tam mniejszościami". Ocenił, że najbardziej sprawiedliwe byłoby, gdyby mniejszości manifestowały na peryferiach, a nie w centrum."Muszą wiedzieć, że są mniejszością i muszą się do mniejszych rzeczy przystosować". Zdaniem Wałęsy homoseksualiści w Sejmie powinni siedzieć "w ostatniej ławie, a nawet jeszcze za murem".
Za tę wypowiedź Lech Wałęsa został pozbawiony ulicy w San Francisco.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze