Po zaciętej kampanii wyborczej proeuropejska Partia Działania i Solidarności wygrała wybory parlamentarne. Czeka ją druga kadencja samodzielnych rządów, które umocnią Mołdawię na kursie w stronę Europy
Przy 52 proc. frekwencji – nieco niższej niż przy zeszłorocznej drugiej turze kampanii prezydenckiej – czyli niecałych 1,6 milionach głosujących (w tym dużej diaspory), w niedzielę 28 września 2025 w Mołdawii wybrano nowy skład Parlamentu.
Sondaże wskazywały, że do Parlamentu wejdą cztery partie, a PAS i Blok Patriotyczny Igora Dodona będą miały zbliżone wyniki. Ostatecznie do Parlamentu wejdzie pięć partii, a wygrana PAS jest jednoznaczna. W poniedziałkowy ranek, po przeliczeniu głosów z 99 proc. komisji, okazało się, że PAS będzie rządził samodzielnie: zdobył nieco ponad 50 proc. głosów i zgarnął 55 ze 101 mandatów. Blok Patriotyczny zdobył 26 miejsc, Blok Alternativa (partia burmistrza Kiszyniowa, oskarżana o prorosyjskie sympatie) 8 miejsc, a lewicująca Patridul Nostru (Nasza Partia) Renato Usatiego (reklamująca się jako partia równego dystansu do UE i Rosji) – 6 miejsc. Wszystko wskazuje, że na przekór sondażom 6 miejsc dostała też PPDA – mała proeuropejska partia, była sojuszniczka PAS, opowiadająca się za połączeniem z Rumunią. PPDA – czyli Democratia Acasa – jest tuż ponad 5-procentowym progiem wyborczym.
To prawdopodobnie najbardziej proeuropejski Parlament w historii Mołdawii, w którym druga kadencja PAS ma umocnić kurs na Europę, dążyć do przyspieszonego członkostwa w UE i dalej ograniczać prorosyjskie wpływy. Wynik ten zdaje się też zabezpieczać obiecane przez UE miliardy euro, które mają być przekazane w tym i kolejnych latach na rozwój Mołdawii. W końcu – odetchnąć może też Ukraina. W ostatnim tygodniu prezydentka Maia Sandu przekazała, że zatrzymuje transporty komponentów do dronów, które miałyby być składane w separatystycznym Naddniestrzu, w którym stacjonują rosyjskie wojska. Bezzałogowce potencjalnie mogłyby być używane przeciwko Ukrainie.
Kampanii towarzyszyły bardzo ostre próby ingerencji ze strony – jak wskazują władze w Kiszyniowie – rosyjskich służb i prowokatorów, wspierających opozycję. Były to: cyberataki na infrastrukturę publiczną, próby kupowania i fałszowania głosów, rekrutacja bojówek, które miały organizować zamieszki (Mołdawska policja aresztowała kilku przedstawicieli naddniestrzańskich służb w dniu wyborów w Kiszyniowie, wyposażonych w race, petardy, flagi i apteczki), dziesiątki alarmów bombowych (wszystkie fałszywe) oraz olbrzymia fala dezinformacji.
Krótko przed wyborami zamknięto też nielegalne drukarnie, w których drukowano prorosyjskie ulotki, gazety, a nawet fałszywe karty do głosowania. W rozsiewaniu propagandy Rosjanom pomagali niektórzy prawosławni duchowni. Oskarżenia wysuwane przez Rosjan i część opozycji wobec polityków PAS (o uzależnienie od narkotyków, korupcję, handel dziećmi, uczynienie z Mołdawii raju dla osób LGBTQ kosztem zwykłych obywateli czy jeszcze bardziej absurdalne zarzuty o kupowanie przez prezydentkę Maię Sandu nasienia znanych homoseksualistów za publiczne pieniądze) przekraczały granice dobrego smaku i zdrowego rozsądku.
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Komentarze