Katarzyna Lubnauer w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" rozważała, jak opanować chaos prawny wywołany przez Prawo i Sprawiedliwość. Zapowiedziała usunięcie niekonstytucyjnych ustaw, ale nie umiała odpowiedzieć na pytanie, jak przywrócić działanie Trybunału Konstytucyjnego, odsyłając problem "do prawników". A to politycy muszą znaleźć nadzwyczajne rozwiązanie
Wszystko, co zostało uchwalone z naruszeniem konstytucji, musi zostać odkręcone: ustawa o policji, o handlu ziemią, o prokuraturze, o wiatrakach, o KRS.
W wypowiedzi przewodniczącej .Nowoczesnej mieszają się dwa porządki - polityczny i prawny. Zakładając, że Prawo i Sprawiedliwość upadnie, polityczną koniecznością będzie wycofanie szeregu ustaw uchwalonych przez obecną większość parlamentarną i podpisanych przez Andrzeja Dudę - m.in. tych, które są wysoce wątpliwe z punktu widzenia zgodności z konstytucją, ale też szeregu innych, które o materię konstytucyjną nie zawadzają, a są przejawem centralizacji władzy i niszczenia zdolności państwa do kontroli swoich funkcjonariuszy (np. połączenie stanowisk ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego).
Jednak przywołując pojęcie "niekonstytucyjności" posłanka sięgnęła po pojęcie prawne, a nie polityczne. Stwierdzenie niekonstytucyjności ustawy należy do kompetencji Trybunału Konstytucyjnego - zgodnie z polskim prawem jest jedyną instytucją zdolną do oceny zgodności ustaw z ustawą zasadniczą. Dopóki Trybunał się nie wypowie, de facto nie można nazwać żadnej ustawy niekonstytucyjną.
Problem w tym, że Katarzyna Lubnauer nie ma pomysłu, jak odblokować Trybunał Konstytucyjny, a to jej wypowiedź czyni wewnętrznie sprzeczną. Albo .Nowoczesna chce uchylić ustawy, które uważa za szkodliwe (to byłoby jednak kryterium polityczne, nie prawne), albo rzeczywiście usunąć ustawy bezprawne, czyli niekonstytucyjne - w tym celu jednak musiałaby najpierw odblokować Trybunał Konstytucyjny.
[W sprawie Trybunału Konstytucyjnego] jest spory problem, zostawmy go więc prawnikom.
Z wypowiedzi Katarzyny Lubnauer przebija przekonanie, że system prawa w Polsce jest zdolny do powrotu do równowagi bez udziału polityków. To nieprawda, ponieważ masakra instytucji Trybunału Konstytucyjnego zaszła już tak daleko, że bez zaangażowania polityków nie da się przywrócić jego prawidłowego funkcjonowania, a bez przywrócenia jego prawidłowego funkcjonowania niemożliwa jest prawomocna ocena uchwalonego przez PiS prawa.
Posłanka miałaby rację, gdyby nadal trwał paraliż prac Trybunału Konstytucyjnego, który PiS wywołało "twórczością legislacyjną" Stanisława Piotrowicza (od listopada 2015 roku do grudnia 2016 roku). Przez cały ostatni rok prezesury Andrzeja Rzeplińskiego, sąd konstytucyjny - a wraz z nim polski system prawny - zachowały zdolność do samodzielnego powrotu do równowagi.
Ta sytuacja uległa zmianie 20 grudnia 2016 roku, gdy PiS i prezydent Andrzej Duda doprowadzili do tego, że na czele Trybunału stanęła sędzia Julia Przyłębska. Nowa prezes podjęła decyzje, które podważają całe orzecznictwo za czasów jej prezesury - umożliwiła orzekanie sędziom-dublerom, na wniosek Zbigniewa Ziobry wyłączyła z orzekania trzech sędziów wybranych w 2010 roku oraz zmusiła wiceprezesa Stanisława Biernata do rezygnacji z pracy na rzecz urlopu wypoczynkowego.
Trybunał Konstytucyjny za czasów Julii Przyłębskiej jest parodią praworządności i bez daleko idących decyzji politycznych nie będzie zdolny do szybkiego powrotu do normalnej pracy. Julia Przyłębska i sędziowie, których do TK wprowadziło PiS, będą mogli parodiować sąd konstytucyjny jeszcze przez wiele lat, i to nie tylko blokując możliwość rozliczenia bezprawia w czasach PiS, ale również orzekając o niekonstytucyjności ustaw przyjmowanych przez rząd, który PiS zastąpi.
To, co jest jasne, to pozycja sędziów dublerów. Wiadomo, że zostali wybrani na miejsca już obsadzone, czyli niezgodnie z konstytucją, będą więc musieli je zwolnić na rzecz tych, którzy zostali wybrani prawidłowo. Oczywiście jeśli tamci nadal będą chcieli.
Katarzyna Lubnauer wymieniła jeden z tych problemów - sprawę sędziów-dublerów. Wobec tego zagadnienia również przyjęła postawę taką, jakby nadal trwała sytuacja z jesieni 2016 roku, gdy prezesem TK był Andrzej Rzepliński, a sędziowie-dublerzy nie byli dopuszczeni do orzekania. Wówczas, rzeczywiście, do przywrócenia porządku wystarczyłoby zaprzysiężenie przez prezydenta trzech sędziów prawidłowo wybranych w październiku 2015 roku przez Platformę Obywatelską i PSL.
Uściślając wypowiedź posłanki trzeba też podkreślić, że dublerzy nie będą musieli zwolnić zajmowanych stanowisk, ponieważ nigdy ich nie zajęli - wykonywanie obowiązków sędziego Trybunału Konstytucyjnego przez Henryka Ciocha, Mariusza Muszyńskiego i Lecha Morawskiego tak, jakby trwała ich kadencja, jest fikcją, sprzeczną z orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego z 3 i 9 grudnia 2015 roku.
W obecnej sytuacji jednak samo wyrzucenie Ciocha, Muszyńskiego i Morawskiego z Trybunału nie wystarczy, ponieważ po czasach PiS pozostanie sterta wyroków Trybunału
Przywrócenie praworządności w Polsce jest więc dużo trudniejsze, niż wynika z wypowiedzi Katarzyny Lubnauer - a do tego nie ma możliwości, by środowiska sędziowskie i prawnicze były zdolne do uporządkowania sytuacji bez wsparcia polityków, którzy zastąpią większość PiS. Potrzebne będą działania nadzwyczajne.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze