Ryszard Petru był zdeklarowanym zwolennikiem kredytów we frankach. Odradzał przewalutowania ich na złotówki, mimo że sam to zrobił
[Do brania kredytów we frankach] najbardziej zachęcał Ryszard Petru.
Mylił się znacząco. Po lekkim spadku i serii wahań frank wrócił do poziomu 3,20 zł w marcu 2011 r., a potem go przekroczył. W sierpniu 2011 r. osiągnął poziom 3,90 zł. I znowu Petru twierdził, że dalsze podwyżki są niemożliwe. „Zbytnie umocnienie franka zabije szwajcarską gospodarkę. Kurs nie może się więc utrzymać w dłuższej perspektywie”. Kolejna pomyłka. Kurs ulegał wielu fluktuacjom, ale nie spadł.
„Prognozy, że frank będzie w długim czasie kosztował 4 zł, są oderwane od rzeczywistości” przekonywał Ryszard Petru w radiowej Jedynce w listopadzie 2014 roku. Dwa miesiące później, gdy rząd Szwajcarii odstąpił od polityki obrony kursu swojej waluty względem euro, frank osiągnął na krótko poziom 5 zł. W 2016 r. oscyluje wokół 4 zł.
Wyrażając publicznie wiarę we franka, sam Petru przewalutował swój kredyt we frankach na złotówki już w październiku 2008 (o czym opowiedział w wywiadzie dla „Wyborczej”), czyli cztery miesiące po tym, jak przekonywał, że „kredyty we frankach jeszcze długo pozostaną bezpieczne i opłacalne”.
Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że kredyt ten już spłacił (długo przed terminem). Jest w mniejszości: tylko 39 proc. posłów nie ma obecnie żadnych zobowiązań finansowych. W .Nowoczesnej jest tylko pięć takich osób.
Januszowi Szewczakowi (poseł PiS) nie można jednak przyznać całkowitej racji. Ryszard Petru faktycznie namawiał do zaciągania kredytów we frankach, ale przed kryzysem. Później już tego bezpośrednio nie robił. Przekonywał jednak wielokrotnie, że kurs franka bardziej nie wzrośnie. Były to zupełnie nietrafione diagnozy. Mogły nie tyle zachęcać do brania kredytów we frankach, co zniechęcać do przewalutowywania ich na złotówki.
Inna sprawa, że w 2006 r. PiS, do którego należy Janusz Szewczak, miał w sprawie franków podobne stanowisko, co lider .Nowoczesnej. Komisja Nadzoru Bankowego (obecnie Komisja Nadzoru Finansowego), przewidując zagrożenia ze strony kredytów walutowych, wydała wówczas tzw. rekomendację S. Nakazała bankom dywersyfikację portfela kredytowego i ustaliła, że miesięczna rata może pochłonąć maksymalnie 42 proc. dochodów klienta. W ten sposób znacznie ograniczyła możliwość udzielania kredytów frankowych przez banki. PiS mocno skrytykował tę decyzję w internetowym oświadczeniu (usuniętym już ze strony partii). Twierdził w nim m.in., że „rozwiązanie problemu deficytu mieszkaniowego w Polsce ma dla nas priorytetowe znaczenie, a walutowe kredyty mieszkaniowe były niewątpliwe czynnikiem sprzyjającym nabywaniu mieszkań po znacznie niższych kosztach. Rekomendacja S przyjęta przez Komisję Nadzoru Bankowego będzie sprzyjała utrwaleniu ograniczenia dostępności do kredytów”. Nazywał też decyzję KNB „nieuzasadnioną”.
W podobnym tonie wypowiadali się czołowi wówczas politycy PiS: minister finansów Zyta Gilowska i premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze