Od 1 stycznia w Łodzi jest Plac Lecha Kaczyńskiego. 5 stycznia radni spróbują pozbyć się patrona narzuconego przez wojewodę i przywrócić nazwę „Plac Zwycięstwa”. Uzasadnienie uchwały jest takie, że radnym PiS może zabraknąć argumentów. Samorządowcy spieszą się, bo 6 stycznia takie odwrócenie "dekomunizacji" nie byłoby możliwe. IPN przejmuje pełną kontrolę
W Bydgoszczy Aleja Lecha Kaczyńskiego nazywa się znowu Aleją Planu 6-letniego. Radni PO i SLD odwojowali starą nazwę wbrew wojewodzie kujawsko-pomorskiemu Mikołajowi Bogdanowiczowi. To zainspirowało łódzkich samorządowców. Spieszą się, bo od 6 stycznia 2018 zmiana nazwy zdekomunizowanych ulic na jakiekolwiek inne, będzie wymagała zgody Instytutu Pamięci Narodowej.
13 grudnia Zbigniew Rau, wojewoda łódzki, zarządzeniem zastępczym zmienił nazwy 26 łódzkim ulicom i jednemu placowi. Plac, który od roku 1945 roku nosi nazwę „plac Zwycięstwa”, teraz został „placem Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP”.
To wzbudziło zdumienie łodzian, bo ani zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami nie podlega dekomunizacji, ani Lech Kaczyński nie jest tak związany z Łodzią, by upamiętniać go wielkim placem w centrum miasta.
Owszem, w Łodzi Lech i Jarosław Kaczyńscy grali w filmie „O dwóch takich, co ukradli księżyc” (premiera w 1962 roku). 13-letni Jacek i Placek mieszkali wówczas w Hotelu Grand na ulicy Piotrkowskiej, a na planie pracowali w Wytwórni Filmów Fabularnych.
Lech Kaczyński, jako prezydent RP, był w Łodzi trzy razy – raz na zjeździe PiS w Hali Expo i trzykrotnie przyjeżdżał na zaproszenie ówczesnego prezydenta miasta Jerzego Kropiwnickiego.
Już raz - w 2014 roku - łódzcy radni PiS, wraz z częścią klubu SLD, nadali skwerowi w centrum miasta imię Lecha Kaczyńskiego. Na zdjęciu powyżej - protest w tej sprawie.
Łodzianie tego nie chcieli, zebrali 7 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem uchwały i rada miasta odebrała skwerowi patrona. Łódź nie zgodziła się także na postawienie na skwerze pomnika Lecha Kaczyńskiego.
Z arytmetyki samorządowej wynika, że i tym razem Lech Kaczyński jako patron placu zagości w Łodzi niespełna tydzień.
27 grudnia 2017 grupa radnych PO i SLD przygotowała projekt uchwały, by zaskarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego decyzję wojewody Raua w sprawie placu Lecha Kaczyńskiego. W uzasadnieniu napisali, że
plac Zwycięstwa nie podlega dekomunizacji w rozumieniu ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego
przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki.
Radni PiS byli przeciwnego zdania. Twierdzili, że zwycięstwo w 1945 roku nie było powodem do świętowania, bo Polskę wyzwalała Armia Czerwona, a jedna okupacja przeszła w drugą. „Ten plac zawsze kojarzył się ze zwycięstwem komunizmu” – przekonywał na sesji rady miejskiej Włodzimierz Tomaszewski, radny PiS.
Łódzcy radni uchwałę przegłosowali i sprawa zostanie skierowana do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
W międzyczasie z podobnym problemem uporali się radni Bydgoszczy. 28 grudnia weszło tam w życie zarządzenie zastępcze wojewody kujawsko-pomorskiego Mikołaja Bogdanowicza o zmianie nazwy Alei Planu 6-letniego na Aleję Lecha Kaczyńskiego.
Bydgoscy radni PO i SLD nie zgodzili się na to, bo – ich zdaniem – postać byłego prezydenta dzieli Polaków.
Uzasadniali, że nazwa „Aleja Planu 6-letniego” ma za zadanie uhonorować robotników, techników, inżynierów, projektantów i budowniczych Bydgoszczy. I powrót dawnej nazwy przegłosowali.
Śpieszyli się, bo 6 stycznia, czyli w najbliższą sobotę, wejdzie w życie nowelizacja ustawy dekomunizacyjnej. Prezydent Andrzej Duda podpisał ją 28 grudnia i kiedy wejdzie ona w życie przywrócenie dawnych nazw ulic i placów będzie niemożliwe. A zmiana nazwy zdekomunizowanych ulic na jakiekolwiek inne - będzie musiała zostać zatwierdzona przez Instytutu Pamięci Narodowej.
Radni z Łodzi też postanowili skorzystać z legislacyjnego okienka i rzutem na taśmę zmienić świeżo nadaną nazwę „Plac Lecha Kaczyńskiego”. Na najbliższy piątek zwołali nadzwyczajną sesję rady miejskiej. Przywrócą dawną nazwę „Plac Zwycięstwa”.
W uzasadnieniu uchwały napisali: „Zamiast zwycięstwa nad hitlerowskim faszyzmem, [Plac] będzie upamiętniał zwycięstwo Polaków w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku.
Wojna polsko-bolszewicka (wojna polsko-rosyjska 1919-1920) to wojna pomiędzy odrodzoną II Rzeczpospolitą a Rosją Sowiecką, dążącą do podboju państw europejskich i przekształcenia ich w republiki sowieckie zgodnie z doktryną i deklarowanymi celami politycznymi „rewolucja z zewnątrz”) rosyjskiej partii bolszewików. Jej najważniejszymi epizodami militarnymi były: wyprawa kijowska, bitwa warszawska, kontruderzenie znad Wieprza, bitwa pod Komarowem i wreszcie bitwa nad Niemnem”.
Tomasz Kacprzak, przewodniczący rady miejskiej ma nadzieję, że tym razem sporów nie będzie: "To uchwała ponad podziałami, która odnosi się do jednego z najwspanialszych zwycięstw w historii Polski, które miało wpływ na historię całej Europy. Jak dobrze wiemy, podobnych zwycięstw wiele nie było”.
„Chcemy upamiętnić zwycięstwo nad bolszewizmem w 1920 roku. Zresztą wszystko dobrze się składa: na osi trasy WZ z jednej strony będzie Plac Zwycięstwa, a z drugiej kościół pw. Matki Boskiej Zwycięskiej, który powstał jako votum za zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej. Na tabliczkach pozostanie nazwa »Plac Zwycięstwa«, żeby ludziom nie komplikować życia i zmuszać do zmiany dokumentów" – uzasadnia Mateusz Walasek, szef klubu radnych PO. Inicjatorzy zwołania sesji nadzwyczajnej, czyli radni PO i SLD, mają 26 radnych, klub PiS – 13 radnych, więc raczej sprawa jest przesądzona.
Komentarze