0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. MICHAEL DANTAS / AFPFot. MICHAEL DANTAS ...

W tabeli rekordowo ciepłych lat zastąpił więc rok 2023 i nie sposób wykluczyć, że – niestety – na szczycie utrzyma się krótko, aż zastąpi go właśnie rozpoczęty rok 2025.

Średnia temperatura powierzchni Ziemi w 2024 roku wyniosła 15,1°C, a więc 0,72°C powyżej średniej z okresu referencyjnego 1991-2020, podaje Copernicus. Miniony rok był także o 0,12°C cieplejszy od roku 2023 oraz – co szczególnie podkreśla agencja – aż o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego (chodzi o czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900.

Tym samym rok 2024 okazał się pierwszym rokiem kalendarzowym, w którym średnia temperatura przekroczyła próg ocieplenia 1,5°C. Według naukowców ludzkość do końca stulecia nie może trwale przekroczyć tego progu, o ile chce utrzymać wzrost temperatury na stosunkowo bezpiecznym poziomie.

Problem w tym, że ten próg ocieplenia trwale przekroczymy niemal na pewno, wskutek czego będziemy doświadczać coraz częstszych i gwałtowniejszych zjawisk pogodowych. Przykładami długotrwała susza w Polsce północno-wschodniej, wrześniowa powódź na Dolnym Śląsku, czy katastrofalna powódź w Hiszpanii.

Na zdjęciu łodzie, które z powodu dotkliwej suszy, utknęły na jeziorze Aleixo na zachód od Manaus w stanie Amazonas w Brazylii, 20 września 2024. Fot. Michael Dantas/AFP

Kolejny próg już na horyzoncie

Mało tego, naukowcy zasadnie obawiają się, że zbliżamy się do (umownego) drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Oznaczałoby to jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów, jak powodzie, susze, pożary, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów.

Fundamentalną przyczyną wzrostu temperatury jest rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze – efekt spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka ostrzega o tym negatywnym zjawisku od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.

Koncentracje dwutlenku węgla i metanu w atmosferze osiągnęły w zeszłym roku rekordowe poziomy – odpowiednio 422 części na milion (ppm) i 1 897 części na miliard (ppb), podaje Copernicus w raporcie. Stężenie dwutlenku węgla było tym samym o 2,9 ppm wyższe niż w 2023 roku, natomiast stężenie metanu wzrosło o 3 ppb.

Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne tak technicznie, jak i politycznie – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.

Zanieczyszczenia aerozolami spada, tempo ocieplenia przyspiesza

Sprawę komplikują ponadto efekty uboczne innych działań ludzi, mówi OKO.press prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery. Na przykład walka z… zanieczyszczeniem powietrza.

"Emisje gazów cieplarnianych wzmacniają efekt cieplarniany, co powoduje wzrost temperatury powierzchni globu. Jednak przez długi czas emisjom tych gazów towarzyszyła inna emisja – aerozoli, które odbijają promieniowanie słoneczne. To częściowo ograniczało dopływ energii słonecznej do systemu klimatycznego, do pewnego stopnia »maskując« wzrost temperatury będący skutkiem rosnącej koncentracji gazów cieplarnianych” – mówi Malinowski.

“Aerozole sprawiają również, że chmury formujące się w ich obecności silniej odbijają promieniowanie słoneczne. Ten »pośredni efekt aerozolowy« to kolejne zjawisko maskujące wzrost temperatur. Obecnie, gdy ta aerozolowa maska została nieco uchylona przez nasze starania na rzecz poprawienia jakości powietrza, tempo wzrostu temperatury przyspiesza” – dodaje naukowiec.

Rozgrzane oceany

To z kolei ma wpływ na kluczowy element ziemskiego systemu klimatycznego, czyli na oceany, mówi prof. Malinowski.

Ocean, z racji swojej ogromnej pojemności cieplnej – ok. 1200 razy większej niż atmosfera – powinien działać jak naturalny bufor, magazynując w swojej objętości nadmiar energii. Pamiętajmy, że ocean ziemski – wszystkie wody tradycyjnie nazywane Oceanem Atlantyckim, Spokojnym itd. – pokrywa 3/4 powierzchni globu warstwą wody o średniej głębokości ok. 3 700 metrów. To ok. 1,3 mld kilometrów sześciennych wody odgrywającej kluczową rolę w kształtowaniu klimatu naszej planety – rolę, którą rosnące temperatury coraz bardziej zakłócają.

“Gdy powierzchnia oceanu silnie się nagrzewa – między innymi przez zmniejszenie koncentracji aerozoli i wynikające z niego zmniejszenie albedo [zdolność odbijania światła słonecznego] chmur – następuje osłabienie mieszania się warstw wody o różnej temperaturze i spowolnienie dystrybucji ciepła od powierzchni w głąb oceanu” – tłumaczy prof. Malinowski.

“W rezultacie warstwa powierzchniowa oceanu nagrzewa się jeszcze szybciej, a transport ciepła do głębin zostaje ponownie osłabiony, dodatkowo przyspieszając globalny wzrost temperatury powierzchni” – dodaje naukowiec.

W roku 2024 znaczące obszary północnego Atlantyku, Oceanu Indyjskiego i zachodniego Pacyfiku doświadczyły rekordowych temperatur, alarmuje Copernicus. Średnia roczna temperatura powierzchni oceanów poza obszarami polarnymi osiągnęła rekordowy poziom 20,87°C, co oznacza wzrost o 0,51°C w porównaniu ze średnią z lat 1991-2020.

Mapa świata z anomaliami temp4ratur w 2024
Anomalie temperatur w 2024.

Rekordowo także w Polsce

Rok 2024 był oczywiście najcieplejszym w historii pomiarów także w Europie, ze średnią temperaturą wynoszącą 10,69°C, czyli o 1,47°C wyższą niż średnia z okresu referencyjnego 1991-2020 i o 0,28°C cieplejszą niż poprzedni rekord z 2020 roku.

Polska też doświadczyła rekordowo ciepłego roku z dodatnią anomalią temperatury wynoszącą 2,25°C (względem okresu 1991-2020). Poprzednim najcieplejszym rokiem na terenie naszego kraju był rok 2019 z anomalią “zaledwie” 1,52°C.

Polityczny impas ws. klimatu

W tych warunkach zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne i jest kwestią przede wszystkim polityczną.

Ostatni szczyt klimatyczny – tzw. COP – w azerskim Baku nie osiągnął wiele w kluczowej kwestii finansowania obniżki emisji gazów cieplarnianych, zanim wzrost temperatury wywoła tzw. dodatnie sprzężenia zwrotne przyspieszające ocieplenie w stopniu, który uniemożliwi skuteczne przeciwdziałanie.

Wyborcze zwycięstwo Donalda Trumpa – który uważa ochronę środowiska i politykę klimatyczną za zbędne, a nawet szkodliwe – zwiększa ryzyko wstrzymania wysiłków na rzecz klimatu. Także w Europie coraz głośniej słychać wątpliwości co do sensu polityki klimatycznej, a argumenty, że koszty jej zaniechania – gdy temperatury będą wciąż rosnąć – będą dramatycznie wyższe niż koszty implementacji środków zaradczych, nie mają siły przebicia.

Przeczytaj także:

Europa ociepla się szybciej

Na domiar złego Europa ociepla się szybciej niż inne kontynenty. “Dzieje się tak dlatego, że nasz kontynent znajduje się bliżej biegunów, a tam, gdzie jest chłodniej niż np. na równiku, gdzie dociera znacznie więcej energii słonecznej niż na naszych szerokościach geograficznych, wahania temperatury i anomalie względem średnich wieloletnich są dużo wyższe” – mówi prof. Malinowski.

Zjawisko to opisał już pod koniec XIX wieku szwedzki naukowiec i jeden z pionierów klimatologii Svante Arrhenius. Na wysokich szerokościach geograficznych, gdzie dopływ energii od Słońca jest mniejszy, wzmocnienie efektu cieplarnianego spowalniającego ucieczkę ciepła ma większy wpływ na wzrost temperatury.

Według prognozy amerykańskiej agencji klimatycznej NOAA najbliższe miesiące – do końca kwietnia – mają przynieść bardzo duże dodatnie anomalie temperatury sięgające powyżej 3,5°C, zwłaszcza na wschodzie i północy Europy. Podobne bardzo duże anomalie obserwowane są w tych regionach od lat.

;
Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze