Sołomiański Sąd Rejonowy w Kijowie skazał 21-letniego Wadima Szyszymarina na dożywocie. Rosyjski żołnierz zastrzelił nieuzbrojonego mieszkańca obwodu sumskiego. Podczas procesu prosił jego żonę o wybaczenie
Jest pierwszy wyrok za przestępstwo wojenne popełnione w Ukrainie. Rosyjski żołnierz został skazany dziś na dożywocie przez Sołomiański Sąd Rejonowy w Kijowie. Wadim Szyszymarin, żołnierz 4. Kantemirowskiej Dywizji Okręgu Moskiewskiego, strzałem w głowę zabił mieszkańca obwodu sumskiego prowadzącego rower poboczem drogi. Oskarżony tłumaczył, że nie chciał zabić i był w dużym stresie. Jak dodawał, zabić cywila rozkazał mu dowódca.
Według ukraińskiego MSW Rosjanie mogą być winni nawet ponad 11 tys. przestępstw wojennych. Kolejne procesy rosyjskich wojskowych trwają lub są w planach.
A oto jak proces Szyszymarina relacjonowały ukraińskie media.
"Myślę, że powinien dostać dożywocie. Ale jeśli zamienią go na naszych mariupolskich obrońców, chłopców-bohaterów »Azowstali«, nie będę przeciwko, będę za" – opowiadała Katerina Szelipowa w sądzie.
Katerina to żona Oleksandra Szelipowa zabitego przez sierżanta Szyszymarina. Szelipow miał 62 lata, był nieuzbrojonym cywilem. Nie stanowił dla Rosjan zagrożenia, rozmawiał przez telefon. Przełożony Szyszymarina rozkazał go zastrzelić, a sierżant to zrobił. Teraz jest pierwszym skazanym przez ukraiński wymiar sprawiedliwości za zbrodnie wojenne rosyjskim wojskowym. Sprawa toczyła się w Sołomiańskim Sądzie Rejonowym w Kijowie.
W związku z tym, że to pierwszy taki przypadek, sprawa Szyszymarina jest głośna. Na filmikach i zdjęciach widać lekko wypłoszonego 21-latka w dresie, zgolonego na łyso. Jego przypadek zaczęto rozpatrywać 18 maja, wyrok został wydany niecały tydzień później, w poniedziałek, 23 maja.
Kim jest Wadim Szyszymarin?
Żołnierzem 4. Kantemirowskiej Dywizji Okręgu Moskiewskiego. Syberyjczykiem urodzonym w mieście Ust-Ilimsk w obwodzie irkuckim. Chłopakiem wychowanym, podobno, w rodzinie wielodzietnej. Kawalerem. Posiadaczem długów na 200 000 rubli, czyli 14 tysięcy złotych. Pracownikiem McDonalda — a przynajmniej był nim w 2020 roku. Zmienił pracę.
Był jednym z pierwszych, którzy przekroczyli granicę Ukrainy. Wjechał do niej już 24 lutego. Tak jak wielu innych, twierdzi, że nie wiedział, że jedzie na wojnę. Był gotowy na trzy dni.
Piątego dnia, 28 lutego, spotkał Oleksandra Czepichowa. Miało to miejsce we wsi Czupachiwka w okolicy Sum.
Jego kolumna wojskowa jechała w stronę Rosji, aby wywieźć rannych, ale została rozbita przy wsi Chrinczenkowe. Wtedy też wojskowi podzielili się na kilka mniejszych grup. Szyszymarin został z czterema innymi żołnierzami. Wspólnie ostrzelali szarego Volkswagena Passata, żeby odebrać go kierowcy, któremu udało się uciec. To właśnie tym samochodem dojechali do Czupachiwki. Próbowali dostać się do swoich.
Katerina Szelipowa była na dworze, kiedy usłyszała strzały. Otworzyła furtkę. Stał za nią wojskowy z karabinem maszynowym, więc szybko ją zamknęła i poszła do domu. W tym czasie wojskowi przejechali. W domu podzieliła się z innymi kobietami spostrzeżeniem, że jej mąż długo nie wraca do domu.
„Nastojaszczeje Wriemja” cytuje sekretarza czupachowskiej rady wsi Nikołaja Masluka. "W czasie walk unicestwiono raszystowską kolumnę, raszyści zaczęli uciekać. Po drodze rozstrzelali jeden samochód i go przechwycili. I zaczęli na spuszczonych oponach tym samochodem uciekać. W tym czasie mieszkaniec naszej wsi, Szelipow Oleksandr Fedorowicz, emeryt, przejeżdżał ulicą [rowerem] i miał nieszczęście rozmawiać przez telefon. Kiedy przejeżdżali koło niego, otworzyło się okno. I tuż koło jego ogródka, nie dojechał już tych kilku metrów, był rozstrzelany paroma strzałami w głowę".
Ihor Dekun, świadek zdarzenia, opowiadał, że zobaczył przejeżdżającego Passata z rosyjskimi wojskowymi, po czym usłyszał wystrzał, a po kilku minutach: krzyk sąsiadki, obok której leżało ciało człowieka, leżącego na plecach. Obok ciała zaś leżał telefon.
"Przyszłam do niego, a on miał rozbitą głowę, mózg się rozleciał. Z sąsiadką go przykryłam, bo ludzie po ulicy chodzili, żeby nie było tak strasznie" – opowiadała Szelipowa „Suspilnym”.
Iwan Maltisow, towarzysz z jednostki, z którym wspólnie z Szyszymarinem poddali się wojsku ukraińskiemu, opowiadał o oskarżonym:
Chorąży kazał mu strzelać, argumentując to tym, że on [Szelipow] może nas wydać wojskowym. Wadim nie wykonał tego rozkazu. Wojskowy, który siedział z przodu odwrócił się i krzyknął, aby ten wykonał rozkaz, bo mogą nas wydać wojskowym i nie dojedziemy do naszych. Zrównaliśmy się z tym cywilem i Wadim, pod naciskiem, wystrzelił.
Szyszymarin zeznawał: "Na drodze chorąży Makiejew zobaczył człowieka, który rozmawiał przez telefon. Makiejew powiedział, że on nas wyda, że on dzwoni do wojskowych. I kazał strzelać. Ja nie strzeliłem. Potem inny wojskowy, który siedział na prawo od kierowcy, odwrócił się, zaczął stanowczym głosem mi rozkazywać, abym wystrzelił. I argumentował jeszcze tym, że my nie dojedziemy do naszych wojsk, nie otrzymamy pomocy, bo nam grozi niebezpieczeństwo. Nie patrzyłem w tym czasie na ofiarę. Zobaczyłem go dopiero, kiedy się z nim zrównaliśmy i wystrzeliłem krótką serię. Tym samym go zabiłem".
„Nie wiedzieli, że jadą na wojnę, myśleli, że na safari”, komentują czytelnicy „Ukraińskiej Prawdy”.
Ojciec sierżanta w rozmowie z „Nastojaszczaje Wriemia” twierdzi, że to wszystko wojna informacyjna, jego synowi dostaje się za zwycięstwa Rosji, a jego babcia dodaje, że to przecież wojna, a na wojnie różne rzeczy się dzieją.
A wdowa po Szelipowym twierdzi: mogłeś obok, nie w człowieka, tylko obok.
Adwokat Szyszymarina twierdzi jednak inaczej. Według jego wersji, wykonał rozkaz. Rozkaz zły, zbrodniczy, ale rozkaz. Wydany przez przełożonego nazwiskiem Kufakow, który krzyczał, aby złamać Szyszymarina. To ten, który się odwrócił i nalegał.
Prokuratura się nie zgadza. Według prokuratora Andrija Syniuka z Prokuratury Generalnej Ukrainy, wojskowi nie mają obowiązku wykonywać otwarcie zbrodniczego rozkazu. Kufakow, który wydał rozkaz, był wyższy stopniem, ale służył w innym pododdziale armii rosyjskiej, w związku z czym nie musiał wykonywać polecenia, szczególnie takiego.
Strzelać do cywila, który idzie ulicą, jedzie na rowerze, który w oczywisty sposób nie ma broni i która nie ujawnia znaków żadnej aktywności, żadnego zainteresowania tym, że jedzie jedną ulicą z tym autem – to jawne przestępstwo.
Szyszymarin jest oskarżony o złamanie prawa wojennego, o umyślne zabójstwo. To paragraf drugi artykułu 438. ukraińskiego kodeksu karnego. Groziło mu od 10 pozbawienia wolności do dożywocia. O to drugie wnioskowała prokuratura.
Sierżant podczas procesu przyznał się do winy, a Katerinę Szelipową poprosił o wybaczenie.
Chcę jeszcze raz powiedzieć, że żałuję. Szczerze się kajam. W tamtym momencie, kiedy wszystko to się stało, byłem zdenerwowany. I ja nie chciałem zabijać. Tak się stało, i ja niczego się nie wypieram. Chcę jeszcze raz poprosić na wybaczenie. Tego, co zrobiłem, nie wypieram się. Jestem gotów przyjąć każdą karę, która zostanie mi dana – mówi rosyjski żołnierz.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
Komentarze